1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Niskozróżnicowany prawdopodobnie drobnokomórkowy
Autor Wiadomość
kasiekk 


Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 220
Skąd: opolskie
Pomogła: 21 razy

 #211  Wysłany: 2010-01-20, 09:04  


Dziękuję Wam bardzo że jesteście ze mną
opiszę troche co sie działo w tych ostatnich dniach Mamusi

We wtorek tydzień przed śmiercią była w Centrum onkologii po drugą chemię,ale nie dostała bo złe wyniki i trafiła do naszego szpitala na przetaczanie.
Krew Jej dali w środę i już wtedy popołudniu wyglądała super i jadła z apetytem.W czwartek było dobrze,choć już troche słabiej niż w środę,a w piątek wypisali Mamę do domu.Była osłabiona,znowu apetyt sie pogorszył i ogólne samopoczucie też.W niedzielę jeszcze coś zjadła i troche śniadania i rosołu i ciasta popołudniu.Byłam w niedzielę rano u rodziców a potem przyszłam raz jeszcze popołudniu.Od soboty cos zaczynało sie dziać z mową,troche niewyraźna zaczęła być.
A w niedzielę popołudniu jak np cos piła to nie umiała utrzymać w buzi i lała sie strużka prawym bokiem,już wiedzielismy że cos jest nie tak.Mowa pogorszyła się i pod wieczór Mama chcąc cos powiedzieć nie umiała dobrać słów.Biedna Moja Kochana.
Poszliśmy do domu wieczorem ja i moja siostra,mówiąc tatcie że jak cos będzie sie działo ma natychmiast dzwonić.
Wróciłam i czułam że to początek końca już :cry: nie umiałam zasnać i jak już zasnełam telefon,była północ,siostra dzwoniła i mówi że mama dziwnie sie zachowuje,że niespokojna,siada,kładzie sie i tak w kółko,jakby gdzieś sie wybierała,ale wstać już nie miała siły.(Mojej siostry teść zmarł na to samo w 2008r i tak własnie szykował sie do odejścia,dlatego popędziłyśmy do rodziców od razu) Po drodze załatwialiśmy księdza jeszcze ,bo mama wcześniej nie chciała.
Przyszłam,Mama dalej niespokojna kładła sie i siadała,chciała wstawac,pomagałam jej podnosić się,a zimna była jak lód i bardzo sie pociła.Przyjechał lekarz,ciśnienie 80x40,dali jakis zastrzyk i wział mnie do kuchni mówiąc że to już agonia,że musimy być na to przygotowani i byc przy Mamie i najlepiej nie wszyscy tylko jedna osoba.Mama tak zachowywała sie całą noc,z mała przerwa na spanie.Cały czas pomagaliśmy jej siadać i kłasc się.
Jak on to sobie wyobrażał,jak my trzy córki i tato,jak dzielić kto ma być,zostaliśmy wszyscy,jeszcze siostra w nocy dojechała z innego miasta.
I tak z Mamą siedzieliśmy dzień i noc do wtorku.
Mama była świadoma do końca,wiedziała wszystko co sie mówi do niej,jak umiała to czasem powiedziała tak lub nie.Bałam sie odejsć od niej żeby nie umarła beze mnie :cry: :cry: :cry: w poniedziałek usiadłam po 12 w południe i dałam Jej głowe na swoje kolana,to z takiej pozycji wstałam dopiero o 02.30 w nocy,nie ruszałam sie nigdzie.Mama chciała tak leżeć,bo tato na chwile położył Ją na poduszkę jak poprawialiśmy łózko,to widać było że jest niezadowolona.
Siedziałam i głaskałam mamę.Mama swoją rękę dzieliła między nas wszystkie,podajac ją raz jednej raz drugiej.
W poniedziałek pożegnała się ze wszystkimi po kolei.Nie umiała już mówić ale i tak wiedzieliśmy co chce nam przekazać,pogodziła mnie i moja siostrzenicę,bo jakis czas nie rozmawiałyśmy,poprostu wzięła jej rękę i dała w moją stroną a moją w jej i już wiedziałam o co chodzi.Najdłużej przytulała moją średnia siostrę i patrzyła jej w oczy,one nie ma ułożonego życia i mama zawsze sie o nią martwiła,Ania obiecała jej że będzie już dobrze.
Mama już od poniedziałku miała takie oko jakby przysłonięte czymś,od niedzielnej nocy nie jadła,nie piła i nie oddawała moczu,przestała też zamykać oczy w poniedziałek i strasznie rzęziło jak oddychała,całe ciało jej sie trzęsło,brzuch podskakiwał i tak męczyło ją od poniedziałku.Musiała sie bardzo napracować zeby oddychać :cry: W poniedziałek popołudniu uspokoiła się i przestała wstawać,leżała mi na kolanach,siostry dokoła i tato i rozmawialiśmy,płakaliśmy,modliliśmy sie.
