1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: DumSpiro-Spero
2013-04-06, 19:59
Zycie po śmierci ukochanej osoby...jak dalej żyć?
Autor Wiadomość
Joasia51 


Dołączyła: 15 Lis 2012
Posty: 35
Skąd: Gliwice
Pomogła: 6 razy

 #1  Wysłany: 2013-03-22, 19:54  Zycie po śmierci ukochanej osoby...jak dalej żyć?


Witam Was serdecznie.
Założyłam ten temat, bo nie mogę sobie poradzić po śmierci mojego męża. Weszłam na to forum we wrześniu 2012 i dużo dowiedziałam się na temat choroby mojego męża który chorowal na raka przełyku. Nie wiem już skad, ale zaraz na początku któryś forumowicz, napisał, że jeżeli rak przełyku jest nieoperacyjny to z tym można żyć tylko 6-m-cy.
Mój mąż żył dokładnie 6 m-cy od momentu pierwszych dolegliwości w przełykaniu, a 5 m-cy od momentu diagnozy. Niby liczyłam się z tym, ale zawsze wierzyłam w cud i do końca mu to mówiłam. On chyba też mi uwierzył. Mąż zmarł 25 lutego, cichutko we śnie. Ostatnie dwa dni nie chciał się już położyć do sypialni tylko siedzieliśmy razem w salonie i cały czas musiał być włączony telewizor. Mąż do końca był na chodzie, tylko bardzo słaby, duszności...tlen i morfina co 4 godziny. Codziennie przyjeżdżała pielegniarka z Hospicjum bo ostatnie 2 tygodnie wdało się zapalenie płuc i robiła mu zastrzyk. Nie mógł nic jeść tylko dożywianie jelitowe.Nie mógł nic mówić, bo ochrypł po naświetlaniach, ale myślę, że nie miał bólu, bo dostawał morfinę. Bardziej doskwierał mu ból psychiczny. Wiedział, że umiera, ale zawsze mówił, że chce umrzeć w spokoju, nie mam absolutnie wzywać karetki i że on już chce umrzeć. Do mnie jego słowa i tak nie docierały. Wiedziałam, że dla niego nie ma ratunku, ale myślałam, że to jeszcze potrwa, przecież wnuki mają przyjechać na Wielkanoc. Niestety 25.02 mąż w nocy odzedł...cichutko. Ja o 3 nad ranem podałam mu jeszcze tlen, a potem na pól godziny się zdrzemnęłam..byłam wykończona i to się wtedy stało. Widocznie tak miało być, bo inaczej bym go szarpała i nie dała mu umrzeć. Nie trzymałam go za rękę i nie mogę sobie tego wybaczyć, że wtedy zasnęłam.
A teraz po miesiącu....jest coraz to gorzej. Swięta za pasem, a mi się nic nie chce.Brakuje mi go tak bardzo. Przecież opieka nad nim nie była dla mnie uciążliwa. Mogłabym tak żyć 100 lat i podawać mu co 4 godziny morfinę i tlen i dexaven. Byleby żył.
Codziennie tu jeszcze wchodzę na to forum..jest mi z tym lepiej, że mogę się wyżalić.
Myślałam, że jestem twarda, że jestem przygotowana na śmierć męża. Guzik prawda....
Dopiero teraz to do mnie dociera.To wszystko tak szybko się działo.
Proszę napiszcie mi jak Wy się czujecie po stracie najbliższych.? Może z Wami uda mi się to wszystko przetrwać. Pozdrawiam Joasia
_________________
joasia 61
 
plamiasta 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Gru 2011
Posty: 1902
Pomogła: 263 razy

 #2  Wysłany: 2013-03-22, 20:29  


ja będąc tu na tym forum zastanawiam się co po śmierci współmałżonka?
różne historię tu się czyta a to mąż po miesiącu ma już inna panią (lub odwrotnie) albo rozpacza po śmierci kilka lat.

żałoba żałobą, ale zastanawiam się co będzie jak ja odejdę , i nie chodzi mi tu o to że jestem chora ale nawet jakbym zginęła w wypadku samochodowym...

ja nie chcę żeby mąż się załamał, chciałabym żeby sobie jakoś ułożył życie...

zastanawiam się po jakim czasie można zacząć sobie układać życie,rok dwa, dziesięć? a jak się spotka osobę przed tym ja sie skończy rok?
 
