1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Guz wycięty, ale...co dalej?
Autor Wiadomość
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #31  Wysłany: 2010-06-26, 03:28  


W tej chwili odpowiadam jedynie na pytanie zadane -> w wątku mamanel <-


Primary adenoid cystic carcinoma of the lung. A cl... [Cancer. 1994] - PubMed result

Przetłumaczę wniosek:
Cytat:
WNIOSKI: stadium choroby w chwili rozpoznania może odgrywać ważną rolę w przewidywaniu wyników leczenia u pacjentów z tym typem nowotworu. Mimo ogólnie leniwego i powolnego wzrostu w innych miejscach, ACC powstający w płucach w niektórych przypadkach może przebiegać bardziej agresywnie.

Przesłanką agresywnego przebiegu choroby z pewnością może być niskie zróżnicowanie raka gruczołowo-torbielowatego oskrzela (a więc wysoka złośliwość histologiczna, np. G3).
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #32  Wysłany: 2010-06-26, 16:21  


Bardzo dziekuję DSS:)
Trochę - nie ukrywam - ta odpowiedź mnie zdolowała:(:(:(
Dlaczego guzy w płucach sa najgorsze - najgorsze rokowania, najszybciej rosną, najgorzej dają się wycinać, wredne paskudy :<: :<: :<:

Czyli raczej powinam się nastawić, że to kwestia kilku miesięcy, a nie 1,5 - 2 lat?

MImo operacji ACC może tak agresywnie się wznawiać paskud?

1 kwietnia TK klatki wykazało, że guz ma ok. 4,5x3,5 cm
19 maja po operacji, że miał 4,5x2x1 a więc w sumie nie urósł, nawet ciut jakby był mniejszy... może będzie rósł wolniej jednak!!!

Boże, o niczym innym nie marzę!!!
ACC rośnij bardzo, bardzo powolutku!!!!!!!!!!!!!!!!
Bądź leniwy, najbardziej leniwy jak sie tylko da...
_________________
Katarzynka36
 
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #33  Wysłany: 2010-06-28, 22:23  


BYłam dziś z siostrą w szpitalu na Przybyszewskiego w Poznaniu, któremu Wielkopolskie Centrum Pulmonologii zleca zobienie biobsji.

Odszukałam owa panią dr patomorfolog, która w 1 zdaniu napisała (po łacinie), że są zajęte wezly okołooskrzelowe, po czym napisała, że wszytskie węzły sa czyste
i w podsumowaniu napisała, że rak zaawansowany T2N0 !!!!

Okazało się, że owa Pani dr uczy studentów (zgroza!)
Oczywiście potraktwała nas obcesowo - "oj, taki jeden mały błąd, nie ma zadnego problemu, zaraz poprawię w komputerze na N1, nie widzę, zeby coś wielkiego się stało... jestem tak zarobiona i stąd taki mały błąd"..
zero przepraszam czy coś w tym stylu.

DRoga DSS
Przepraszam, że pytam i pytam, ale jesteśmy w kropce totalnej...
Pamiętasz, że pani dr fatalnie opisała wyniki histop.
Lekarz onkolog zalecił na owo N1 chemię adiuwantowa...
na moje pytanie czy wszytsko zostało wyciete - stwierdził, że oczywiście tak.
Natomiast pani dr patomorfolog na moje pytanie czy skoto na 2 cm kikucie jest napisane, ze są nacieki nowotworowe to oznacza, ze jednak linia cięcia nei była czysta - stwierdziła, że nie była czysta:(:(:(

Co więc robic? :cry:

DSS, jak znajdziesz chwilkę prosze doradź...
Z tego co wyczytałam co pisałaś Ty i inni fachowcy, powinna być radioterapia na ten nieradykalny zabieg R1.
Onkolog nie zalecił...:(
Co robic teraz???
Walczyć o radioterapię? Prawie 6 tygodni mija Taty od operacji:(
Z drugiej strony Tata jest oslabiony i boje się jak zniesie chemię a jak do tego jeszcze radioterapię? koszmar chyba
Z kolei w watku MaFi, przeczytałam, że napisalaś (może źle zrozumiałam), że jesli jest R1 i N1 a nie ma ma naświetlania, to chory nie ma żadnej szansy:(:(:(

