1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Strach przed rakiem
Autor Wiadomość
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #16  Wysłany: 2012-07-27, 10:39  


cleo33 napisał/a:
absenteeism napisał/a:
szybciej i skuteczniej zabije Cię strach, niż jakikolwiek nowotwór.


Dlatego dla siebie i maluszków idź do psychiatry, a zobaczysz świat w innej kategorii.
 
mery 


Dołączyła: 17 Gru 2010
Posty: 43
Pomogła: 5 razy

 #17  Wysłany: 2012-09-14, 17:27  


28.07.2011 mój tata umarł. przez całą chorobę byłam z nim. to było okropne patrzeć jak umiera na naszych oczach. do końca wierzyłam, że przeżyje, liczyłam na cud. w ostatnim tygodniu prosiłam Boga aby zakończył jego cierpienie. nie wiem, czy dlatego, ale od śmierci nigdy mi się nie przyśnił. tęsknię za nim potwornie. Na początku wmawiałm sobie, żegdzieś wyjechał i za chwilę wróci. teraz wiem że odszedł i już nie wróci i to doprowadza mnie do rozpaczy.

Ale nie o to chodzi w tym wątku.
otórz mój problem jest taki, że po śmierci taty (ok 5 miesięcy po) zaczęłam czuć się coraz gorzej. ciągle czułam się senna, miałam obrzęki podudzi, bolały mnie nogi, ręce, nawet oczy, brak koncentracji.a mój stan psychiczny też był w fatalnej kondycji. ciągle zmiana nastroju to śmiech i radość, a za moment rozpacz jakby świat się kończył. raz czułam się dobrze, a za moment myślałam o ty jaka to ja beznadziejna jestem, że wogóle to powinnam zakończyć to życie. ale kiedy pomyślałam o śmierci to zaczęłam panicznie się bać. a jeszcze do tego bardzo przytyłam.
poszłam do lekarza, badania nie wskazywały na nic. neurolog stwierdził że jest OK, a potem trafiłam do endokrynologa. Pierwszy (prywatny) powiedział że tarczyca jest ok. drugi powiedział że mam lekką niedoczynność i zalecił euthyrox 25. po 6 tygodniach kolejna wizyta i większa dawka, i tak już 8-my miesiąc się leczę i mam teraz dawkę 50mg. przy ostatniej wizycie winiki się pogorszyły. ja też czuję się gorzej. mam zawroty głowy, bardzo, ale to bardzo się zapominam (mam 32 lata), i mam bóle w skroniach takie krótkie ale zwalające na kolana. no i jeszcze cały czas tyję pomimo tego, że zwracam uwagę na to co jem. nadal czuję się beznadziejnie i mam wrażenie, że jestem nikomu nie potrzebna i wogóle jestem beznadziejna a wszystko mnie denerwuje.
w przeciweństwie do was ja czuję, że mam "coś " w głowie, ale nie idę do lekarza, bo wiem że pomyśli, że jakaś "nawiedzona" jestem i szukam sobie choroby.
Tata zmarł na raka, jego rodzice i dwóch braci też zmarli na raka.
ja mając 8-9 lat chorowałam na chłoniaka nieziarnistego.
tak więc pewnie mam "skłonność" do nowotworów. :?ale?:
_________________
"WIARA czyni CUDA"
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #18  Wysłany: 2012-09-14, 20:34  


Mery, moim zdaniem masz klasyczne objawy niedoczynności tarczycy. Do rozwoju choroby mogą przyczynić się także tzw. procesy autoimmunologiczne, i dlatego oznacz sobie poziom przeciwciał przeciwtarczycowych.. To badanie stosuje się w celu potwierdzenia, lub wykluczenia stanu zapalenia tarczycy.

Na pewno wiesz, że niedoczynność tarczycy - nawet niewielkie zmiany w tarczycy spowalniają metabolizm organizmu i zwiększają przyrost masy ciała...
_________________
Aegrotus sacra est...
 
mery 


Dołączyła: 17 Gru 2010
Posty: 43
Pomogła: 5 razy

 #19  Wysłany: 2012-09-15, 08:19  


robiłam P/c. p. receptorom TSH (TRAb) wynik = 0,27 IU/ml
i tak wogóle to endokrynolog zdiagnozował u mnie niedoczynność tarczycy, ale wydaje mi się, że leczenie od lutego powinno już przynieść jakąś poprawę zdrowia, a ja jakoś tego nie czuję.
zastanawia mnie też czy lekarz nie powinien zlecić mi jakiegos usg, albo biopsji???, czy leczenie niedoczynności polega na przyjmowaniu jednego leku (euthyrox)??, czy ten lek jest na wszystko???, bo znam osoby z nadczynnością, które też to stosują...
_________________
"WIARA czyni CUDA"
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #20  Wysłany: 2012-09-15, 08:57  


Porozmawiaj z lekarzem i poproś o USG - to bardzo ważne badanie. Biopsji może nie trzeba będzie robić, zależy oczywiście od wyników USG..

