1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zaawansowany rak jelita grubego
Autor Wiadomość
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #1  Wysłany: 2009-12-17, 22:57  Zaawansowany rak jelita grubego


Witam. U mojego taty(58 lat) zdiagnozowano raka esicy z licznymi przerzutami do wątroby. Jest skierowany na chemię paliatywną na koniec grudnia. Lekarz z poradni zapisał Megalie( tata przez 2 miesiące starcił jakieś 10 kg na wadze) i z jego zachowania wywnioskowałam,że tata juz został u niego spisany na straty:( Nie tracąc nadzieii odwiedzilismy jeszcze dwóch lekarzy, którzy na spokojnie wyjaśnili nam dlaczego tata nie może być operowany i dlaczego został skierowany na" taką" chemię. Tata na dzień dzisiejszy czuje sie w miarę dobrze i wierzy ,ze chemia pomoze choć na jakiś czas zatrzymać chorobe mimo to,że cztery lata temu umarła moja mama więc znamy tą chorobę i wiemy jakie to "piekło". Mamuś też była leczona paliatywnie......
Zastanawiam się czy leczenie taty będzie mniejszym złem niż nie leczenie . Boję się tych chemii , jego cierpienia i bólu... czy gdyby nie był leczony cierpiałby mniej?
Tak bym chciała wierzyć ,że wszystko będzie dobrze ale patrząc na chorobe mamy mam przed oczami czarny scenariusz. Historia się powtarza i tak się tego boję ,ze ogarnia mnie panika...
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #2  Wysłany: 2009-12-22, 14:33  


Przerzuty nowotworowe świadczą o znacznym zaawansowaniu choroby. Rak rozsiał sie do narządów odległych więc systuacja przedstawia się poważnie. Zaniechanie leczenia onkologicznego daje gwarancje szybkiej progresji choroby i niechybnej śmierci. Więc nie ma co się zastanawiać tylko trzeba poddać sie chemioterapii choc oczywiście nikt Was do tego zmusić nie może.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo siły.
_________________
Andrzej W.
 
nena 


Dołączyła: 04 Mar 2009
Posty: 36
Pomogła: 3 razy

 #3  Wysłany: 2009-12-22, 16:22  


Droga Sylam- zastanawiasz sie nad prolemem, ktory mnie spedza sen z powek do dzis. Moj kochny,niedawno zmarly tato,troche starszy od Twojego(75) podal sie chemioterapii zwanej ladnie paliatywna a ja ciagle zadaje sobie pytanie czy to mialo sens. Przechodzilas to wiec wiesz jakie chemia robi spustoszenie w organizmie,nie jest trudno zrozumiec Twoje dylematy. Jesli Twoj tato zdecyduje sie na chemie to czy nie ma szans na cos, co da mu choc odrobine wieksza szane? Zapytaliscie o to lekarza? Naciskaliscie? Sa dzies w necie opracowania na ile chemioterapia paliatywna przedluza zycie- niewiele, prz czym jej skutki "uboczne"sa jakie sa.. Daj tacie wybrac, pozwol decydowac-to w koncu jego zycie,do niczego nie namawiaj. Badzcie razem.Trzymaj sie.
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #4  Wysłany: 2009-12-22, 19:03  


Decyzja czy poddać się chemioterapii czy nie powinna być świadomą decyzją chorego a do podjęcia takiej decyzji potrzebne są fakty przedstawione chorującemu a nie przypuszczenia lub domysły.
Wielokrotnie choroba jest w stadium tak zaawansowanym, że pozostaje chemioterapia, radioterapia paliatywna ( czyli nie prowadząca do całkowitego wyleczenia )która ma za zadanie przedłużyć życie choremu i ulżyć w cierpieniu.
Cytat:
Jesli Twoj tato zdecyduje sie na chemie to czy nie ma szans na cos, co da mu choc odrobine wieksza szane?

