1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Rak piersi zaawansowany
Autor Wiadomość
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #1  Wysłany: 2013-06-10, 23:55  Rak piersi zaawansowany


Witam wszystkich.

To mój pierwszy post na tym forum. Zanim jednak go napisałem, zdążyłem się już trochę naczytać...

Jak wielu jest tu nieszczęśliwych ludzi! A ile życzliwych osób... Czytanie tego forum skutecznie utrudniają łzy...

I ja podzielę się z Wami swoją tragedią.
Moja mama choruje na raka piersi od 12 lat. Przez cały czas trwania choroby skrywała ją przed wszystkimi, a o lekarzu nie było mowy...
Początek jej choroby zbiegł się z moim pobytem w szpitalu - uległem wypadkowi.
Nie powiedziała mi o tym. Sam dopatrzyłem się guzka na jej piersi. Miałem wtedy 11 lat. Bałem się spytać co to jest, ale domyślałem się. Gdy chciałem o tym porozmawiać, rozpacz blokowała mi gardło i musiałem szybko uciekać do innego pokoju, a najlepiej poza dom by ukryć swój ogromny płacz. Nie mogłem nad tym panować.

Nie mogłem sobie z tym poradzić... Mama jest nie tylko moją mamą, ale i przyjacielem. Zawsze mogłem na nią liczyć, gdy miałem poważną depresję tylko wiara i ona dodawała mi sił.
Pomagała nie tylko mi ale całej rodzinie. Nigdy nie potrafiła odmówić pomocy.
Starałem się więc o tym nie myśleć, a razem z nią stwarzaliśmy sobie pozory normalności. Doszedłem do tego, że dla mnie ten rak po prostu był. Przerażał mnie, ale do niedawna jedyny problem jaki stwarzał, to próby ukrycia go.

Od tego roku zaczął się koszmar. Choroba zaczęła rozwijać się w niebywale szybkim tempie: zaczęły tworzyć się otwarte rany, mama zaczęła uskarżać się na ogromne bóle.
Nastąpiło wycieńczenie organizmu. Mama strasznie wychudła. Spodziewałem się przerzutów, ale myśli te gdy się pojawiały natychmiast usuwałem z głowy.
Niestety wygląda na to, że one są już chyba rozsiane po całym ciele.

Najgorsze jest to, że od kilku miesięcy prawie w ogóle nie śpi i dopadają je duszności. Nie może zbytnio chodzić, gdyż słabnie z powodu braku powietrza.
Nadal nie może zdecydować się by pójść do lekarza.

Po kryjomu pojechałem z wujkiem do onkologa by się poradzić. Do tej pory wydawało mi się, że jestem pogodzony z tym, że mama odejdzie, że nie nic już jej nie pomoże. Ciągle jednak miałem nadzieję....

Gdy onkolog powiedział mi (na podstawie mojego opisu), że to stan terminalny, że to koniec, a mamie można jedynie uśmieżyć ból, przeżywam te całe 12 lat na nowo, skumulowane i spotęgowane. Klawiatura jest już mokra od łez. Wydaje mi się że moja psychika przez to nie przejdzie.

Nie wiem co robić. Straszne jest dla mnie to, że muszę teraz przebuwać 50km od domu, ponieważ studiuję. Sesję raczej zawalę (I semetstr magisterskich), jutro mam kolokwim na które nic nie umiem i się nie nauczę.
Chciałbym rzucić te studia, ale to sprawi ogromny ból mojej mamie. Przecież będę miał na to całe życie, natomiast chwil spędzonych z mamą nikt mi nie przywróci, ale nikt tego nie rozumie.

Nie wiem co robić... Szukam tylko deski ratunku dla mojej mamy.
Gdy czytam o leczeniu paliatywnym, o tych tragediach jakie ludzie opisują, o dokładnych dolegliwościach, organach zajętych przez raka, to serce pęka mi na tyle kawałków, co stłuczona tylna szyba samochodowa....
Stoi przed moimi oczami obraz mojej schorowanej dobrej i troskliwej mamy, zniszczonej doszczętnie przez raka...


nie mogę już....
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #2  Wysłany: 2013-06-11, 10:39  


sadness,

to, co opisujesz, brzmi dramatycznie. Szczerze ci wspolczuje.