Ostatecznie według nowej klasyfikacji TNM wychodzi, że mój Tata ma IIA (T2aN1)
To nie jest dobrze, ale chyba tez nei jest zupełnie tragicznie?
I nie ma szansy dla Niego?
Walczyc o ta radioterapie? jechac jutro rozmawia jeszcze raz z onkologiem? bo czas ucieka:(
Pamiętam z kolei z watku Banialuki, ktorej Mama miała całe płuco wyciete ale tez była to operacja nieradykalna, ż emiała radioterapię po chemii...
I czy raczej mamy kilka miesięcy, czy mamy szansę na 1,5-2 lata, bo chyba szans na wyleczenie żadnych:(

I tylko się modlić, by ACC rósł wyjatkowo leniwie i powoli:(
pozdrawiam wszytskich foumowiczów i przepraszam za ten przynudnawy monolog..
_________________
Katarzynka36
 
 
billyb 
MODERATOR



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 532
Skąd: z Europy ;-)
Pomógł: 275 razy


 #34  Wysłany: 2010-06-29, 22:19  


walczcie o radioterapię.
Jeżeli margines nie został zachowany, powinna być radioterapia.
I tyle.
 
agni5 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Kwi 2009
Posty: 784
Skąd: Szczecin
Pomogła: 146 razy

 #35  Wysłany: 2010-06-29, 23:11  


Katarzynka36 zgadzam się z poprzednikiem.Moim zdaniem powinnaś ponownie zobaczyć się z onkologiem i powiedzieć mu,że spotkałaś się z panią opisująca wynik i stwierdziła,że jest naciek w linii cięcia. Nie wiem jak u Was to wygląda,ale u nas w Centrum Onkologii jest poradnia radioterapii i tam przyjmują onkolodzy w niej się specjalizujący i jest poradnia chemioterapii, gdzie przyjmują lekarze w tym się specjalizujący.
_________________
agni5
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #36  Wysłany: 2010-06-29, 23:12  


Billyb!
Dzięki za odpowiedź.
Pytanie tylko jak kurcze to zrobic?
Onkolog z Wielkopolskiego Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii zalecił tylko chemioterapię uzupełniającą... Na 7 lipca dał nam skierowanie do szpitala... Z tego co tutaj się dopiero dowiedzialam, radioterapia powinna być w okresie ok. 6 tygodni od operacji... a Tata wlasnie się zbliża do tego czasu... Gdybysmy wiedzieli wczesniej to byśmy jakoś może zadziałali, ale czekaliśmy dlugo na wyniki histopatologiczne guza...
Gdzie szukac pomocy? Udać się z powrotem do onkologa jutro i powiedziec mu, że słyszałam, że powinna być radioterapia? On onkolog a jak laik - przeciez zmiecie mnie z powierzchni ziemi, ze śmiem się wtrącać...
Co robić, co robić do cholerki?

[ Dodano: 2010-06-29, 23:32 ]
Agni!
NO u nas jest inaczej - jest Wielkopolskie Centrum Pulmonologii i tam była operacja i tam ma być chemia... nie ma tam tylko radioterapii, na ktora wysyłają do Wielkoposlkiego Centrum Onkologii... więc tak czy siak musze iśc do Centrum Pulmonologii i tam na kims wymoc zlecenie na radioterapie, tylko dr osttanio nie dał, więc co zrobić by dał? Zabić Go?

[ Dodano: 2010-06-29, 23:55 ]
DSS, Billyb!

Jak walczyć o radioterapię dla Taty po nieradykalnej lobektomii?
Czy są jakieś wytyczne, cos co moglabym zacytowac, pokazać, wetknąc, podstawić pod nos onkologowi by mnie nie spławil? i nie odprawił z kwitkiem?

