1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Moja mama umiera
Autor Wiadomość
jolkah 


Dołączyła: 18 Sty 2014
Posty: 2

 #91  Wysłany: 2014-01-18, 21:59  


Kochani... nigdy, ale naprawdę nigdy nie sądziłam, że będę pisać w takim miejscu, że w ogóle coś takiego będzie mnie dotyczyć...
Nie wiem co mam robić. Większość tutejszych postów wiała spokojem i pogodzeniem się z sytuacją, a dla mnie się kończy życie. Umieram razem z moją Mamą...

U Mamy zdiagnozowano raka jelita grubego, 4 stadium. Było to w czerwcu 2012 roku, NIECAŁE dwa lata temu. A teraz już jest końcówka... żadnego leczenia, stadium terminalne. Mama już nie chodzi, ledwo co się rusza, śpi przeważnie, już niewiele je...
RANY BOSKIE ja naprawdę nie wiem co mam robić?!?! Ale w ogóle jak to jest możłiwe?! Jak to się stało i kto to wymyślił?! Gdzie był Bóg się pytam?!

Jak można sobei z czymś takim poradzić? Ja dosłownie czuje że umieram z nią. Moje życie z dnia na dzień przestaje mieć sens, bo moja Mama jest NAJWAŻNIEJSZĄ osoba w moim życiu i nie przesadzam. Mój ojciec jest alkoholikiem, dlatego automatycznie wychowywałam się tylko z Nią, tylko Ona zawsze była. Tak jakbym nie miała drugiego rodzica. a Teraz to jemu przychodzi żyć a Ona cierpi jeszcze bardziej?! NIE ROZUMIEM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ludzie... boje się że nie zdąże tam nawet przyjechać, bo tak szybko z dnia na dzień się pogarsza... jak tu czytam ile z Was nie zdążyło dojechać, albo że Mama umierała samotnie... SŁUCHAM?!!?!?!? ALE ŻE CO?!?!?!1 Absurd jakiś. Nie wierzę.
Nie uwierzę, nie mogę. nie pogodzę się... ;(
 
Małgosia81 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 791
Skąd: Świętokrzyskie
Pomogła: 97 razy

 #92  Wysłany: 2014-01-18, 22:57  


jolkah, chyba nie ma słów pocieszenia w Twojej sytuacji, w pełni ją rozumiem. Mamy podobne życiorysy, tylko chorą mamę, ojców alkoholików.
U nas jakoś się to odwleka i dlatego mamy cały czas nadzieję, mama od listopada 2011 walczy z rakiem jelita IV stopnia zaawansowania.
Może dobrze, że Twoja mama śpi, mniej odczuwa ból, który gromadzi się znów w Tobie. Ból i gniew to niestety w tej jak i w innych chorobach standard i napiszę ci tylko jedno-
świat nie jest sprawiedliwy i nigdy nie będzie....
współczująca...
wiem że masz ochotę wykrzyczeć się lub wygadać, jeśli masz ochotę pisz na priva
_________________
[*] śpij spokojnie kochana moja (27.09.2015)
 
atorodek 


Dołączyła: 13 Lis 2013
Posty: 18
Pomogła: 2 razy

 #93  Wysłany: 2014-01-19, 09:14  


A ja bylam przy smierci mamy i teraz te wspomnienia mnie przesladuja
 
lenamagda 


Dołączyła: 04 Gru 2012
Posty: 22
Pomogła: 3 razy

 #94  Wysłany: 2014-01-19, 20:14  


taki sam scenariusz, Mama od lat zyjaca z ojcem alkoholikiem.
mialam nadzieje, ze na starosc uda jej sie uwolnic od niego i jeszcze pozyc.
niestety w listopadzie 2012 roku Mama umiera po 3 tygodniach walki z rakiem.
a ja od tamtej pory nie mam czasu na prawdziwa żałobę bo jak możecie przypuszczać 'tatus' daje z siebie wszystko aby uprzykrzyć mi życie. Przez ostatni rok staje się menelem.

