1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Meedycyna już nic tutaj zrobić nie może
Autor Wiadomość
Erevain21 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 209
Skąd: Wrocław/Lublin
Pomógł: 77 razy

 #31  Wysłany: 2010-11-20, 09:58  


bioaktiw napisał/a:
..... a teraz się boję że pójdę do niej rano i już do mnie nie powie <moja laleczko>. chyba jestem załamana. nie pogodzę się z tym nigdy jak mi Ją teraz Bóg zabierze...

Bo z tym człowiek , się nigdy nie pogodzi. Natura rzeczy rodzice powinni odejśc przed dziećmi. Ważne ,żeby pozwolic im odejśc godnie i w poczuciu bycia kochanymi...

bioaktiw napisał/a:
lekarz mi każe mame zabrac do hospicjum albo do domu. sama nie wiem gdzie lepiej. mama mieszka daleko od szpitala jakiekiegokolwiek więc boję się że będzie cierpieć,

Ja postawiłem na hospicjum domowe, mimo że czasem bylo strasznie cieżko.
Bycie w domu w terminalniej fazie choroby nowotworowej to wg mnie wiekszy komfort psychiczny osoby chorej niz w hosp.stacj. .
W historii mojej Mamy przez 4 tyg opiekowania sie w domu, jakos dawałem rade na społke z bratem i ojcem. Jako , że jedyny jeszcze sie uczyłem i niepracowalem to mialem te 18h dziennie tylko dla niej.Trudne dni , ale dla mnie najważniejsze dni w moim życiu...
 
Mogilanka 


Dołączyła: 21 Cze 2010
Posty: 46
Pomogła: 15 razy

 #32  Wysłany: 2010-11-20, 19:52  


Erevain21 napisał/a:
Trudne dni , ale dla mnie najważniejsze dni w moim życiu...

Te dni są trudne niezależnie od wieku i najważniejsze w życiu dla tych co pozostają. Miałam ten luksus, że mogłam wszystko zostawić i poświęcić cały swój czas Mamie. W końcowej fazie choroby, żal mi było zostawiać Ją nawet na kilka minut bez opieki. Padałam ze zmęczenia, ale trwałam przy Niej do końca. Jestem szczęśliwa, że mogłam poprzez to okazać Jej swoją bezgraniczną miłość, że miała mnie przy sobie do ostatniego oddechu. Wierzę, że dzięki temu mogła spokojnie odejść.
 
bioaktiw 


Dołączyła: 03 Lis 2010
Posty: 2

 #33  Wysłany: 2010-11-20, 21:59  


Witam ponownie. Mama jest już na oddziale paliatywno -hospitacyjnym.Były ogromne problemy z tym że Mama ma już zwężony przełyk do końca-była na tyle słaba że lekarze za bardzo nie chcieli robić stomii. Wybłagałam by zrobili operacje. W środe się odbyła. Mama wstała z łóżka na drugi dzień. Nabrała troche sił. Chociaż lekarz mi mówi- to wszystko i tak się dla was skończy w przeciągu 2-12 tygodni i żebyśmy się nie łudzili że będzie lepiej.... Ale Mama może być na tym oddziale ile tylko zechce. A wczoraj cud- przełyk się na nowo otworzył!! Mama je ustami- co prawda trochę inaczej niż normalnie -ale je!!! to jest niesamowite czego Mama dokonuje wbrew temu co powiadają lekarze.... Widzę że jest słaba, widzę jak walczy o każdy dzień, jest bardzo nerwowa ale walczy. I ma nadzieje że z tego wyjdzie jeszcze. Pewnie mnie jeszcze nie raz zaskoczy. Chce być przy niej o każdej porze dnia i nocy ale jest to niemożliwe niestety- pracuję a oprócz tego do szpitala jest 25 km. grafik mam napięty, ale póki mama będzie walczyć , będę walczyła z nią. a jak braknie Mamuni sił, to będę o nią walczyć sama. Chyba że będzie tak bardzo cierpieć to pozwolę jej odejść, ale jeszcze nie teraz....to nie ten moment..... troszkę mi ulżyło, że Mama ma fachową opiekę 24 godziny i w razie potrzeby pomogą jej w cierpieniu. Cieszę się że Mama jest na tym oddziale....Chociaż mam ochotę mamę zabrać na tomograf , bo nie wierzę!!!! Widzę że się dusi momentami, ale momentami spaceruję z nią , opowiada mi kawały no i znowu je ustami!!!! tyle że lekarz mnie straszy że każdy jakiś przejazd autem może ją osłabić dodatkowo i pobudzić jeszcze bardziej tego raka podczas jazdy?! Może znowu coś pomożecie? Dziękuję za poprzednie odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie....
 
