1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Robal u Babuni
Autor Wiadomość
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #1  Wysłany: 2012-04-12, 23:28  Robal u Babuni


U mojej Babuni na początku grudnia zaczął się ból pleców promieniujący na prawą rękę i nogę który spowodował pozostanie w łóżku. Jako że moja Babunia od lat miała problemy z kręgosłupem to na powiedzenie babuni że poleży sobie parę dni i przejdzie,przystaliśmy na to. Minal tydzien a ból nie przechodził więc wezwaliśmy lekarza do domu który stwierdził że to pewnie rwa kulszowa i trzeba przepisać 3 zastrzyki po których miało przejść. Minął tydzień a bol nie przechodził a wieczorem Babunia zaczęła mówić ze splątanym językiem. Następnego dnia rano zadzwoniliśmy do lekarze. Lekarz kazał zrobić morfologię w której wyszedł niski poziom sodu we krwi bo reszta była w normie. Wypisała skierowanie do szpitala z podejrzeniem odwodnienia i niskim poziomem sodu i poradę neurologiczną. 13 grudnia 2012 w szpitalu neurologa zaniepokily źrenice rożnej wielkości i zlecił TK. Wynik Tk był dla nas szokiem strasznym który zwalił nas z nóg ponieważ Babunia mając 84 lata była osobą w pełni samodzielną i z wyglądu nikt nie dawał babuni tyle lat.

Opis z TK:W obu półkolach mózgu i móżdżku widoczne zmiany ogniskowe z obrzękiem wokół. Największa ze zmian widoczna w lewym płacie czołowym i przechodzi na prawy płat czołowy,ma ona wymiary34x36mm, jest niejednorodna. Zaciska ona róg czołowy komory bocznej lewej oraz powoduje impresje na rog czolowy komory bocznej prawej i przednia cześć komory III-ej. Czesc z tych zmian ogniskowych jest hyperdensyjna (zmiany zlokalizowane podnamiotowo i w lewym płacie potylicznym), nie można w ich obrębie wykluczyć niewielkiego krwawienia. Kostniak w lewej zatoce czoøowej 6x8mm.
Hyperostosis frontalis.
Wn. Obraz zmian w obrębie mózgowia odpowiada najprawdopodobniej zmiana wtórnym.