Joasia51 


Dołączyła: 15 Lis 2012
Posty: 35
Skąd: Gliwice
Pomogła: 6 razy

 #3  Wysłany: 2013-03-22, 20:55  


Plamista.. Fajne pocieszenie... Po śmierci ukochanej osoby taki post... zastanów się co ty wogóle piszesz. Czy ty wiesz co to znaczy stracić męża?
_________________
joasia 61
 
bladze 


Dołączyła: 04 Lut 2013
Posty: 112
Pomogła: 7 razy

 #4  Wysłany: 2013-03-22, 22:40  


Chyba rozumiem co plamiasta miała na myśli.

Właśnie, kiedy wypada?

Kiedy po śmierci bliskiej osoby wypada znów żyć normalnie?

Myślę, że nic na siłę, ale nie można wymuszać roku czy jakichkolwiek ram czasowych.

p.s. nie żyjemy normalnie, wszystko stanęło w miejscu...

[ Dodano: 2013-03-22, 22:43 ]
Joasia51 napisał/a:
Plamista.. Fajne pocieszenie... Po śmierci ukochanej osoby taki post... zastanów się co ty wogóle piszesz. Czy ty wiesz co to znaczy stracić męża?


Plamista wyraziła swoje zdanie, na tym polega Forum. Rozumiem, że cierpisz, ale nie tylko TY cierpisz po stracie bliskiej osoby. Nie znam historii Plamistej, ale każdy z nas kogoś stracił, lub coś stracił. Lub straci. I każdy z nas ma prawo cierpieć. Oraz dywagować co dalej...
_________________
Błądzę, czyli Agata

Mama zasnęła 4.03.2013
 
jola11 


Dołączyła: 10 Mar 2013
Posty: 4

 #5  Wysłany: 2013-03-23, 01:24  Re: Zycie po śmierci ukochanej osoby...jak dalej żyć?


Joasia51 napisał/a:
A teraz po miesiącu....jest coraz to gorzej.

Moja mam umarła dzień przed Twoim mężem, 24.02. U mnie też jest coraz gorzej. Wcześniej chyba był szok i niedowierzanie w to, co się stało. Teraz dociera do mnie, że wszystko się zmieniło i że nigdy już nic nie będzie takie samo. Z każdym dniem tęsknię za nią coraz bardziej.

Przeraża mnie perspektywa wyjazdu do domu rodzinnego na święta. Cały dom, to była mama. Wszystko ją tam przypomina, gdzie nie spojrzę, to ją widzę - kochającą, uśmiechniętą, troszczącą się o nas i tak strasznie boli, że ten obraz jest tylko wspomnieniem. Najchętniej zostałabym na święta u siebie i je przespała, ale nie mogę tego zrobić tacie, bo on tam w tym domu jest teraz sam i każdego dnia odczuwa namacalnie brak osoby, z którą spędził ponad 40 lat. Tato do mnie na święta nie przyjedzie, bo nie wyobraża sobie by w te dni nie odwiedzić cmentarza.

Nie wiem, jak dalej żyć. Na razie skupiam się na tym by przetrwać każdy kolejny dzień, by rano wstać z łóżka, zmierzyć się z tym, co konieczne, a wieczorem położyć się i zasnąć (a z tym nie jest łatwo bez leków). Nie wiem ile czasu zajmie mi nauczenie się życia z tą raną, bo wiem, że czas nie goi ran a jedynie uczy nas z nimi żyć.
 
vioom 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 1286
Pomógł: 1048 razy

 #6  Wysłany: 2013-03-23, 01:55  


Joasiu, nawet nie potrafię sobie wyobrazić co przeżywasz ponieważ to, czego nigdy nie doświadczymy jest po prostu niewyobrażalne, niezależnie od tego jak doskonałą wyobraźnię posiadamy. Szczere wyrazy współczucia. Pamiętaj jednak, że prawdopodobnie "ostatni oddech" jest po części "ostatnią decyzją" i bardzo prawdopodobne, że Twój mąż po prostu chciał, żebyś nie patrzyła na jego odejście. Chciał Ci oszczędzić tego i to wyraz troski o Ciebie.

