1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Lęk i niepkoj
Autor Wiadomość
edi
[konto usunięte]



Posty: 0

 #16  Wysłany: 2009-11-09, 12:25  


Być moze jest to spowodowane niedotlenieniem mózgu a być może nie. Niby dlaczego mielibyśmy Cie linczować. Kazdy ma prawo wierzyć w to co chce-prawda:)
Ja wierzę w życie po życiu. Jest mi przez to łatwiej zmagać się z moją chhorobą. Wierzę,że jest to stan przejściowy. Bo gdyby tak nie było to byłabym cholernie wściekła na niesprawiedliwość która nas otacza. Jedni mają w życiu cały czas z górki a inni pod górkę. Nie wiem -nikt nie wie czy naprawdę coś nas czeka po śmierci-ale jest mi łatwiej wierząc że coś jest...:)
 
AgnieszkaM 


Dołączyła: 22 Sie 2009
Posty: 76
Skąd: Irlandia
Pomogła: 3 razy

 #17  Wysłany: 2009-11-10, 16:23  


Andrzej a mozesz tak na 100% powiedziec, ze nie ma nic? Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazuja, ze jednak smierc to raczej przejscie niz definitywny koniec. Naukowcy juz powoli zagladaja i za te zaslone.
Ja niedoswiadczylam smierci klinicznej, jednak pewne wydarzenia w moim zyciu nie pozwalaja mi twierdzic, ze potem tylko ciemnosc.

Patrzac z punktu fizyki to wszystko jest czescia jednej wielkiej calosci. A my sami jestesmy formami energii. Energia nie znika ona sie przeksztalca... pytanie tylko w co sie zmienimy?
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #18  Wysłany: 2009-11-10, 19:57  


Słowa Agnieszki nie do mnie wprawdzie są skierowane, ale pozwolę sobie zabrać głos ...

Tak "na 100 %" nikt chyba nie może udzielić odpowiedzi na takie pytanie.
Inaczej nie byłaby to już kwestia wiary w tę (jest Bóg) czy inną (nie ma Go) opcję, lecz byłby to przedmiot wiedzy, jednoznacznej, nie dopuszczającej dowolności, niesprawdzalności, lecz wyraźnie orzekającej o faktycznym stanie i dającej jedyną i prawdziwą odpowiedź na postawione wyżej fundamentalne pytanie.

Sprawa fizyki (szeroko rozumianej) naszej cielesności, materialna strona naszego funkcjonowania we wszechświecie, stoi niejako obok kwestii wiary: niezależnie od niej obieg materii i energii w globalnym układzie "my - nasze otoczenie - wszechświat" jest zgodny z prawami fizyki, zarówno tymi już przez nas poznanymi, jak i innymi, jeszcze nie znanymi.

Istnieją pokusy człowieka, chyba zawsze istniały, jako istoty rozumnej, by swoim umysłem próbować opisać i zrozumieć każdą rzeczywistość go otaczającą - również tę transcendentną, religijną.
Jednak na przeszkodzie ku pełni tego zrozumienia leży granica oddzielająca - mówiąc językiem wiary - świat przyrodzony od nadprzyrodzonego. Świat materialny od duchowego. Dlatego "ścisły" dowód w tych rzeczach moim zdaniem nie jest możliwy.

Jeśli zbyt długi wywód, a tym bardziej, że może w nie nazbyt odpowiednim dziale - przepraszam ...
Pozdrawiam.
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #19  Wysłany: 2009-11-10, 22:04  


