1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 13
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Żałoba
Patik

Odpowiedzi: 654
Wyświetleń: 161335

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-05-08, 19:20   Temat: Żałoba
W sobote bedzie miesiac odkad Tata odszedl... dopiero teraz zaczynam odczuwac prawdziwa pustke i ogromna tesknote, ktorej nawet nie umiem opisac. Wczesniej dzialalam jakby automatycznie...organizacja pogrzebu, zamkniecie spraw po Tacie odwracaly uwage...bylo przy mnie jak i przy Mamie wiele zyczliwych osob, ktore nie pozwolily nam sie zalamac...ale teraz nastala taka dziwna cisza...dociera do mnie ta pustka, rzeczy Taty, zdjecia, gdy na nie patrze to tak bardzo boli:( Rozmawiam z Tata codziennie, czuje jakby byl tuz obok. Snil mi sie kilka razy, ostatnio snilam ze byl calkiem zdrowy, usmiechniety, rana na policzku byla zagojona...tak bardzo sie cieszylam i tulilam sie do niego z calych sil, nie chcialam go puscic. Nie chcialam sie budzic taki byl piekny ten sen. Wiem ze Tato kochal mnie, bo jak sie juz po jego smierci okazalo, zrobil cos aby mnie ochronic...
Lapie sie czesto na tym, ze jak gdzies jestem, cos widze to mowie sobie ze Tacie by sie to bardzo podobalo, ze chcialabym z nim o tym pogadac, zapytac o zdanie, pokazac cos...To juz nie to samo bez niego, jakby ktos mi kawalek serca wyrwal:( dom taki pusty, cichy, on wprowadzal do naszego zycia tyle radosci, zawsze usmiechniety, nigdy nie narzekal, wspieral. Tak bardzo go brakuje:(
  Temat: Rak jelita grubego u mojej kochanej żony...
Patik

Odpowiedzi: 252
Wyświetleń: 110128

PostDział: Opieka paliatywna   Wysłany: 2012-04-13, 12:03   Temat: Rak jelita grubego u mojej kochanej żony...
Friend, przyjmij moje najszczersze wyrazy wspolczucia.
Moj Tatus tez wczoraj odszedl. Teraz sa w Niebie i nie cierpia, jest im tam dobrze...



[kontynuacja wątku w tym miejscu]
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-04-12, 19:11   Temat: Błagam o pomoc,
Dziekuje Ci Justyno...
tak bardzo boli, mam przed oczami jego obraz, slysze jak oddycha:( nie moge w to uwierzyc, choc przygotowywal nas na to juz od soboty...powoli gasl, w ciszy...nawet nie jeknal. znosil wszystko cierpliwie i patrzyl na nas, trzymalysmy go za reke i czuwalysmy, modlac sie. Dzis wyszlysmy tylko na chwile... Teraz jest w Niebie, tam mu dobrze bo juz nie cierpi. Ale tu taka pustka, ktora rozdziera serca...
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-04-12, 17:32   Temat: Błagam o pomoc,
Moj Kochany Tatus dzisiaj rano odszedl:( tak cichutko i spokojnie... bylysmy z Mama przy nim caly czas, ale kiedy na 2 minuty wyszlysmy do kuchni, wrocilysmy i on juz nie oddychal...tak bardzo boli, ze go juz nie ma z nami tutaj...Ale jest w niebie, nie cierpi juz i jest przy Panu Bogu. Wczoraj wieczorem z oczu poplynely mu lzy, a potem gdy trzymalam go za reke uscisnal mnie mocno dwa razy, tak sie pozegnal, nic nie mowil...ostatnie slowo powiedzial w niedziele wolajac swa Mame... tak bardzo go kocham on byl moim najukochanszym Tatusiem, czuje jakby ktos wyrwal mi serce:( Kocham Cie Tatusiu!!!!!!!!!!!!
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-04-02, 16:52   Temat: Błagam o pomoc,
Dawno nie pisałam...

Z Tatą bywa różnie...jednego dnia śpi cały czas, nic nie je a drugiego jest bardziej przytomny i zjada dużo. Niestety kontakt z Tatą jest bardzo słaby:( coraz bardziej mówi od rzeczy, ma jakieś omamy, ostatnio krzyknął że ktoś chce wejść przez okno, a dziś np usiadł na łóżku i pytał, gdzie jest. Odpowiedziałam że w pokoju, a on że w jakim...potem zapytał o Mamę, powiedziałam że pojechała na zakupy a on, że w takim razie to on już nie musi jechać więc sobie poleży. Przykre to, bo chciałabym jeszcze móc z nim porozmawiać...ale on patrzy tylko gdzieś w dal, potem przysypia, mówi w półśnie coś i nie da się zrozumieć...już nie patrzy w oczy nam:(

Nie zostawiamy Taty samego w domu, jak nie jadę na uczelnię to jestem z nim rano w domu, Mama wtedy może jakieś sprawy na mieście pozałatwiać. Praktycznie codziennie jest u nas ktoś z hospicjum, wolontariuszka lub pielęgniarka i pomagają Mamie zmieniać opatrunek. Pani doktor jest co drugi dzień, ale jak jej nie ma to dzwoni i Mama jej zdaje relację z dnia. Był też ksiądz, udzielił sakramentu namaszczenia chorych i Tata się spowiadał. Tak więc opiekę mamy bardzo dobrą, Tata na początku był bardzo skrępowany np. jeśli chodziło o sprawy związane z higieną i nie chciał aby ktoś oprócz Mamy mu pomagał, ale teraz już nie protestuje.