A co niby proponujesz bo chyba nie rozwiązania, za które dostałaś ostrzeżenie od Administratora
Cytat:
Sa dzies w necie opracowania na ile chemioterapia paliatywna przedluza zycie- niewiele

Sprawa odpowiedzi nowotworu na leczenie onkologiczne bywa różna, w zdecydowanej większości jednak pozwala usunąć uciążliwości związane z chorobą i pozwala mimo dużego zaawansowania egzystować w miarę normalnie. Więc proponuje więcej ostrożności z tym niewiele.
Pozdrawiam
_________________
Andrzej W.
 
nena 


Dołączyła: 04 Mar 2009
Posty: 36
Pomogła: 3 razy

 #5  Wysłany: 2009-12-22, 20:29  


awilem napisał/a:

Sprawa odpowiedzi nowotworu na leczenie onkologiczne bywa różna, w zdecydowanej większości jednak pozwala usunąć uciążliwości związane z chorobą i pozwala mimo dużego zaawansowania egzystować w miarę normalnie.
Pozdrawiam

Tak, tak, to oklepane i znane ale nie o to pytala Sylam. Ja nie podejmuje sie dyskusji na ten temat, ktos sie odwazy?

Cytat:
co niby proponujesz bo chyba nie rozwiązania, za które dostałaś ostrzeżenie od Administratora

Zlosliwosc moglas sobie darowac.Dostalam ostrzezenie-jako jedyna zresza- to nie tajemnica i da sie z tym zyc. Nigdy nikomu nic nie proponowalam i nie mam zamiaru,od tego sa madrzejsci -byle tylko chcieli udzielac choremu prawdziwej i wyczerpujacej informacji-przynajmniej tyle.
Rowniez pozdrawiam.
 
madziorek
[konto usunięte]



Posty: 0

 #6  Wysłany: 2009-12-22, 21:37  


Witaj Sylam
Strach i Twoje obawy rozumiem, bo każdy z nas jest tymi uczuciami targany.
Kochana nie porównuj choroby Taty do śp. Mamusi bo każdy organizm reaguje na leczenie inaczej. Napisałaś, że skontaktowałaś się z lekarzami, którzy Ci wytłumaczyli, dlaczego Tato powinien przyjąć chemie, myślę, że "na siłę" nie chcą Tacie pomagać, widocznie oni widzą sens. Jak na razie czuję, że jesteś na "nie" z chemioterapią, ale..... zawsze trzeba mieć nadzieję. Zastanów się czy kiedyś nie pomyślisz, że ona może by pomogła, zatrzymała chorobę?? będziesz pełna wyrzutów, bo moim skromnym zdaniem bez leczenia chemioterapią wcale nie boli mniej!! Moja Mami po chemioterapii oprócz chwilowych bóli kostnych, pozbyła się np. bóli żylaków i klucha w gardle. Tak było ciężko, ale teraz (może na niedługo- oby nie) jest ok.
Kochanie spróbuj przemyśleć wszystkie za i przeciw razem z Tatą.

ściskam Cię ciepło M.
ps. jeszcze tylko do NENA : AWILEM TO FACET - całkiem przystojny ;)
polecam galerie forum
i co to za maniery ? złośliwości w gościnnym wątku??
 
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #7  Wysłany: 2009-12-22, 22:54  


Co do decyzji czy poddać się leczeniu to tato już ją podjął- jest zdecydowany i wydaje mi się ,że psychicznie jest przygotowany na to ,że może czuć się nawet bardzo źle( dużo o tym rozmawialiśmy)a to pytanie, które zadałam to takie moje przemyślenia... Wątpliwości zasiała we mnie moja siostra, że może to nie ma sensu i po co tatę tak jeszcze męczyć itd. Oczywiście rozmawiałyśmy o tym tylko we dwie bo ja nie umiałabym powiedzieć tacie żeby się nie leczył.. ta tak jakbym przyznała się do niewiary w jego wyzdrowienie... zasypałam siostrę od razu argumentami,że bez leczenia będzie jeszcze gorzej a tak może chociaż złagodzi objawy itp. Nie wiemy dokładnie jak wyglada leczenie chemioterapią bo mamuś miała radioterapie ale tyle co mi wiadomo różnie to bywa...Czesto myślałam o tym czy gdyby mamuś nie była leczona byłaby dłużej z nami bo miałam wrażenie ,ze radioterapia przyspieszyła śmierć... Nie wiem sama już co myśleć...

