1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Pustka po raku
Autor Wiadomość
zoi 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Sie 2009
Posty: 381
Skąd: Grecja/opolskie
Pomogła: 147 razy

 #1  Wysłany: 2010-09-28, 10:07  Pustka po raku


Poniższy artykuł to jakby o mnie:
http://www.styl.pl/magazy...raku,nId,299426

Dotąd nie rozumiałam skąd się nagle wzięły u mnie takie stany: pustka, strach i poczucie winy za razem. Ten artykuł uzmysłowił mi, że nie tylko ja mam taki problem. Może to kolejny etap, przez który trzeba przejść. Jak jest z wami?
Ja nie wiem czy bardziej boję się wznowy, czy też życia po raku. Czasem nachodzi mnie takie zwątpienie, że zastanawiam się czy warto było walczyć. Rodzinie, znajomym trudno to zrozumieć: „Zawsze byłaś taką optymistką, tak dzielnie walczyłaś z chorobą, wyzdrowiałaś, mieszkasz w pięknym, ciepłym kraju, przecież tego chciałaś, masz wspaniałego, kochającego cię męża, masz dobrą opiekę lekarską, nie rozumiem o co ci jeszcze chodzi, naprawdę martwisz nas…” Siebie samą martwię. Powinnam się cieszyć, powinnam być szczęśliwa i wdzięczna, że dostałam drugą szansę, a ja co? Czuję się strasznie zagubiona :?ale?:
 
Zoja 62 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Sie 2010
Posty: 1156
Skąd: Śląsk
Pomogła: 206 razy

 #2  Wysłany: 2010-09-28, 18:00  


Zoi, nie tylko Ty tak masz. Choroba każdemu z nas wywraca życie do góry nogami. Ja co prawda krócej choruję i dłużej żyję ale też nie umiem się do konca znaleść w "tu i teraz". Całe życie byłam pogodną i optymistyczną babą i teraz gram, udaję, że wszystko w porządku, dam radę, ogólnie jest super. Nic nie jest super...po prostu zwyczajnie się boję, boję się bólu, boję się wznowy....aaaa, szkoda gadać. Nie przyznam się nikomu, córki ani rodziny nie będę martwić, dobrze, że jest to forum i tu można sobie odpuścić udawanie.
Zoi, ja myślę sobie tak...co ma być, niech będzie, żyję tu i teraz, cieszę się, że coś udało mi się zjeść bez bólu, że byłam na fajnym filmie w kinie,że udało mi się kupić spodnie, które mi z tyłka nie spadają, że poplotkowałyśmy ze znajomymi...po prostu nie myślę o tym co będzie.
Nie wiem czy to dobry sposób ale dla mnie w tej chwili to jedyna metoda na to, żeby z myślenia nie zwariować. Pozdrawiam cieplutko :)
_________________
Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
 
Aniaha 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Mar 2010
Posty: 655
Skąd: trzeci swiat
Pomogła: 136 razy

 #3  Wysłany: 2010-09-28, 18:10  


Droga Zoi,

Bardzo Ci dziekuje, za ten artykul. Rowniez mi byl on bardzo potrzebny. Bo chociaz ciagle niesie mnie euforia poremisyjna, to jednak zaczely pojawiac sie momenty otepienia. A z nimi coraz wieksze poczucie winy, z tego samego powodu
zoi napisał/a:
tak dzielnie walczyłaś z chorobą, wyzdrowiałaś, mieszkasz w pięknym, ciepłym kraju, przecież tego chciałaś, masz wspaniałego, kochającego cię męża, masz dobrą opiekę lekarską, nie rozumiem o co ci jeszcze chodzi,


Ja oczywiscie te moje dolki laczylam z menopauza. Zreszta wszystko lacze z menopauza. Przygladam sie sobie, swoim reakcjom i staram sie te wszystkie zmiany usystematyzowac, jakos logicznie wytlumaczyc. Czuje sie okaleczona, nie z powodu histrektomii, ale wszystkich innych zmian jakie zachodza w moim ciele. Cos ciagnie, poboluje, zmienia zapach (tak tak, skora inaczej pachnie), gorzej slyse, pryszcze sie pokazuja; wszystko analizuje i szufladkuje - to skutek uboczny radio, to chemii, to operacji, to menopauza a to? Co to moze byc? Obiekt niezidentyfikowany urasta w mojej glowie do rangi wznowy. Oczywiscie okazuje sie bzdura i ... jest mi wstyd. Bo
zoi napisał/a:
Powinnam się cieszyć, powinnam być szczęśliwa i wdzięczna, że dostałam drugą szansę, a ja co?