Przeciez on jest lekarzem ja corką pacjenta - może mnie zupełnie zignorowac, spławić odeslać do 100 diabłow....bo to On jest fachowcem!
Co mam mu powiedziec, oprócz tego, że proszę, błagam o lampy?
Jak Go przekonac?
_________________
Katarzynka36
 
 
agni5 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Kwi 2009
Posty: 784
Skąd: Szczecin
Pomogła: 146 razy

 #37  Wysłany: 2010-06-30, 07:36  


Katarzynka36
U nas jest też chemia jest dla pacjentów płucnych jest w szpitalu, gdzie była operacja, tyle tylko,że tam nie ma jako takiej poradni onkologicznej tylko oddział chemioterapii.
Ja nie patrząc na wskazówki szpitala, gdzie tata był operowany udałam się do Centrum Onkologii po operacji taty z wynikiem histopatologicznym i ubezpieczeniem. Zostałam przyjęta po telefonicznym uzgodnieniu tego,ze przyjmą mnie bez pacjenta.Rejestrowałam się wówczas w ciemno, nie znając żadnego onkologa.Trafiłam na przemiłą i ciepła lekarkę, chemioterapeutkę, która jak się później dowiedziałam jest konsultantem wojewódzkim onkologii. Tata jeździ tam na kontrole co trzy miesiące i dzięki temu miał już trzy tomografy, bo tam gdzie był operowany to raczej na taka opiekę nie mógłby liczyć.
Piszę Ci o tym wszystkim, bo może gdyby ten onkolog w szpitalu od płuc robił Ci problemy warto udać się na konsultacje do radioterapeuty w Centrum Onkologii.Będziesz miała wtedy dodatkowa opinię i poczucie,że zrobiłaś wszystko. Pacjent ma prawo konsultować się przecież z różnymi lekarzami.
Z drugiej strony to smutne,że trzeba tak zabiegać o leczenie naszych bliskich i pilnować, by lekarz się nie pomylił.
Trzymam kciuki za Twoją siłę działania w tej sprawie.
Pozdrawiam.
_________________
agni5
 
billyb 
MODERATOR



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 532
Skąd: z Europy ;-)
Pomógł: 275 razy


 #38  Wysłany: 2010-06-30, 09:47  


@Katarzynka36

niestety nie mogę tu Ci pomóc. Na szczęście nie mam doświadczenia w udrach z polską medycyną.
Powszechnie wiadomo jednak, że radioterapia jest surogatem skalpela tam, gdzie on z różnych przyczyn nie został użyty.
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #39  Wysłany: 2010-07-02, 16:56  


Dzięki Billyb i Agni!

Udałam się z owrotem do onkologa w Centrum Pulmonologii przekazałam info, że patolog powiedziała, że linia cięcia niestety nie była czysta, dr się zdenerwował, pomstował na panią patolog, ze opisuje jak opisuje wyniki i stwierdził, że musi być zatem radioterapia, skoro cos na linii cięcia zostało jednak. Najpierw jednak musielismy przynieść jeszcze raz opis od pani patolog - wersję uszczegółowioną a potem do Wielkoposlkiego Centrum Onkologii - na konsultacje do Poradni Radioterapii. Tam pani dr stwierdziła, że naświetlania musza być, ale nie moga być jednocześnie z chemioterapia uzupełniająca, bo to dla Taty - jednak trochę zaawansowanego wiekiem (68lat) i w 6 tygodni po cięzkie operacji byloby zbyt cięzkim przezyciem.
Zatem w najbliższą srodę Tata idzie na chemię (mam nadzieję, że jakoś to zniesie...), ma mieć ja 2-3 kursy, czy jak to się nazywa, po czym przerwca - regeneracja organizmu i 6 tygodni naświetlań...zobaczymy jak to Tata zniesie...

póki co mam jeszcze jedno pytanie, bo cos mnie niepokoi u Taty...
Rzecz dotyczy ... kaszlu...
Przed operacją nie kaszlał mocno - takie odkaslywanie, ale jednak było...
natomiast po lobektomii - dr mówił i pielegniarki by Tata kaszlał, zeby wszytskie zalegające wydzieliny wyszly, ale Tacie to średnio wychodziło:(
Zauważyłam, ze jak wyszedł ze szpitala i zaczął się więcej ruszać to odkaslywanie się zwiększyło...Tata twierdzi, ze czuje jakby duzo slin, ktore mu przeszkadzaja i odkasluje..