Niestety, na podstawie twojego opisu wyglada to bardzo zle.

Musisz byc silny w tej sytuacji. Najwazniejsze jest to, aby twoja mama nie cierpiala, sa na to leki - nie wiem, czy mozesz chociaz na to mame namowic?

Chcesz studia rzucic? Twoja mama na pewno by tego nie chciala, musisz byc silny!
 
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #3  Wysłany: 2013-06-11, 17:27  


Sytuacja jest jaka jest...

Gdy jestem poza domem staram się o tym wszystkim nie myśleć. Każde wspomnienie słowa mama powoduje u mnie potworny żal.

Nie mogę sobie z tym poradzić. Wiem, że muszę być silny, ale nie potrafię. Wśród ludzi staram się skutecznie skrywać płacz i łamiący głos, ale wewnątrz...

Dodatkowo muszę jakoś radzić sobie na studiach z jakim skutkiem to się okaże, ale tylko ze względu na presję bliskich, w szczególności mamy.

Tak bardzo chciałbym teraz z nią przebywać.
Nie wiem ile czasu jeszcze jej pozostało. Może ktoś z Was na podstawie doświadczenia mógłby napisać orientacyjnie jak długo potrwa jej życie.

Nie darowałbym sobie, gdybym nie zdążył się z nią pożegnać i nie był przy niej w tych ostatnich chwilach.

Mama przyjmuje leki z kodeiną, kaszel zmniejszył się i może przynajmniej rozmawiać przez telefon.

Jak to udźwignąć i jak normalnie żyć?
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #4  Wysłany: 2013-06-11, 18:12  


sadness,

moze warto udac sie do psychologa? Nic w tym strasznego, a moze ci naprawde pomoc.
 
elsie 



Dołączyła: 23 Mar 2013
Posty: 101
Pomogła: 19 razy

 #5  Wysłany: 2013-06-11, 19:15  


Sadness !
Jesteś bardzo dobrym i mądrym chłopakiem, wspaniałym Synem - swojej wspaniałej Mamy, która potrafiła Cię wychować na tak wartościowego człowieka.
Ja jestem w wieku Twojej Mamy, jestem zdrowa i szczęśliwa, że u mojego męża stwierdzono jedynie nowotwór o niskiej złośliwości (stąd jestem na forum).
Kiedyś jednak przeżyłam to, co Ty.
Gdy byłam na drugim roku studiów na raka zmarł mój Ukochany Tata.
Jeszcze do tej poru pamiętam, co przeżywałam, czułam, że serce mi pęka, rozpadałam się na kawałki... Tata pod koniec wymagał całodobowej opieki i strasznie cierpiał, ja nie mam rodzeństwa, byłyśmy tylko z mamą - i przyjaciółmi, którzy wiele pomogli w tych strasznych chwilach.
Też chciałam zostawić studia, choć były w tym samym mieście.
Jednak Tacie zależało, bym uczyła się dalej i nie rozpaczała - dokąd mógł upominał mnie, wręcz zakazywał okazywania słabości, czasem nawet odganiał mnie od siebie - swoją ukochaną jedynaczkę, mówił, co mnie wtedy przerażało: "Powinnaś się ode mnie odzwyczajać, bo jak potem dasz sobie radę". Niepokój o mój dalszy los, samodzielność był dla niego ważniejszy niż lęk o siebie samego. Do końca cieszył się z każdej dobrej oceny, kazał mi pokazywać indeks, oglądał wpisy i oceny, zmuszał mnie, bym poszła na zajęcia, nawet sprawdzał notatki !...
Rozumiem, to teraz, gdyż jestem matką i wiem, co jest dla mnie najważniejsze.
Tata zmarł 17 maja, ja nie zawaliłam roku, płakałam, ale uczyłam się do sesji - przed Jego śmiercią - i po - robiłam to dla Niego.
Ukaż więc swojej Kochanej Mamie swoją siłę, dorosłość - będzie czuła, że wypełniła swoje najważniejsze życiowe zadanie i nie zostawia Cię słabego i bezradnego - tylko wrażliwego, kochającego, ale silnego, dojrzałego mężczyznę.
To trudne strasznie - ale takim się przecież stajesz i znajdziesz tę siłę. Dla siebie i Mamy. A boleć będzie... Popłacz z kimś bliskim, kto Cię wysłucha i zrozumie, na pewno masz przyjaciół wokół siebie, pozwól im się zbliżyć.
Pozdrawiam Cię z całego serca.
 