Ale można pokusić się o porównanie poprzez analogie,chociażby poprzez podanego wcześniej
przykładu narodzin.
Czy dla płodów pozostających w łonie matki,wyjście na świat jednego z nich, nie jest w jakiś sposób śmiercią, a dla niego jest narodzeniem? czy dla tych pozostających jeszcze w łonie matki, odejście jednego z nich nie jest przejściem do czwartego wymiaru?
Czy nasza śmierć nie jest również narodzeniem się w nowej rzeczywistości.
Nawet gdybym nie przeżył tego co opisywałem,co w jakimś stopniu utwierdziło mnie w przekonaniu,że to wcale nie koniec, to też bym TWIERDZIŁ,że to wcale nie koniec naszej "wędrówki dusz".
Bardzo często gdy umiera bliska nam osoba daje nam znak.Są to różne znaki i nie będe tego opisywał.
Nasze ciało po śmierci jest lżejsze o około 20 dkg.Świadkowie Jehowy twierdzą że to tyle waży życie,bo też o tym wiedzą,i tego nie negują.
A jak jest naprawdę? tego nie wiedzą nawet "najstarsi górale" ani z Nowego Sącza ani z Bielska-Białej.
 
edi
[konto usunięte]



Posty: 0

 #20  Wysłany: 2009-11-12, 10:50  


AndrzejS napisał/a:
A jak jest naprawdę? tego nie wiedzą nawet "najstarsi górale" ani z Nowego Sącza ani zBielska-Białej.


Ha ha ha Andrzej. Uśmiechnęłam się :) A od rana mam podły nastrój więc Ci dziękuję:)
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #21  Wysłany: 2009-11-12, 13:56  


Edi proszę bardzo i polecam się na przyszłość.
Te z Bielska-Białej to ode mnie.
 
onszula 



Dołączyła: 01 Maj 2009
Posty: 52
Skąd: Samborowo/Ostroda
Pomogła: 6 razy

 #22  Wysłany: 2009-11-13, 08:48  


edi napisał/a:
Nie wiem -nikt nie wie czy naprawdę coś nas czeka po śmierci-ale jest mi łatwiej wierząc że coś jest...:)

Przytoczę tu mój przypadek
W 1988 roku miałam poważny wypadek samochodowy nie pamiętam niczego tylko jedne wielkie BUUUM.... ze Starem jadącym z przeciwka.
Po wybudzeniu mnie zaczęto mi zadawać pytania, na które nie chciałam odpowiadać lekarz się mnie pyta- dlaczego pani nie odpowiada na zadawane pytania ? ja rzekłam i się rozpłakałam, że chcę tam wracać, bo tam było mi już tak dobrze i nic mnie nie bolało.
Więc ciągle zadaje sobie pytanie jak to jest z tą drugą stroną :?:
Pozdrawiam. :)
_________________
Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie,
wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!
 
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #23  Wysłany: 2009-11-13, 15:14  


W tych wszystkich dywagacjach na temat śmierci chcę dopisać jeszcze jeden przypadek ,z którym się spotkałem.Było to na początku mojej działalności w hospicjum.
Byłem u faceta ,który cieszył się ogólnie bardzo złą opinią.Też opowiadał ,że był po drugiej stronie (zawał kilka lat wcześniej) ale na samą myśl o tym płakał jak młody bóbr.Nic dobrego nie pozostało w jego pamięci tylko jakieś obrazy o których bał się mówić.
Myśle ,że na tą "drugą" stronę musimy sobie zasłużyć i to tu i teraz.Nie wszyscy na to jednak zasługują ,bo jak można porównać i mówić o "niebie" np płatnym mordercą i innym kanalią.
 
onszula 



Dołączyła: 01 Maj 2009
Posty: 52
Skąd: Samborowo/Ostroda
Pomogła: 6 razy

 #24  Wysłany: 2009-11-13, 19:36  


AndrzejS napisał/a:
Myśle ,że na tą "drugą" stronę musimy sobie zasłużyć i to tu i teraz.

ja też tak myślę.
_________________
Jeżeli najbardziej niewinne i bezbronne dziecko nie może czuć się bezpiecznie w jakimś społeczeństwie,
wówczas już nikt bezpiecznie czuć się w nim nie może!
 