W nocy czasem traciła oddech,modliłyśmy sie o spokojną smierć,o to żeby juz sie nie męczyła :cry:
i wiecie co sie działo to było niesamowite
mówimy idź Mamuniu do światełka,tam Ci będzie dobrze,my zaopiekujemy się tatą ,nie martw się,bardzo Cie kochamy ale nie chcemy żebys tak cierpiała,nie będziemy Cię zatrzymywać a Ona równo z tym ciężkim oddechem mówiła idę,ide ,idę....a za chwilę pytała gdzie ,gdzie, gdzie a wsyzstko tak jakby oddechem mówiła i pytała czemu ,czemu? ja? ja? ja? :cry: :cry: :cry: wyglądało to tak jakby naprawde widziała to światło i szła a po chwili gubiła drogę
jedyną osobą która Mamę zatrzymywała był tato,mówił najpierw idź,poradzę sobie a za chwilę nie zostawiaj mnie
była jak tak umęczona biedna,że serce poprostu pękało z bólu jak cierpi :cry:
Uwierzcie mi wszystko bym oddała za to żeby była z nami i żyła,ale jak widziałam co sie dzieje,jak cierpi to modliłam się o śmierć dla niej,w życiu nie myślałam że kiedys o to będę sie modlić :cry:
We wtorek rano tato mówi do Mamy - idę do miasta po chleb i wedlinke,zrobimy sobie śniadanko,tylko czekaj na mnie!
i poszedł
wrócił za jakieś pół godziny i mówi do Mamy już jestem a mama z takiem wielkim wysiłkiem wyrzuciła z siebie -Jest! czekała na niego
Rano jeszcze siostry mówiły do niej znowu,idź do światełka,nie martw sie o nas itp a mama powiedziała NIE!
Rano zauważyliśmy że mamie zaczynają sinieć palce w rękach,a potem w nogach.
ok 12 musiałam wyjść na chwilę do miasta i mówię do mamy,Mamusiu ide do miasta,zaraz wróce,a Ona do mnie NIE! Ale poszłam.
Miałam więcej rzeczy załatwić ale nie,wróciłam szybciej do domu,do Mamy,było cos ok 13.
Przyszła pielęgniarka,bo tato poleciał do lekarza,chciał ratować mamę za wszelka cenę,lekarza wypisał skierowanie na następny dzień do szpitala na neurologię,ale powiedziałyśmy że absolutnie mamy nie damy do żadnego szpitala.
A pięlęgniarka miała dać glukozę,ale nie umiała sie wkłuć i kazałyśmy jej dać spokój.
To taka znajoma pielęgniarka,wzięła tatę do innego pokoju i porozmawiała,że powinien pozwolić mamie odejśc (mówiła mu to wszystko co my wcześniej,ale nas nie słuchał) i posłuchał,tak jakos sie wyciszył.Postanowilyśmy że nie będziemy płakać więcej przy Mamusi,że będziemy wychodzić i zaczęłyśmy do niej mówić.
Siedziałam koło Mamy i trzymałam rękę na jej rękach,leżała na boku,a siostrzenica usiadła nad głową na fotelu i zwilżała mamie usta wodą,opowiadałyśmy jej różne rzeczy,tak zrobiło sie luźno.Siostry posiadały,tato.
W pewnej chwili siotra do mnie mówi
idź na strych pościągać pranie,a ja już widziałam że cos zaczyna sie dziać z mamy oddechem i mówię,nie teraz nie ide
dlaczego pyta
mówię posłuchaj jak mama oddycha
wiedziałam że to już :cry: :cry: :cry: pożegnaliśmy sie jeszcze raz,przytuliłam się
a chwilę wcześniej zaczeła Jej wylatywać z buzi ślina z domieszka chyba krwi,bo taka różowa była
Zaczeliśmy głośno odmawiać różaniec
Mamusia oddychała coraz słabiej i słabiej i przestała po chwili oddychać, nastała cisza 14.15
zamknęłam Jej oczy i uwierzcie mimo całego bólu jaki pozostał w naszych sercach ,rozpaczy że jej już nie ma poczuliśmy ulgę że Ona juz nie cierpi,nie walczy z całych sił o każdy oddech,że poprostu spokojnie zasneła,bo tak sie bałam ze będzie sie dusić :cry:
Odeszła,ale w naszych sercach będzie na zawsze
Śniła mi się już i mojej siostrze,najpierw jej,ze położyła głowę na poduszce i ją pogłaskała,a mnie że leżała koło mnie i mnie przytulała,głaskała i była taka spokojna,obudziłam sie w nocy i zaglądałam czy jest koło mnie,ale był tylko mąż
myślę że Jej tam dobrze,mam taką nadzieję
obiecała mi,że przyjdzie do mnie pooglądać mieszkanie,bo jakiś czas temu przeprowadziliśmy sie a mama nie była u nas,bo juz nie miała na to siły,była tylkop na początku remontu
ale jak czuwałam przy niej dała mi znak że przyjdzie zobaczyć :cry:

