1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Przesunięty przez: Finlandia
2011-03-25, 13:44
emocje -piszcie o nich, to bardzo ważne!
Autor Wiadomość
aniutka34 



Dołączyła: 07 Sty 2012
Posty: 504
Pomogła: 98 razy

 #151  Wysłany: 2012-01-07, 21:43  


Witam...mój pierwszy post tutaj, choć forum przeglądam od paru dni...moja psychika jest w strzępach, a ja jestem strzępem człowieka...nie mogę normalnie funkcjonować, jeść, pracować, spać, a jak jakimś cudem uda się już zasnąć, śnią się niewyobrażalnie przerażające rzeczy, boję się, że jeszcze trochę i przekroczę jakąś niewidzialną granicę, za którą czai się już tylko obłęd... Mój najukochańszy, najwspanialszy tatuś, najlepszy i najuczciwszy człowiek jakiego w życiu spotkałam jest chory na raka nerki, od dwóch miesięcy, tj. odkąd dowiedzieliśmy się o przerzutach, przeżywamy najprawdziwszą gehennę i pielgrzymki od lekarza do lekarza, od klinki do kliniki i znikąd tak naprawdę żadnej pomocy :( Tatuś jest od 3 tygodni w szpitalu, to w jednym, to w drugim, a jego stan jest coraz gorszy, a leczenia żadnego...boję się, tak bardzo się boję...każdy dźwięk telefonu powoduje gwałtowne bicie serca, ból w mostku, zawroty głowy i strach, przerażający strach, że może dzwonią ze szpitala, że może dzieje się coś niedbrego...Boże, daj siły, bo oszaleję, co czynić, co robić?
 
JustynaS1975 
Administrator



Dołączyła: 24 Cze 2011
Posty: 12614
Skąd: Warszawa
Pomogła: 2742 razy

 #152  Wysłany: 2012-01-08, 17:35  


Reszko
napisałaś:
(…)Rozmawiamy z Mamcią normalnie, śmiejemy się, oglądamy filmy, czytamy książki, rozwiązujemy krzyżówki, chodzimy na spacery. Robimy plany. No właśnie... Planujemy co kupimy na następny rok, do ozdoby choinki, że idziemy do kina... niby wszystko jest okej, a za moment oblewa mnie pot, robi mi się gorąco, ściska mnie w gardle, piersi i żołądku... ile jeszcze takich świąt? Ile jeszcze razy pójdziemy do kina? Ile lat nam zostało? Czytam statystyki, że Mamcia w swojej chorobie ma od 50 do 75% szans na przeżycie pięcioletnie... dużo i nie dużo, jak się weźmie pod uwagę, jak czas szybko płynie. 5 lat... zdaje się wiekiem i zarazem mgnieniem, zwłaszcza, że to tylko statystyka i tego czasu może być mniej, choć może być i więcej, (…)
Afirmuję życie ‘tu i teraz’. Z doświadczenia wiem, że jest to trudne. Trudno jest być całym czas uważnym, skupionym na tym „tu i teraz”. Staram się to w sobie pielęgnować, ale nie raz wybiegam w przyszłość. Pomimo całej świadomości tego, że jednak jestem śmiertelna (jak każdy) i całej świadomości swojej choroby, czasami sobie myślę, że może ja kiedyś będę miała tzw. ‘normalne’ życie. Na tę chwilę swoje życie ‘planuję’ od kontroli do kontroli. Ale może kiedyś …
Ale jeśli żyjesz przede wszystkim zamartwiając się co będzie ‘gdzieś kiedyś’, tracisz całą teraźniejszość. I właściwie tak może ‘stracić’ całe życie. Żyjesz teraz i martwisz się co to będzie za ‘x lat’ jak np. Mamy nie będzie. Następuje to za ‘x lat’, Mama żyje, ale Ty martwisz się co będzie za ‘y lat’, bo wtedy może Mamy nie będzie. I tak możesz mieć cały czas.
A jeśli za ‘x lat’ Mamy nie będzie (tfu tfu), to tracisz ten czas co masz teraz z Mamą.
Przez takie zamartwianie się możesz tracić, to co teraz masz i potem to co będzie w przyszłości. Życie tylko wg zasady ‘tu i teraz’ jest trudne. Jednak warto próbować. Najważniejsza chwila to TERAZ.

Rozmawiamy z Mamcią normalnie, śmiejemy się, oglądamy filmy, czytamy książki, rozwiązujemy krzyżówki, chodzimy na spacery itd. pijemy razem kawę, herbatę, jemy smaczności, oglądamy kwiatki, rozmawiamy, śmiejemy się, smucimy się, plotkujemy ( :oops: bo przecież tak), itp., itd. na tym się skupiaj.