Wlasnie. Niby jestem. To znaczy najczesciej jestem lub przynajmniej staram sie byc. Ale nie zawsze tak jest.

Wydaje mi sie, ze psychoterapeutka w tym artykuje pokazuje dobra droge. W moim przypadku zwiekszona dawka sportu daje bdb rezultaty. Takze inne male przyjemne zajecia.

Najwazniejsze, to dac sobie zgode na takie wlasnie stany. Przypomina to troche syndrom ludzi, ktorzy cudem ocaleli z katastrof. Bo troche tak jest i w przypadku "przetrwalnikow", nawet jesli rokowania, jak w moim przypadku, bardzo dobre.

Pozdrawiam i rozumiem
_________________
jest dobrze
http://raknieborak-aniaha.blogspot.com/
 
Luika 



Dołączyła: 18 Maj 2010
Posty: 262
Pomogła: 65 razy

 #4  Wysłany: 2010-09-28, 23:17  


A ja myslę,że my po prostu tak zwyczajnie boimy się bać..... I choć wiem,że sie nie boję to jednak....
Hmmm to chyba tak jak z wypadkiem. Dopóki nigdy nam się nic nie przytrafiło, to nie myslimy o tym ale wystarczy stłuczka (nie mówiąc już o czymś poważniejszym) to nagle człowiek staje się.....ostrozniejszy(?)

Znamy już chyba konsekwencje tej choroby.... wiemy, jak się zaczyna (z doswiadczenia) jak mozna ja pokonać (ci,którxzy pokonali) i wiemy jak może się skończyć... i dlatego słowo WZNOWA....... nas dręczy. To chyba normalne.

Bo człowiek to taka bestia,ze ma parcie na zycie. I całe szczęscie ;)

Mnie uratowała jedna rada mojej bliskiej kolezanki:
"zaczniesz się martwić jak bedziesz miała o co"
i tak robię, bo dla mnie dziś JEST DOBRZE i to jest najwazniejsze.
_________________
nie boję się ;)
http://mamczerniaka.blog.pl/

Czerniak złośliwy, Clark III, naciek 9 mm
Melanoma epithelioides partim fusocellulare typus nodularis cutis, exulcerans, T4bN1aM0
» Mój wątek na tym Forum «
 
Aniaha 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Mar 2010
Posty: 655
Skąd: trzeci swiat
Pomogła: 136 razy

 #5  Wysłany: 2010-09-29, 02:44  


Luiko,
Takie stany pojawiaja sie jakis czas po zakonczeniu leczenia, nie podczas i nie zaraz po, wydaje mi sie, ze to wlasnie ma na mysli Zoi.
I nie da sie ich odegnac jak czarodziejska rozdzka jednym slowem, czy zdaniem. To dlugi proces. I jednym z elementow tego procesu jest pogodzenie sie, ze tak wlasnie jest.

Ja tez sie boje. No nie caly czas. Spie dobrze, jem, pracuje. Tylko tak raz na tydzien albo dwa mnie dopada. I tak straaaasznie jestem wdzieczna, ze najblizsza mi osoba nie zaprzecza, nie ignoruje i nie banalizuje moich stanow. Za to wysluchuje. Efekt? Po chwili zapominam. Do nastepnego razu ;)
_________________
jest dobrze
http://raknieborak-aniaha.blogspot.com/
 
jogi45 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 618
Skąd: Szczecin
Pomogła: 110 razy

