1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak gruczołowy z przerzutami do opłucnej...?
Autor Wiadomość
Ada2017 


Dołączyła: 11 Cze 2017
Posty: 4

 #1  Wysłany: 2017-06-11, 21:01  Rak gruczołowy z przerzutami do opłucnej...?


Witajcie... Nie wiem od zacząć bo to są trudne tematy i trudne momenty w życiu człowieka.
Moja mama 21 marca tego roku trafiła za namową wujka-lekarza do szpitala na oddział wewnętrzny w Krakowie. Miała duszności ale ponieważ była osobą skrupulatnie badającą się (17 lat temu miała raka ślinianki który został wyleczony) nie podejrzewaliśmy z tatą niczego złego szczególne, że mama ogólnie była osobą ciut narzekającą na wszystko dookoła w tym na swoje samopoczucie.

W szpitalu okazało się, że mama ma wodę w płucach - w obu. Po odciąganiu pojawiała się od nowa i wciąż od nowa. Ciecz którą odciągano była mocno zabarwiona krwią i jak się później okazało był to wysięk, a nie przesięk. W trakcie ok miesięcznego pobytu w tym szpitalu wykonano wszelkie możliwe badania w tym dwie pulmonologiczne konsultacje w szpitalu JP2 i opinia lekarzy była następująca. Podejrzenie procesów nowotworowych (wykryto jakieś komórki nowotworowe w opłucnej) ale pewności nie było - było to podejrzenie procesów. Reszta badań we względnej normie. Mama została wypisana na tydzień w okolicach Świąt Wielkanocnych ale widać już było, że słabnie i że dobrze nie jest. W domu przez ten tydzień funkcjonowała tylko z tlenem. Po Świętach zgodnie z zalecenie lekarzy pojechała na pulmonologie do szpitala JP2 gdzie po kolejnych badaniach czyli pod koniec kwietnia potwierdzono: tak, są komórki nowotworowe w opłucnej, płyn narasta w dodatku doszła odma 1 płuca po którymś badaniu. Odbyła się rozmowa z lekarzem prowadzącym podczas której to rozmowy wszyscy (mama, tata i ja) usłyszeliśmy, że to jest nowotwór, tym razem na 100%. Nic na temat dalszych rokowań ponieważ tym zająć się mieli onkolodzy. No dobrze, nowotwór - pomyśleliśmy czyli zaczynamy wspólną walkę która potrwa nie wiadomo ile. Po rozmowie z lekarzem z pulmonologii przewieziono mamę na torakochirurgię gdzie zostało wykonane talkowane (przepraszam za brak medycznego nazewnictwa) zapadniętego płuca. Na torakochirurgii lekarz prowadzący powiedział mi już coś więcej,a mianowicie, że to jest nowotwór opłucnej - chyba przerzuty. Kolejny szok. Nic konkretnego o tym co dalej, a mnie (pomimo iż zazwyczaj zachowuję zimną krew w tego typu sytuacjach) chyba po raz pierwszy zatkało ponieważ od 'znaleźliśmy komórki nowotworowe' poprzez 'tak, to nowotwór' doszliśmy w miesiąc czasu do przerzutów i nie wiadomo jakich rokowań. Z torakochirurgii mama wróciła na pulmonologię gdzie zrobiono dodatkowe badania po których ponownie doszło do spotkania całej naszej trójki z panią doktor. Tym razem usłyszeliśmy, że stan jest bardzo poważny, że są to przerzuty, nie znane jest ognisko i że jest to chyba rak gruczołowy rozsiany czyli tzw. bezogniskowy, a mama jest w takim stanie, że chyba już nawet nie będą szukać tego ogniska - stadium czwarte zaawansowane, mama do wypisu do domu z opcją opieki tzw. domowego hospicjum. Szok był przeogromny, poziom frustracji wysoki, miliony pytań bez odpowiedzi. Jak to przerzuty, jakie hospicjum, przecież dopiero ledwo dało się wykryć komórki rakowe i to w dodatku bez pewności że to nowotwór?! No cóż, założyliśmy, że te 2-3 może 6 miesięcy mama będzie z nami. Będzie ciężko, raczej na pewno z tego nie wyjdzie, ale te kilka miesięcy mamy jeszcze przed sobą. Mama nadal była słaba i pod tlenem ale kontak z nią był bardzo dobry, pomagaliśmy jak umieliśmy. Łudziłam się, że może nastąpi mała poprawa szczególnie, że w tym wieku (mama miała 71 lat) chorzy potrafią przeżyć z nowotworem rok i dwa lata...