Pozdrawiam Cię serdecznie
Żabeczka ;)
_________________
Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, gdy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno.
Choroba moim nauczycielem, nie panem.
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #153  Wysłany: 2012-01-08, 17:51  


Justynka za zawsze pięknie i mądrze

zyj tu i teraz nie mysląc co będzie jutro bo tego jutra moze nie byc
to moja dewiza od lat i to działa
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
Reszka.78 



Dołączyła: 29 Lis 2011
Posty: 948
Pomogła: 136 razy

 #154  Wysłany: 2012-01-08, 18:06  


Żabeczko Kochana i Mądra :) Ty Zawsze wiesz co powiedzieć :cmok:
Oczywiście masz absolutną rację. Ja od zawsze żyję właśnie tym "tu i teraz", ale teraz takie wybieganie jest silniejsze ode mnie. Ja wcale tych myśli i denerwowania się nie chcę, ale nie umiem zawsze nad tym zapanować, zwyczajnie.

Ściskam Cię mocno Żabeczko :)
 
vicctory 



Dołączyła: 03 Lut 2012
Posty: 158
Skąd: Szczecin
Pomogła: 7 razy

 #155  Wysłany: 2012-02-06, 14:39  


aniutka34 napisał/a:
...każdy dźwięk telefonu powoduje... strach, przerażający strach, że może dzwonią ze szpitala, że może dzieje się coś niedobrego...


Pamiętam, kiedy 5 lat temu na nowotwór umierał mój Tata, to było dla mnie najgorsze.

Diagnoza od początku była dla mnie jasna IV stadium raka... rozległy proces nowotworowy, nic nie da się zrobić... skupiłam się na "tu i teraz" i na tym żeby jemu pomóc w tych ostatnich tygodniach... i pamiętam jak właśnie telefonu się bałam... to tak mi bliskie...

Teraz kiedy problem nowotworu mnie dotyka jest podobnie... kiedy lekarz powiedział, że to guz i trzeba będzie go wyciąć... pierwsze co sobie przypomniałam - jak z automatu - to co w życiu jest ważne... to co było ważne dla mnie kiedy pomagałam umrzeć mojemu Tacie... obecna chwila... i przypomina się fragment książki E. Tolle "Potęga teraźniejszości":
"Przeszłość i przyszłość nie istnieją. Pierwsze jest projekcją wspomnień, a drugie naszymi wyobrażeniami. Jedno i drugie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jedyne czego możemy być pewni to teraźniejszość i chwila obecna!"

To smutne, że w tak dramatycznych chwilach dociera do mnie istota i sens życia, a gdy wszystko jest dobrze zapominam i gnam nie wiadomo za czym i nie wiadomo po co... ech...
_________________
http://www.forum-onkologi...t976.htm#217751
 
asia19 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 29 Gru 2010
Posty: 625
Skąd: Mazowsze
Pomogła: 111 razy

 #156  Wysłany: 2012-03-19, 20:27  


Z rakiem walczymy od początku 2011, imponujący wynik 15 miesięcy, jest dobrze, nawet bardzo, tak dobrze, jak dawno nie było.. Ale to nie jest jak wcześniej, nie jest jak przed rakiem, nawet nie mogę się oszukiwać, że kiedyś było inaczej. Ostatnio mam napady totalnego dołka psychicznego, nie wchodzę na Forum, bo nie daję rady udźwignąć tej skali nieszczęścia psychicznie. Walka moich Rodziców pokazała mi, że gdy trzeba o coś zawalczyć- mobilizujemy się, mimo wszystkiego, co wcześniej sobie na ten temat wyobrażaliśmy. Ale to wszystko zostaje w psychice, nie na samym dole, a ciągle na wierzchu, to jest jak kłucie w klatce piersiowej, ten niepokój, strach, ja go czuję każdego dnia.
Zajmuję umysł wieloma rzeczami, spędzam dużo czasu z bliskimi, zajmuje mnie szkoła, praca, znajomi, podróże, ale ciągle na pierwszym miejscu jest rak. Tak bardzo to boli i paraliżuje...
_________________
Practise random kindness and senseless acts of beauty.
Dobro jest w każdym z nas.
 