Chyba tak się tego boję bo nie umiem odnaleźć w sobie takiej wiary i siły jaką miałam gdy mamuś zachorowała. Tak wtedy wierzyłam choć wyglądało zupełnie beznadziejnie( mózg usiany guzami-ognisko pierwotne nieznane),nie dopuszczałam do siebie myśli nawet, że będzie źle...Teraz mam w sobie tylko ogromny strach. Wszystko jest inaczej niż wtedy, rozmawiamy o tej chorobie, tatuś mówi o swoich obawach, jest jakiś taki pogodzony, teraz przygotowujemy się możliwe ,że do ostatnich świąt razem...

28 grudnia pierwsza chemia...
 
madziorek
[konto usunięte]



Posty: 0

 #8  Wysłany: 2009-12-22, 23:07  


Sylam musisz wierzyć!!! ja wiem,że mając świadomość tej choroby to ciężkie ale MUSISZ!! słyszysz?? my tu wszyscy walczymy i wierzymy w lepsze jutro, trzymamy kciuki, cieszymy się i płaczemy razem. Wstawaj i walcz, nie odbieraj wiary Tacie -on wyczuje każdy fałsz. Ciesz się, ze Tata pogodzony,spokojny i dobrze nastawiony na leczenie, więc zbieraj się do walki słonko.
Trzymam kciuki za Was M.
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #9  Wysłany: 2009-12-22, 23:08  


Pytania będą się pojawiały jest to nieuniknione. Chemioterapia nie jest przyjemna ale musicie sobie zdać sprawę z czym walczycie. Nie można na etapie wstępnym od razu rozważać celowości terapii. Tata będzie pod kontrolą onkologa zostanie zrobione badanie TK i wtedy będzie można coś więcej powiedzieć. Z choróbskiem trzeba walczyć.
Życzę dużo siły i mam nadzieję, że Tata będzie dobrze znosił chemię.

ps.
Madziorek: dzięki <uscisk>
_________________
Andrzej W.
 
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #10  Wysłany: 2009-12-22, 23:24  


Bardzo dziękuję za wsparcie. Racja- muszę być silna.Postaram się...
_________________
Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.

— Halina Poświatowska
 
AndrzejS 


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 200
Skąd: Bielsko-Biała
Pomógł: 29 razy

 #11  Wysłany: 2009-12-23, 09:30  


Witam
droga Sylam.Wynik twojego taty jest podobny do mojego wyniku w 2000 roku.Żyje do dzisiaj.
Proponuje leczenie konwencjonalne wspomóż leczeniem niekonwencjonalnym BSM.
Jeżeli podeślesz adres mailowy to prześle opis mojej choroby.
A wracając do zadanego pytania,Czy podawać chemię?
Odpowiedź zostawcie ojcu,można z nim o tym dyskutować ale dawać rady,raczej bym
tego nie robił.
Dobrze albo nawet i bardzo dobrzy jeżeli by się okazało ,że były słuszne.
A jeżeli by było odwrotnie? wyrzuty sumienia do końca życia.
Pozdrawiam
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #12  Wysłany: 2009-12-25, 11:27  


nena,
nie pisz proszę wszem i wobec o niskiej skuteczności i wysokiej szkodliwości chemioterapii, które stwierdzasz na podstawie doświadczeń własnych związanych z tatą,
bo tego typu doświadczenia nie były waszym udziałem.

nena napisał/a:
Moj tato bierze 12-ta chemie. Na szczescie nie spada z wagi, je, czuje siew miare, chodzi, czasem poprowadzi samochod... tylko (albo az) ma coraz mniej sily !!
12 cykli chemioterapii paliatywnej w takiej formie oznacza, że leczenie było naprawdę dobrze tolerowane i skuteczne.
Utrata siły na tym etapie leczenia nie dziwi - najpewniej doszło już do progresji (w przeważającej większości nowotwory lite nie są chemiowyleczalne ze względu na fakt mutowania się komórek nowotworowych w trakcie przeprowadzanego leczenia i zyskania przez nie lekooporności). Do chemiooporności dochodzi u jednego chorego wcześniej u innego później i nie ma na to wpływu stan chorego, tylko właściwości guza.

nena napisał/a:
Nigdy nikomu nic nie proponowalam i nie mam zamiaru
To nie jest prawda i wszyscy o tym wiemy.

nena napisał/a:
od tego sa madrzejsci
i przy tym zostańmy.