Mama nie żyje, ojciec pije od zawsze i żyje i nic mu nie jest.
Robi jej po śmierci wstyd wśrod rodziny, znajomych. nie moge patrzec na to jak wyglada rodzinny dom...
tak bardzo bym chciała aby to on umarł.

trzymam za Was kciuki, wiem jakie to wszystko ciężkie.. i jakie ciężkie jest to że tracac Mame - wiemy ze traci się tak na prawde oboje rodziców.

buziaki.
 
jolkah 


Dołączyła: 18 Sty 2014
Posty: 2

 #95  Wysłany: 2014-01-30, 16:37  


Mama zmarła 24 stycznia, tydzien po tym jak do Was pisałam. Wszystko poszło tak nagle... Zdążyłam przyjechać, cała rodzina zdążyła, ale poszliśmy spać w piątek w nocy, mimo jej wyraźnie złego samopoczucia... i po prostu umarła, o 3 nad ranem. Nie zdązyłam teoretycznie się pożegnać tak jak chciałam.
Byłam przy niej od czwartku, pomagałam, rozmawiałam, pokazałam jakieś zdjęcia, ciężko jej się mówiło, ale patrzyła, była dla mnie... A potem po rpostu umarła...
Już po pogrzebie, wróciłam z facetem do miasta w którym mieszkamy a ból pozostał. Jestem ciągle myślami w domu w tkórym zostały wszystkie rzeczy Mamy tak jak je ostatnio używała, ubrania wyprasowane po tym jak prasowała, jej kosmetyki pootwierane, jej ulubione jedzienie które sobie kupowała jak mogła jeszcze jeść, jej ubrania w szufladach i biżuteria w kasetce...
To jakiś dramat. Zmarła najważniejsza osoba w Moim życiu a świat dalej trwa, nie skończył się, tak jak mój... NIE ROZUMIEM TEGO, po rpostu nie jest w stanie ogarnąć całej tej sytuacji...
KRWA. jestem sama.
 
agunia79-1979 


Dołączyła: 11 Paź 2013
Posty: 17
Skąd: szczecin
Pomogła: 1 raz

 #96  Wysłany: 2014-01-30, 18:14  


OJ jak bardzo wiem co czujesz ,taki sam scenariusz .Jak pusty jest dom bez nie bez mamy tej kochanej co zawsze witała mnie z usmiechem ,kazdego dnia sms jak jej wnuczek oj jak to boli te wspomnienia ale chce ja wspominac choc łzy gorace leca ,na ubraniach został jej zapach na filmikach w tel jej głos .... bardzo chciała życ do konca jej mowilam ze to przejsciowe pogorszenie pamietam jej spojrzenie gdy ja pocieszałam Nie miała owagi mi powidziec e umiera a ja to wieziałam obydwie przed soba udawałysmy ,umarła akurat mnie nie było tak załuje ale pozegnałam ja w domu jeszcze Minał drugi miesiac a ja tak tesknie za nia tak bardzo płaczac wsrodku czje jak krzycze MAMO ,NIK MNIE JUZ NIE bezie tak kochał jak ty ,Mamus kocham CIE
_________________
agunia
 
atorodek 


Dołączyła: 13 Lis 2013
Posty: 18
Pomogła: 2 razy

 #97  Wysłany: 2014-01-30, 22:22  


Przykro mi. Rozumiem doskonale i przytulam.
Dopiero teraz dociera do mnie, że mamy nie ma i juz nigdy nie będzie.
 
nowa1504 


Dołączyła: 14 Maj 2012
Posty: 100
Pomogła: 3 razy

 #98  Wysłany: 2014-02-15, 11:19  


agunia79-1979, upłakałam się czytając Twój post, bo u nas było tak samo. Pocieszałam mamę do samego końca, mimo, że ona wiedziała, że umiera - wszyscy wiedzieliśmy, ale nikt tej myśli do siebie nie dopuszczał. Do ostatniego dnia mówiłam do niej - zobaczysz wszystko będzie dobrze, jeszcze wyzdrowiejesz... Tyle zła jest na tym świecie, a odchodzą ludzie, których tak kochamy, to niesprawiedliwe!!! Pozostała pustka, straszna pustka...
 
55beata 


Dołączyła: 10 Lut 2014
Posty: 18
Pomogła: 2 razy

 #99  Wysłany: 2014-03-10, 12:37  


Mi też zmarła mama na raka tarczycy, dziś mija 8 miesięcy, a ja nadal nie mogę się z tym pogodzić. Straciłam całą rodzinę najpierw brata, potem ojca, a teraz mamę, ale to z nią byłam najbardziej związana i nawet pisząc te słowa : :cry..: Po zdiagnozowaniu choroby lekarz powiedział, ze zostało jej 3 miesiące życia. Ciągle płakałam, nie spalam w nocy, sprawdzałam czy oddycha. Mamuśka chyba jakoś łatwiej się z tym pogodziła. Nie potrafiłam się z tym pogodzić, nie spalam po nocach, szukałam jakichś alternatywnych metod walki z gadem. I udało się choć na chwile przechytrzyć chorobę, mama przytyła 14 kilogramów, rak się zatrzymał, przerzuty przestały rosnąc, a nawet zmalały, niektóre zupełnie zanikły. Lekarze zachodzili w głowę jak to jest możliwe. wszystko było dobrze wiec wyjechałam, wróciłam 2 tygodnie przed śmiercią mamy i wszystko było dobrze. Wyjechałam ponownie. Wróciłam pol godziny przed śmiercią. Zdążyłam się z nią pożegnać. Wyjechałam jak najszybciej, niechcianym być w domu z tymi wszystkimi wspomnieniami. Do tej pory mimo iż mamuśka mi się śni, jako jedyna z całej rodziny nie potrafię tego "przeboleć". Zadko teraz chodzę do kościoła, odsunęłam się od Boga, nie mogę mu wybaczyć, ze mi ja zabrał. Staram się chodzić na msze gdy nie ma wiele osób, zaszywam się w kątku, i wówczas poprzez łzy prowadzę monolog z Bogiem. Dlaczego mi ja zabrał itd? Nie spotykam się z ludźmi.. Nie chce rozmawiać na temat mojej mamy. Mam nadzieje, ze uda mi się znowu wyjechać w celach zarobkowych, zając się praca... wówczas jest jakoś lżej...
_________________
betka
 
