1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Guz nerki zaawansowany
Autor Wiadomość
Aga1506 


Dołączyła: 26 Cze 2011
Posty: 5
Skąd: Sulęcin

 #1  Wysłany: 2011-06-26, 21:56  Guz nerki zaawansowany


Kilka dni temu trafiłam na te wpisy. Przeczytałam je wszystkie uważnie i nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać. Przechodzę przez ten sam koszmar.

Historia choroby mojej mamy miała początek w listopadzie zeszłego roku.
Pierwszym objawem był ostry ból brzucha, a w konsekwencji leczenie zapalenia trzustki w szpitalu.
Następnie laparoskopowe usunięcie pęcherzyka żółciowego.
Bóle nie ustąpiły, a do tego gorączka i brak apetytu.

Zrobiliśmy prywatnie USG jamy brzusznej i okazało się, że jednej z nerek już nie ma,
a w jej miejscu utworzył się guz o śr. 7 cm!
Operacja mająca na celu usunięcie guza, również nie przyniosła oczekiwanych efektów.
Guz ma liczne nacieki aż do ujścia trzustki.

Następnym krokiem była nieudana próba embolizacji, czyli zasuszania guza.
Mama po tych zabiegach stawała się coraz bardziej osłabiona.
Dojazdy i czekanie w kolejkach do lekarzy były dla niej wykańczające.
Na dziś dzień lekarze nie chcą jej już leczyć i bezradnie rozkładają ręce,
bowiem, w jej stanie żadne z radykalnych leczeń, które są stosowane w takich przypadkach, nie wchodzą w grę.

Mama jest bardzo osłabiona, odczuwa bóle, ma gorączkę, brak apetytu, niską hemoglobinę, wysokie ciśnienie i zaawansowaną miażdżycę.
Lekarze sugerują jedynie leczenie na oddziale paliatywnym.
Próbujemy bezradnie szukać ratunku wszędzie. Nikt z nas nie wie co robić dalej.

Na dzień dzisiejszy czekamy na przyjęcie do szpitala w Poznaniu, gdzie chcą zrobić mamie jakieś dodatkowe badania i trochę wzmocnić.
Na własną rękę szukamy wszędzie pomocy.
Mamy termin na 01.06 do dr. Szczylika w Warszawie aż przykro to pisać jeśli ktoś wypadnie z koleki, bo na razie jest komplet. Mamy dzwonić i dowiadywać się.

Założyłam bloga http://policzmysie.pl/blo.../#blog-comments
Mam nadzieję że coś się zmieni.
Mama nie może już więcej czekać a ostatnio próbuje się chyba poddać.
Mówi, że ma dość wszystkiego i nie chce już jeździć do lekarzy.

Życzę wszystkim dużo siły i wytrwałości. Pozdrawiam.

[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2011-06-26, 22:12 ]
Zgodnie z Regulaminem Forum (cz. I pkt 3) wydzielam post do odrębnego wątku.
Część posta sprzeczna z cz. II pkt 9 zostaje ukryta.


[ Dodano: 2011-06-26, 23:09 ]
Celiulae carcinomatosae et massae necroticae
Immunofenotyp komórk rakowych CKAE1/AE3+,CK7+,EMA-/+,CD10+,CD20-.

Czy ktoś może mi pomóc rozszyfrować ten wynik? Co to dokładnie oznacza i jakie są szanse na przeżycie?
To wynik biopsji mojej mamy. Mama jest w bardzo złym stanie, słabnie, nie ma apetytu, ma bóle, zaawansowaną miażdżycę i wysokie ćiśnienie. Jakie leczenie jest możliwe, bo z tego co wiem chemia raczej odpada?
_________________
Aga1506
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #2  Wysłany: 2011-06-30, 07:54  


Celiulae carcinomatosae et massae necroticae = komórki nowotworowe oraz masy martwicze.

Określenie immunofenotypu ma wpływ na dobór odpowiedniej terapii, natomiast nie mówi o zaawansowaniu choroby.

Bez dokładnej znajomości zaawansowania i szczegółowych wyników trudno powiedzieć coś dokładniej,
jednak z Twoich słów wynika, że choroba jest już znacznie zaawansowana.
Współistniejące dolegliwości - nadciśnienie, miażdżyca, niska hemoglobina - mogą w znacznym stopniu ograniczać możliwe działania terapeutyczne, jak zauważają lekarze.
Prawdopodobnie więc mogą mieć rację co do tego, że pozostają Wam jedynie ograniczone działania o charakterze paliatywnym.