Natomiast chciałbym również odnieść się do Twojej odpowiedzi na post plamiastej. To, że teraz jest to dla Ciebie temat bardzo nie na miejscu jest oczywiście zrozumiałe ale plamiasta porusza bardzo ważną sprawę. Moim zdaniem osoba, która kocha drugą osobę może tylko i wyłącznie pragnąć dla niej największego szczęścia po swojej śmierci. Dla jednych tym szczęściem będzie całkowita samotność, dla innych nowy, szczęśliwy związek. Pamiętaj, że Twój mąż wciąż jest z Tobą ale w innej "formie". "Forma" to może złe słowo ale mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. Dyskusja o związku po śmierci ukochanej osoby nie jest bezprzedmiotowa, wręcz przeciwnie! Jest bardzo ważna i nie powinnaś w tak bezwzględny sposób krytykować słów plamiastej, które na krytykę nie zasługują. Przekonasz się i w końcu zrozumiesz, że tak na prawdę teraz liczy się Twoje dobro i tego samego pragnie Twój ukochany. Ewentualnie... nie przekonasz się, bo nigdy nie dopuścisz do siebie tej myśli. Wszystko zależy teraz od Ciebie.

Pozdrawiam
_________________
www.rjforum.pl - Nowotwór jądra to nie wyrok! Masz wątpliwości? Dowiedz się więcej!
 
miss_misery 


Dołączyła: 29 Sty 2013
Posty: 46
Pomogła: 6 razy

 #7  Wysłany: 2013-03-23, 13:04  


Joasiu, to chyba Ty napisałaś jedne z najsmutniejszych słów, jakie czytałam na forum - że przyjechałaś do szpitala do swojego męża i nie mogłaś go znaleźć, a on w szpitalnym barze po prostu patrzył na jedzących ludzi, gdy sam nie mógł już jeść...Wyobraziłam sobie tę scenę i się poryczałam. Ten ból, nie tylko fizyczny, ale i psychiczny, jaki przeżywał - to musiało być straszne. To, co przeżyłaś Ty - również. I bardzo Ci współczuję.
Z drugiej strony rozumiem plamiastą i innych chorych, którzy wypowiadają się na forum - że oni nie chcą cierpienia swojej rodziny, że chcą, abyśmy po ich ewentualnej śmierci jakoś ułożyli sobie życie.
Widzę to po swoim tacie, który choruje na raka jelita grubego i stara się jak najmniej obciążać nas swoimi dolegliwościami - w tym wszystkim jest bardzo dzielny i wspaniały. Na szczęście już nauczył się nas prosić o pomoc, kiedy jej potrzebuje i to jest też dla mnie bardzo krzepiące.
Wiesz co niedawno zrobił mój tata? Jak dowiedział się, ile schudłam od momentu jego diagnozy, zrobił mi paczkę z moimi ulubionymi smakołykami (mieszkam prawie 400 km od rodziców) - żebym jadła i chyba również dlatego, żebym myślała o nim nie tylko jako o chorym, ale także wciąż jako o kochającym ojcu, który się mną opiekuje. I jeśli odejdzie (mam nadzieję, że jeszcze trochę mimo wszystko się pokula, fajter jest z niego niezły :) ), chcę go pamiętać zdrowego, głośnego, gadatliwego, nieco autorytarnego, nawet jeśli podświadomość będzie wpychała mi przed oczy sceny z jego choroby.
Proszę, napisz coś o swoim mężu, z czasów sprzed choroby - jakaś wspólną historię, przygodę. Dasz radę?
_________________
Don't worry. Don't be afraid, ever...
Because this is just a ride.
 
Edvige 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 17 Kwi 2011
Posty: 231
Pomogła: 77 razy

 #8  Wysłany: 2013-03-23, 19:40  


Joasia51 ja jestem sama 21m-cy, MĄŻ zmarł też na nowotwór. Do dziś nie mogę się pozbierać bo zostałam zupełnie sama. Dzieci daleko, a znajomi w czasie choroby MĘŻA odsunęli się od nas. Jak piszesz mogłabyś opiekować się MĘŻEM 100lat, ale nam było dane wspólnie przeżyć tylko tyle i aż tyle i choć osoba chora potrzebowała naszej opieki jak piszesz dla nas nie było to ciężarem.