Kilka dni po tej rozmowie, a był to 11 maja we czwartek (miałam wtedy urodziny) ostatni raz widziałam mamę, ostatni raz z nią rozmawiałam trzymając ją za rękę. Miałyśmy się zobaczyć za dwa dni czyli w sobotę. Niestety... W piątek wieczorem przez telefon rozmawiałyśmy jak zwykle, a w sobotę nie było już z mamą kontaktu. W piątek wieczorem podobno była bardziej pobudzona, dyskutowała z pielęgniarkami, w sobotę rano pozwoliła sobie jeszcze zmierzyć temperaturę ale koło 10-tej leżała już bez kontaktu, tylko cicho oddychała - usłyszeliśmy, że jest to stan terminalny (Czyli jaki?? Teraz już wiem ale wtedy kiedy byłam w szoku nic mi ten termin nie mówił..). Po 17-stej już nie żyła...

Przyznam, że nie umiem sobie tego poskładać w całość. Jak to było możliwe, że w półtora miesiąca z w miarę normalnie funkcjonującej osoby doszła do kresu swojej drogi? Dlaczego żaden z lekarzy nie powiedział wprost, że to są ostatnie dni mamy, przecież inaczej ułożylibyśmy wiele spraw. Czy to możliwe, że sami nie wiedzieli? Czy możliwe jest, że mama będąc na kontroli płuc z początkiem marca czyli na dwa miesiące przed śmiercią nie wykazywała żadnych objawów tak ciężkiego stanu? Proszę pomóżcie mi to poukładać bo moje doświadczenie z tego typu chorobami jest zerowe. Zakładam, że lekarze dołożyli wszelkich starań i generalnie dziękuję im za pomoc i zaangażowanie, ale brakuje mi tutaj jakiegoś logicznego, medycznego wyjaśnienia zaistniałej sytuacji. Ból miesza się z szokiem i niedowierzaniem i pewnie tak jest zawsze gdy odchodzi ktoś bardzo bliski ale przecież nowotwór to choroba która rozwija się długo i którą leczy się miesiącami, latami - zwłaszcza u starszych osób? Czy może ten rodzaj raka jest tak agresywny? I co to znaczy rak gruczołowy bez zdiagnozowanie ogniska? Co było przyczyną tego, że z mamą nie było kontaktu, czy nowotwór zająć centralny układ nerwowy? Bardzo prosiłabym o jakieś wsparcie bo tyle pytań bez odpowiedzi powoduje, że zamiast wracać do życia czuję się jak na równi pochyłej i jest ze mną coraz gorzej...

Dziękuję Wam i pozdrawiam serdecznie,
A.
_________________
Pozdrawiam,
A.
 