Za zakłócanie spokoju i niewłaściwe odnoszenie się do kolejnego Moderatora udzielam Ci następnego ostrzeżenia (podziwiam Moderatorów, że sami tego dotąd nie uczynili). Zasady konsekwencji zostały nieco zmienione, proponuję dokładne zapoznanie się z nimi.

AndrzejS napisał/a:
droga Sylam.Wynik twojego taty jest podobny do mojego wyniku w 2000 roku.Żyje do dzisiaj.
AndrzejuS, nie jest prawdą, że wyniki są podobne.
Twoje zmiany na wątrobie (jedna lub dwie, z tego co pamiętam) umożliwiały zabieg operacyjny (który zresztą przeszedłeś, w formie radykalnej), u taty sylam zaś zmiany są liczne i nieoperacyjne.
Te dwie sytuacje są więc zupełnie różne.

sylam,
prowadzi się statystyki, w których ujmowane są realne sytuacje i wyniki leczenia osiągane u poszczególnych chorych. Na ich podstawie można wyciągnąć wnioski, czy w danym rodzaju leczenia (np. chemioterapii paliatywnej w leczeniu rozsianego raka jelita grubego) przeważają dla chorego korzyści czy straty. Bierze się tu pod uwagę głównie całkowity czas przeżycia, czas przeżycia bez progresji oraz (PRZEDE WSZYSTKIM) jakość życia pacjenta (tj. stopień dolegliwości dręczących pacjenta, u którego zastosowano dane leczenie oraz u pacjenta u którego leczenia zaniechano). Przewaga korzyści musi być znacząca statystycznie, by dany rodzaj leczenia został zaakceptowany i stosowany jako leczenie standardowe, tj. optymalne dla pacjenta.
Tak więc szanse na to, że poddanie się chemioterapii okaże się właściwym wyborem Twojego taty są większe niż to, iż będzie to wybór niekorzystny.

Ponadto w statystykach mieszczą się zawsze również przypadki nietypowe (jednak - zdarzają się!) : na naszym forum pisze na przykład JaInka, której niegdyś zdiagnozowano zaawansowanego miejscowo raka płuca. Właśnie obchodziła niedawno 2 rocznicę od tego momentu. W tym czasie poddana była radioterapii i kilkukrotnie chemioterapii. "Pobiła" średnią przeżycia z wielkim rozmachem :) Przy tym dni, podczas których czuła się na skutek leczenia onkologicznego b.źle stanowiły zdecydowaną mniejszość w ciągu tego okresu.
Na innym forum onkologicznym inne chore, u których prognozy były b.niekorzystne, przeżyły okres 2-3 lat (kto czytuje prosalute, być może spotkał się z historią mamy tamaryszek i mamy lili. Leczone paliatywnie, chemioterapią.
Oczywiście są i historie, które przebiegają inaczej,
jednak mówiąc szczerze chory onkologicznie ma niewielki wybór... Decyzja o rezygnacji z leczenia onkologicznego to pewna progresja nowotworu ze wszystkimi tego konsekwencjami.
W raku jelita grubego najczęstszą konsekwencją progresji jest niedrożność jelita lub przetoka - obie te sytuacje wiążą się z wielkim cierpieniem chorego i przymusową operacją ratującą życie. Po takim zabiegu dość często zostają choremu mniej więcej 2-3 miesiące życia , podczas których będzie odżywiany pozajelitowo ('normalne' jedzenie nie będzie już możliwe).
Chemioterapia daje szansę na znaczne odsunięcie powyższego w czasie lub wręcz uniknięcie (ostatecznie bowiem progresja może nastąpić w innym narządzie i przyczyna zakończenia życia chorego może być inna, a dolegliwości w końcowej fazie choroby możliwe do opanowania farmakologicznie).
Wielu chorych na zaawansowanego raka jelita grubego po zakończeniu chemioterapii leczy się jeszcze przeciwciałami monoklonalnymi skierowanymi przeciw naczyniowemu czynnikowi wzrostu (VEGF) oraz receptorowi naskórkowego czynnika wzrostu (EGFR) - (bewacizumab i cetuksimab) - wyniki leczenia są dobre, w wielu wypadkach dają szansę na kolejne miesiące życia i to bez znaczących skutków ubocznych terapii.