 #6  Wysłany: 2010-09-29, 13:20  


Ten artykuł dam do przeczytania moim bliskim bo ja sama mam problem z otworzeniem się. oczekuje że oni mnie zrozumieją a oni nawet nie wiedzą że nadal może być cos nie tak z moją psychą. Wydaje mi się że wracam do normy ale jednak co jakiś czas wraca pytanie, bardzo konkretne w moim przypadku - a co z tymi węzłami 12 mm? naprawdę sie nimi nie przejmować? Wkurzałam się że nie mogę skupić sie na czytaniu książki więc zaczęłam robić sweterki na drutach (więcej spruję niz zrobię) tak mnie to bezmyślne machanie drutami uspokajało że zaczęłam myślec tylko o tym by już być w domu i drutować. Znajomych to dziwiło. Potem wróciłam do pracy. Nadal łapie się na tym że sobie nie radzę ze sprawami zawodowymi i wtedy też łapie za szydełko. Potrzebuje sukcesu i wszystko wróci do normy. Od kilku dni zaczynam odkładać robótki, mam stos książek do przeczytania ale jeszcze się nie mogę skupić. Staram się interesować problemami innych więc powoli wracam do żywych ale....dzisiaj rano ni z gruszki ni z pietruszki dopadło mnie pytanie "co z węzłami' no i wczoraj był "powrót do tematu" bo musiałam wyrwać ząb co się sam odłamał od korzenia. Skutek radioterapii? sucha, pomarszczona skóra i pojedyncze pryszcze to też po radio? czy to się kiedyś skończy? Przecież teraz jestem zdrowa a i przez chorobę przeszłam bez większych problemów (albo nie chcę ich pamiętać) przecież mój rak nie jest najgorszym z raków a jednak strach o wznowę gdzieś się czai.
Ciekawe czy ci co są już lata długie po leczeniu i bez wznowy nadal czasem czuja ten strach onkologiczny?
_________________
Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
 
mamanel 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 28 Lut 2009
Posty: 1010
Pomogła: 180 razy

 #7  Wysłany: 2010-09-30, 08:55  


Zoi, artykuł świetny, szkoda że taki krótki ;) Umieściłam go w swoim profilu na Facebook'u, może jeszcze komuś się przyda.
Męża poprosiłam o przeczytanie, bo sama mam problem ze sformułowaniem i przekazaniem myśli, które ciągle siedzą w mojej głowie.
Ja już nie boję się tak jak jeszcze kilka miesięcy temu, ale zdaję sobie sprawę, że wznowa może przydarzyć się każdemu.
Wreszcie nieśmiało uwierzyłam, że będę zdrowa, że będę żyć, że będę patrzeć jak moja córka dorasta, że będę się starzeć i będę musiała kupować sobie kremy przeciwzmarszczkowe - to byłoby super :lol:
Niedawno wróciłam do pracy, ale mam zmieniony zakres obowiązków i muszę wielu rzeczy uczyć się od nowa. Mam taki głupi kompleks, żeby jak najszybciej nadrobić i być perfekcjonistką taką jak byłam przed chorobą. Moja szefowa tego ode mnie nie oczekuje, ale mnie na tym zależy - nie chcę, żeby ludzie patrzyli na mnie jak na kogoś gorszego, słabszego z powodu długiej nieobecności w pracy i z powodu choroby. A z drugiej strony czuję jak bardzo bywam teraz zmęczona, ile wysiłku muszę włożyć w to wszystko.
_________________
mamanel
 
zoi 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Sie 2009
Posty: 381
Skąd: Grecja/opolskie
Pomogła: 147 razy

