1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
MPNST przerzuty do płuc, żeber..itd.
Autor Wiadomość
Fasolka 


Dołączyła: 22 Sie 2016
Posty: 1

 #1  Wysłany: 2016-08-22, 14:24  MPNST przerzuty do płuc, żeber..itd.


Cześć wszystkim, dziękuję, że jesteście.
Jak większość zanim się zarejestrowałam czytałam Wasze historie i Waszych bliskich. Ściskam i trzymam kciuki.

Chciałam trochę o Nas...

Mój mąż (27 lat) od prawie 8 lat walczy z MPNST. (tak wiem, zawyża statystki i jestem z niego cholernie dumna)

Choroba zaczęła się niewinnie od małego guzka na stopie, oczywiście zbagatelizował. Później operacje 3 lub 4 i w końcu naciek na kości. Amputacja podudzia prawego we wrześniu 2011. Spokój dwa lata (w tym czasie się poznaliśmy). Wiosna 2013 wznowa na kolanie (wycięta w lipcu 2013 z marginesem i spokój). Potem chemia, zniósł ją dobrze - wszystko trwało 7 miesięcy.

Po 8 miesiącach od zakończenia chemii na nogę pojawiły się przerzuty do płuc. Najpierw małe operacyjne. Usuwane dwukrotnie na Płockiej w Warszawie. I niestety jak to mięsak ma w zwyczaju... na tym dobre się skończyło...
Od wakacji zeszłego roku spore przerzuty do płuc. Mąż miał być operowany grudzień/styczeń 2016 niestety lekarze powiedzieli, żeby udać się na chemię bo nie są na tę chwilę w stanie zoperować tak licznie zlewających się zmian w płucu lewym oraz 4 guzów wtedy na poziomie już od 5-8cm. Prawe płuco czyste.

Mąż w maju 2016 przyjął jedną chemię, po której czuł się tragicznie i zrezygnował z dalszego leczenia tym sposobem. Powiedział, że jeśli ma żyć 3 lata w taki sposób to woli rok normalnie i nie czuć się jak wrak. Mi pozostało wspierać go i szanować jego decyzję. Obecnie zmiany są olbrzymie.
Dodam, że jest osobą aktywną, cały czas pracuje i charakter nie pozwoli mu się poddać. Ja zresztą też. Jego stan ogólny był można powiedzieć bardzo dobry oprócz czasowo pojawiających się bóli. I żaden z lekarzy widząc jego wyniki CT nie wierzył, że wygląda jakby wcale nie był chory.

Niestety od 3 tygodni zauważyłam bardzo duży spadek "formy". Jakieś 2 tyg temu pojawiła się chrypka. Mocno uciążliwa. Ciągły ból, wręcz nie do zniesienia. Leczony różnymi środkami przeciwbólowymi. Czasem trafiającymi. Czasem nie.
Ciągłe wymioty. Znaczący spadek wagi, brak łaknienia, nudności pojawiająca się temp. raz 37,7 raz 37 a raz normalna. Bóle nie pozwalające spać w nocy, a już na pewno nie w pozycji leżącej. Raczej na wpół siedząco. Później jak jest lepiej odsypia w dzień.

Od paru dni jest pod opieką HD ma plastry, sterydy itp.
Bóle są mniejsze ale odczuwalne. Morfina przepisana, ale jeszcze nie używana.
Szybko się męczy, ale dokuczających duszności nie ma - na szczęście.

Nadzieja jest zawsze ale wiem jak to wygląda i rozmawiałam już na ten temat z nie jednym lekarzem...
Chciałabym wiedzieć jakie są rokowania czasowe i co jeszcze mogłabym zaplanować (chociaż choroba mnie tego oduczyła) w życiu które nam wspólnie pozostało. Boję się bardzo, ale realnie patrzę na to co mnie spotyka. Mój Mąż w trakcie naszego 4 letniego związku nauczył mnie tak dużo i choroba mocno zmieniła mój punkt widzenia na świat. Na plus.

Jego silny charakter udowodnił mi, że czas życia przy tej chorobie też chociaż w małym stopniu zależny od nas. Podziwiam go i jestem z niego dumna. Rozmawiamy o śmierci i on zdaje sobie sprawę, że to już nie jest walka o życie, ale o przeżycie jak najdłużej. Mówi o tym bardzo spokojnie i kiedyś mnie to przerażało, a teraz faktycznie dociera do mnie, że był czas przywyknąć do pewnych myśli. Chociaż przygotować się na to nie da.
Nie wyobrażam sobie życia bez niego, a najbardziej boję się jego cierpienia i mojej bezsilności. Chociaż jestem niezwykle pogodą i pozytywną osobą, staram się wspierać go i żartować, a nawet szukać pozytywów w największym syfie, którego jesteśmy uczestnikami.