Babunia była w szpitalu 7 dni po czym wróciła jakby odnowiona ale chodzenie cały czas sprawiało Babuni problem i musiała się podtrzymywać żeby przejść do łazienki. Przepisany został Pabidexametazon, potas, osłonka na żołądek i branie odzywki Ensure. Oraz zostałem poinformowany ze mogą nastąpić bolę głowy, wymioty chlustające, padaczka itp. i ze lepiej oddać do hospicjum stacjonarnego (co wykluczyłem) bo sobie nie poradzę. Widoczny był brak zainteresowania programami w Tv i radio których wcześniej pilnowała żeby nie przegapić, bardzo mało mówiła. Kolejna sprawa było coraz mnie mówienie, brak chęci rozmowy czy opowiedzenia czegoś. Natychmiast po powrocie pojechałem do hospicjum żeby załatwić hospicjum domowe. Ja z moją rodzinka cały czas odpychaliśmy od siebie ze to może byc prawda i nawet kiedy następowało pogorszenie mówiliśmy sobie ze zaraz będzie lepiej. Jednak po jakis 2 tygodniach Babunia jakby osłabła. Juz nie chciała wychodzić do łazienki, chciała jeść na leżąco i coraz więcej spala. Staraliśmy się żeby Babunia siadała przy stole chociaż do posiłków (tak zalecił lekarz i rehabilitantka). Z dnia na dzień Babunia stawała się słabsza a do tego doszło charczenie które nie przechodziło. Po tygodniu utrzymywania sie charczenia lekarz powiedział ze to nie jest na płucach tylko w gardle i przypisać odkrztusny syrop. Chrypienie troszkę przeszło ale cały czas było. 22 marca zaniepokoil nas obrzęk z lewej strony przy szyi który kończył się na piersi. Natychmiast przyjechał lekarz i stwierdził ze może to być albo zator żyły głównej górnej albo serduszko. Wypisała skierowanie do szpitala. Tam oczywiście brak miejsc i czekanie 8 godzin w SOR czy znajdzie się miejsce na oddziale chorób wewnętrznych. W miedzy czasie zrobione EKG które podobno nic nie wykazało i Zator tez wykluczyli. Powiedzieli nam ze Babunia może nie przeżyć nocy. Cala noc oczekiwanie czy będzie telefon ze szpitala z tragiczna wieścią. Telefonu nie było wiec poszliśmy do szpitala z nadzieja ze teraz będzie lepiej. Przyszliśmy i na Babuni twarzy ukazał się uśmiech radości z widoku najbliższych. Od lekarzy ciężko było się coś dowiedzieć o stanie zdrowia Babuni. Na prawej stopie zobaczyliśmy opuchliznę. Spytałem się pielęgniarki co to może być,uzyskałem odpowiedz ze nie wie. Babunia dostawała kroplówki NaCL, zwiekoszona ilość sterydu (w domu dostawała 4 rano i 2 w południe a w szpitalu 4 i 4) Następnego dnia jakby z nogi jednej zmalało ale pokazała się na drugiej nodze i na ręce na której był wenflon. Zdziwiło mnie podanie insuliny przez pielęgniarkę bo moja Babunia cukrzycy nigdy nie miała. Kolejnego dnia opuchlizna już była na nogach do kolan i wielka opuchlizna na ręce z wenflonem. Doszło większe charczenie które nie przechodziło po zmianie pozycji na bok (a wcześniej przechodziło). Oczy zrobiły się błędne i jakby za mglą, oddech stal się cięższy. Pielęgniarki nic nie powiedziały ze życie mojej Babuni dobiega koĂąca :-( Poszliśmy coś zjeść i przyszliśmy na 17 na kolacje żeby Babunie nakarmić. Charczenie było już bardzo głośne, oddychanie przez buzie,oczy błędne. Nagle ogarną mnie niepokój, przeszły dreszcze i zobaczyłem ze coś jest nie tak. Wargi zsiniały,buzia otwarta. Zawołałem pielęgniarkę która stwierdziła zatrzymanie serca. Zrobiła dwa razy masaż serca po którym moja Babunia złapała jeszcze głęboki oddech. Przybiegł lekarz i parę pielęgniarek. Zostałem wyproszony. Pielęgniarki wchodziły i wychodziły z pokoju. Jedna weszła chyba z urządzeniem do badania bicia serca. Trochę to trwało aż wyszedł lekarz który stwierdził ze nastąpił zgon :-(
Moja Babunia odeszła do domu Ojca miesiąc po 85 urodzinach - 26 marca 2012

Z Babunia spędziłem cale swoje życie i cały czas nie mogę dojść do siebie a pogarsza to mala ilość informacji o tej chorobie przekazywanych przez Lekarzy. Jedne pocieszenie na chwile obecna to jest to ze nie było ani bólu głowy, ani gorączki, padaczki czy wymiotów chlustających. Czy ktoś może mi wytłumaczyć ten opis choroby który podałem. Czy to było bardzo zaawansowane stadium bo niecałe 2 i pol miesiąca od diagnozy to strasznie szybko.
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #2  Wysłany: 2012-04-13, 00:04  


Witaj . Przykro mi z powodu twojej babci :-( . Teraz już się nie dowiemy gdzie to się wszystko zaczęło . Szkoda, że lekarze nawet nie próbowali stwierdzić gdzie znajduje się ognisko pierwotne . Ja obstawiałabym DRP postać ED . On daje szybkie przerzuty, prawie zawsze do mózgu i wogóle jego tempo jest galopujące ( zabójca doskonały ). Twoja babcia charczała ( czy to było jakby bulgotanie ?) , co daje podejrzenie ogniska pierwotnego w płucach . Do tego bóle pleców + osłabienie, przysypianie, brak zainteresowania otoczeniem . Tak naprawdę to teraz nikt ci nie da jednoznacznej odpowiedzi . Z TK wynika jedynie, że cały mózg objęty był rozsiewem nowotworowym . Najważniejsze, że twoja babcia już nie cierpi . Trzymaj się . Pozdrawiam
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #3  Wysłany: 2012-04-13, 00:47  