Mamie po chemi wylatywały włosy,od tego leżenia,kręcenia zrobił jej sie kołtun na głowie,nie obcinałam go bo nie chciałam mamy denerwować,ale po śmierci go obcięłam.Wziełam w rękę i ciełam nie widząc co obcinam,tylko uważałam żeby mamy nie zranić,potem Wam pokaże co obciełam :shock:

[ Dodano: 2010-01-20, 09:06 ]
Mama była zła jak zobaczyła księdza,mówiła nie, nie ,nie :cry:

[ Dodano: 2010-01-20, 09:10 ]
Kacper mój 4-letni synek wczoraj pyta męża
- tato a Ty płaczesz za babcią?
a D mówi - tak czasem płaczę i pyta go - a ty płaczesz?
a Kacper mówi - nie ja się śmieje
a D pyta - a dlaczego sie śmiejesz?
Kacper - bo babcia mi mówiła że mam się śmiać :shock:

[ Dodano: 2010-01-20, 09:12 ]
pierwszą noc po śmierci spałam jak suseł,ale potem już jakoś tak niespokojnie,a najgorsza była noc po pogrzebie,taki jakiś niepokój czułam i nie tylko ja,moje siostry tez i tato
śpie dobrze odkąd mama mi sie przyśniła
Tak Bardzo Ją Kocham
tak naprawdę nie wierzę w to co sie stało :cry: :cry: :cry: :cry: :cry:
 
agni5 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Kwi 2009
Posty: 784
Skąd: Szczecin
Pomogła: 146 razy

 #212  Wysłany: 2010-01-20, 10:03  


Kasiu dziękuję za piękne świadectwo Twojej miłości do mamy! Nie mogę przestać płakać, gdy czytam co napisałaś.Przytulam Cie cieplutko!
_________________
agni5
 
kaja115 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 27 Lut 2009
Posty: 735
Pomogła: 125 razy

 #213  Wysłany: 2010-01-20, 11:04  


Ale sie zryczałam!!!!! tak mi smutno :-( przytulam Cie mocno, wierze, że Twojej mamie juz jest dobrze i ze nie cierpi :!: :!: :!:
_________________
kaja
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #214  Wysłany: 2010-01-20, 11:17  


Ciężko się czyta ostatnie godziny śmierci Twojej mamy. To przykre patrzeć jak najbliższa osoba odchodzi, ale z drugiej strony dobrze, że daliście mamie odejść. Już się nie męczy, jest na pewno jej dobrze piszę to w kontekście niedawnej śmieci mojej mamy, która też już nie mogła złapać oddechu i to charczenie przy każdym oddechu.
To ciężkie dla rodziny ale naprawdę lepiej dla chorującego. Nie możemy być egoistami, daliśmy naszym Mamom odejść i słusznie, patrzenie na dalsze męki zadały by ból Nam jak i mamie.
Niech Twoja mama spoczywa w pokoju.
Trzymaj się.
_________________
Andrzej W.
 