Plamiasta zgadzam się zupełnie z Tobą. Mój MĄŻ jakieś 9m-cy przed śmiercią powiedział mi: wiem że moja choroba jest chorobą śmiertelną, nie wiem kiedy to nastąpi, ale chce abyś sobie ułożyła życie od nowa. Jeśli spotkasz właściwego mężczyznę to czy to będzie tydzień, czy miesiąc, czy rok po mojej śmierci to nie patrz ani na rodzinę, ani na to co powiedzą ludzie. Ale pamiętaj żeby cię nie traktował gorzej niż ja. Słowa te do dziś słyszę.
Pozdrawiam |przytula|
_________________
''Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez CIEBIE" *27.06.2011*
 
cleo33 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 2484
Skąd: Śląskie
Pomogła: 379 razy

 #9  Wysłany: 2013-03-23, 19:47  


vioom napisał/a:
Wszystko zależy teraz od Ciebie.

Dokładnie.
 
Joasia51 


Dołączyła: 15 Lis 2012
Posty: 35
Skąd: Gliwice
Pomogła: 6 razy

 #10  Wysłany: 2013-03-23, 21:12  


"Nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny
każde zdarzenie ma jakiś ukryty cel,
jednak wciąż, tak trudno odnależć sens
w pełnym cierpienia życiu"