Niedoczynność tarczycy leczy się głównie Euthyroxem, dawki mogą być zmienne. Dlatego trzeba być pod stalą opieką endokrynologa. Systematycznie kontrolować poziom hormonów. Leczenie jest długotrwałe, czasami przez całe życie. Niestety...

Objawy u Ciebie otrzymują się bardzo. Podobno już po 3-4 tygodniach poprawa samopoczucia powinna być odczuwalna.

Aby maksymalnie lek był wchłonięty - przyjmuje się go na czczo, wczesnym rankiem popijając niewielką ilością wody.
:)

Też się leczę z tego powodu.... Wiem jak to jest.
Zaczynałam od Euthyroxu 25, a teraz przyjmuję Euthyrox N 125, alleluja i do przodu.. :-D
_________________
Aegrotus sacra est...
 
mery 


Dołączyła: 17 Gru 2010
Posty: 43
Pomogła: 5 razy

 #21  Wysłany: 2012-09-15, 11:46  


cieszę się, że tobie pomaga. być może i u mnie to wymaga więcej czasu. Faktycznie jak zaczęłam leczenie (25 )to przez tydzień czułam się "jak nowo narodzona", niestety z czasem wszystko wracało do "normy". kiedy dostałam dawkę (37,5) to też przez kilka dni było lepiej, od lipca biorę 50 i jakoś nie ma takiej poprawy nawet na kilka dni.
euthyrox przyjmuję raniutko jak tylko oczy otworzę, popijam wodą i dopiero wtedy "wstaję" - o ile można to nazwać wstawaniem, bo na siłę podnoszę się z łóżka bez zapału i jakiej kolwiek chęci do wstawania. potem w ciągu dnia się trochę "rozkręcam", ale najgorsze jest kiedy zostaję sama w domu, mam wtedy na prawdę dziwne i straszne myśli (m.in. z tego powodu poszłam w lutym do lekarza - po prostu zaczęłam się bać swojego zachowania).
nie mogę powiedzieć że leczenie całkowicie mi nie pomaga, odkąd zaczęłam leczenie te straszne myśli są po prostu rzadziej.
a proszę powiedz jak długo się już leczysz???, bo może ja zbyt krótko biorę lek i myślę, że powinnam już "dojść do siebie"?
_________________
"WIARA czyni CUDA"
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #22  Wysłany: 2012-09-16, 18:10  


Leczę się od 2005 roku.... Niedoczynność tarczycy mam wyrównaną, dlatego nie mam objawów. Od rozpoznania choroby do 2011 roku nabrałam 20kg! Wyobrażasz sobie... :-D

A teraz ważę o 25 kg mniej....przy wzroście 167, ważę 55 kg...

Utraciłam sporo wagi na skutek leczenie agresywnego - raka płuc... Miałam operację i chemioterapię. Oczywiście w tym czasie też miałam kontrolowany poziom hormonów. Nie było dużych wahnięć.

Pod koniec września mam wizytę u endokrynologa. Niedawno miałam USG tarczycy - wyszło dobrze... Jutro odbiorę wynik badania poziomu hormonów tarczycy.. i też ciekawa jestem.. co i jak...

Napisałaś Mery:
Cytat:
i dopiero wtedy "wstaję" - o ile można to nazwać wstawaniem, bo na siłę podnoszę się z łóżka bez zapału i jakiej kolwiek chęci do wstawania. potem w ciągu dnia się trochę "rozkręcam", ale najgorsze jest kiedy zostaję sama w domu, mam wtedy na prawdę dziwne i straszne myśli (m.in. z tego powodu poszłam w lutym do lekarza - po prostu zaczęłam się bać swojego zachowania).


Muszę Ci powiedzieć, że u mnie pierwsze objawy niedoczynności tarczycy manifestowały się, dołami, sennością myślałam, że mam depresje. Wykonano mi m.in. badania poziomu hormonów i wyszło szydło z worka.