kasiekk 


Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 220
Skąd: opolskie
Pomogła: 21 razy

 #215  Wysłany: 2010-01-20, 13:10  




to jest to co ujrzałam jak już obcięłam tego kołtuna i uwierzcie mi cięłam na ślepo uważając tylko żeby nie zranić Mamusi
 
MaFi 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 24 Wrz 2009
Posty: 461
Pomogła: 72 razy

 #216  Wysłany: 2010-01-20, 21:41  


:shock:
 
banialuka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Lut 2009
Posty: 1294
Pomogła: 235 razy

 #217  Wysłany: 2010-01-20, 21:46  


kasiekk wchodze tu po raz kolejny i po raz kolejny nie wiem co napisać po przeczytaniu ostatnich dni życia Twojej Mamusi :cry: :cry: :cry:
Powiem tyle: jestem, współczuję bardzo :tull: i :/pociesza:/
_________________
Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
 
 
monika30 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 02 Gru 2009
Posty: 410
Pomogła: 77 razy

 #218  Wysłany: 2010-01-20, 22:52  


kasiekk...nie mogę przestać płakać :cry: :cry: :cry:

Wiem ze za Tobą cięzkie chwile, ale Bogu dzięki że Twoja Mamusia już się nie męczy tylko patrzy na Was z góry....

Przytulam cie mocno... :tull:
 
amberka 


Dołączyła: 13 Lut 2009
Posty: 53
Skąd: Niemcy
Pomogła: 11 razy

 #219  Wysłany: 2010-01-20, 23:28  


Kasiu ja rowniez poplakalam sie czytajac o ostanich dniach Twojej mamy.

Przypomina mi to odchodzenie mojej mamy. To takie ciezke i trudne, gdy trzeba pozegnac ta najcukochansza osobe, ktora byla w naszym zyciu od samego poczatku.

Zycze Ci duzo sily , bo mimo ze z czasem zaloba staje sie bardziej znosna, to tesknota za mama zawsze bedzie czescia naszego zycia.

Od smierci mojej mamy minelo juz 13 miesiecy, a nie ma dnia zebym o niej nie myslala.
Czasami slysze w myslach jej glos i nadal trudno jest uwierzyc, ze jej juz nie ma i nigdy nie bedzie.

Przytulam Cie bardzo mocno.
 
Ola_1985 


Dołączyła: 11 Paź 2009
Posty: 56
Pomogła: 6 razy

 #220  Wysłany: 2010-01-21, 00:33  


Kasiu,
tak ciężko się czyta o ostatnich dniach życia Twojej Mamy, a jednocześnie tak pięknie to ujęłaś...Mama na pewno jest dumna z takiej córci jak Ty!
Zdaję sobie sprawę z tego, że moją rodzinę prędzej czy później też to spotka, póki co jest w miarę dobrze, ale jestem przerażona tym, jak wygląda odejście najbliższych nam osób, zdecydowanie nie jestem na to gotowa... :-(

Przytulam Cię najmocniej jak potrafię w tym niełatwym czasie!
 
hate_cancer 


Dołączyła: 01 Lip 2009
Posty: 66
Skąd: lubuskie
Pomogła: 12 razy

 #221  Wysłany: 2010-01-23, 22:18  


Kasiu, nie wiem, czy jest czego, ale chyba Ci (i tu padnie słowo dziwnie brzmiące w tym kontekście) zazdroszczę, ze mogłas być z Mamusią do końca. Mogłaś do konca okazać jej wielką miłośc, troskę.
Ja ze swoim Tatusiem pożegnałam się w niedzielę i pojechałam jak to nazywam "na zesłanie" do Warszawy, Tatuś zmarł we wtorek. Bardzo załuję, że mimo, że pierwszy raz wtedy w niedziele powiedział mi "córuś nie jedź do tej warszawy" ja pojechałam. Jakby nieswiadoma tego, ze już go moge nie zobaczyć.
To wspaniale, ze byłaś z Mamunią do końca.
Pozdrawiam Cie serdecznie, życze Ci siły. Nie ma wyjścia, trzeba życ dalej, wspominać piękne chwile spędzone z najbliższymi, dziękować za to, ze się ich miało i liczyć na spotkanie z Nimi gdzies, kiedyś...
 