 
JaInka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 437
Skąd: Milanówek
Pomogła: 150 razy

 #25  Wysłany: 2009-11-16, 17:38  


AndrzejS napisał/a:
Byłem u faceta ,który cieszył się ogólnie bardzo złą opinią.[...] ale na samą myśl o tym płakał jak młody bóbr.Nic dobrego nie pozostało w jego pamięci tylko jakieś obrazy o których bał się mówić.
Myśle ,że na tą "drugą" stronę musimy sobie zasłużyć i to tu i teraz.Nie wszyscy na to jednak zasługują ,bo jak można porównać i mówić o "niebie" np płatnym mordercą i innym kanalią.


Jak speszyło mnie to, co napisałeś.

Wiesz, byłam dość dziwnie wychowywana (raczej tresowana) i całe życie zmagałam się z toksycznym poczuciem winy. Trzyma mnie do dziś, choć słabiutko, a w praktyce wygląda następująco: jeśli umówię się z kimś na mieście, a jego nie ma, to zaczynam gorączkowo kombinować, co pokręciłam: miejsce, datę, godzinę.

Łatwo mnie wkręcić w przepraszanie, za to b. rzadko kogoś za coś winię. Tak już mam.

Samo umieranie traktuję jako coś, co musi przyjść nieuchronnie, ale możne utarguję jeszcze parę dni, parę miesięcy, nawet lat...

Nie, nie boję się. Nawet niespecjalnie o tym myślę, bo mam za mało danych. Raczej, zgodnie z wrodzonym optymizmem traktowałam to jako doświadczenie pozytywne. Tj., albo nie ma nic - a więc "to już jest koniec", albo jest to COŚ, więc bardzo OK. Od wielu już lat nie myślałam w kategoriach: niebo - piekło. O ile wiem, nawet Kościół odszedł od takiego myślenia.

I nagle przypomnienie: faktycznie. Czy zawsze byłam w porządku? A skądże. Czy zawsze jestem w porządku? - A skądże. Płatnym mordercą na pewno nie byłam. Ale już "kanalia" miewa różne znaczenia. Tak jak perwersja seksualna jako "całowanie się z partyjnym".

Praktykujący katolicy tyle mówią o miłości Boga, o miłości ludzi - a to oni najbardziej się boją.

W ogóle w samej religii (tej na co dzień) tyle strachu i straszenia.

Będę chyba musiała z kimś pogadać na ten temat, ale zawszeć nieprzyjemnie.
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #26  Wysłany: 2009-11-17, 07:01  


JaInka napisał/a:

[...] Od wielu już lat nie myślałam w kategoriach: niebo - piekło. O ile wiem, nawet Kościół odszedł od takiego myślenia.

Wprawdzie to jest forum onkologiczne, a nie teologiczne czy religijne ... wiem, że może powinienem "trzymać język za zębami", ale świerzbi mnie, by wtrącić się do tematu :-))
Zatem o ile mi wiadomo, to poszczególni (ba - oby nie większość !) wierni nie wyłączając hierarchii Kościoła potrafią - szczególnie w ostatnim okresie - wypowiadać się w duchu dalekim od tradycyjnej katolickiej ortodoksji. Nie ma to jednak wiele wspólnego z nauczaniem katolickiego Magisterium. Interesuję się tymi zagadnieniami, dlatego pozwoliłem sobie na małe uściślenie.

JaInka napisał/a:

[...] Praktykujący katolicy tyle mówią o miłości Boga, o miłości ludzi - a to oni najbardziej się boją. [...]

Śmiem twierdzić, że tak się dzieje właśnie dlatego, że najbardziej zdają sobie sprawę (z piszącym te słowa włącznie) z tego, jak wiele będzie od nich wymagane, skoro tak wiele im dano.