aniutka34 



Dołączyła: 07 Sty 2012
Posty: 504
Pomogła: 98 razy

 #157  Wysłany: 2013-02-01, 14:43  


Ostatni mój post tutaj ze stycznia roku poprzedniego...dziś odnalazłam go i zrozumiałam jak długą i ciężką ścieżkę w tym czasie przeszłam...wtedy myślałam, że choroba mojego Taty to koniec świata, rozpamiętywałam jak bardzo jest to niesprawiedliwe i dlaczego "to" dotknęło AKURAT Jego? Człowieka dobrego, prawego, opiekuńczego, cudownego Ojca, będącego dla mnie i całej rodziny zawsze podporą i opoką...mogę o Nim pisać w samych superlatywach...z biegiem czasu zrozumiałam, że te pytania są bez sensu, że "to" może spotkać każdego z nas, bez względu na to, jakim jest się człowiekiem, dobrym, czy złym, bogatym, czy biednym, a przede wszystkim na pewno nie jest to kara za wyimaginowane przewinienia. Nadal jestem przy Tacie, nadal żyję Jego chorobą (bo inaczej się nie da), jestem przy Nim, gdy trzeba, odwiedzam Go w szpitalu, przywożę obiady, kupuję książki, interesuję się tym, jak się czuje, często dzwonię, staram jak najczęściej odwiedzać, rozmawiam...po prostu daję z siebie ile mogę, ale jednocześnie nie zapominam o sobie, życie przecież toczy się dalej, mam męża, dziecko, pracę, którą kocham...Ponad rok temu, gdy mój Tato zachorował i był już w stanie bardzo ciężkim, nic innego się dla mnie nie liczyło, tylko to, aby mu pomóc za wszelką cenę, więc rzuciłam pracę, zaniedbałam dziecko, męża i siebie, aby 'załatwić' mu jak najlepsze leczenie... na szczęście nie poszło to na marne,,, Dziś nasza sytuacja jest w miarę ustabilizowana, Tato rozpoczął właśnie 13 cykl leczenia, cieszymy się każdym dniem i za każdy dziękujemy. Czasem przychodzą strachy, co będzie, gdy lek przestanie działać, ale staram się o tym nie myśleć, bo to i tak nic nie da...Mam nadzieję, że dobrych dni będzie jeszcze bardzo, bardzo dużo...
 
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #158  Wysłany: 2013-02-01, 15:18  


aniutka34 napisał/a:
Mam nadzieję, że dobrych dni będzie jeszcze bardzo, bardzo dużo...

Jesteś wielka - Piękna postawa - Wszystkiego dobrego i wiele...
aniutka34 napisał/a:
cieszymy się każdym dniem i za każdy dziękujemy.

...wiele takich wspaniałych dni... wiary i wytrwałości.
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
alicjaBa 