awilem 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 23 Cze 2009
Posty: 1503
Skąd: Toruń
Pomógł: 371 razy

 #34  Wysłany: 2010-11-22, 09:02  


Wiesz bardzo ważne, że mama ma dobrą opiekę medyczną szczególnie w przypadku chorób nowotworowych wykwalifikowana pomoc w chorobie potrafi bardzo pomóc.
Najważniejsze, żeby mama nie cierpiała a jak już przyjdzie się Wam żegnać to dać mamie odejść by już dłużej nie cierpiała. To ciężkie chwile dla rodziny ale w pewnym momencie nadchodzi taki czas, że najlepiej żeby chory zasnął na zawsze i już nie cierpiał.
Pozdrawiam serdecznie
_________________
Andrzej W.
 
owcaMarta
[konto usunięte]



Posty: 0

 #35  Wysłany: 2010-11-28, 10:46  


bioaktiw,

Trzymam kciuki by Twoja mama nie cierpiała... Sama jestem w podobnej sytuacji.... I jedyne co jest dla mnie najważniejsze by.... by ją NIC nie bolało.... Serce rozerwane na milion kawałków dusza cierpi....oczy toną w łzach.... Strach przed tym co będzie... Z czym przyjdzie nam się zmierzyć bez naszych mam...Nasza życiowa podpora ....

:(

PRZYKRO MI!!!!
 
Rufi 


Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 1

 #36  Wysłany: 2011-02-11, 01:58  


Witam, mama leczy się na nowotwór piersi od 4 lat, przeszla chemio i radioterapie. Po chemi rak znacznie sie zmniejszyl, jednak po naświetlaniu powstała rana, która obecnie jest juz owrzodzeniem. Mama leczyla sie w K-cach, jednak od pol roku bardzo osłabła i nie dala rady pojechac na konsultacje onkologiczna. Jest pod opieka domowego hospicjum i rodziny. Dzisiaj udało nam sie sciagnac onkologa do domu, ale stwierdzil niestety, ze mozna juz tylko leczyc objawowo. Dostaje plastry przeciwbólowe i opatrunek Sorbalgon na rane. Jej stan przez ostatni m-c sie pogarszal, nie miala apetytu, jadła niewiele, piła głównie odzywki nutridrinki. Miała codziennie gorączkę zbijana ibuprofenem. Przez ostatni tydzien natomiast nastapila jakby poprawa, bo zaczela jesc i to calkiem sporo, gorączki ustąpiły. Dzisiaj tez z niedowierzaniem zobaczylem jak sama poszla do ubikacji bez pomocy i podpierania sie, co wczesniej bylo niemozliwe, potem powiedziala, ze ma kosci zastane i zrobila jakby 3 przysiady. Ma natomiast napady bólów i czasem rzuci dziwnym "tekstem", ale to chyba od opoidów przeciwbólowych. Mam pytanie do forumowiczów, czy to ostatnie polepszenie stanu to moze byc jakies pobudzenie przed odejsciem, czy moze zrodzila sie jakas nadzieja? Czy jak lekarz powie,ze w tym przypadku chemii i naswietlan juz nie podajemy, to oznacza poddanie sie? czy moze sa jeszcze inne drogi alternatywne?
Bo jakoś nie moge zaakceptowac tego, ze zostalo tylko zmienianie opatrunków i patrzenie jak rak sie rozrasta.
 
boralis 


Dołączyła: 26 Mar 2010
Posty: 52
Pomogła: 15 razy

 #37  Wysłany: 2011-02-18, 14:11  


Ech, mi się też wydawało, że skoro mama jest samodzielna, to to po prostu NIE MOŻE być sprawa godzin.