Dziękuje,jak narazie slabo idzie trzymanie się.Rano wstaje ze ściśniętym żołądkiem,nie chce mi się wstawać z łóżka i ciągle chce mi się płakać.Mieszkałem tylko z babunia a teraz dom jest pusty.Takie plany miałem na nadchodząca wiosnę i lato,tyle chciałem pokazać.Wszystko się budzi do życia a moja Babunia zgasla :cry:


soja napisał/a:
czy to było jakby bulgotanie ?

Moze pod koniec bo najpierw czyli jakieś 3tyg wcześniej to było takie charczenie jak przy miękkim kaszlu który trzeba odkasływać.A Lekarze tylko mówili ze to po prostu wydzielina jest głęboko a Babunia nie ma siły odkasłać chociaż z forum (szkoda ze już zbyt późno) wyczytałem ze to oznaka nadchodzącego odejścia :cry: Mam straszny zal do lekarzy :fucc: Zapomniałem napisać ze rengen klatki piersiowej zrobili za pierwszym razem i nic nie wykazało a rendgen brzucha który przywieźliśmy ze sobą miał miesiąc i tez nic nie wykazał(był robiony ze względu na nerki).Ogniska pierwotnego nie stwierdzono a dalszych badan zaprzestali bo powiedzieli ze to nic nie da a tylko Babunia będzie wymęczona tymi badaniami.Lekarz jak za pierwszym razem badał po zaczęciu charczenia stwierdził ze nic na płucach nie słyszy ale już przed drugim nieszczęsnym szpitalem coś usłyszał.
soja napisał/a:
Ja obstawiałabym DRP postać ED

Czyli??

Co mogło być przyczyna takiego puchnięcia rak i nóg z dnia na dzieñ i strasznego wylewu krwi na ręce gdzie byl wenflon chociaż wenflon był w dłoni a wylew na przegubie reki
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #4  Wysłany: 2012-04-13, 01:18  


DRP postać ED, czyli drobnokomórkowy rak płuc w stadium rozsiania . Wcześniej o rtg nie pisałeś, czyli jednak lekarze próbowali szukać ogniska pierwotnego :roll: . Wylewy krwawe mogą być spowodowane zaburzeniami krzepnięcia występującymi przed śmiercią chorego, a obrzęki zatrzymywaniem się wody w organizmie ( często przyczyna - praca nerek jest zaburzona, po prostu nerki przestają pracować ) . Nie wiem jakie przyczyny były u twojej babci . Tylko mogę przypuszczać . Moja mama zmarła na raka piersi 5 miesięcy temu i też nie mogę sobie z tym zupełnie poradzić :-( .
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #5  Wysłany: 2012-04-13, 01:38  


soja napisał/a:
Moja mama zmarła na raka piersi 5 miesięcy temu i też nie mogę sobie z tym zupełnie poradzić :-( .


Współczuję

[ Dodano: 2012-04-13, 10:03 ]
Wczoraj umknęło mi to ze dzień przed śmiercią w cewniku była praktycznie sama krew a jeszcze dzień po przywiezieniu do szpitala tego nie było.Spytałem pielęgniarkę co to znaczy,odpowiedziała ze pewnie jakieś podrażnienie przy wkładaniu nowego cewnika i ze powinno się unormować.Rzeczywiście pierwszy worek cały z krwią i jakimiś kawałeczkami ale już drugi przez pierwsze 500ml normalny a później znów z widoczna krwią chociaż już nie taką dużą ilością.Czy to tez mogla być oznaka zbliżającego się końca??
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #6  Wysłany: 2012-04-13, 12:27  