marta9002 


Dołączyła: 21 Mar 2014
Posty: 1

 #100  Wysłany: 2014-03-21, 19:03  


Kochani... Ile bym dała żeby tutaj nigdy nie musieć pisać...
2 lata temu u mojej mamy zdiagnozowano raka macicy. Po operacji i serii naświetlań wydawało się, że wszystko jest okej. Jednak w listopadzie 2013 okazało się, że wykryto nowy nowotwór płuc. Chociaż mama regularnie się badała... Tym razem zastosowana została chemioterapia i dzisiaj się dowiedziałam, że stan się pogarsza... Wykryto nowe guzki na wątrobie, nowotwór nie dość, że obejmuje płuco to i jeszcze "oplata" serce i dodatkowo lekarze się boją by mama nie dostała zawału. Zaplanowano kilka naświetlań ale jak sami lekarze dzisiaj powiedzieli - szanse są niewielkie.
Jestem na III roku studiów, mój brat je kończy.
Mama sama czuje, że już nie będzie dobrze. Nie może za bardzo jeść i jest taka słaba.
Mam chłopaka, przyjaciół ale ich pocieszanie to tylko takie gadanie. Czuję złość na wszystko i totalną bezsilność. Tak bardzo się boję i nie o siebie, tylko najbardziej o mojego tatę. Są z mamą takim kochającym się małżeństwem, całe życie poświęcili mi i mojemu bratu. Odkładali każdy grosz na naszą naukę, na dom w którym mieli wypoczywać na emeryturze. Jak sobie pomyślę, że moja mama mogłaby tego nie doświadczyć... ta myśl mnie paraliżuje
 
magdal 



Dołączyła: 05 Lut 2013
Posty: 500
Skąd: łódzkie
Pomogła: 105 razy

 #101  Wysłany: 2014-03-23, 17:25  


Marto, jeśli masz jakieś pytanie merytoryczne związane z chorobą mamy możesz założyć wątek w dziale chorób płuc. Tam na pewno uzyskasz pomoc. Nowotwór płuc jak już wiesz jest trudnym przeciwnikiem.
Przykro mi, że w tak młodym wieku musisz przeżywac takie chwile.

To jak się czujesz, jest raczej normale. Złość, bezsilność, niemoc towarzyszy nam w kolejnych etapach choroby naszych bliskich. Nie odrzucaj pomocy swych przyjaciół. Oni starają się pomóc tak jak czują, może nie robią tego tak jakbyś chciała, dlatego warto może samej poprosić o coś konkretnego. Wiesz, nam bliskim jest ciężko, ale z kolei ludzie wokół nas czasem też nie potrafią się zachować, bo mają z tym problem. Spotykałam się z tym na każdym kroku, gdy chorowała moja mama. Nawet czasem słyszałam słowa: wiesz, ja nie wiem jak się zachować...
Marto, pozdrawiam cię serdecznie. Mam nadzieję, że będzie wam dane jeszcze długi czas cieszyć się sobą.
Magda
_________________
Tata NDRP, Mama DRP
 
Żurawik 


Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 10

 #102  Wysłany: 2014-07-16, 23:19  


Przyszedł czas na mnie, żeby podzielić się z Wami swoim strachem przed śmiercią mamy....

Nie wiem ile nam czasu zostało, i raczej nie chcę wiedzieć. Mama choruje od 2004 roku (rak piersi z przerzutami do płuc, kości i Bóg wie gdzie jeszcze), teraz już tylko ma leczenie hormonalne mające na celu zahamować chorobę. Niestety ten hamulec nie działa, choroba postępuje w strasznym tempie. Jeszcze 2 tygodnie temu mama jeździła rowerem, dziś ledwo ciągnie nogi po ziemi. Nawet kaszel przestaje być taki uciążliwy. A do tego apatia, totalny brak sił i chęci do życia, czasem też złość na swoją postępującą niedołężność i coraz większe uzależnienie od innych.