Dołączyła: 18 Mar 2013
Posty: 5
Pomogła: 3 razy

 #159  Wysłany: 2013-03-18, 18:09  


przez 2,5 miesiąca żyłyśmy ja i moja Mama rakiem , rakiem kości i szpiku, szpiczakiem , Jej potworna, wyniszczająca cały organiz choroba była moim życiem , walka z lekarzami , zrozumienie tej choroby , to stało sie sensem mojego życia,moim celem było to by poprawić Jej komfort życia i umilac kazdy dzień .Nie zostawiałam jej samej nawet szpitalu, robiłam wszystko by się uśmiechała,dawałam Jej tyle ciepła, miłości i opiekunczości ile w sobie miałam .Choroba Ją zmieniła , często siedziała wpatrzona w jeden punkt, nie ogladała tv, swoich ulubionych seriali. Ja bardzo się o Nią bałam , ciągle towarzyszył mi strach , lęk, w tyle głowy miałam ciagłe mysli "jak Ona długo jeszcze będzie zyła", nigdy tak naprawde nie rozmawiałysmy o ewentualnej śmierci , nie dopuszczałyśmy do siebie nawet takich mysli, cieszyłysmy sie lepszym samopoczuciem Mamy ,każdym lepszym jej dniem , uśmiechem na Jej buzi, o poranku wspólna kawka, żarty i śmiech,kilka razy an dzień ja zapewniałam Ją że bedzie dobrze , pomału wrócisz do formy(mimo iz gdzies w głębi duszy wiedziałam ze tak nie będzie, że ten nowotwór jest złośliwy i nieuleczalny) starałyśmy się nie myslec o najgorszym choć kazda z nas wiedziała swoje i bała się .......... starałyśmy się udawac , być pełne optymizmu i wiary choć czesto ja widziałam że Mamunia nie ma ani sił , ani wiary i boi sie .............. miałyśmy plany o których też każda z nas wiedziała że raczej już sie nie zrealizują ................Dawałyśmy sobie wzajemnie dużo miłości , okazywałysmy sobie ją , często mówiłyśmy sobie że sie kochamy, ze mamy siebie po to by własnie w takich ciężkich momentach życia byc razem i się wspierac...........Uczucia jakie nam towarzyszyły w chorobie Mamy to zupełnie wykluczające sie uczucia : optymizm i skrajny pesymizm jednocześnie, nadzieja,wiara na lepsze jutro i zupełna niewiara, pocieszanie sie słowami ale oczy wyrażały smutek i żal, niezrozumienie a zarazem akceptacja wszystkiego co się działo.Wszystkie odczucia były "oszukane" jedynie miłość szczera i tak wielka że mimo 2,5 miesiąca ciężkiej walki to te miesiące zbliżyły nas wyjątkowo.Może to co pisze jest chaotyczne ale to dopiero 3 miesiące jak Mamunia nie zyje , nie moge się z tym pogodzić !!!!! Podziwiałam Ją że cierpiała w ciszy , w pogodzeniu , była pokorna i zgadzała się na wszystko , dziękowała za każde miłe słowo, była wdzięczna za każda pomoc , nie prosiła o nią ale przyjmowała ją z radością i wdzięcznością .Jej cierpienie było moim cierpieniem , Ona już nie cierpi a moje cierpienie trwa nadal i nasila sie .
PODSUMOWUJĄC - CIESZCIE SIĘ KAZDYM DNIEM SPĘDZONYM Z NAJBLIŻSZĄ WAM OSOBA, KAZDĄ CHWILĄ ,NIE ZAMARTWIAJCIE SIE JUTREM BO ŚMIERC PRZYCHODZI NAGLE I GWAŁTOWNIE, ZAWSZE JEST ZASKOCZENIEM DLA UMIERAJĄCEGO JAK I BLISKICH,ZAWSZE PRZYCHODZI W NIE ODPOWIEDNIM CZASIE I ZAWSZE ZA SZYBKO, NIGDY NIE BEDZIECIE NA NIĄ GOTOWI A ŻYJĄC TYLKO OBAWAMI O SMIERĆ BLISKIEJ WAM OSOBY POWODUJE ŻE PRZEGAPIACIE TE CHWILE W KTÓRYCH MOŻECIE OKAZAC SOBIE MIŁOŚĆ , CZUŁOŚĆ, PO PROSTU BĄDŹCIE Z NIMI I PRZY NICH I MÓWCIE IM ŻE ICH KOCHACIE BO JAK ODEJDA TO NA WSZYSTKO BĘDZIE JUŻ ZA PÓŹNO !!!!
 
plamiasta 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Gru 2011
Posty: 1902
Pomogła: 263 razy

 #160  Wysłany: 2013-03-18, 23:45  


alicjaBa napisał/a:
CIESZCIE SIĘ KAZDYM DNIEM SPĘDZONYM Z NAJBLIŻSZĄ WAM OSOBA, KAZDĄ CHWILĄ ,NIE ZAMARTWIAJCIE SIE JUTREM BO ŚMIERC PRZYCHODZI NAGLE I GWAŁTOWNIE, ZAWSZE JEST ZASKOCZENIEM DLA UMIERAJĄCEGO JAK I BLISKICH,ZAWSZE PRZYCHODZI W NIE ODPOWIEDNIM CZASIE I ZAWSZE ZA SZYBKO, NIGDY NIE BEDZIECIE NA NIĄ GOTOWI A ŻYJĄC TYLKO OBAWAMI O SMIERĆ BLISKIEJ WAM OSOBY POWODUJE ŻE PRZEGAPIACIE TE CHWILE W KTÓRYCH MOŻECIE OKAZAC SOBIE MIŁOŚĆ , CZUŁOŚĆ, PO PROSTU BĄDŹCIE Z NIMI I PRZY NICH I MÓWCIE IM ŻE ICH KOCHACIE BO JAK ODEJDA TO NA WSZYSTKO BĘDZIE JUŻ ZA PÓŹNO !!!!
 