Tak . U mojej mamy było tak samo . Cewnik z krwią i jakimiś paprochami. To napewno była oznaka nadchodzącego końca . To właśnie zaburzenia krzepnięcia ( krew ) i brak moczu ( ustanie pracy nerek ) .
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #7  Wysłany: 2012-04-13, 22:56  


Czyli wiele objawów wskazywało ze to już nadchodzi ten czas a oni udawali ze nie wiedza o co chodzi i ostatniego dnia jeszcze z rana transportowali na rendgen pluc :cry:

Mam do siebie żal że nie zabrałem Babunki do domu żeby tam zasnęła wiecznym snem :cry:

[ Dodano: 2012-04-13, 22:57 ]
Widze ze chęć złapania czegoś czy przesunięcia tez już jest objawem
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #8  Wysłany: 2012-04-14, 17:42  


Nie miej do siebie żalu . Babcia wie, że ją kochałeś nad życie . Nie zawsze jest tak jakbyśmy chcieli . Widocznie tak miało być . Babcia na pewno jest z ciebie dumna . Jeśli chodzi o te nadchodzące objawy śmierci to dziwię się, że nikt z pracowników hospicjum nie poinformował cie , że tak to właśnie wygląda . Powinni byli to zrobić . W szpitalu takich rzeczy raczej nie robią . Masz rację - sięganie rękami w nicość też jest objawem .
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #9  Wysłany: 2012-05-15, 11:10  


Minęło 1,5 miesiąca jak odeszła moja Babunia a ja wpadam w coraz większą chandrę,co chwilę płacze.Wczoraj zrobiłem wieczorem zakupy w supermarkecie,podczepilem wozek do następnego i pojechałem do domu nie zabierając ich ehhh.....Nie mogę zastąpić tych przykrych obrazów umierającej Babuni tymi radosnymi z uśmiechniętą twarzą które mam porozwieszane w domu.Strasznie mi przykro że od diagnozy praktycznie rozmowy z Babunią były początkowo bardzo krótkie a gdzieś po 2 tygodniach ograniczały się ze strony Babuni do odpowiedzi TAK,NIE.Później już nawet widząc że coś dokucza i pytając się nie uzyskiwałem odpowiedzi chociaż widziałem że coś dokucza.Czułem straszna bezradność nie umiejąc pomóc.Także przez czas choroby nie zdarzyliśmy nawet o jednej milej sprawie wspólnie porozmawiać :/ . Czy tak to się dzieję przy nowotworze mózgu??Oddawałem Babunie do szpitala z nadzieją chociaż chwilowej poprawy stanu zdrowia i powrotu do domu(wypis miał być następnego dnia)a tutaj po 4 dniach pobytu Babunia kończy swój żywot ziemski i jeszcze tego samego dnia rano Babunia jest wieziona na rentgen płuc gdzie pewnie już wiedzieli że to stan agonalny i że to nic nie da :/ . Gdybym wiedział że tak będzie to pozwoliłbym odejść Babuni w domku, w swoim własnym łóżeczku i wśród całej rodziny.
Musze się spotkać z lekarzem prowadzącym z hospicjum bo inaczej chyba zwariuję.
 
Joanna2012 


Dołączyła: 22 Kwi 2012
Posty: 10
Pomogła: 5 razy

 #10  Wysłany: 2012-05-16, 14:36  


Bardzo Ci współczuję, każdy z nas ma wspomnienia, z którymi ciężko sobie poradzić. Myślę, że spotkanie z lekarzem jest dobrym pomysłem. W hospicjach są też psychologowie, również dla rodzin, które tracą bliskich. Może warto się z kimś takim spotkać i porozmawiać?
Trzymaj się.
Joanna
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #11  Wysłany: 2012-05-16, 19:28  