Nie wiem na 100%, ale moim zdaniem powinna być u Ciebie już poprawa. Troszkę długo to trwa, a nie możesz zmienić lekarza ?
Do poczytania zostawiam Ci artykuł na temat - niedoczynności tarczycy,
Autor: dr med. Jacek Belowski, endokrynolog, specjalista chorób wewnętrznych, Kraków

http://www.endokrynologia...%C4%87-tarczycy

Pozdrawiam :)
_________________
Aegrotus sacra est...
 
mery 


Dołączyła: 17 Gru 2010
Posty: 43
Pomogła: 5 razy

 #23  Wysłany: 2012-09-16, 20:25  


"Utraciłam sporo wagi na skutek leczenie agresywnego - raka płuc... Miałam operację i chemioterapię. "
to potworne mam nadzieję, że twój stan zdrowia jes już ok??, bardzo ci współczuję tylu "strasznych" przeżyć.

Ja teraz przy wzroście 167 mam już 76kg i właściwie z dnia na dzień czuję się "większa".
Lekarza ?? chyba zmienię bo mam wątpliwości co do jego metody leczenia. problem w tym, że najbliższy polecany (ponoć bardzo dobry i skuteczny) jest 200 km ode mnie.

dziękuję za linka.:)
pozdrawiam :lol:
_________________
"WIARA czyni CUDA"
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #24  Wysłany: 2012-09-16, 20:33  


Dzisiaj mam się dobrze, a co będzie jutro nie wiem... :?ale??:

Pozdrawiam i życzę skutecznego leczenia :)
_________________
Aegrotus sacra est...
 
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #25  Wysłany: 2012-09-17, 22:06  


O rany, myślałam, że ten strach przed nowotworem to tylko u mnie się zagnieździł.Po diagnozie u Mamy i po lekturach dopadła mnie carcinofobia w najczystszej postaci. To znaczy, nasiliła się , bo jak sądzę, miałam ją od dawna.
Jako paradoks obieram to,że muszę zmierzyć się z tematem, który zawsze budził mój strach, taki, że unikałam wszelkich informacji na temat nowotworów, nie oglądałam filmów, gdzie bohater ma problemy onkologiczne itd, itd.
Teraz dotykam tego strachu wręcz fizycznie, a przy okazji paru innych dość dramatycznych spraw, więc w sumie nawet bym się nie zdziwiła, gdyby psychika siadła, ale staram się trzymać w garści.
Nie wiem, czy to zasada samospełniającego się proroctwa, ale ostatnio wszystko, co budziło mój lęk zdarza się w realu. Jakiś paskudny czas nastał...
Biorąc pod uwagę mojego ogólnego pecha, zapewne w najbliższym czasie będę musiała oddać z pięć skoków spadochronowych, bo też się boję, mimo, że z drugiej strony perspektywa okiełznania akurat tego lęku kusi.
A ponieważ wszystko co złe właśnie mi się obecnie nad głową przetacza, to zostanie chyba tylko lęk przed rakiem i te piekielne skoki :)
_________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
 
 
madziulena 


Dołączyła: 20 Cze 2012
Posty: 93
Pomogła: 11 razy

 #26  Wysłany: 2012-09-18, 16:00  


eh Nasturcja,
wiem czy czyjeś nieszczęścia nie są powodem do zadowolenia,ale może pocieszę Cię pisząc,że ja takiego okresu w życiu też nie miałam. Istny horror. Żyję w ciągłym bardzo mocnym stresie.
Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział,że na przestrzeni kilku miesięcy spotkają moją rodzinę takie nieszczęścia to chyba palnęłabym sobie w głowę - mówiąc brzydko i kolokwialnie:/
Jedyną moją iskierką jest moja rodzina- Mama, Mąż i Synek. Inaczej już bym zwariowała,

pozdrawiam serdecznie
_________________
tak bardzo mi źle Tatusiu :(
 
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #27  Wysłany: 2012-09-18, 21:29  


No, mówię madziulena,że tfu, paskudny czas nastał. Ale wiesz co? Będzie lepiej. Na pewno, bo wszystko ma swój początek i koniec. Horrory też.
Na razie stres wgniata w ziemię, ale trudno, przetrwamy.
_________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
 
 
mery 


Dołączyła: 17 Gru 2010
Posty: 43
Pomogła: 5 razy

 #28  Wysłany: 2012-09-19, 12:21  


Jolana - dziękuję.