Lekarze z COI zaproponowali leczenie pazopanib'em? Nie wiem czy dobrze napisałam. jednak wiem, że jest duże ryzyko pęknięcia guzów a wtedy już nic się nie da zrobić... Czy ktoś miał doświadczenia z tym lekiem? W przypadku tak dużych guzów, tak licznych guzów ryzyko wzrasta?

Dziękuję i pozdrawiam oraz życzę wszystkiego czego wy sobie życzycie.

W załączeniu ostatni CT z 27.07.2016

Czy któryś z lekarzy lub uczestników forum widział kiedyś takie "cuda"?
Czy jest coś co mogę jeszcze zrobić?



IMG_1677.JPG
Pobierz Plik ściągnięto 1586 raz(y) 278,25 KB

_________________
Życie jest łatwiejsze niż się wydaje. Wystarczy godzić się z tym co jest nie do przyjęcia, obywać się bez tego co niezbędne i znosić rzeczy nie do zniesienia.
 
fifi007 


Dołączyła: 21 Lis 2015
Posty: 543
Pomogła: 37 razy

 #2  Wysłany: 2016-08-22, 21:50  


Witaj Fasolko.
Cisza u Ciebie......Trudno cokolwiek napisać [__]
Merytorycznie nic nie pomogę -nie mój temat,ale chcę zebyś wiedziała ,ze trzymam za Was kciuki.
Odwagi,spokoju i wiary.
Pozdrawiam.
 
marzena66 
MODERATOR



Dołączyła: 13 Lip 2014
Posty: 9836
Skąd: gdańsk
Pomogła: 1765 razy


 #3  Wysłany: 2016-08-23, 06:50  


Fasolka,

Ja również niewiele mogę pomóc, nie znam się w tym temacie ale podziwiam Was oboje Męża i Ciebie za takie rozsądne podejście to tematu życia i śmierci, że potraficie o tym rozmawiać i jesteście Oboje tak silni.

Rzeczywiście z badań wygląda to brzydko, bardzo ta choroba męża jest zaawansowana.

Fasolka napisał/a:
Bóle są mniejsze ale odczuwalne. Morfina przepisana, ale jeszcze nie używana.

Fasolka napisał/a:
Bóle nie pozwalające spać w nocy,

Dlaczego nie używacie morfiny? przecież ona ma pomóc w cierpieniu męża, ma pomóc żeby nie bolało i żeby mógł spać.

Pozdrawiam, dużo sił Wam obojgu życzę, dużo miłości i ciepła.
 
ZofiaKwiatek 


Dołączyła: 05 Lis 2014
Posty: 31
Pomogła: 8 razy

 #4  Wysłany: 2016-08-23, 08:06  


poruszył mnie Twój wpis, oby spełniły się Wasze nadzieje
 
Ewa52 


Dołączyła: 14 Paź 2015
Posty: 843
Pomogła: 16 razy

 #5  Wysłany: 2016-08-23, 10:07  


Przeczytalam ze wzruszeniem i poruszeniem.Zycze wiary,sily i spokoju.Trzymam za Was mocno zacisniete kciuki.
 
abigail 


Dołączyła: 05 Gru 2011
Posty: 246
Pomogła: 16 razy

 #6  Wysłany: 2016-08-26, 12:10  


Trzymam za Was mocno kciuki.
Od kiedy jesteście pod opieką COI?
Moja babcia brała pazopanib przez miesiąc,jak chcesz to zobacz w wątku Wynik usg... miała mnóstwo skutków ubocznych ale to możliwe że przez wiek,zaawansowane przerzuty,osłabienie. Chemia ustalana przez dr F dużo bardziej jej pomagała,a miała naprawdę mnóstwo różnych kombinacji chemii.
Powodzenia. Nigdy nie traćcie nadziei!
_________________
Babcia - Leiomyosarcoma, przerzuty na płucach, wątrobie, mostku i śledzionie
Moja najdzielniejsza na świecie(*)kiedyś wyjdzie mi na spotkanie
 
panterkka 



Dołączyła: 10 Maj 2013
Posty: 93
Pomogła: 2 razy

 #7  Wysłany: 2016-08-26, 19:15  


Ja biorę teraz pazopanib. Nic mi nie mówiono o peknieciu guzów. Tzn tyle, że może pęknąć taki podoplucnowy i wtedy dochodzi do odmy. No ale to nie oznacza końca.
_________________
Jak się człowiek uprze, żeby żyć, to medycyna jest bezsilna :P
Leyomyosarcoma G2
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group