Podobno czas leczy rany ale ja sobie tego na dzień dzisiejszy wyobrazić nie potrafię.Strasznie mi przykro ze człowiek w domu starał się żeby wszystko było równiutko bez żadnego pomarszczenia,przekładał co 2h na inną pozycję,kupował skarpetki lecznicze bezszwowe a tam łóżko było rozwalone bo z dostawki więc nie można było zmienić wysokości położenia ciała,nie pilnowali zwiniętego prześcieradła,pozycję dopiero zmieniana po przyjściu bo od wizyty do wizyty pozycja była taka sama,jak człowiek nie przyszedł na czas to się dowiadywał od leżących Pan w tej samej sali które były chodzące że pielęgniarka przyszła, spróbowała dać jedną łyżkę zupy czy odżywki z kaszką,a jak Babunia nie reagowała to odchodziła(tylko jedna się starała nakarmić).W domu wszystko z cewnikiem było ok a tam nagle pierwszej nocy coś się uszkodziło,zaczęło przeciekać i całą noc Babunia leżała w mokrym.Wychodzi na to że w nocy nikt nie zajrzał.Oczywiście posciel została zmieniona ale materac przesiąknięty już nawet na prośbę nie został zmieniony.A przecież człowiek chciałby mieć pełne zaufanie zostawiając najbliższą osobę pod opieką w szpitalu tym bardziej jeżeli osoba jest w takim stanie że sama o nic nie poprosi ani nie powie że coś jest nie tak.I to tez mnie strasznie dręczy jakie te ostatnie dni były.

PS:Zadzwoniłem dzisiaj do lekarza prowadzącego i w tym tygodniu ma zadzwonić i podać termin spotkania.Mam nadzieję że to chociaż troszeczkę pomoże bo mam wiele pytań które mnie dręczą.Jeżeli to nie pomoże to w ostatni wtorek miesiąca czyli 29 maja jest Msza za Dusze Zmarłych z hospicjum do którego moja Babunia należała i po Mszy jest spotkanie z psychologiem i tam się wtedy udam.
 
jo_a 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 1951
Skąd: Górny Śląsk
Pomógł: 313 razy

 #12  Wysłany: 2012-05-18, 23:10  


user, odbierz, proszę, pw, czeka od wczoraj...
_________________
„Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #13  Wysłany: 2012-05-24, 13:03  


Przepraszam jo_a ale jakoś nie miałem siły wejść na forum.Chciałem spróbować się troszkę wyciszyć i odwrócić uwagę od tych złych obrazów ostatniej fazy choroby.Za PW bardzo dziękuję.Modle się każdego dnia za Zmarłych.
 
user 


Dołączył: 12 Kwi 2012
Posty: 10

 #14  Wysłany: 2012-12-22, 18:47  


Dawno mnie tutaj nie było ale chciałbym z Wami sie podzielic tym co dzisiaj czuję....

26 grudnia mija 9 miesięcy jak moja Babunia odeszła do Domu Ojca a ja dzisiaj jestem całkowicie rozbity,cały dzień ryczę.Staram się zając porządkami świątecznymi,zakupami itp. ale to nic nie pomaga :( .Po prostu czuję pustkę która już nigdy nie zostanie wypełniona bo takiego klimatu jaki stwarzała moja Babunia już nikt nie odtworzy,ten ruch w domu,te zapachy Babinych wypieków które było czuć w całym domu a w tym roku większość kupne,pusta w domu bo rodzinka będzie jutro wieczorem i dzisiaj to strasznie we mnie uderzyło.

Wszystkiego najlepszego Kochani dla Was i dla Waszych Najbliższych
 
asia88 


Dołączyła: 15 Lip 2012
Posty: 33
Pomogła: 1 raz

 #15  Wysłany: 2012-12-23, 20:23  


Wiem co czujesz... Jutro będzie moja oststnia wigilia z Tatą... Już czuję pustkę,bo czuję jakby Tatka już nie było. Nie chodzi,nie ogę Mu się zwierzyć,pośmiać się... Jest smutny,mało mówi... Co to za życie?Dodatkowo chłopak mnie rzucił po 3 latach związku...Tak po prostu,z dnia na dzień.. Widzisz nikomu nie jest łatwo.Może doceń to,że nie musisz patrzeć jak Babunia się męczy.Mocno wierzę,że tam gdzie jest est Jej dobrze.Życzę Ci wszystkiego dobrego na Święta.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group