Na koniec nawiążę jeszcze do tego, co napisałaś o leczeniu mamy -
radioterapia rozsianych zmian w OUN w sytuacji gdy nie jest znane ognisko pierwotne to zupełnie inna sprawa. Leczenie bowiem prowadzi się 'w ciemno' - nie znając biologii nowotworu nie wiadomo czy w ogóle jest on promieniowrażliwy. Poza tym przy mnogich zmianach (liczy się jeszcze wymiar guzów) dobry efekt naświetlań nie jest niestety częsty. Generalnie - mnogie przerzuty do OUN rokują bardzo, bardzo źle..
Terapię tę zastosowano z powodu absolutnego braku innych możliwości leczenia.
Nie można porównywać tej sytuacji do umożliwiającego co najmniej 2 rodzaje leczenia systemowego nowotworu jelita grubego, leczenia które często bywa skuteczne.

Głowa do góry i odwagi :)
Tata podjął właściwą decyzję chcąc spróbować powalczyć o przedłużenie życia.
Wam pozostaje wspieranie taty, co będzie dla niego z całą pewnością b.istotne.
ściskam mocno.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #13  Wysłany: 2009-12-25, 12:07  


DSS- bardzo, bardzo dziękuje za wyczerpującą informację zarówno o leczeniu taty jak i mamy. Leczenie mamy było dla mnie zupełnie niezrozumiałe dlatego ,że pierwszy raz nasza rodzina zetknęła się z tą chorobą i nie mieliśmy o niej pojęcia. Wiedziałam ,że jest bardzo źle tylko dlatego ,że po zdiagnozowaniu lekarka zaproponowała hospicjum. Nie rozumiałam tego wszystkiego, chyba nie chciałam rozumieć...

Wczoraj przed wigilijną kolacją tata przebierając się pokazał mi guza, jest tak duży na wątrobie, że można go wyczuć i nawet zobaczyc... :-(
Tych guzów jest więcej , może tylko nie takich dużych jeszcze...

Dziś rano rozmawialiśmy znów o chemii... widać,że tato sie boi...
_________________
Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.

— Halina Poświatowska
 
sylam5 



Dołączyła: 16 Gru 2009
Posty: 133
Skąd: Świecie
Pomogła: 18 razy

 #14  Wysłany: 2009-12-30, 16:21  


Tato jest juz po pierwszej chemii,mam przed sobą wypis ze szpitala. Jest napisane że dostał chemioterapię wg schematu FOLFOX4. Czy może ktoś wie coś na temat tej chemii?


Rozpoznanie histopatologiczne: Adenocaricnoma tubulo-papillare G2

Bardzo proszę o przetłumaczenie...
_________________
Cisza przyjacielu, rozdziela bardziej niż przestrzeń. Cisza przyjacielu nie przynosi słów, cisza zabija nawet myśli.

— Halina Poświatowska
 
Richelieu 
Administrator



Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 7486
Skąd: Gyddanyzc
Pomógł: 4945 razy

 #15  Wysłany: 2009-12-30, 18:55  


sylam5 napisał/a:
[...]
Rozpoznanie histopatologiczne: Adenocaricnoma tubulo-papillare G2

Bardzo proszę o przetłumaczenie...

Gruczolakorak cewkowo-brodawkowaty (G2 stopień złośliwości histologicznej w skali 3 stopniowej),
(wg: http://forum.echirurgia.pl/temat1677.htm ).

Życzę powodzenia w walce z chorobą.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group