renbaz



Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 99
Skąd: Warszawa
Pomógł: 10 razy

 #222  Wysłany: 2010-01-23, 23:08  


Kasiu, te włosy...to znak...to wezwanie do lepszego życia ::rose::
_________________
"W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca..." - Paulo Coelho
----------------------------------------------------
pozdrawiam
renbaz
 
kasiekk 


Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 220
Skąd: opolskie
Pomogła: 21 razy

 #223  Wysłany: 2010-01-24, 12:53  


Dziękuje Wam raz jeszcze za to,że dzielicie ze mną ten ból,że mnie wspieracie
czytam ale jakoś nie mam siły pisać

wracając do pogrzebu powiem Wam,że też byłam zdziwiona (podobnie jak Jusia) że taka choroba nie jest widoczna na Mamy twarzy po śmierci,Mama wyglądała jakby spała,nie była blada,wszystkie zasinienia które pojawiły sie już w tym ostatnim dniu jej życia zeszły jeszcze w domu,zaraz po tym jak Mama odeszła,miała tylko siniaki po tym ostatnim wkłuciu,gdy we wtorek jeszcze chciano jej podać ta glukozę,niepotrzebnie jeszcze naraziliśmy Mamę na ból wtedy :-(
włożyliśmy Mamie do trumny jeszcze torebkę,a w niej najpotrzebniejsze rzeczy,nasze zdjęcia do portfela,okulary,do kieszonki obrączkę (bo wcześniej ściągnęliśmy,zeby nikt nie ukradł) i oczywiście jej poduszkę jaśka,bo z nią wszędzie jeździła,po wszystkich szpitalach,więc teraz też zabrała ją ze sobą

hate_cancer nie "zazdrość mi",jakbyś mogła przewidzieć to byś została,
na pewne rzeczy nie mamy wpływu niestety,moja Mama była w takim stanie że wiedziałyśmy ze koniec jest bliski

ja bardzo bałam sie tego przez cały okres choroby Mamy,że odejdzie ona kiedyś np w szpitalu i nikogo z nią nie będzie,a bardziej jeszcze że inni będa a mnie nie będzie
dlatego gdy w niedzielę siostra zadzwoniła i powiedziała jak Mama sie zachowuje od razu poleciałyśmy do nich i nie odstepowałyśmy Mamy prawie na krok,w nocy ok 1 jeszcze dzwoniłam do koleżanki z pracy że nie przyjdę (akurat dyrektorka była na szkoleniu,wiec trzeba było zastępstwa szukać samemu), ona zrozumiała bo jej mama też zmarła na raka kilka lat temu,a w poniedziałek zaraz załatwiałam urlop żeby tylko móc być z Mamą
i we wtorek jak szłam do miasta też Mama powiedziała NIE a jednak poszłam nie myśląc nawet o najgorszym,choć było tak bardzo źle
ale czułam że muszę szybko wrócić dlatego nie załatwiłam wszystkiego co chciałam,bo wtedy nie zdążyłabym na pewno

co przychodzę do rodziców to wydaje mi sie że Mama będzie siedziała na swoim ulubionym miejscu,że porozmawiam z nią,przytulę sie,poczuję Jej zapach a tu taka pustka :cry:
cieżko na sercu...
 
ana7 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 06 Lis 2009
Posty: 871
Pomogła: 122 razy

 #224  Wysłany: 2010-01-24, 13:42  


przytulam Cię mocno.
:/pociesza:/
 
 
kasiekk 


Dołączyła: 30 Sty 2009
Posty: 220
Skąd: opolskie
Pomogła: 21 razy

 #225  Wysłany: 2010-02-25, 22:22  


w końcu przyszły wyniki z badań mamy z poradnii genetycznej
mutacji w genach ...( tu wymienione jakie) nie stwierdzono i jednocześnie proszą o natychmiastowy kontakt jeśli pojawi sie znowu raczysko w naszej rodzinie

:cry: tak bardzo tesknię za Nią...
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group