Witajcie kochani. Dzięki Wam za słowa wsparcia, chociaż wiem, że wielu z Was jest w podobnej sytuacji i musimy sobie wzajemnie pomagać.
miss-misery mój mąż jescze w styczniu jeżdził ze mną na zakupy, a ponieważ zawsze uwielbiał słodycze, to wrzucał do koszyka czekolady i słodycze. Mówiłam mu po co...przecież ty tego nie zjesz, a on, że może kiedyś zje. Do dzisiaj mam pełny barek słodyczy /ja nie jem słodyczy/. Tak samo piwo, zawsze jedno musiał kupić i odstawił do piwnicy. Dzień przed jego śmiercią patrzę, a coś tego piwa ubyło. Pytam się go co się z tym piwem stało, a on mi pokazuje, że wypił. Myślę sobie niemożliwe, przecież nawet wody nie potrafi przełknąć. Popatrzyłam do kosza...nie ma puszek. Potem już zapomniałam o tych puszkach. Dzień po śmierci męża odsunęłam fotel na którym zmarł..patrzę, a tam stoją trzy puszki piwa, każda otwarta ale pełniusieńka. Może sam dzwięk otwierania tych puszek sprawił mu radość.
Jeżeli chodzi o ten cytat, który napisałam na wstępie, to wydaje mi się, że śmierć mojego męża była trochę przyspieszona w wyniku choroby mojej mamy. Ale zacznę po kolei. Mieszkam z moją mamą która jest po 3 udarach, ale była w miarę sprawna. Mieszkała na piętrze, a my z mężem na dole. Dzień przed odejściem mojego męża w niedzielę rano mama nie potrafiła wstać z łóżka. Zadzwoniłam po pogotowie i okazało się, że to udar mózgu. Strasznie płakałam. Mamę znosili na noszach, a mąż tylko patrzył i miał strasznie smutne oczy. Ja sobie myślałam, jak dam dalej radę...dwie osoby ciężko chore. Pojechałam z mamą do szpitala i byłam tam do 16. Mężem opiekował się jego brat po którego zadzwoniłam. Wróciłam ze szpitala i potem już cały czas siedziałam z mężem.Opowiadałam mu, że mama miała udar, że nie umie chodzić, ale ją wyleczą i będzie ok. On nic nie mówił tylko słuchał. Podawałam mu tlen, morfinę i przepraszałam, że tak długo mnie nie było,. Oglądaliśmy telewizję, potem na chwilę się zdrzemnęłam i wtedy mąż odszedł..
Dzisiaj po 4 tygodniach myślę, że on to zrobił, żeby mi ulżyć, bo w tej chwili mama jest w domu, nie chodzi. Wymaga jeszcze większej opieki niż mój mąż. Nie wiem jak dałabym radę. Mamę wzięłam do siebie na parter. On zrobił miejsce dla mojej mamy, bo wiedział, że i tak kiedyś umrze.
Jeżeli chodzi o rozmowy z mężem, co będzie po jego odejściu, to muszę przyznać, że on często poruszał ten temat. Martwił się jak sobie dam radę z całym domem /syn z rodziną mieszka daleko/ Zapewniałam go, że dam radę, a zresztą nie ma o czym gadać bo wyzdrowieje. We wrześniu kupił nową kosiarkę i uczył mnie kosić. Nie chciałam mu robić przykrości i musiałam mu pokazać że potrafię. Jeszcze w maju zanim zachorował, to wykupił dla mnie jazdy. Mam prawo jazdy od 30 lat, ale nigdy nie próbowałam jeżdzić. Uważałam, że samochód to nie dla mnie. Jak instruktor przyjechał po mnie to była niezła awantura, bo ja nie chciałam tych jazd, No ale cóż jazdy były wykupione i szkoda kasy. I tak zaczęłam jezdzić. Dzisiaj dziękuję mu stokrotnie za to, bo mieszkam na wsi i bez samochodu co ja bym zrobiła. On już chyba coś przeczuwał wtedy, że zachoruje.
A najlepsze jest to...ze wybrał mi już przyszłego męża. To jego kolega z klasy, nasz sąsiad, stary kawaler, zaradny pracowity. Jak wtedy to usłyszałam to nawet mnie to rozbawiło /w tej chwili też się uśmiecham/ Mówię do męża...no coś ty...on mi się wcale nie podoba, tylko ty mi się podobasz. A mąż na to, że ten kolega mi we wszystkim pomoże. Wydaje mi się, żę mąż mu chyba coś powiedział, bo niedawno przypadkiem rozmawiałam z tym kolegą i on tak dziwnie na mnie patrzył. Teraz to go unikam, jak ognia.
Przepraszam kochani, że tak się rozpisałam, ale cały dzień sama, nawet nie mam się do kogoś odezwać. Moja mama prawie nic nie mówi.
EDVIGE piszesz, że znajomi się odsunęli, to nie byli prawdziwi przyjaciele. My z mężem mieliśmy tylko czwórkę przyjaciól /2 małżeństwa/, ale na ich pomoc mogę zawsze liczyć .
Jeżeli chodzi jeszcze o te całe przypadki...bo ciągle o wszystkim myślę i myślę..to wyobrażcie sobie, że mąż jest pochowany obok swojego najlepszego przyjaciela który zmarł w wieku 40 lat na raka. Mnie było wszystko jedno gdzie będzie grób. Jak przyjechałam wybierać grób, to pokazano mi miejsce niedaleko i powiedzieli, żę tylko tutaj jest miejsce. Dopiero potem to do mnie dotarło. Czy to też przypadek?
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie
_________________
joasia 61
 
soraj 



Dołączyła: 04 Mar 2012
Posty: 117
Pomogła: 13 razy

 #11  Wysłany: 2013-03-23, 22:14  


Chcialabym pamietac Tate aktywnego jak razem chodzilismy na basem i jedlismy dobre jedzonko w restauracji. Jednak zycie po raku nigdy nie bedzie takie jak przed nim. Mnie rowniez serce pekalo jak Tata mowil ze zazdrosciludziom, ktorzy moga chodzic spacerowac.
Daje to jakby inna perspektywne do naszego zycia. Nie zdajemy sobie sprawy jak wiele mamy.
_________________
mj
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #12  Wysłany: 2013-03-24, 11:15  


ale się popłakałam przypomniał mi się fil P.S- Kocham Cię.... ;(((( boże dlaczego tak wspaniali ludzie muszą tak szybko nas opuszczać... ;((((((( człowiek jest w stanie wiele przeżyć ale tak jak soraj mówisz nic już nie jest takie samo...my też jesteśmy zupełnie inni.... po części martwi gdzieś tam w środku... życie nie sprawia radości....a dla mnie najgorszy jest ból gdy wkoło ludzie nawet przypadkowi idą ulicą, stoją na stacji i rozmawiają ze swomi mamami ;(((( człowiek w tych sekundach czuje się tak przeraźliwie samotny...;((((((((((( niedługokolejne święta....bez Niej.....życie płynie dalej i nie daje żadnej "taryfy ulgowej" ... :(((((
 