nasturcja - pewnie, że przetrwamy. najgorsze to się poddać. Trzeba mieć wiarę do końca.., ona potrafi góry przenosić. jak mój tato był już na "łożu śmierci", to wierzyłam w to, że Bóg mu pomoże w taki sposób aby dla taty było najlepiej. Wiem, że to co napiszę to straszne, ale jak tata umarł to ogarnęła mnie radość, że jego cierpienie się skończyło, oczywiście smutek, pustka i tęsknota za nim też była i jest, ale jakoś dziwnie spokojna czułam się że odszedł.
niestety brakło mi 5 minut aby zdążyć i być przy śmierci, jednakże ksiądz, który był przy nim powiedział, że "życzyłby sobie takiej śmierci". Tato umarł w ciszy, spokoju, jak to ksiądz powiedział "odszedł do Pana z Panem".
zmierzam do tego, że nawet w trudnych i ciężkich chwilach zycia, trzeba upatrywać tego co jest lub może być dobre.

a tak wogóle to chciałam dodać, że to forum jest niezwykle ważne (dla mnie). czułam i nadal tak jest, że w ciężkich chwilach nie byłam i nie jestem sama. Są różne sytuacje w zyciu w których potrzebujemy czyjejś pomocy, a rozmowa czasem jest trudna. dlatego tu można napisać wszystko, co przez gardło nie przejdzie i nie zostanie to bez odzewu.
dziękuję za waszą obecność :-D
_________________
"WIARA czyni CUDA"
 
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #29  Wysłany: 2012-09-19, 21:17  


mery, masz rację poddawać się nie wolno.
W swego czasu dość kultowej piosence "You in the Army Now" był w tle taki wściekły wrzask kaprala " wstań i walcz". Jak mnie dopada chęć zwiana do jakiejś ciemnej jaskini, gdzie za diabła mnie nikt, ani nic nie znajdzie, to projektuje mi się w głowie właśnie ten wrzask, więc posłusznie staję na nogi i dalej walczę.
Tylko zupełnie nie wiem, czemu słucham kaprala :)
A tak serio:
Mam głębokie przekonanie, że rzeczy nie dzieją się po nic. Wiem, trochę New Age powiewa, ale to nie to.Wszystko, co nas spotyka, nawet to, co złe niesie w sobie coś pozytywnego, choć bywa, że trzeba dobrze wytężać wzrok, by to dobro dojrzeć. Czasem jest to lekcja do przerobienia, czasem doświadczenie wzmacniające psychikę, czasem przyczynek do radykalnej zmiany w życiu, a czasem sprawdzian, który mamy szansę zdać z wynikiem celującym. To trudne doświadczenia, ale nikt nie obiecywał nam, że życie będzie lekkie.
Doświadczam pozytywu w chorobie mojej Mamy: Bardzo złe kontakty, a w zasadzie ich brak - uległy diametralnej zmianie.Mama, mimo,że nie wie jaki jest stan obecny i rokowania, w chorobie stała się jakoś bardziej Mamą niż dotąd, jest cieplejsza ( a bardzo różnie z tą maminym ciepłem bywało), ja zaś straciłam wobec niej sporo uporu i zaciętości. Nastały kontakty takie, jakie zawsze chciałam mieć. Mam świadomość,że zapewne, z uwagi na chorobę na krótko. Ale są, a radość z tego wydaje się obopólna.
I odkryłam magiczną formułę, tym razem na siebie: gdy zaczynam się irytować na Mamę ( a zdarza się, bo my dwie osobowości dominujące) odchodzę na bok i nakazuję sobie : " znajdź w sobie to , co najlepsze, no, już!"
Skutkuje, naprawdę skutkuje: irytacja mija, a wraca ciepło.
Magiczne to jak dla mnie, naprawdę magiczne.
Pozdrawiam :)
_________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
 
 
stefan 


Dołączył: 09 Wrz 2012
Posty: 27
Pomógł: 2 razy

 #30  Wysłany: 2012-09-20, 21:35  


Jeżeli wiesz, że umarłeś, to umarłeś i jeżeli wiesz, że umarłeś, to nie umarłeś, więc nie wiesz, że umarłeś. Myśle że nie jeden chory na raka przeżył więcej niż jakiekolwiek rokowania przewidywały, a nie jeden zdrowy umarł za zawał.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group