Jestem zaniepokojona tym... skoro guz został wycięty (przynajmniej to co widoczne) to kaszel - objaw, że cos tam się dzieje też chyba owinien zniknąc...
Czy to odkaslywanie w 6 tygodni jest normalne? Czy tak może dlugo oczyszczać sie płuco? Mowiłam podczas wizyty kilka dni temu torakochirurgowi o oskaszliwaniu - powiedzial, że "tak tak, jeszcze może być"... ale ja się boje, czy to juz nie jakaś wznowa???
Kiedyś DSS pisała gdzies tu na forum, że jesli oskrzele było zablokowane przez guz, to po jego wycięciu może się dlugo oczyszczać..
U Taty tak było - w górnej częsci płata pawego był guz, ktory blokował cała dolną część... czy jednak jeszcze teraz może pluco się oczyszczać? Czy to może być coś niedobrego?
Bronchofiberoskopia była robiona w tydzień po oeracji i wszytsko było ok...Dwa tygodnie temu było robione rtg i była informacja o jakims zagęszczeniu, ale dr to czytał i nic nie powiedział...
Aha, to odkasływanie jest najwieksze po nocy...

Bedę wdzięczna za pomoc...
pozdrawiam:):):)
_________________
Katarzynka36
 
 
agni5 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Kwi 2009
Posty: 784
Skąd: Szczecin
Pomogła: 146 razy

 #40  Wysłany: 2010-07-02, 18:31  


Katarzynka 36
Mój tata jeszcze dłuuuugo po operacji miał problemy z odkrztuszaniem i brał tabletki przepisane przez pulmonologa, rozrzedzające tą zalegająca wydzielinę- chyba nazywają się ACC. Sa mocniejsze i słabsze.Słabsze są bez recepty.
Cieszę się,że udało Ci się wszystko pozałatwiać. Trzymam kciuki za przebieg chemii Taty.Pozdrawiam.
_________________
agni5
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #41  Wysłany: 2010-07-02, 22:41  


Witaj Agni!
Dzieki KOchana za odpowiedź:):):)

No wlaśnie jestem dość zdziwiona, że Tata dostawał ACC tylko chyba przez 5 dni po operacji w szpitalu a potem nic już nikt mu nie zapisał na odkrztuszanie...
W zasadzie oprócz przeciwbólowego ketonalu, nikt mu nic nie zapisał... tak na chlopski rozum - dziwiłam się, że nic zwiazanego z kaszlem nie dostał:(
Bo skoro miał płuco zawalone przez guz od góry, to na dole zbierała się wydzielina, która dopiero po usunięciu guza mogła się wydostać...

Ech, mam nadzieję, że to odkaslywanie ma wlasnie taka przyczyne, a nie inna, bo juz się znowu niepokoiłam:(

Wkuzona jestem generalnie, bo chirurdzy się chwalili a chwalili Taty przypadkiem przed zachodnimi lekarzami, którzy pojawili się w szpitalu, ze oto udało im się uratowac płuco, ogromna szansa na wyleczenie, wszystko pieknie, operacja super pomyślna itp.itd, o czym teraz się okazuje, że na linii cięcia zostały komórki:(:(:(
wiem, że dr nie ma mikroskopu w oczach i wyciął guza, myślac, że margines kikuta bedzie ok, ale przez te super relacje z super udanej operacji tata teraz się czuje... oszukany w pewien sposó... opercaja udana, a co dalej z pacjemtem nie wiadomo, bo potrzebna i chemia i lampy:(:(:(

jeżeli ktoś ma jeszcze doświadczenia z kaszlem po operacji byłabym wdzięczna za info, bo mimo wszytsko boje się... mam nadzieje, że pozostawione komorki na linii cięcia nie zdązyły utworzć nowego guza blokujacego Tacie znowu oskrzela... to chyba w ciągu kilku tygodni od operacji niemozliwe???