 #8  Wysłany: 2010-09-30, 21:25  


Trzeba mieć cele, by nie stracić sensu życia w ogóle. Sport i ruch jak powszechnie wiadomo poprawiają samopoczucie, bo wyzwalają endorfiny, szydełkowanie też, bo uspakaja, mnie pozwalają zapomnieć literatura i malarstwo. W czasie rekonwalescencji intensywnie malowałam, co zaowocowało tego lata wystawą w Polsce. Tylko, że to wszystko za mało, żeby wrócić do dawnego życia. Ba! Ja do tamtego życia sprzed choroby nie mogę już wrócić. Wiecie, ja po prostu znalazłam się nagle w jakiejś okropnej pustce i nie wiem co dalej.
Wyjechałam za granicę pięć lat temu, w lutym minie sześć, żeby ratować samą siebie, ponieważ byłam przemęczona, znerwicowana i zniechęcona do wszystkiego. Osiemnaście lat życia w nieustannym stresie, pracy pod ciągłą presją (dziennikarstwo to okropnie wyniszczający zawód) odcisnęło piętno na mojej psychice i jak się potem okazało także na zdrowiu fizycznym, niestety. Ale kiedy wyjeżdżałam (z mężem, dzięki Bogu) jeszcze o tym nie wiedziałam. Chciałam pożyć trochę jak człowiek, radykalnie zmienić otoczenie, potrzebowałam długich wakacji w takim miejscu, w którym zawsze czułam się fantastycznie. Miałam głowę pełną marzeń, planów i świetlanych pomysłów na przyszłość. I było nam cudownie. Jeszcze trochę i… postawimy nasz mały domek nad ciepłym morzem z ogrodem pełnym egzotycznych roślin – cieszyliśmy się i wierzyliśmy w to… I nagle cały nasz świat legł w gruzach. Mój rak przewrócił wszystko do góry nogami. Jakby mało tego było, zgodnie z prawem serii, rychło dołączyły do tego jeszcze inne problemy, które poturbowały nas dość mocno najpierw finansowo, a teraz także psychicznie. Kryzys w Grecji daje się wszystkim coraz bardziej we znaki i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Imigranci wyjeżdżają masowo, a sami Grecy zaczynają emigrować - młodzi, wykształceni ludzie, którzy nie widzą perspektyw we własnym kraju. Trafiłam więc kulą w płot? Kiedy podniosłam się z kolan po roku ciężkiej walki o życie i kolejnym roku rekonwalescencji nie mogę znaleźć żadnej pracy z ubezpieczeniem (emerytalnym i rentowym, bo zdrowotne, dzięki Bogu mam). A pracować na czarno jako sprzątaczka nie mam ani ochoty, ani siły. Nie o to przecież chodziło. Mój mąż jest wykończony psychicznie i fizycznie, a ja mam poczucie winy. Boję się wznowy, ale jeszcze bardziej boję się życia. Nie wiem gdzie jest moje miejsce. Coraz częściej tęsknię za rodziną. Brakuje mi córki, moja mama się starzeje…
Boję się żyć dalej tu gdzie jestem, bo nie widzę dla siebie przyszłości i boję się wrócić. Bo czy znajdziemy oboje pracę? W Polsce też zaczyna się kryzys, a my się starzejemy. Wypaliłam się zawodowo, a do tego boję się, że nie znajdę tam swojego lekarza… Wszystkie moje wyniki są opisane po grecku, nic po łacinie… Gdzie ja mam w ogóle szukać pomocy, jeśli zdecyduję się wrócić? Wiem ,że jeśli wyjadę, będę do końca życia tęsknić, a zarazem wiem, że dalsze siedzenie tu w moim stanie bez pracy tylko pogarsza sytuację. W październiku mam kolejne badania kontrolne. Wierzę, że wyniki będą dobre. Dziewczyny, mnie się po prostu grunt się spod nóg obsunął i znalazłam się w stanie totalnego zawieszenia. Nie oczekuję, że ktoś rozwiąże za mnie mój problem. Chciałam wam tylko powiedzieć, dlaczego czuję się tak strasznie zagubiona…
 
jogi45 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 618
Skąd: Szczecin
Pomogła: 110 razy

 #9  Wysłany: 2010-09-30, 23:11  


oj Zoi doskonale cie rozumiem.Uwierz. Szkoda słów ale nie o to chodzi by sie nawzajem dołować.
_________________
Antoine de Saint-Exupéry
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają, jak latać
 
Aniaha 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Mar 2010
Posty: 655
Skąd: trzeci swiat
Pomogła: 136 razy

 #10  Wysłany: 2010-10-01, 01:41  


Zoi,

Rozumiem Cie na tyle, na ile jeden emigrant moze zrozumiec drugiego. I bardzo cieplo o Tobie mysle. Nie sadze, bym potrafila Ci pomoc i pewnie nie o pomc tu chodzi ale bardziej o wysluchanie i zrozumienie.

Moje czarne mysli dotycza moze innych spraw, ale wydaje mi sie, ze glowne podloze maja podobne - pytanie o sensownosc decyzji podjetej przed laty, czyli wyjazd z kraju. I dalej jak po sznureczku pod ten fakt podczepia sie wszystko. Tesknote za rodzina w Polsce, problemy adaptacyjne zw z praca, kasa, ubezpieczeniem, itd itp. Jak trudno majac to wszystko na glowie zmagac sie z rakiem? Potwornie trudno. Zoi, przytulam mocno.
_________________
jest dobrze
http://raknieborak-aniaha.blogspot.com/
 
zoi 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Sie 2009
Posty: 381
Skąd: Grecja/opolskie
Pomogła: 147 razy