A ja jak patrzę na moją mamę, wcześniej pełną życia, będącą w ciągłym ruchu, to serce mi się kraje.
Jakiś czas temu spotkałam się kilka razy z psychologiem. "Przegadałam" temat odejścia mamy i okazało się, że zapanował we mnie swego rodzaju spokój. Nie pogodziłam się z tym faktem, ale zaakceptowałam go. Wiem, że już niczego nie można zrobić. Ale teraz, jak widzę jak mama z dnia na dzień gaśnie. zaczyna mnie ogarniać panika.
Próbuję nakreślić sobie sam moment odejścia. Wiem, że to niemożliwe - każde odejście jest inne. Ale ja nie mogę pogodzić się z tym faktem, że jak już nastąpi ten czas, to nie będzie można już niczego zrobić, żadnej reanimacji jak w przypadku zawału serca czy innej choroby. Nie wiem czy dam radę zachować względny spokój i pozwolę mamie odejść.
Nie potrafię sobie z tym poradzić.

Ehhh... to nie tak miało być....
 
Ptaszenio 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2014
Posty: 1239
Skąd: Wrocław
Pomogła: 277 razy

 #103  Wysłany: 2014-07-17, 14:07  


Żurawik,
może jakąś ulgę przyniesie Ci przeczytanie tego wywiadu:

http://www.dajchwile.pl/d...dr-janusz-meder

pozdrawiam.
 
Żurawik 


Dołączyła: 23 Cze 2014
Posty: 10

 #104  Wysłany: 2014-07-17, 22:34  


Ptaszenio,

artykuł, który mi podesłałaś (przeczytam go już kilka razy i przeczytam jeszcze kilka) uświadomił mi wiele rzeczy. Po pierwsze, tak zwane prawdy oczywiste: o szybkim tempie naszego życia, o tym, że często rodzice nie mają czasu zająć się dziećmi, jak i to, że śmierć dla nas jest czymś zupełnie obcym.
Ja mieszkam z mamą razem z moim mężem i córką (3,5 roku). Nie mogę jej wyjaśnić wszystkiego tak jak 10 - latkowi, ale nie izolujemy jej od babci, staramy się tłumaczyć, co się z babcią dzieje, tak aby mogła jak najwięcej zrozumieć.
Poza tym, dzięki panu doktorowi, zaznałam odrobinę spokoju w kwestii, która zadręcza mnie ostatnio najbardziej: jak pomóc nie przedłużając bezsensownie męki. Będzie mi do tego potrzebna pomoc fachowców (pan doktor miał trochę lepiej - sam jest lekarzem, a i żonie temat chorób nie był obcy).
Ale z tą pomocą też mam dylemat. Jakieś 2 miesiące temu rozmawiałam z mamą na temat domowego hospicjum. Wtedy mama stwierdziła, że jeszcze nie teraz. Więc nie nalegałam. Dziś sytuacja jest znacznie gorsza, a mama nadal twierdzi, że jeszcze nie teraz. Nie chciałabym wykonać zamachu na jej suwerenność. Ale z drugiej strony wiem, że to dla jej dobra. I przy okazji dla mojego spokoju - ale chyba nie ja tu jestem najważniejsza.
Dzisiaj byłyśmy na onkologii, żeby przepłukać port. Pan doktor zapytał czy odwiedza mamę ktoś z opieki paliatywnej. Korzystając z okazji, że temat został znowu wywołamy, chciałam z mamą o tym porozmawiać. Troszkę mnie zbyła mówiąc, że jest zmęczona - była z pewnością. Odczekam kilka dni i spróbuję ponownie - mama często potrzebuje trochę czasu, żeby się oswoić z różnymi rzeczami.
To są tak trudna sprawy, że czasem mam wrażenie, że stąpam po polu minowym.

Ptaszenio, jeszcze raz Ci dziękuję i pozdrawiam
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #105  Wysłany: 2014-07-18, 19:21  


Żurawik napisał/a:
Troszkę mnie zbyła mówiąc, że jest zmęczona - była z pewnością.

A może nie zbyła, tylko nie umiała powiedziec wprost, że ta opieka może się przyda.
Podświadomie ludzie wypieraj myśli o tym, że może przyszedł na nich czas (a taka opieka o tym im przypomina)
A może mama czeka aż TY za nią podejmiesz taką decyzję.
Żurawik napisał/a:
Ale z drugiej strony wiem, że to dla jej dobra

No właśnie, pomyśl o tym
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group