I do tego morfina:z jednej strony wydaje lekiem jak każdy inny. Najważniejsze, żeby chory nie cierpiał. I że widocznie źle są dobrane leki, skoro cierpi. A z drugiej strony morfina ma opinię najsilniejszego leku przeciwbólowego. I uświadomienie sobie tego w zestawieniu z przytłaczającym cierpieniem jest okrutne.
 
granda 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Cze 2011
Posty: 227
Pomogła: 20 razy

 #38  Wysłany: 2011-07-01, 21:29  


Odkąd znalazłam to forum (przypadkiem oczywiście, poszukując informacji nt. ZŁA które spotkało moją Mamę) nie mogę oderwać się od lektury. Kilkakrotnie przeczytałam wątek UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?.. Ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach.
Mama 62 l - rak płuc (wykryty w lutym br) rozsiany, z przerzutami do kręgosłupa (wiadomości z czerwca br). Wcześniej kobieta aktywna - Uniwersytet Trzeciego Wieku, Nordic Walking, kilka książek w tygodniu, nieustające spotkania z koleżankami, spacery z psem... Teraz... uzależniona od nas (Tatko + ja). Gasnąca. Czekająca? I co chwilę łapiąca się nadziei... Mniej więcej m-c temu onkolog odstawił chemię. Powiedział mi wtedy - kilka tygodni. Kilka to mniej niż 10... Minęło już 4? 5? Nie chcę liczyć. Nie potrafię. Jestem pogodzona z tym, że Mama odejdzie, że nie będzie Jej. Zupełnie nie potrafię się na to przygotować. Chyba nie można się przygotować na odejście bliskiej osoby. Mieszają się we mnie złość, niemoc, nadzieja i STRACH. Dzwonię do Niej kilka razy dziennie. Bywam codziennie. Pomimo tego że jestem w totalnej rozsypce staram się z Nią rozmawiac/funkcjonować normalnie. Śmiejemy się, gadamy, planujemy najbliższą przyszłość. Ja udaję przed Nią, a Ona najprawdopodobniej przede mną. Mama czuje się stosunkowo dobrze. Dzięki cudownym ludziom z hospicjum domowego. Leki, które przyjmuje utrzymują ją w dość dobrym stanie. Jest b. słaba, ale chodzi z balkonikiem po mieszkaniu. Je. Czasami samodzielnie myje się.
Jak to przetrwać? Jak nie mysleć o tym co może być jutro? Jak zasnąć i obudzić się nie myśląc o nadchodzącej śmierci? Jak nie płakać? Jak długo mogę tak udawać?
Kiedy patrzę na Nią śmiejącą się ze mną przy kawie i ciastku, myślę, że lekarze się pomylili. Mam nadzieję, że to jeszcze nie teraz! I jeszcze długo, długo nie....

Ale chaos w tym co napisałam! Niestety tak jest teraz w moje głowie. We mnie.
 
Erevain21 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 07 Paź 2009
Posty: 209
Skąd: Wrocław/Lublin
Pomógł: 77 razy

 #39  Wysłany: 2011-07-02, 15:52  


Wykorzystaj te momenty bycia z Mamą najpełniej jak sie da. Takie prozaiczne chwile jak rozmowa przy ciastku czy herbacie, wspólny obiad, obejrzenie ulubionego waszego filmu, uśmiech czy nawet kłótnia o jakiś drobiazg( a potem często zabawne próby pogodzenia się) to najpiękniejsze momenty w życiu- tak niedoceniane.Juz zaczynasz przewartościowywać swoje życie a to dopiero początek.
Potem Ty się zmienisz i już nic nie będzie takie samo.To sa momenty w których przydają się albumy ze zdjęciami, Wyciągnąc album i poprzypominac sobie wspólne chwile.,śmiac się do rozpuku czy nawet popłakac się wspólnie. To są wasze wspomnienia i to jest cement który was spaja.
Twoja mama jest dojrzała osoba i juz napewno wiele przeszła. Bądz z nią szczera( na tyle na ile mama Ci na to pozwoli) bo mama jak to mama wszelkie nieszczerości własnego dziecka wykryje "mamoradarem."
_littleflower_ dla Ciebie i Mamusi.
 
granda 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Cze 2011
Posty: 227
Pomogła: 20 razy

 #40  Wysłany: 2011-07-03, 18:52  


Dziękuję :)
Tak bardzo się boję!
 