Luika 



Dołączyła: 18 Maj 2010
Posty: 262
Pomogła: 65 razy

 #161  Wysłany: 2013-03-19, 00:03  


alicjaBa napisał/a:
CIESZCIE SIĘ KAZDYM DNIEM SPĘDZONYM Z NAJBLIŻSZĄ WAM OSOBA, KAZDĄ CHWILĄ ,NIE ZAMARTWIAJCIE SIE JUTREM BO ŚMIERC PRZYCHODZI NAGLE I GWAŁTOWNIE, ZAWSZE JEST ZASKOCZENIEM DLA UMIERAJĄCEGO JAK I BLISKICH,ZAWSZE PRZYCHODZI W NIE ODPOWIEDNIM CZASIE I ZAWSZE ZA SZYBKO, NIGDY NIE BEDZIECIE NA NIĄ GOTOWI A ŻYJĄC TYLKO OBAWAMI O SMIERĆ BLISKIEJ WAM OSOBY POWODUJE ŻE PRZEGAPIACIE TE CHWILE W KTÓRYCH MOŻECIE OKAZAC SOBIE MIŁOŚĆ , CZUŁOŚĆ, PO PROSTU BĄDŹCIE Z NIMI I PRZY NICH I MÓWCIE IM ŻE ICH KOCHACIE BO JAK ODEJDA TO NA WSZYSTKO BĘDZIE JUŻ ZA PÓŹNO !!!!
[/quote]

Jak dobrze to znam...... Kochani, prawda, prawda i jeszcze raz prawda!
Sama choruję na czerniaka ale to nie on mnie chciał zabić a pęknięcie tętniaka w mózgu...... NIKT się tego nie spodziewał.... szczęśliwie dla mnie -UDAŁO SIĘ! I jestem wdzięczna mojemu Aniołowi Stróżowi,że się mną tak opiekuje.
Tu i teraz, bo bez tego nie ma przyszłości a przeszłość dawno za nami...
_________________
nie boję się ;)
http://mamczerniaka.blog.pl/

Czerniak złośliwy, Clark III, naciek 9 mm
Melanoma epithelioides partim fusocellulare typus nodularis cutis, exulcerans, T4bN1aM0
» Mój wątek na tym Forum «
 
kmis757 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Paź 2011
Posty: 2648
Skąd: Nowa Ruda
Pomógł: 402 razy

 #162  Wysłany: 2013-03-19, 16:39  


alicjaBa,
..."nie pisz całości lub znacznych fragmentów wypowiedzi z włączonym CapsLockiem (WIELKIMI LITERAMI)..."
http://www.forum-onkologi...orum-vt6223.htm
- plamiasta, Luika, :-(
_________________
Przeszłość została napisana, lecz możemy się z niej uczyć i zmieniać przyszłość
 
Luika 



Dołączyła: 18 Maj 2010
Posty: 262
Pomogła: 65 razy

 #163  Wysłany: 2013-03-19, 19:12  


kmis757, Myślę,że napisała to wielkimi literami nie po to,zeby było niezgodnie z zasadami ale aby zaznaczyć WAGĘ tego co pisze. Ok, mogła pogrubić zaznaczony fragment ;) Ale moim zdaniem, to czepianie się szczegółów.
To są EMOCJE. Ja również czasem takimi literami posługuję się, by coś ważnego powiedzieć (napisać ) Choć, jak pewnie zauważyłeś, zdanie, na które chciałam zwrócić uwagę napisałam "pogrubionymi" literami ;)
Najważniejszy jest sens ;)

:*
_________________
nie boję się ;)
http://mamczerniaka.blog.pl/

Czerniak złośliwy, Clark III, naciek 9 mm
Melanoma epithelioides partim fusocellulare typus nodularis cutis, exulcerans, T4bN1aM0
» Mój wątek na tym Forum «
 
Caroline 



Dołączyła: 03 Lut 2010
Posty: 662
Skąd: Dąbrowa Górnicza
Pomogła: 102 razy

 #164  Wysłany: 2013-03-19, 20:17  


Po przeczytaniu aż mi się łezka zakręciła w oku, a ten fragment pisany właśnie CapsLockiem najbardziej utkwił mi w pamięci.
Mojej mamie mimo zmian wtórnych udało się "wyrwać" 3.5 roku- ja sama też w styczniu otarłam się o śmierć, kiedy to o mało węzły mnie nie zadusiły. I nie chcę myśleć co będzie za "x" czasu.
Kiedyś mama zadzwoniła do mnie, ot tak pogadać. Ja zbytnio nie miałam czasu ( coś tam robiłam) i wiem głupio postąpiłam , odwarknęłam-zbyłam ją, że jestem zajęta, nie mam czasu i że szkoda kasy z konta na telefonie wytracać.
Potem zaświeciła mi się taka lampka, qrcze a jakby to była nasza ostatnia rozmowa.....
_________________
HISTORIA MAMY http://www.forum-onkologi...ejacy-vt599.htm
MOJA HISTORIA http://www.forum-onkologi...olog-vt6463.htm
 
 
asiunia176 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2012
Posty: 284
Pomogła: 19 razy

 #165  Wysłany: 2013-03-19, 20:35  


Dziewczyny prv a może tel ? To jest forum przede wszystkim dla chorych onkologicznie...
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group