 #11  Wysłany: 2010-10-01, 15:27  


Jogi, oczywiście, że nie chodzi o to, żeby się dołować i ja nikogo nie chcę dodatkowo przygnębiać, ale taka „spowiedź” czasami bardzo pomaga. Samotne zmaganie się z wewnętrznymi problemami jest toksyczne. A wymiana myśli i parę słów otuchy są nieocenione. Wiem, że życie cię nie rozpieszczało. Czuję to instynktownie. Przez cały czas mocno trzymałam kciuki za twoje zwycięstwo w tej walce. I trzymam nadal.
Bardzo was polubiłam dziewczyny. I ja także ciepło o was myślę. Cieszę się, że jesteście i że możemy sobie pogadać. Zaglądajcie tu, proszę od czasu do czasu. To dzięki twojej inicjatywie, Aniu, powstał ten kącik dla zagubionych „przetrwalników”. Dziękuję ci za to. Masz rację, że wszystko pod emigrację łatwo podczepia się wszystko jak po sznureczku i powstaje łańcuszek.
Prześladuje mnie ostatnio przerażająca myśl, że mój rak w pewnym stopniu mógł być także rodzajem podświadomej ucieczki od wyzwań i problemów, które mnie przerosły, a którym prędzej czy później i tak trzeba będzie stawić czoła. Może. No i w pewnym stopniu, bo niewątpliwie przyczynił się do niego także szereg innych czynników. Niech to w końcu głośno powiem. Wydaje mi się, że ja nawet sama przed sobą nie chciałam się przyznać do tego, że rzeczywistość w pewnym momencie nieco rozminęła się z moimi wyobrażeniami o niej.
Nie znaczy to jednak, że żałuję podjętej przed laty decyzji o emigracji. Niczego nie żałuję, bo było mi to potrzebne. Naprawdę świetnie się bawiłam. Opanowałam dość dobrze nowy i trudny język, nawiązałam nowe znajomości z ludźmi różnych narodowości, poznałam inną kulturę i inny pełen radości życia i optymizmu naród, od którego wiele się nauczyłam. W dość krótkim czasie zwiedziłam niewiarygodnie dużo przepięknych miejsc i przeżyłam wiele cudownych chwil. Zebrałam taki bagaż obserwacji i doświadczeń, że wystarczyłoby go na tragikomiczną i poznawczą zarazem książkę. I jak Bóg da mi jeszcze trochę zdrowia i życia, to kto wie, czy się za nią nie wezmę. Mogłaby zaczynać się na przykład tak:

- Wyjedźmy do Grecji – powiedziałam pewnego ponurego, zimnego i dżdżystego listopadowego dnia.
- Ale po co? – zdziwił się mój mąż.
- Założymy sandały i popłyniemy na wyspy. Będziemy się pławić w słońcu, łowić ryby na skałkach i nurkować w ciepłym morzu – odparłam. – Będziemy żywić się ośmiornicami i gotowanym zielskiem, będziemy słuchać śpiewu cykad i pić żywicowe wino. A zimą będziemy zwiedzać pamiątki starożytności, jeść ogromne pachnące truskawki, zrywać soczyste cytryny i pomarańcze.
- Ale prawdziwe życie nie jest takie – westchnął ciężko mi mój mąż. – Będziemy uczyć się od nowa porozumiewać i poruszać w świecie zupełnie odmiennym od tego, jaki znamy. Będziemy mieszkać w środku betonowego molocha, w ciemnej i zawilgoconej norze z przygnębiającym widokiem na przeciwległą kamienicę. Co noc będą nas budzić śmieciarze, a ilekroć otworzymy drzwi, żeby wpuścić do środka kłęby spalin, będą nam zaglądać do domu wszyscy przechodnie i sąsiedzi. Będziemy pracować na czarno poniżej naszych kwalifikacji i ambicji. I będziemy tak zmęczeni, że nie będziemy mieć siły dowlec się nad oddalone o trzy godziny jazdy w korkach morze. Ogorzali od palącego wciąż niemiłosiernie słońca będziemy modlić się o chłodny deszcz.
- Przeżyjemy wielką przygodę. Będzie cudownie.
- Wykluczone – zaprotestował stanowczo mój mąż.
I tym sposobem trzy miesiące później znaleźliśmy się w Atenach.