Przykro mi, że przekazuję Ci takie informacje.
Pozdrawiam serdecznie.
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
Aga1506 


Dołączyła: 26 Cze 2011
Posty: 5
Skąd: Sulęcin

 #3  Wysłany: 2011-06-30, 21:50  


Bardzo dziękuję za odpowiedź. Mam jeszcze kilka pytań, które ostatnio nie dają mi spokoju. Przeczytałam w internecie, że we Wrocławiu operuje się przy pomocy robota da Vinci nawet bardzo zaawansowane (IV stopnia) przypadki. Pierwsza operacja była wykonana u starszej pani z zaawansowanym nowotworem odbytu. Czytałam, że w Niemczech można bez problemu wykonać taki zabieg prywatnie. Czy w tej sytuacji istnieje możliwość 100% wyleczenia mojej mamy? Gdzie szukać szpitala i ile by to kosztowało?
Dodam tylko, że wszystkie inne organy: serce, wątroba, druga nerka są w bardzo dobrym stanie i w kręgosłupie również nie stwierdzono zmian. Po operacji pan doktor powiedział, że są nacieki na tętnicę nerkową, dlatego bali się usuwać, bo mama mogła umrzeć na stole z powodu krwotoku.
Co do embolizacji też mam pytanie, bo czytałam, że nakłuwa się bezpośrednio w guz, więc dlaczego próbowali to robić przez tętnicę? Podobno kontrast nie przeszedł.
Mam wątpliwości co do leczenia mamy i dlatego proszę, żeby ktoś mi pomógł je rozwiać i wyjaśnić. Z góry dziękuję i pozdrawiam wszystkich.
_________________
Aga1506
 
vioom 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 1286
Pomógł: 1048 razy

 #4  Wysłany: 2011-07-01, 13:07  


Cytat:
Przeczytałam w internecie, że we Wrocławiu operuje się przy pomocy robota da Vinci nawet bardzo zaawansowane (IV stopnia) przypadki.

DaVinci we Wrocławiu to tylko pozorny przełom. Po pierwsze to nie robot operuje a operuje chirurg za pomocą robota. Po drugie kupiono tego robota i lekarze dopiero zaczęli się uczyć jego obsługi zamiast szkolić się na kilka miesięcy przed jego zakupem. Po trzecie to żadna cudowna metoda, umożliwia on dokładnie to samo co w trakcie klasycznej operacji, natomiast dzięki swoim właściwościom operacja jest bardzo dokładna i minimalnie inwazyjna.
_________________
www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
 
Aga1506 


Dołączyła: 26 Cze 2011
Posty: 5
Skąd: Sulęcin

 #5  Wysłany: 2011-07-01, 21:16  


Dziękuję za odpowiedż. Wiem już ile kosztuje to w Niemczech i mam kontakt. Właśnie przed chwilą wysłałam wszystkie mamy dokumenty i czekam na odpowiedż, czy podejmą się tej operacji.