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #6  Wysłany: 2013-06-12, 14:05  


Od rana jeździłem po mieście szukając odpowiedniego lekarza i dobrego szpiatala.

elsie, dziękuję za dobre słowo. Z całą pewnością mama dołożyła wszelkich starań by dobrze mnie wychować (porzuciła pracę i karierę zawodową gdy przyszedłem na świat), jednak nie zawsze jej słuchałem niestety...

Niestety studiuję i pomieszkuję w związku ze studiami 50 km od domu i to jest dla mnie teraz straszne.
Jestem wrażliwy i bardzo słaby psychicznie pod tym kątem. Nie potrafię teraz myśleć o niczym innym poza chorobą mamy i staram się szukać jakiegoś wyjścia. Cały czas mam przy tym ściśnięte gardło.

Nie wiem czy szukać onkologa, opieki paliatywnej, czy może poprzestać na lekarzu rodzinnym i hospicjum domowym...

Czytałem kilka postów z tematu: http://www.forum-onkologi...czyc-vt6998.htm . Niestety to co przeczytałem załamało mnie jeszcze bardziej. Moja mama ma częściowo takie same objawy, tj trudności z poruszaniem się, znalezieniem właściwej pozycji, mówieniem, oczywiście oddychaniem.
Również wychudła i nie może jeść.
Przypuszczam, że oprócz piersi i płuc ma zajętą wątrobę. Często skarży się na gorzkość w ustach, a brak apetytu może być właśnie spowodowany przerostem wątroby... ech... już nie wiem co o tym myśleć...
W każdym razie gdyby mama miała umrzeć w takim tempie jak mama autorki wspomnianego tematu, to dziś rzucam wszystko i jadę do domu.

Dzwoniłem dziś do mamy, czuje się fatalnie, twierdzi że nie może już oddychać i dłużej nie wytrzyma. Jest zdecydowana na lekarza. I tu przeszkodą jest znów szkoła - jutrzejsze kolokwium w godzinach przyjęć pierwszorazowych w szpitalu na który się zdecydowaliśmy. ::mur:: ::mur::
Dopiero w piątek będzie możliwość, a nie wiadomo czy lekarz którego chcemy będzie wtedy w szpitalu.

Może jest ktoś w stanie polecić dobrego onkologa w okolicach Krakowa??

tam-tam-taram, stwierdziłem, że skoro nie uwidaczniam co się wewnątrz mnie dzieje, to chcę to przeżywać "na czysto", ale gdy będę się żegnał z mamą muszę sobie wziąć coś na uspokojenie.
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #7  Wysłany: 2013-06-12, 15:04  


sadness,

OK, kazdy ma swoja wolna wole i robi to, co czuje, jak mu bedzie lepiej.