Pozdrawiam serdecznie wszystkich o tym pięknym jesiennym poranku :-))
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #27  Wysłany: 2009-11-17, 11:15  


Witam
ale mówiąc o "życiu po życiu" trudno nie mówić o Bogu.O tym Bogu wszystkich ludzi,o tym Bogu ,który wszystko stworzył, i który dał nam nadzieje na życie po życiu.
A mówiąc o Bogu ,nie można mówić o Bogu katolickim czy ewangelickim czy prawosławnym czy jeszcze o innym, bo BÓG jest tylko jeden.
W dzisiejszych czasach ludzie znaleźli sobie nowego boga-pieniądze.Ale do czego to doprowadza? to widać na każdym kroku.


Śmiem twierdzić, że tak się dzieje właśnie dlatego, że najbardziej zdają sobie sprawę (z piszącym te słowa włącznie) z tego, jak wiele będzie od nich wymagane, skoro tak wiele im dano. napisał Richelie.

A ja myśle ,że wcale nie tak dużo będzie od nas wymagane.
Jest 10 przykazań i to można powiedzieć nie tylko Bożych ale i moralnych.
Wystarczy żyć zgodnie z tymi przykazaniami, a to wcale nie jest tak trudno. A jak się nam gdzieś w którymś miejscu naszego życia "noga powinie" to będziemy to mieli wybaczone.
Bo nie ma ludzi idealnych,nie ma ludzi beż grzechu.

Pozdrawiam.
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #28  Wysłany: 2009-11-17, 15:29  


AgnieszkaM:
Wywołany to tablicy odpowiadam. Wiara w rzeczy nadprzyrodzone, niewytłumaczalne, niezrozumiałe pozwala nam na wytłumaczanie sobie na codzień zjawisk, których nie rozumiemy, nie jesteśmy w stanie udowodnić metodami naukowymi. Ileż to razy słyszeliśmy miał raka i już nie ma, cud - sprawa załatwiona nikt nie drąży dalej. Ale czy to ma cokolwiek wspólnego z siłami nadprzyrodzonymi czy poprostu nastąpiły zjawiska fizyczne, które nowotwór załatwiły a my poprostu nie jesteśmy w stanie tego zbadać... ciężko powiedzieć. NIestety nie mogę się z tobą zgodzić co do tego, że po pierwsze energia nie znika a po drugie, że jesteśmy formą energi. My tę energię wytwarzamy a w momencie śmierci nasz organizm nie jest w stanie wytworzyć energii, która nam pomorze egzystować. Przegrywamy, jak piłka kopnięta wreszcie się zatrzyma i nie dlatego że się prztworzy w inną energię tylko energia, którą będzie posiadała w momencie kopnięcia przegra z przeciwnościami ( tarcie, opór powietrza ) tak jak my.
Pozdrawiam serdecznie
_________________
Andrzej W.
 
krysiekn 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 16 Paź 2009
Posty: 315
Pomogła: 56 razy

 #29  Wysłany: 2010-01-10, 23:23  


Zastanawiałam się gdzie to napisać, ale przecież chodzi też lęk i niepokój więc ...
Kołata mi się po głowie myśl: jest strach nas chorych, strach rodziny.... natomiast co ze strachem dzieci, które na to wszystko patrzą i na swój sposób też z pewnością przeżywają. Jak tutaj postępować, co mówić :?:
Gdy zmarł mój tata, miałam przeszło 5 lat, bardzo długo bałam się tej choroby; raka, najbardziej właśnie ze względu na to cierpienie które przechodził w końcowym okresie (tata leżał przeszło 2 m-ce). Był czas, że mama wmawiała mi że dzieci nie chorują na raka. Obecnie zaś istotne jest dla mnie aby znać prawdę (każdą, dopiero wówczas się uspokajam), to pewnie też pozostałość po tym okresie gdy chorował mój tato, bo dawniej nie informowano chorego, tylko rodzinę. Do teraz pozostał we mnie lęk... nie przed śmiercią, ale tym ostatnim okresem, bólem i niemożnością wstania z łóżka, potrzebą czyjejś stałej pomocy. Teraz dochodzi oczywiście też myśl, czy na pewno jest ta druga strona :?:

Pozdrawiam Krystyna
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group