[mm0nika80]

Tak bardzo trzymałam kciuki wyrazy współczucia

[Ania Konopka]

[marjanna]

[paulina8917]

Czas zakończyć ten wątek. Myślę, że wszystko już zostało powiedziane.
Czuję (podobnie jak obertas), że coś we mnie umarło wraz z odejściem Mariusza, coś we mnie umiera teraz... Życie toczy się dalej, ale nigdy już nie będzie takie samo. Zrozumieją Ci, którzy przeżyli coś podobnego. Dziękuję mu za to, że zostawił mi Zosię, jest moim promyczkiem i nadzieją. Choć Mariusza nie ma z nami ciałem, w moim sercu będzie żył zawsze.

Zarejestrowałam się na forum, bo mam nadzieję, że nasza historia i doświadczenia mogą komuś pomóc, ułatwić i sprostować tą trudną i krętą drogę walki. Mój mąż był niezłomnym wojownikiem (sami to z resztą zauważyliście), a ja wiele od niego się nauczyłam. Właśnie to waleczne serce pragnę Wam przekazać, abyście się nigdy nie poddawali.

Nigdy.
Jak On.
Mój Mariusz.

[Madzia70]

Paulinko,
Napisałaś coś niezmiernie ważnego.

paulina8917 napisał/a:

Choć Mariusza nie ma z nami ciałem, w moim sercu będzie żył zawsze.

Dotknęłaś sedna sprawy. Wszak kocha się kogoś nie za jego obecność. Ta obecność jest potrzebna nam, którzy kochamy, bo bez namacalnej obecności jest nam po prostu trochę trudniej.
Ale fizyczna obecność nie jest warunkiem niezbędnym do miłości...

Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.