Znalezionych wyników: 3

to Ty spróbuj pojąć, że każde leczenie może kosztować dużo i być nieskuteczne i jakieś mechanizmy kontroli są konieczne. Chirurg zdjął mi paznokieć, kazał przyjść za 2 dni, spojrzał, powiedział "dobrze" pielęgniarka położyła nowy gazik, zalepiła plastrem, kontrola za 2 dni, przebieg taki sam, tak było 6 razy, zorientowałam się, że zwyczajnie nabija licznik i przestałam przychodzić. Zawsze pełno w poczekalni, NFZ płaci za każdą wizytę. Jak to ukrócić? Jest pełno pacjentów z duperelami leczonych starannie jak Polska długa i szeroka, bo są nieryzykowni i opłacalni. Tu są prawdziwe sumy do zaoszczędzenia. A z tym pilnowaniem 100 zł to błąd matematyczny i logiczny. W tym systemie to jest codziennie inne 100 zł, pilnowane za ok 4

Nie zawsze pilnowanie pieniędzy jest więcej warte niż te pieniądze. Kilka lat temu przeprowadziłam w Polsce w prywatnym ośrodku kosztowny zabieg (musiałam podpisać, oświadczenie że nie refundowany przez NFZ - chociaż w mojej ocenie ratujący życie). Nie żałuję, to była inwestycja mojego życia i miała bardzo dobry wpływ na następne lata. Przed tym zabiegiem wiedziałam 2 rzeczy: Operator publikował w liczących się na świecie periodykach medycznych ( ktoś tu pisał, że nie można ocenić kwalifikacji lekarza) i ośrodek ma wysokie ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej. I to mi wystarczyło. Rozumowałam następująco: taki specjalista doskonale wie co może i tylko tego się podejmuje oraz składka ubezpieczeniowa musi uwzględniać "bezszkodową jazdę" bo inaczej jej wysokość by rujnowała. No i to na tym polega, tam wszędzie były procedury, nastawione wszystko było na jedno: nie zaszkodzić pacjentowi. To było jedyne miejsce medyczne w Polsce gdzie miałam wrażenie, że liczy się tylko rezultat, a nie obróbka pacjenta. A nie pilnował tego tuzin urzędniczek, tylko świadomość "wpadka = podwyższenie składki = konsekwencje dla odpowiedzialnego, tego właśnie brakuje w państwowej opiece medycznej.

Moje koty też nie narzekają, nie czekają, każdy stara się je uspokoić no i kuracja musi być do zaakceptowania - żadne połykanie tabletek przecież można się udławić. Opieka paliatywna 24 godz. A koszty do przeżycia.
Mnie się wydaje, że koszty w służbie zdrowia generuje nie nadzór, ale nieodpowiedni nadzór i jakieś takie dziwne podejście NFZ że płaci się mało za dużą ilość usług. Przychodni czy szpitalowi się opłaca jeżeli pacjent na pierwszej wizycie dostaje skierowanie na 1 badanie, na następnej 2 badanie itp skierowanie na szereg badań przy pierwszej wizycie jest absolutnie nieopłacalne i zdarza się rzadko, mnie raz wręcz u ortopedy powiedziano, że na TK trzeba sobie zasłużyć, może przy czwartej wizycie i po odbyciu fizykoterapii. Pacjenci chodzą, częściej niż to konieczne, koszty rosną, a NFZ płaci. Do tego dochodzi strata czasu przez pacjentów, nie tylko w onkologii czas się liczy. Jak przerwać ten błędny krąg?