Ola Olka 



Dołączyła: 11 Lip 2016
Posty: 2640
Skąd: DE / PL śląskie
Pomogła: 281 razy

 #2  Wysłany: 2017-06-12, 09:01  


Ada2017 bardzo mi przykro że to się u was tak szybko potoczyło. U mamy od początku było podejrzenie nowotworu
Ada2017 napisał/a:
Podejrzenie procesów nowotworowych (wykryto jakieś komórki nowotworowe w opłucnej)
które póżniej się też niestety
Ada2017 napisał/a:
Na torakochirurgii lekarz prowadzący powiedział mi już coś więcej,a mianowicie, że to jest nowotwór opłucnej - chyba przerzuty
potwierdziło.
Ada2017 napisał/a:
Tym razem usłyszeliśmy, że stan jest bardzo poważny, że są to przerzuty, nie znane jest ognisko i że jest to chyba rak gruczołowy rozsiany czyli tzw. bezogniskowy, a mama jest w takim stanie, że chyba już nawet nie będą szukać tego ogniska - stadium czwarte zaawansowane
W stanie tak rozsianego procesu nowotworowego nie było w zasadzie żadnych szans na jakiekolwiek leczenie poza paliatywnym. Dlatego lekarze zaproponowali (zresztą bardzo słusznie) hospicjum domowe.
Ada2017 napisał/a:
No cóż, założyliśmy, że te 2-3 może 6 miesięcy mama będzie z nami. Będzie ciężko, raczej na pewno z tego nie wyjdzie, ale te kilka miesięcy mamy jeszcze przed sobą.
Tego niestety nie da się przewidzieć, czasami są to miesiące a czasami tylko tygodnie czy dni.
Ada2017 napisał/a:
Dlaczego żaden z lekarzy nie powiedział wprost, że to są ostatnie dni mamy, przecież inaczej ułożylibyśmy wiele spraw.
Lekarze ocenili stan mamy na bardzo poważny, ostatnie stadium. Ocenienie jednak czasu jaki choremu pozostał jest trudne a często niemożliwe. Każdy organizm jest inny i każdy inaczej reaguje.
Ada2017 napisał/a:
Czy możliwe jest, że mama będąc na kontroli płuc z początkiem marca czyli na dwa miesiące przed śmiercią nie wykazywała żadnych objawów tak ciężkiego stanu?
Tak. Są postacie raka - szczególnie raka płuc przy których załamanie może nadejść z dnia na dzień.
Ada2017 napisał/a:
przecież nowotwór to choroba która rozwija się długo i którą leczy się miesiącami, latami - zwłaszcza u starszych osób?
Są nowotwory które faktycznie rozwijają się latami i postępują wolno, są jednak agresywne rodzaje raka które rozwiją się szybko dają liczne przerzuty odległe.
Ada2017 napisał/a:
Czy może ten rodzaj raka jest tak agresywny?
Nie było do koóca znane ognisko raka więc trudno coś powiedzieć.
Ada2017 napisał/a:
Co było przyczyną tego, że z mamą nie było kontaktu, czy nowotwór zająć centralny układ nerwowy?
Mogło tak być.

Rozumiem że jesteście w szoku szczególnie, że pozostało tyle niewyjaśnionych pytań. Obawiam się jednak że na wiele nie znajdziecie już odpowiedzi. Bardzo mi przykro.
Może to marne pocieszenie ale mama miała bardzo zaawansowaną chorobę nowotworową i może dobrze że odeszła bez cierpienia i bólu.
Bardzo ci współczuję ::rose::
_________________
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
 
Ada2017 


Dołączyła: 11 Cze 2017
Posty: 4

 #3  Wysłany: 2017-06-12, 09:33  


Dziękuję Ci Ola Olka. Trochę mnie uspokoiłaś, że to jednak nie nasze przeoczenie i nie zaniedbanie lekarzy tylko niektóre postacie raka tak po prostu mają...

Pozdrawiam ciepło,
A.
_________________
Pozdrawiam,
A.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #4  Wysłany: 2017-06-12, 09:54  


Ada2017 napisał/a:
jak to przerzuty, jakie hospicjum, przecież dopiero ledwo dało się wykryć komórki rakowe i to w dodatku bez pewności że to nowotwór?