Funia 


Dołączyła: 30 Mar 2011
Posty: 228
Pomogła: 27 razy

 #41  Wysłany: 2011-07-03, 19:37  


granda napisał/a:
Śmiejemy się, gadamy, planujemy najbliższą przyszłość. Ja udaję przed Nią, a Ona najprawdopodobniej przede mną.

U nas podobnie, tyle, że moja mama za 4 tygodnie ma mieć 54 lata.
i co raz mniej wierzę w tort z 54 świeczkami
 
xpathx 


Dołączyła: 13 Cze 2011
Posty: 38
Pomogła: 1 raz

 #42  Wysłany: 2011-07-03, 21:38  


Moja mama o raku (przerzuty do watroby i otrzewnej) dowiedziała się dokładnie w dniu swoich 51 urodzin. W dniu dzisiejszym mija miesiąc i nie mam pojęcia ile jej jeszcze zostało. Ogniska pierwotnego nie ustalono, ale podejrzewają drania na trzustce co nie wrozy nic dobrego. Chemię może zacznie w tym tygodniu. Wciągu miesiąca zmienila się strasznie, ledwo chodzi, schudla 15 kg, nie ma apetytu, okresowo pojawiają się silne bole brzucha, ma stały drenaż (wodobrzusze) ... a i tak nie moge uwierzyć w to co ma nastapić :/
 
granda 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Cze 2011
Posty: 227
Pomogła: 20 razy

 #43  Wysłany: 2011-07-04, 23:26  


Bezsilność.
Strach.
Mama zamówiła dzisiaj trzy książki. Potem położyła się i przysypiając w łóżku spędziła resztę dnia. Nie miała siły nawet wstać do toalety.
Pozory normalności - nie potrafię wyrazić tego co czuję...
_________________
"Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono"
 
ela1 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 27 Lut 2010
Posty: 2479
Pomogła: 516 razy

 #44  Wysłany: 2011-07-04, 23:46  


granda napisał/a:
Mieszają się we mnie złość, niemoc, nadzieja i STRACH.

Do tego myśli, czy naprawdę wszystko zrobiłam ?
Niestety takie stany umysłu, dotyczą Nas wszystkich, którzy znaleźli się na tym Forum.

Wszyscy zadajemy sobie pytania, jak żyć ?, bo przecież to już nie jest takie samo życie.
:-(
_________________
"Odnajdź w sobie zalążek radości, a wtedy radość pokona ból"- R. Campell
 
adamek 


Dołączył: 22 Cze 2011
Posty: 30
Pomógł: 6 razy

 #45  Wysłany: 2011-07-05, 04:56  


Dopoki mozna ukochanej OSOBIE dac chocby najmniejsza namiastke naszego serca, naszych uczuc, naszej pomocy, trzeba starac sie zamknac jak najglebiej w sobie uczucia strachu, bezsilnosci, beznadziei... Pytanie, czy zrobilismy wszystko, co sie dalo, zeby pomoc, czy czegos nie zaniedbalismy, nie zrobilismy zbyt pozno, gnebia nas wszystkich, ktorych los dotknal stycznoscia z ta okropna choroba... Ale wlasnie dlatego, dopoki jest iskierka nadziei na cud, trzeba starac sie robic wszystko co sie da... Kochac, rozmawiac,otaczac troskliwoscia i starac utrwalac w swojej pamieci te chwile, do ktorych bedziemy w przyszlosci wracali pamiecia... A jak juz jest bardzo ciezko, kiedy bol boli, a dusza lka, nie chowac tego w sobie, porozmawiac z kims bliskim, wylac chociaz troche z siebie tego bolu i strachu przed tym, co byc moze nieuchronnie nastapi... Porozmawiac, napisac na Forum,podzielic sie z innymi swoim strachem... To pomaga w tych chwilach...A sile i wiare w cud trzymac do samego konca... jesli wiara czyni cuda...
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group