Dzisiaj przeżyłam horror w naszym szpitalu w Sulęcinie.
Siostra zaraziła nas wszystkich jakimś wirusem, mamy katar i inne objawy. Zamówiliśmy wizytę domową dla mamy. Bardzo miła Pani doktor potwierdziła nasze obawy, że mama ma jakiś stan zapalny. Dała skierowanie na oddział wewnętrzny, żeby tam mamę przebadali. Zawieżliśmy ją własnym samochodem, ponieważ Pani dr. wyjaśniła, że karetka zabiera tylko te osoby, które nie są w stanie chodzić a osoby chodzące muszą płacić. Na wejściu poprosiłam o fotel, żeby mama osłabiona dodatkową infekcją mogła poruszać się po szpitalu. Dotarliśmy do Izby Przyjęć. Siostry zrobiły USG, zmierzyły temperaturę i ciśnienie. Wszystko było ok. Po jakimś czasie przyszedł lekarz (taki typ cwaniaka) i zaczął zadawać głupie pytania typu "czy chce pani u nas leżeć", "dlaczego mamy to skierowanie", "po co tu mamę przywiozłam" itd. Nawet jej nie zbadał, kazał tylko rękoma w powietrzu kilka kółek zrobić i na tym koniec. Wiedział, że mama 8 lat temu miała udar ale stwierdził cyt " TO JUŻ KOŃCÓWKA ZOSTAŁO JUŻ KILKA DNI A MY RAKOWCÓW NIE LECZYMY"
Jeszcze brzęczy mi to w uszach.
Wystawił karteczkę do dr. rodzinnej ze znaczkiem C-80
Nie wiem co to oznacza.
Po rozmowie z siostrą i Panią z fundacji postanowiłam pójść z tym do dyrektora szpitala, gdzie usłyszałam podobną historię, że rakowców się tu nie leczy, że mam pójść do dr. rodzinnego po skierowanie do poradni onkologicznej zarejestrować się i czekać na wizytę. Mogę też iść i zapytać się lekarza, czy przyjmie mamę na oddział paliatywny. Skierowanie załatwiłam już wcześniej u dr. rodzinnego.
Rozmawiałam z bardzo miłą Panią dr. i oświadczyła, że w chwili obecnej nie mają wolnego łóżka i też nie mogą przyjąć mamy, dlatego, że leczenie onkologiczne się jeszcze nie zakończyło. Muszę zarejestrować się do poradni onkologicznej w Sulęcinie, czekać na wizytę i decyzję lekarza o zakończonym leczeniu onkologicznym, zapisać się w kolejce czekających na przyjęcie na oddział paliatywny i czekać.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mama w tym uczestniczyła. Na szczęście na kolejne rozmowy z dyrektorem i panią doktor już jej nie zabrałam. Czekała na wózku przed Izbą Przyjęć.
Wróciliśmy do domu i trochę ją okłamałam, że poszłam, bo lekarz chciał wypisać receptę. Leki wykupiłam na własną rękę syrop tymiankowy, wit C i imunactiv. Mamie powiedziałam, że to pan doktor wypisał.
Jestem rozbita i zdruzgotana, nie wiem gdzie szukać pomocy?
Zastanawiam się kto tu jest bardziej chory: moja mama czy cała służba zdrowia?
I pomyśleć, że takie podatki się płaci a leczenia zero.
Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak, że mama została w domu i gdyby się jej nagle pogorszyło to nie mogę wezwać nawet karetki, bo i po co?
Za karetkę trzeba będzie zapłacić a nawet jeśli to i tak w szpitalu nie ma dla niej miejsca.

[ Dodano: 2011-07-01, 21:18 ]
BO RAKOWCÓW W SULĘCINIE SIĘ NIE LECZY

[ Komentarz dodany przez Moderatora: Richelieu: 2011-07-02, 12:34 ]
C80: Nowotwór złośliwy bez określenia jego umiejscowienia.

[ Dodano: 2011-07-02, 18:48 ]
Media już powiadomiłam, tym bardziej, że to nie pierwsza taka sytuacja w tym szpitalu. Wcześniejsza miała miejsce jeszcze w maju, zaraz po operacji, kiedy mama dowiedziała się, że operacja się nie udała a onkolog powiedział, że to rak i nie może jej leczyć bo nie zna wyniku biopsji. Przy operacji nie pobrano próbek do badań.
Było to załamanie nerwowe, czy jak określił to Pan dr. który ją operował "szok pooperacyjny" Mama bardzo żle się czuła psychicznie i przeniosła się tak jak by do innego świata. Straciliśmy z nią realny kontakt. Wtedy wezwałam karetkę i pojechaliśmy do szpitala. Znów czekanie na Izbie Przyjęć przyszła pani dr. i stwierdziła, że chcemy się problemu z domu pozbyć i że tak jest nam najwygodniej do szpitala a ona nie wie co ma z nią zrobić bo to nie szpital psychiatryczny. Rozpłakałam się i zaczełam jej tłumaczyć, że to nie tak, że to dla jej dobra, bo nie spała już 36 godzin i jest w jakimś amoku, przesuwa meble a dopiero jest po operacji i boję się o nią. Zawołała kolejnego lekarza Pana dr. u którego mama wcześniej leczyła się prywatnie. Chyba poznał mamę, bo zadecydował, że trzeba zrobić TK głowy i zostawić na obserwację, bo mogą to być też m.in. zmiany udarowe. Naprawdę bardzo jestem wdzięczna Panu doktorowi. Szkoda jedynie, że jest on tam chyba wyjątkiem.
Po trzech godzinach spędzonych na Izbie przyjęć przyjęto mamę do szpitala, zrobiono TK głowy (wynik dobry i nie ma przerzutów), ustawiono leczenie. Po dwóch dniach wypisano do domu. Nie wiem co bym wtedy zrobiła.