Od początku lekarze mówili Wam, że zmiany u mamy wskazują na zmiany nowotworowe, badania potwierdzały, że to były przerzuty, czyli rozsiana już choroba nowotworowa, jeżeli rozsiana to leczenie paliatywne. Woda zbierająca się w płucach ponownie po odciągnięciu świadczyła, że proces jest zaawansowany w takim wypadku lekarze wiedzą, że potrzebna jest już pomoc hospicjum bo tylko Oni byli w stanie pomóc objawowo, lekarze niewiele już mogli mamie zaproponować.
Ada2017 napisał/a:
a mama jest w takim stanie, że chyba już nawet nie będą szukać tego ogniska

Do tego stan mamy, zapewne słaba nie było sensu narażać mamy na dodatkowe cierpienie i fizyczne i psychiczne.
Ada2017 napisał/a:
Łudziłam się, że może nastąpi mała poprawa szczególnie, że w tym wieku (mama miała 71 lat) chorzy potrafią przeżyć z nowotworem rok i dwa lata...

Potrafią ale nie ma na to reguły, wszystko zależy od agresywności raka, zaawansowania, siły organizmu, nie wiemy gdzie jeszcze były przerzuty może już w OUN, może w wątrobie, może gdzie indziej i wtedy stan mamy bardzo szybko się pogarszał. Są na forum pacjencji, którzy z chorobą nowotworową żyją parę lat/kilka miesięcy i są tacy którzy umierają po paru tygodniach od diagnozy.
Ada2017 napisał/a:
Dlaczego żaden z lekarzy nie powiedział wprost, że to są ostatnie dni mamy, przecież inaczej ułożylibyśmy wiele spraw.

Nie mógł, bo przecież nikt nie wie kiedy to nastąpi. Są osoby, które w żyją sporo lat mając IV stopień zaawansowania.
Stan pacjenta może się pogorszyć raptownie, w tej chorobie to jest taka sinusoida, jest źle, później dobrze a za chwilę koniec, tu nie ma winy lekarzy. Mój dziadek dostał od lekarzy informacje pół roku z rakiem płuc z przerzutami, żyje ponad dwa lata i jest zaskoczeniem dla lekarzy, widzisz zatem, że nie da się nic przewidzieć w tej chorobie.
Ada2017 napisał/a:
Czy możliwe jest, że mama będąc na kontroli płuc z początkiem marca czyli na dwa miesiące przed śmiercią nie wykazywała żadnych objawów tak ciężkiego stanu?

A jaka to była kontrola?, osłuchowa?, RTG?, TK?
Ada2017 napisał/a:
I co to znaczy rak gruczołowy bez zdiagnozowanie ogniska?

W badaniach, które mamie zrobiono obraz pokazywał przerzuty, czyli trzeba by było mamę przebadać od stóp do głowy, żeby poszukać zmian w innej części ciała i zapewne można by było znqaleźć ognisko pierwotne, choć bywają nowotwory w których nie można odnaleźć ogniska pierwotnego
http://www.onkologia.zale...ejscowieniu.pdf
Ada2017 napisał/a:
bo tyle pytań bez odpowiedzi powoduje, że zamiast wracać do życia czuję się jak na równi pochyłej i jest ze mną coraz gorzej...