Zawsze byłam przekonana o tym, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Dlatego nawet w najgorszej sytuacji staram się znaleźć jakieś pozytywy. Rak niewątpliwie z czegoś mnie ograbił. Nie tylko z mocnych, białych zębów, które zrobiły się żółte, porowate i łamliwe, nie tylko z gładkiej łabędziej szyi, która stała się pomarszczoną, pobrużdżoną szyją starego żółwia i jeszcze zaczynają mi się robić zmarszczki koło ust. Na skutek zaburzeń hormonalnych, jak mniemam, nie tylko pożegnałam się ze szczupłą figurą (przejściowy efekt uboczny radioterapii), ale niedługo zacznę przypominać wyglądem arbuza. Utraciłam przede wszystkim beztroskę i spontaniczność. Znacznie skróciła mi się perspektywa. Nie robię już dalekosiężnych planów, nie odważę się wciąć kredytu, nie porwę się już na budowę domu i nie pojadę na nowe podboje świata. Ale też coś mi dał w zamian. Większą świadomość kruchości i przemijania istnienia, wnikliwsze spojrzenie na otaczający świat, większe zrozumienie dla uczuć i potrzeb innych ludzi. Odnowiłam kontakty z dawnymi przyjaciółmi, pogodziłam się z nieprzyjaciółmi, wybaczyłam wrogom, więcej czasu i uwagi poświęcam najbliższym.
Czuję instynktownie, że kończy się jakiś etap w moim życiu i nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi strasznie żal, a zarazem lękam się przyszłości. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby to sobie poukładać. Tłumaczę sobie, że na tym polega natura i uroda wszechświata, na ciągłym ruchu i przemijaniu czy nam się to podoba czy nie. Może powinnam teraz podnieść kark i zatańczyć jak Grek Zorba, kiedy stracił majątek. Zatańczyć, żeby wyrzucić z siebie złe emocje. I dać się dalej ponieść życiu.
Ale się rozgadałam :)
Dzisiaj jest podobno światowy dzień uśmiechu, więc przesyłam wam mój najpiękniejszy, najszerszy uśmiech i cieple pozdrowienia.
 
jusia 
MODERATOR



Dołączyła: 14 Mar 2009
Posty: 1959
Skąd: Poznań/Luboń
Pomogła: 326 razy


 #12  Wysłany: 2010-10-01, 17:26  


Skromnie się wtrącę.Ale muszę napisać,że jestem pod ogromnym wrażeniem tego co czytam w tym Waszym temacie.
Jesteście niesamowite.
Pełen podziw.
Pozdrawiam gorąco!
_________________
================================
www.fundacja-onkologiczna.pl
 
 
mamanel 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 28 Lut 2009
Posty: 1010
Pomogła: 180 razy

 #13  Wysłany: 2010-10-01, 18:15  


Wiesz Zoi, dziś o Tobie myślałam i właśnie wtedy przyszło mi do głowy, że mogłabyś napisać książkę. Masz doświadczenie w dziennikarstwie, wiele przeszłaś dobrego i złego, więc masz szerszą perspektywę patrzenia niż większość ludzi. A do tego masz duszę artystki - o czym świadczy Twoja pasja do malarstwa !
Swoją drogą to jestem ciekawa Twojej twórczości :)
_________________
mamanel
 
Aniaha 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Mar 2010
Posty: 655
Skąd: trzeci swiat
Pomogła: 136 razy

 #14  Wysłany: 2010-10-01, 20:19  


Zoi, pisz, koniecznie.

Przepraszam, ze tak publicznie - robisz cos z ta Twoja menopauza czy czekasz az "przejdzie"? Wzorem mojego doktora nie smiem namawiac na hormony, ale pomagaja one na wiele.

Zastanawialam sie dzisiaj cale przedpoludnie nad tym co napisalas. Rak ucieczka? Moze cos w tym jest. Moj ujawnil sie po potwornie wyczerpujacych fizycznie i psychicznie dwoch latach. No i wreszcie nie ja musialam sie martwic, ale o mnie wszyscy wokol... Teraz tez migam sie, nie chce wracac "na etat", ale to juz raczej inna historia - moja teoria, ze po 40. nikt nie powinien miec szefa ;)

Tak, tutaj tez sie z Toba zgadzam, rak dal inne spojrzenie (moje pierwsze wpisy sprzed kilku miesiecy na tym forum byly wlasnie o tym). Obawiam sie jednak, ze ten przywilej nie zostal nam dany na zawsze. Moj "miekki brzuszek" powoli znow zaczyna twardniec, ale mam nadzieje, ze juz nigdy nie bede "zimna suka" ;) Chcialabym zatrzymac sie gdzies w polowie. Funkcjonowac w miare normalnie, jak przed choroba, a jednoczesnie kochac wszystkich, tych blizszych i tych dalszych.