Powodzenia!
 
elsie 



Dołączyła: 23 Mar 2013
Posty: 101
Pomogła: 19 razy

 #8  Wysłany: 2013-06-12, 15:50  


Sadness, wynika, że musisz być z mamą w piątek u lekarza.
Kolokwium można zaliczyć w innym terminie, wykładowcy mają też czasem serce (sama prowadzę zajęcia na uczelni) i udaje się przełożyć terminy nawet z dużo mniej poważnych powodów. Masz czas do września, można ubiegać się także o przedłużenie terminu sesji.
Może i Mamy nie zawsze słuchałeś, ale i tak jesteś najlepszym synem. :)
 
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #9  Wysłany: 2013-06-12, 16:43  


tam-tam-taram, dzięki...

elsie, też tak uważam. Mam nawet całe życie, żeby to nadrobić. Zawsze mogę powtórzyć rok, lub iść na zaoczne... Choroba mamy i tak wyryła już piętno na moim dalszym życiu. Bez porównania większe niż jakieś niepowodzenia w szkole. To dla mnie i niej najważniejsze chwile...

[ Dodano: 2013-06-12, 17:43 ]
Cieszę się, że jest na tym forum tylu życzliwych ludzi.
 
Sophii 



Dołączyła: 05 Gru 2012
Posty: 23
Pomogła: 1 raz

 #10  Wysłany: 2013-06-12, 17:12  


sadness, Witaj. Widziałam, że pisałeś o wątku, który założyłam, i w nim zresztą też.
Jedź do mamy. Nie czekaj. Ja żałuję, że nie pojechałam przynajmniej kilka dni wcześniej, że chciałam być w porządku wobec pracodawcy itd. Kiedy byłam już przy niej, to wszystko nie miało znaczenia, żałowałam każdej minuty, podczas której byłyśmy osobno. Dzieliło nas 200km..
U mojej mamy stan był tak poważny, że udało mi się pobyć z nią kilka dni podczas których była już prawie nie obecna.

Wiem, że teraz wydaje Ci się, że nie dasz sobie rady. Ja też byłam tego pewna. I wciąż miewam chwile, kiedy myślę, że nigdy nie będę w stanie się z tym pogodzić. Że minęło dopiero 6 miesięcy ( 17tego minie pół roku odkąd odeszła) a przede mną całe życie. Spędziłam z nią 25 lat swojego życia, była dla mnie najważniejszą osobą na świecie, najcudowniejszą przyjaciółką, moim światłem i siłą napędową. A jednak jestem tutaj, żyję, mimo, że każdego dnia marzę o tym aby cofnąć czas. Więc, uwierz mi kiedy mówię, że dasz sobie radę, i znajdziesz w sobie siłę, aby być przy niej do końca. To tak już jest, że kiedy przychodzi ta chwila, nasze emocje odkładamy na bok, bo liczy się tylko ta osoba, dla której musimy być silni.
Mówisz, że Twoja psychika przez to nie przejdzie. Przejdzie.. nie od razu, ale przejdzie. Ok, ja jestem bardzo silną psychicznie osobą, ale jest na tym forum wiele osób, także tych słabszych, które pożegnały, tak samo ważne dla nich osoby jak nasze mamy dla nas. Postaraj się myśleć, o tym, że najważniejsze aby Twoja mama nie cierpiała. Nie ważne jak bardzo Ty będziesz cierpiał, módl się o to aby nie musiała długo cierpieć. To pomaga. Ja na tym skupiałam wszystkie swoje myśli. Błagałam aby nie doczekała czasu pieluchy i aby skończyło się jej cierpienie. Kiedy odeszła, ta wdzięczność za to, że już nie cierpi dała mi siłę. Trzymaj się.
_________________
Wild wild horses we'll ride them someday.
 
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #11  Wysłany: 2013-06-12, 17:58  


Sophii, fajnie że zainteresowałaś się moją historią... Dziękuję.

Napiszę jutrzejszego kolosa, może dziś się już nic nie wydarzy, a kolos będzie jutro rano i pojadę do mamy.

To może stan mojej mamy nie jest aż tak beznadziejny jak myślałem. Gdyby nie te duszności przez telefon ktoś by pomyślał, że jest w pełni zdrową osobą. Jeszcze przedwczoraj po kodeinie przez telefon była taka jak za "dobrych" czasów...