Siostra dzwoniła dzisiaj do dyrektora szpitala i rozmawiała z z-cą dr. gdzie bardzo dyplomatycznie powiedział, że co do etycznego podejścia zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec tego lekarza a co do przyjęcia to nie może nic powiedzieć, bo on osobiście nie badał chorej i nie wie czy faktycznie była taka potrzeba, żeby mamę przyjąć.
Dyrektorem szpitala jest kobieta a ja wczoraj w wielkim roztargnieniu szukając dyrektora właściwie nie wiem z rozmawiałam pod jego drzwiami. Jakiś lekarz zapytał się mnie "a w jakiej sprawie" a ja zaczęłam mu nawijać. Całą noc nie mogłam zasnąć nasłuchując czy mama jeszcze chrapie, chyba zaczynam dostawać jakieś schizy z tego wszystkiego. Staram się nie dopuszczać do siebie takiej myśli, że mogła by odejść. Dopóki żyje jest nadzieja.

ŻYJ powiedziała nadzieja
BEZ CIEBIE NIE POTRAFIĘ odpowiedziało życie
_________________
Aga1506
 
Aga1506 


Dołączyła: 26 Cze 2011
Posty: 5
Skąd: Sulęcin

 #6  Wysłany: 2011-07-06, 22:24  


Mama czuje się troszkę lepiej, jednak sił jej brak i szybko się męczy. Katar i kaszel minął i na płucach też nic nie ma. Z wyników krwi wynika, że powstał jakiś stan zapalny i ma podwyższony poziom mocznika w krwi. W piątek będzie przyjęta do szpitala na onkologii w Poznaniu, gdzie poddadzą ją szczegółowym badaniom i zadecyduje się o formie leczenia.
W końcu coś się dzieje.
Pozdrawiam serdecznie
_________________
Aga1506
 
Aga1506 


Dołączyła: 26 Cze 2011
Posty: 5
Skąd: Sulęcin

 #7  Wysłany: 2011-07-17, 18:58  


Mama nie żyje. Zmarła w szpitalu a bezpośrednią przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo naczyniowa. Mieliśmy już załatwioną operację w Homborgu. W Poznaniu miała mieć zrobione jeszcze tylko dodatkowe badania i zabił ją jakiś holerny wirus.
_________________
Aga1506
 
Zebra 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 08 Lip 2011
Posty: 553
Skąd: Gdańsk
Pomogła: 52 razy

 #8  Wysłany: 2011-07-17, 19:46  


Bardzo, bardzo mi przykro i bardzo współczuję.

Przeczytałam Twoje posty i walczyłaś o swoją Mamę z całych sił i ponad nie, jak ja o swoją. Niestety służba zdrowia pozostawia wiele do życzenia. Ja mam błędne diagnozy z podpisami i czekam, aż trochę ochłonę, aby dalej walczyć...
_________________
"Bywają rozłąki, które łączą trwale."
 
Funia 


Dołączyła: 30 Mar 2011
Posty: 228
Pomogła: 27 razy

 #9  Wysłany: 2011-07-17, 20:00  


Szczere wyrazy współczucia,
trzymaj się
[*]
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #10  Wysłany: 2011-07-17, 20:06  


Aga, serdecznie Ci współczuję. :tull:

Wieczny odpoczynek ... [*]
_________________
Solve calceamentum de pedibus tuis: locus enim, in quo stas, terra sancta est [Ex: 3, 5]
 
beata0970b 


Dołączyła: 16 Wrz 2010
Posty: 169
Skąd: wielkopolska
Pomogła: 24 razy

 #11  Wysłany: 2011-07-17, 20:38  


Aga , wyrazy współczucia :uuu:
 
Termar 



Dołączyła: 23 Sty 2011
Posty: 80
Skąd: Kielce
Pomogła: 7 razy

 #12  Wysłany: 2011-07-17, 21:17  


Wiem, że żadne słowa, nawet te najszczersze, najgorętsze, nie ukoją bólu, ani nie wymażą z Twego z serca pustki po odejściu mamy..ale składam Ci Aga szczere kondolencje i łączę się w z Tobą w bólu smutku...
Twoja mama zasnęła odeszła do wieczności, skończyła się jej męka już nie cierpi, jest spokojna, lecz cierpienie przeszło na żyjących.
To my odczuwamy ból po stracie kochanej osoby, która odeszła od nas pozostawiając po sobie pustkę, ból i niepewność.
To my, żyjący zadajemy sobie w myślach pytanie - czy aby zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy czy czegoś nie zaniedbaliśmy.

[*] Wieczny odpoczynek racz jej dać Panie..
_________________
Życie - to jeszcze raz móc odetchnąć. Reszta nic nie znaczy.
Pozdrawiam - Teresa
 
 
wiki4000 


Dołączyła: 05 Paź 2009
Posty: 167
Pomogła: 36 razy

 #13  Wysłany: 2011-07-17, 21:19  


Wyrazy współczucia. Jestem z Tobą. :tull:
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group