1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 3
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
anitag79

Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 16492

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2017-01-15, 20:00   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
Wspomnieniowo... może sie komuś przyda...

Krótkie podsumowanie operacji w Koperniku w Łodzi - listopad 2014. Co do samej operacji, to przyjęto mnie w czwartek rano, odbyło się takie szybkie konsylium, jak przebiega operacja i z czym sie to wiąże, zrobiono badania krwi, zakwaterowano w pokoju i dużą część dnia zapoznawano z papierologią, wypełniałam ankiety itd. W piątek podano mi głupiego jasia, a o 13 byłam już na bloku operacyjnym - ostatnie wspomnienie przed zaśnięciem to uśmiechnięta twarz mojego pana doktora nade mną... Przed 15 byłam już na sali wybudzeniowej, bardzo chciało mi się pić, pielęgniarz zwilżył usta i kilkanaście minut później wjechałam windą na swoje piętro. Pielęgniarki pomogły założyć piżamę i do wieczora spałam, żeby zeszła narkoza. Do rany był przyłączony dren, gdzie sączył się taki surowiczy płyn, zdjęto go w sobotę gdzieś po 24h od operacji. Dobrze jest zabrać ze sobą do szpitala jakiś lek na gardło, bo faktycznie trudno się przełyka nawet wodę, ale z każdym dniem jest lepiej. Ja miałam Orofar Max w sprayu, koleżanka wolała tabletki do ssania. Generalnie ma się wrażenie, że jak chce się podnieść z poduszki, to tułów się podniesie, a głowa zostanie na poduszce, dziwne to takie. Kiepsko mi się spało na wznak, bo nie umiem, trudno jest się umyć pod prysznicem, trudno podnieść ręce do góry czy zapiąć stanik, bo szyja ciągnie... Wszystko to da się jednak wytrzymać. W niedzielę wieczorem byłam już w domu i nawet mama umyła mi głowę :)

Co do leczenia w Zgierzu, to już w czasie pobytu w Koperniku (koniec listopada) mój pan doktor zaklepał termin na jodowanie w Zgierzu na połowę stycznia następnego roku mówiąc, że czekamy na wynik histopatologii ("tylko" 10 dni czekałam) - jak wyjdzie skorupiak, to pani zadzwoni i potwierdzi leczenie, jak nie - zwolni pani termin komuś innemu. Tak to odbyło się u mnie :D

[ Dodano: 2017-01-15, 20:04 ]
Wspomnieniowo... Jodowanie w Zgierzu


Lekarze i pielęgniarki mili, można spokojnie o wszystko pytać, cierpliwie tłumaczą, choć czasami trzeba ich dorwać nawet na korytarzu. Fakt, że sporo na oddziale jest ludzi. Teraz podczas drugiego pobytu (już bez pobytu w izolatce) tylko na oddziale ogólnym poznałam 6 osób właśnie znad morza (byli i z Gdyni, i z Gdańska, i Elbląg i Łeba). Co do warunków, to luksusów nie ma - ogólna łazienka z prysznicem na oddziale ogólnym jest malutka, trudno się ubrać po wyjściu spod wody. Za to łazienka w części izolatkowej jest już bardzo duża i wygodna, choć też pamięta lepsze czasy. Na ogólnym oddziale jest lodówka dla pacjentów i przez pierwszą dobę pobytu możesz z niej korzystać, po zamknięciu w izolacji już nie wolno było wychodzić na ten ogólny korytarz. Obiady są ok, śniadania i kolacje nie powalają wielkością, ale z głodu się nie padnie. Ja np. po tym jodzie leczniczym miałam metaliczny posmak w ustach i nie bardzo chciało mi się jeść. Aha, na tym korytarzyku w izolatce jest czajnik, więc kawę/herbatę weź ze sobą, swoje naczynia i sztućce też miałam, bo lubię :D Piżamę i ręczniki (lichutkie) dają na izolatkę, ale ja wolałam mieć swoje gorsze ciuchy - na upartego jak nie szkoda, można je przy wyjściu wyrzucić. Na bank na ostatni dzień do scyntygrafii całego ciała musisz mieć rzeczy świeże,nie noszone na oddziale: piżama, bielizna, ręcznik duży i mały - by jak najmniej promieniować (te rzeczy pielęgniarki każą Ci zostawić w szafie przed wejściem na izolatkę). Miałam też ze sobą tablet, wiadomo telefon, gazety, książki i bez problemu zabrałam to do domu. Weź też zapas reklamówek foliowych, by zamykać w nich te rzeczy do prania, które z siebie zdejmujesz, by nie "świeciły w torbie".
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
anitag79

Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 16492

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2015-03-17, 18:58   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
fraszkaxxx, ZULA12

Dziewczyny, dziękuję Wam bardzo za odpowiedź. Tak myślałam, że endokrynolog na pewno zmieni mi dawkę, ale to dopiero przed świętami się dowiem co i jak. Cieszę się, że ten mój wynik najgorszy jednak nie jest. Zawsze to jakaś nadzieja :-)

Pozdrawiam serdecznie :-D

[ Dodano: 2015-03-17, 19:16 ]
Jeszcze krótki wpis, bo może komuś się przyda.

Za radą koleżanki zakupiłam silikonowe plastry na blizny SUTRICON. Są fajne, bo można je przycinać na dowolną długość. Przykleja się je na bliznę na 24h. Muszę uczciwie napisać, że żel Contratubex nie dawał u mnie widocznej poprawy koloru blizny, natomiast te plastry po 2 tygodniach stosowania spowodowały, że blizna ma srebrny kolor i ładnie wygląda. Kolejna zaleta jest taka, że o plasterku nie muszę pamiętać, jest bezbarwny i prawie go nie widać. Natomiast żel trzeba było wcierać kilka razy dziennie, a ja sklerozę już mam :lol:
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
anitag79

Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 16492

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2015-02-10, 19:23   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
Witam serdecznie!

Chcę podzielić się z odwiedzającymi moimi doświadczeniami po jodowaniu w Zgierzu - może komuś się przyda:

1. Na miejscu stawiłam się w czwartek przed 9.00 na czczo. Rozmowa z ordynatorem, jak wygląda przebieg leczenia, potem pobranie krwi (by wykluczyć m.in. ciążę) i zakwaterowanie w pokoju (są 2 lub 3-osobowe). W trójce byłam tylko z jedną dziewczyną. Na korytarzu czajnik i wspólna łazienka dla kilku pokoi.
2. Dwie godziny po obiedzie dostałam dawkę diagnostyczną jodu, po której też przez dwie godziny nie można jeść. Normalnie za to można spacerować po korytarzu, nie trzeba być zamkniętym w pokoju. Potem papierologia ze swoją panią doktor, kolacja i kąpiel.
3. Rano normalnie śniadanie, kąpiel + mycie głowy i czas na badania. Najpierw usg szyi, a potem na dole jakby poziom -1 i tam scyntygrafia tylko szyi. Około 15 minut leżałam nieruchomo na stole, a aparat nade mną robił swoje. Z wynikami zaraz wydrukowanymi do swojej pani doktor i czekanie.
4. Nadal piątek. Około 14.00 już po obiedzie (a posiłki rozdają o 8.00, 12.00 i 16.00) krótkie szkolenie co do pobytu w izolatce, musiałam zabrać wszystkie swoje rzeczy z dotychczasowego pokoju, to co zbędne zostawić pod kluczem w szafce na korytarzu (m.in. czystą piżamę i ręcznik na poniedziałek rano i cywilne ciuchy).
5. Izolatka jest na tym samym piętrze co wcześniejszy mój pokój. Są 2 pokoje 2-osobowe, wspólny korytarz z umywalką i czajnikiem i 1 wspólna duża łazienka z prysznicem. Ta część jest odseparowana od reszty. Jeszcze przed podaniem właściwej dawki jodu dostałam służbową piżamę i 2 małe ręczniki (ja miałam jeszcze swoje 2 stare, które bez żalu w poniedziałek zostawiłam), na nowo rozlokowałam się w pokoju. Do dyspozycji był telewizor (warto mieć już monety przy sobie), mogłam mieć telefon i tablet, książki, gazety, swoje kosmetyki i wszystko to zabrałam z powrotem do domu.Generalnie na przedmiotach martwych promieniowanie nie zostaje. Dostałam też tabletkę zapobiegającą wymiotom.
6. Przed 15.00 przyszła do nas pielęgniarka na szkolenie, jak połknąć jod (normalna kapsułka w niebieskim opakowaniu wielkości jak np. Ascorutical), potem doktor w "kosmicznym" ochraniaczu dał nam pojedynczo tabletkę z właściwą dawką jodu i od tego momentu już trzeba było być w izolatce (na żaden klucz nas nie zamykano;-))
7. Kolację pan zostawiał nam na stoliku tuż za drzwiami na ten nasz izolatkowy korytarz i krzyczał "kolacja". Każda z nas wychodziła, by zabrać a potem odnieść talerz. Po tym jodzie też około 2 godzin nie wolno jeść ani pić bardzo dużo, kilka łyków w odstępach. Cała rzecz polega na tym, by tego jodu nie zwymiotować, bo całe leczenie na nic. Do kolacji znowu jest tabletka przeciw wymiotom.
8. Kolację zjadłam normalnie, na szczęście nic mi nie było. Znów prysznic + mycie włosów i spać.
9. Sobota - niedziela to samo. Rano i wieczorem gruntowne mycie od głowy do stóp, by jak najmniej promieniować przy wyjściu ze szpitala. Odpada więc smarowanie się balsamami, antyperspirantami i inne takie :D Dlatego zapach ciała przypominał takie słodko-metaliczne wonie, ale trudno... W sobotę spuchły mi ślinianki, niezbyt mocno, ale pomogło picie wody z cytryną i ssanie kwaśnych cukierków (wedle upodobań). W niedzielę już było ok.
10. Pielęgniarki nie zaglądają, nie budzą na badanie temperatury czy ciśnienia. Lekarz rano i wieczorem zagląda przez szparę w drzwiach i pyta, czy wszystko w porządku. Jak tak, to idzie dalej.
11. W poniedziałek rano można było wyjść na korytarz zabrać czyste rzeczy i znów po gruntownym myciu i wytarciu w ten swój odłożony ręcznik w czystej piżamie schodzi się na ten poziom -1, tym razem na scyntygrafię całego ciała. Pielęgniarki mówią, w jakiej kolejności to się odbywa. Znów leżymy nieruchomo na tym samym stole co w piątek, a maszyna przesuwa się nad nami. Ciekawostka: im ktoś jest wyższy, tym dłużej to trwa. Ja leżałam około 45 minut (mam 170 cm) :) Po chwili jest wydruk i znów do swojego lekarza na pięterko.
12. Po scyntygrafii okazało się, że ciało mam czyste, tzn. brak markerów nowotworowych i mogę wyjść do domku!!! Przebrałam się w swoje ciuchy i 3h(!) czekałam na wypis. Pielęgniarki zmierzyły moje promieniowanie takim małym urządzonkiem, wypisały zalecenia co do kwarantanny (u mnie akurat 10 dni, bo było ono małe). W zaleceniach ze szpitala mam podaną dawkę hormonu, dostałam na niego receptę i wskazanie na diagnozę w Zgierzu na sierpień tego roku.
13. Teraz już w domu śpię na piętrze a moi domownicy na parterze. Swoje rzeczy piorę osobno (wszystkie ciuchy, które miałam w szpitalu wyprałam 2 razy). Gotuję dla wszystkich razem, bo przecież każdy i tak je ze swojego talerza. Mam osobne ręczniki, toaletę spłukuję dwukrotnie, a deskę wycieram dodatkowo nawilżaną ściereczką W5 z Lidla :D Najtrudniej nie przytulać się z 10-letnią córką, ale jakoś dajemy radę.

Do wszystkiego można się przyzwyczaić.

Pewnie w tym dłuuuuugim opisie o czymś zapomniałam, ale piszcie, raz w tygodniu staram się tu zaglądać. Głowa do góry!
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group