Ado nie zrozum mnie źle bo nie taki jest mój zamiar, najlepiej odpuść sobie analizę. Co byś w tej chwili nie analizowała, nie rozkładała na czynniki pierwsze, nie skupiała się na tym co było źle zrobione co dobrze, gdzie popełniono błąd, czy nie popełniono to i tak życia mamy to nie wróci a tylko Ciebie będzie dobijało. Nie będziesz mogła zaznać spokoju, nie dojdziesz do równowagi. To się już stało i nie masz na to żadnego wpływu, nie cofniesz czasu, tak widocznie miało być, życie niestety bywa dość często okrutne.
Żałobę musisz przeżyć, tego się nie da uniknąć ale im więcej będziesz o tym myślała, będzie Ci tylko gorzej.
Każdy tutaj na forum przeżył taką samą tragedię jak Ty i wszyscy musieliśmy nauczyć się z tym żyć. Rak to choroba okrutna i uwierz, że trudno z nią wygrać, każdy z nas tutaj podejmował różne próby leczenia/nie leczenia jeśli chory nie chciał, chemioterapia, jedna, druga, trzecia, naświetlania, operacje, co tylko medycyna poleca i inne źródła dodatkowe, nawet te szamańskie i co byśmy nie robili to zawsze mamy wyrzuty sumienia, zawsze zastanawiamy się czy wybraliśmy dobrą drogę leczenia a może powinniśmy wybrać co innego i uwierz, że żadna droga nie jest dobra i każdy z nas cierpi, bo którą drogą nie pójdziemy to ten paskudny rak i tak zabierze nam kochaną, bliską osobę.
Wszyscy tutaj rozumiemy Twój ból ale może to i dobrze, że mama odeszła na początku choroby, choć brzmi to z moich ust pewnie dla Ciebie okrutnie ale znam z własnego doświadczenia i z forum jak ciężko jest choremu i rodzinie patrzeć/opiekować się osobą bliską, która cierpi okrutnie a my jesteśmy bezradni wręcz przychodzi moment, że prosimy o to, żeby to cierpienie już dobiegło końca, mama Twoja uniknęła tego cierpienia i Wy razem z Nią. Cierpicie teraz bo mamy już z Wami nie ma ale to jest normalne, nie da się tego przejść łagodnie.

Przyjmij najszersze wyrazy współczucia ::rose::
:tull:
 
Ada2017 


Dołączyła: 11 Cze 2017
Posty: 4

 #5  Wysłany: 2017-06-12, 10:44  


Dzięki marzena66 za Twoje słowa. Macie rację, chyba nie ma co przeprowadzać analizy... Początkowo wydawało mi się, że właśnie zrozumienie tego co się stało poparte logicznymi wyjaśnieniami medycznymi pozwoli mi poczuć się lepiej. Ale w takich przypadkach to chyba tak nie działa.
Dziękuję,
A.
_________________
Pozdrawiam,
A.
 
magda85 


Dołączyła: 26 Kwi 2017
Posty: 21
Pomogła: 4 razy

 #6  Wysłany: 2017-06-12, 16:36  


U mojego Taty diagnoza padła 13 marca a zmarl 25 kwietnia rtg w połowie lutego nie wykazało zmian.Rak gruczolowy płuca z przerzutami.Ta choroba postępuje bardzo szybko sama nie wierzyłam że nic sie nie da zrobić bo kilka tygodni wcześniej Tato czuł sie dobrze.

Pozdrawiam Cię i życzę dużo sił wiem przez co przechodzisz i jak bardzoz Ci ciężko.
 
Ada2017 


Dołączyła: 11 Cze 2017
Posty: 4

 #7  Wysłany: 2017-06-12, 19:57  


Dziękuję magda85.. Również bardzo mi przykro z powodu Twojego Taty.
Dziękuję Wam wszystkim za tyle pozytywnej energii. Życie musi płynąć dalej...
Pozdrawiam ciepło,
A.
_________________
Pozdrawiam,
A.
 
hutalke 


Dołączyła: 15 Kwi 2017
Posty: 7

 #8  Wysłany: 2017-06-13, 11:26  


U mojej babci 17 marca dowiedzieliśmy się na podstawie TK, że ma rozległego guza, pełna diagnoza padła dopiero 7 kwietnia, a 14 kwietnia odeszła...
Niestety, nie dostałyśmy dużo czasu z naszymi bliskimi, ale z drugiej strony już nie cierpią, a to jest najważniejsze.
Przesyłam dużo uścisków, trzymaj się! :)
 
Balbi 



Dołączyła: 04 Lut 2010
Posty: 63
Pomogła: 2 razy

 #9  Wysłany: 2017-06-13, 21:37  


Ada2017,

przyjmij moje kondolencje..
_________________
W życiu ważny jest nie triumf , lecz walka , istotą rzeczą jest nie zwyciężać lecz umiejętnie toczyć rycerski bój.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group