PS> A Tobie Agni5 dziekuję za pomoc:):):) i bardzo się cieszę, że Twój Tatuś tak speiwająco zalicza kolejne badania:):):) Mam nadzieję, że wkońcu mój też sie tego doczeka....
PS 1 - Agni ale jak dlugo po oeracji Twój Tata chrząkal jeszcze?miesiąc czy więcej?

pozdrowienia:)
_________________
Katarzynka36
 
 
banialuka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Lut 2009
Posty: 1294
Pomogła: 235 razy

 #42  Wysłany: 2010-07-02, 23:42  


Katarzynka36 moja mama też bardzo długo miała kaszel i w zasadzie do tej pory niekiedy po nocy jak wstanie to zakaszle i zaraz kicha. Z tym ze moja mama miała usuniete całe płuco i nie odksztuszała wydzieliny a ten kaszel raczej taki "głuchy" był, jakby hmmmm z zołądka wychodził dosłownie i lekarz do tej pory twierdził ze po takiej operacji moze być takie odkasływanie. Moja mama często mówi ze zbiera jej sie w gardle jakaś wydzielina, czy gęsta ślina i chrząka.
Życzę Wam aby tato przeszedł pomyslnie dalsze leczenie, bez uciażliwych skutków ubocznych. Trzymam kciuki. Pozdrawiam.
_________________
Są chwile, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. /Coelho Paulo/
 
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #43  Wysłany: 2010-07-03, 00:06  


Banialuko!
Dzieki Marzenko za info o kaszlu.
Moj Tata tez dodatkowo przy odkasływaniu kicha... no i podobnie jak Twoja Mama mówi, że zbiera mu się w gardle czy troszkę niżej duzo sliny i dlatego pokasłuje... Tace udało się uratować częśc płuca - zapowiadano wycięcie całego a zrobiono lobektomię mankietowa. Niestety, mamy komórki na linii cięcia:( Tata stwierdził, że jakby wycięli całe, to do tego by nie doszło... no ale to gdybanie..
Dzieki za życzenia:)
Ja Tobie i Twojej Mamusi tez życzę by kolejne badania wykazały, że drugie pluco jest zdrowe!!! Trzymam kciuki za Twoją Mamę, bodzielna z Niej dziewczyna:)
Powodzenia!
_________________
Katarzynka36
 
 
agni5 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 21 Kwi 2009
Posty: 784
Skąd: Szczecin
Pomogła: 146 razy

 #44  Wysłany: 2010-07-03, 13:04  


Chrząkał z 3 miesiące. Lekarz twierdził,że to normalne.A poza tym chyba dobrze by było, gdyby Twój Tata był pod opieka pulmonologa po takiej operacji.
_________________
agni5
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #45  Wysłany: 2010-07-09, 22:56  


Witajcie!
Tata jest po I chemii uzupełniającej (T2N1) po lobektomii mankietowej górnej prawej.
Dostał wczoraj chemie wg schematu PN, kolejnn za tydzień...
Oprocz cystostatyków dostał dexamethason, leki p- wymiotne i Zofiratio...
Na radzie czuje sie dobrze, wczoraj - gdy mial chemię to nawet troszkę euforycznie... był w bardzo dobrym nastroju, pobudzony lekko, nawet euforyczny.... zreszta pozosyali panowie z pokoju też tacy jacys "zadowoleni"...
I chyba to wina dexametazonu... takie lekkie oszolomienie i pobudzenie....

Minęła doba i tata jest w domku... na razie jest ok, nie ma wymiotów, nudności, niczego złego dr wspominał, że niestety może się zacząc dziać koło 4-5 doby - oslabienie, goraczka, czy nudności)

Mam jednak pytanie o .... banalna czkawke...
Wiem, glupio może zabrzmi, ale po chemii Tata dostał dzisiaj rano czkawki... co pewien czasu ustaje, spokój nie trwa jednak dlugo - jakieś 15 minut czkawka znowu sie pojawia - Tata wkurzony i zmeczony juz ta dziwna przypadlością...
Mam zatem pytanie czy Ktos z Waszych Bliskich po chemii też mial czkawkę?
A może to skutek uboczny nie chemii a jakiegos leku - np. p-wymiotnego?

Będę wdzieczna za wszelkie informacje:)

I jeszcze jedno pytanie - jak można jeszcze wzmocnić organizm przed kolejna chemią?
Tata konsumuje oczywiście sok z buraków z marchwią, je dużo owoców i warzyw, ecomer, ale co można jeszcze podać? Wiem, że witaminy czy żelazo odpadaja raczej:(
_________________
Katarzynka36
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group