Chciałbym teraz znaleźć jak najszybciej lekarza, który będzie w stanie szybko zdiagnozować jej stan, zastosować odpowiednie leki (chyba trzeba będzie już przejść na morfinę) i określić jak długo będzie się męczyć.
Próbuję jeszcze skołować koncentrator tlenu.

Nie chcę jej przeganiać z tego świata, choć TAM na pewno będzie mieć lepiej. Nadal modlę się o cud.
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #12  Wysłany: 2013-06-12, 19:38  


sadness,

nie powinienes rzucac studiow i mam nadzieje, ze tego nie zrobisz, ALE!

sa wazniejsze sprawy w zyciu niz jakis kolos - dobrze pogadac z wykladowca, moze zaliczysz w innym terminie.

ja zachorowalem na nowotwor zlosliwy prawie 13 lat temu, na 1 roku i tez nie chcialem przerywac studiow, na poczatku chodzilem na zajecia, ale chemioterapia fatalnie wplywa na odpornosc itd. Wzialem urlop zdrowotny, dokonczylem leczenie i za rok wrocilem na uniwersytet.
Pisze o tym, bo sa o wiele wazniejsze sprawy w zyciu. Studia sa wazne, ale mame masz tylko jedna i zastanow sie dobrze, zanim cokolwiek postanowisz.
 
sadness 


Dołączył: 10 Cze 2013
Posty: 28
Pomógł: 2 razy

 #13  Wysłany: 2013-06-12, 19:57  


tam-tam-taram, Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji. Zrobi to za mnie lekarz, który orzeknie ile czasu mamie pozostało.

Nie chcę rzucać studiow definitywnie, a jedynie przesunąć je sobie w czasie. Poza tym tytuł inżyniera już mam, więc...

To bardzo przykre co Cię spotkało, ale mam nadzieję, że wszystko w porządku...
Czyli nawet w tak odległych czasach było możliwe zwalczenie cancera...
Teraz bardzo żałuję, że nie wygoniłem mamy do lekarza w odpowiednim czasie..
 
tam-tam-taram 
PRZYJACIEL Forum


Dołączył: 02 Kwi 2012
Posty: 763
Skąd: daleko
Pomógł: 628 razy

 #14  Wysłany: 2013-06-12, 23:31  


sadness,

szczerze mowiac, nie zaluje, ze bylem chory. To bylo 13 lat temu i remisja trwa nadal. Banal: duzo mnie to nauczylo.

He-he, 13 lat temu to nie taki odlegly czas, aczkolwiek onkologia poszla naprzod, to fakt.

Zawsze mozesz pomyslec o urlopie dziekanskim.

Nie mozesz sobie wyrzucac, ze nie ''zmusiles'' mamy do pojscia do lekarza. Twoja mama jest osoba dorosla i sama zdecydowala. Na pewno czula, ze cos sie dzieje niedobrego, ale najpewniej ze strachu nie poszla - ja nie popieram takiego podejscia, uwazam, ze treba walczyc,
ale nie da sie i nawet nie wolno nikogo zmuszac na sile. Kazdy decyduje o sobie i wlasnym zyciu.
 
elsie 



Dołączyła: 23 Mar 2013
Posty: 101
Pomogła: 19 razy

 #15  Wysłany: 2013-06-13, 00:14  


sadness napisał/a:

Teraz bardzo żałuję, że nie wygoniłem mamy do lekarza w odpowiednim czasie..

Nic nie mogłeś zrobić !
Mówisz, ze nie zawsze słuchałeś Mamy, a Ona poświęciła wiele dla Ciebie. Miała prawo - tak jak i Ty do swojej decyzji. Przeżyła sporo lat - 12 - jak piszesz. Chyba jednak leczyła się. Może o tym nie wiesz. Przy leczeniu nawet intensywnym wiele osób nie przeżywa dłuższego czasu. Może tyle było jej dane, nie zadręczaj się.
Zostaniesz mgr inż. :) - jeśli tylko TY zechcesz i będzie Ci to potrzebne. Przecież Mama nie chciałaby, by to Ona Ci przeszkodziła w Twoich dążeniach.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group