Co do kochania. Moja przyjaciolka ma taka teorie - co wysylasz to dostajesz. Zwracala mi w ten sposob uwage, ze jestem zbyt szorska w obejsciu z ludzmi. I gdy wymeczona do imentu, w 3 i 4 tygodniu radioterapii ledwo doczlapywalam sie na radioterapie, patrzylam na ludzi na ulicach, w szpitalu, wszedzie (no wiesz, stolica dosyc przeludniona) z wielka sympatia, wszyscy wydawali mi sie wspaniali. I wiecie co - byli wspaniali. Nie spotkalam sie z ani jedna przykra czy zlosliwa uwaga. Jakby naraz wszyscy przestali zauwazac, ze jestem biala, ze co ja tu robie, ze mozna mnie na cos naciagnac itp.

zoi napisał/a:
Czuję instynktownie, że kończy się jakiś etap w moim życiu i nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi strasznie żal, a zarazem lękam się przyszłości

Zoi, konczy sie jeden, zaczyna kolejny. Uwierzmy, ze bedzie on jeszcze lepszy.
_________________
jest dobrze
http://raknieborak-aniaha.blogspot.com/
 
zoi 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 05 Sie 2009
Posty: 381
Skąd: Grecja/opolskie
Pomogła: 147 razy

 #15  Wysłany: 2010-10-01, 21:16  


W kwestii menopauzy odpowiadam tu, bo to chyba właściwe miejsce: http://www.forum-onkologi...t1970.htm#35560
Co do przyjaciółki, to ma rację. Prawo przyciągania. Mnie się to w życiu wielokrotnie sprawdziło. Coś w tym jest. Aniu, wierzę, że następny etap będzie lepszy. Każdy jest lepszy, bo wzbogaca nas o kolejne doświadczenia. Wiele zależy od naszego wewnętrznego nastawienia. Prawdą jest, że świat zewnętrzny jest odbiciem stanu naszego umysłu. A mimo to nieraz popadam w zwątpienie i wpadam w dołki. Gdyby zawsze było słodko i wspaniale, to by było nudno. Tak to sobie tłumaczę. A to poniżej dla pokrzepienia. Nie wiem czyje to słowa. Kilka lat temu ściągnęłam z internetu, ale są krzepiące:

"Obudziłem się wczesnym rankiem, ze świadomością jak wiele różnych spraw muszę załatwić przed zapadnięciem nocy. Jestem odpowiedzialny za tyle rzeczy. Jestem potrzebny. Mam jeszcze jedno ważne zadanie: zdecydować, jaki dzień będę dzisiaj mieć. Dzisiaj mogę narzekać, że pada deszcz... albo mogę być wdzięczny, że trawa jest podlewana za darmo :) Dzisiaj mogę być smutny, bo nie mam już pieniędzy... albo mogę się cieszyć, że moje zarobki nauczają mnie jak lepiej i mądrzej planować wydatki :) Dzisiaj mogę ponarzekać na swoje zdrowie... albo być wdzięcznym, że ciągle żyję :) Dzisiaj mogę mieć pretensję do rodziców za to wszystko, czego mi nie dali, kiedy byłem dzieckiem... albo cieszyć się, że zechcieli mi dać życie :) Dzisiaj mogę rozpaczać, ponieważ róże mają kolce... albo cieszyć się, że kolce mają róże :) Dzisiaj mogę płakać z powodu braku przyjaciół... albo wybrać się na wyprawę w celu odkrywania nowych przyjaźni :) Dzisiaj mogę być wściekłym, bo muszę iść do pracy... albo mogę skakać z radości, że mam zajęcie :) Dzisiaj mogę nie chcieć iść do szkoły... albo otworzyć swój umysł i cieszyć się, że dowiem się o czymś nowym :) Dzisiaj mogę przeklinać to, że mam prace w domu do wykonania... albo cieszyć się, że mam dom :) Jaki będzie dzień dzisiejszy - to zależy tylko ode mnie. Jestem kowalem własnego losu. Sam wybieram swoje nastawienie do rzeczy, które przynosi los. Nie mam wpływu na tak wiele sytuacji w życiu. Za to mogę zmienić właśnie własne nastawienie. Dzisiaj mogę zaakceptować moje życie takie, jakim jest. Mogę być wdzięczny i radosny, tutaj i teraz, z tym, co mam! Życzę Ci miłego dnia... chyba że masz inne plany :) "

:lol:
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group