Joasia51 


Dołączyła: 15 Lis 2012
Posty: 35
Skąd: Gliwice
Pomogła: 6 razy

 #13  Wysłany: 2013-03-24, 11:56  


Miss 123. Dwa lata temu dostałam tę książkę od koleżanki na urodziny autor Cecelia Ahern tytuł PS KOCHAM CIĘ. Jak napisałaś o tym filmie to od razu mi się przypomniało, że mam taką książkę. Dwa lata temu zaczęłam ją czytać...ale wydawała mi się taka smutna , że po kilku stronach skończyłam. Zresztą wtedy życie było piękne, wszyscy byli zdrowi, na świat przyszedł ukochany wnuczek. Po co czytać o śmierci. Ale teraz na pewno przeczytam ją do końca. Wiem, że jest ciekawa i to właśnie książka dla takich jak my., dla ludzi którzy cierpią po śmierci ukochanej osoby. Dzięki mis123, że przypomniałaś mi o tej książce.
Ja wogóle od pól roku zmieniłam swój stosunek do życia.Kiedyś zazdrościłam ludziom bogactwa, drogich samochodów. Teraz mówię sobie ludzie po co Wam to wszystko, przecież i tak umrzecie!! Okrutne, ale prawdziwe. Najważniejsze zdrowie...a pomyśleć, że kiedyś dobra materialne były dla mnie na pierwszym miejscu.
Pozdrawiam
_________________
joasia 61
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #14  Wysłany: 2013-03-27, 20:00  


wiesz Joasiu ja film widziałam kilka razy ale tak jak mówisz - gdy wszystko bylo piekne, ale i wtedy wyłam na nim z koleżankami. Nie wiem czy dałabym radę teraz go oberzeć. Myślę, że książka pewnie jeszcze lepsza...
Z drugiej strony chcę wierzyć, że Wszyscy nasi bliscy tam u góry dbają o to żeby nam było tutaj lżej na ziemi chociaż bez nich...:(
 
Joasia51 


Dołączyła: 15 Lis 2012
Posty: 35
Skąd: Gliwice
Pomogła: 6 razy

 #15  Wysłany: 2013-03-28, 20:41  


Miss123 mogę Ci zagwarantować, że nasi bliscy po śmierci są z nami. Ja czuję ich opiekę i ich obecność i to dobrze, bo inaczej bym zwariowała...

[ Dodano: 2013-03-28, 21:06 ]
Miss misery. Dziękuję za słowa wsparcia. Mój syn mieszka od nas 1200 km. Tydzień przed śmiercią męża przyjechał...bo czuł taką potrzebę, chociaż nie mówiłam mu że z Tatą żle. Taki młody chłopak, ciężko mu było patrzeć na cierpienie ojca, ale mąż bardzo się cieszył, że przyjechał. Czekał na niego. O 2 w nocy jeszcze rozmawiali, a o 4 już mąż nie żył.
Jeżeli możesz to odwiedzaj tatę jak najczęściej, bo on tego potrzebuje.Ja teraz żałuję każdej godziny, a zwłaszcza tych ostatnich jak mnie nie było z mężem.
Spędziliśmy z mężem tyle cudownych chwil. Dzisiaj z szuflady wypadły mi jego listy, które pisał do mnie z wojska w 1979 r. Nigdy ich drugi raz nie czytałam. Dzisiaj tylko przeczytałam jeden i mam dosyć. Poryczałam się ina razie mam dosyć czytania..Ja i mój mąż byliśmy romantykami. Jak leciało w telewizji jakieś romansidło, to płakaliśmy razem.
Mąż zawsze mi mówił, że nie mogę umrzeć pierwsza, bo on tego nie przeżyje.
A jak ja to mam przeżyć??? Wiem, że muszę żyć dla mojej mamy, która jest ciężko chora. Ale to wszystko do czasu. Mam nadzieję, że mąż tam z góry na mnie patrzy i doda mi siły.
Pozdrawiam wszystkich, którzy tutaj zaglądają, z Wami jest mi łatwiej przez to wszystko przejść
_________________
joasia 61
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group