Dajemy sobie radę, choć Mama jest przemęczona. Tydzień temu napędziła mi stracha, bo dostała wieczorem wysokiego ciśnienia 220/160, wzięła tabletki ale za dużo bo nagle spadło jej do 70/50 i prawie mdlała... zadzwoniłam na pogotowie i wzięli ją do szpitala, więc stresu miałyśmy co niemiara. Ale na szczęście ją wypuścili po kilku godzinach...

Ja trochę olałam uczelnię i mam małe problemy, bo promotor się mnie czepia. Ciągle się migam, bo nie mam ochoty i siły pisać teraz pracy... Ostatnio się wkurzyłam bo koleżanka się wymawiała remontem, pomyślałam sobie że też mogłabym sobie znaleźć wymówkę, ale ugryzłam się w język.

Nie wiem czy dobrze robię, ale znalazłąm sobie pracę na sobotę i niedzielę. Wiem że powinnam być teraz jak najwięcej z Tatą i Mamą, ale z drugiej strony to jak jestem w pracy to odpoczywam ( no może fizycznie nie, bo to w hurtowni i póki co przekładam i wystawiam towar). Praca w sumie fajna, bo od 10 do 18 więc godziny pasują.
No ale pokłociłam się z chłopakiem, bo nie chciałam iść w sobotę wieczorem na miasto;/ stwierdził że go ograniczam i ze przesadzam z tym zmęczeniem i zachowuje się jak stara baba. No nie wiem może ma rację, ale serio nie chce mi się łazić po knajpach...

Niedługo święta. Chciałabym Wam wszystkim już teraz życzyć dużo zdrowia i spokoju.
I cudu na te święta i aby każdy go dostrzegł:)


Pozdrawiam serdecznie:*
  Temat: Uwaga Oszust!
Patik

Odpowiedzi: 39
Wyświetleń: 12676

PostDział: Hyde Park   Wysłany: 2012-03-20, 20:46   Temat: Uwaga Oszust!
ja również otrzymałam takiego maila, ale go zignorowałam.
Jestem w szoku, jak można być tak wyrachowanym i żerować na chorych ludziach:(
z
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-03-20, 12:34   Temat: Błagam o pomoc,
Witam Was Kochani,

u nas jak w kalejdoskopie w dalszym ciągu...Tacie się niestety pogarsza:( tak jak pisałam wcześniej, plastry przeciwbólowe, nawet dwa nic nie dały i Tato teraz jest już na morfinie. Pomaga, bo Tata mówi że nic nie boli, to najważniejsze, ale też ciężko się z nim porozumieć...mówi od rzeczy, pyta czy uczę się greckiego, kilka razy pyta o to samo...
Tata od niedzieli ma problemy z siusianiem, dużo pije ale wcale się nie załatwia:( Pani doktor wczoraj Go zbadała, póki co powiedziała że mamy podać furosemid, ale jak nie podziała to trzeba będzie Tatę cewnikować.


podjęłyśmy z Mamą decyzję i nie zawiozłyśmy Taty do Gliwic... on pamiętał i wypytywał czy jedziemy... mówiłyśmy że musi troszkę się wzmocnić i pojedziemy, bo teraz jest za słaby...mówił wtedy "dobrze, dobrze" ale po chwili znów pytał czy jedziemy i tak w kółko...nie wiem czy dobrze zrobiłyśmy:( Tato mówił wczoraj że już się dobrze czuje i zaczął ćwiczyć rękami, mówił że mamy dać mu czas to on wydobrzeje,że to nie jest tak hop siup:(
Tata jest ostatnio nerwowy, psioczy na Mamę jak mu każe jeść...dobrze chociaż, że mi nie odmawia, jak proszę aby coś zjadł to zawsze chce, fakt że i tak nie dojada, ale chociaż troszkę poskubie. Jedynie z lodami jest inaczej - moglibyśmy je razem jeść i jeść:) Tatko ma zmienne nastroje, jak mu Mama powiedziała że przyjdzie wolontariuszka to najpierw żartował, że jak młoda to może być, a potem się obraził i mówił, że niańki mu nie potrzeba i że my wymyślamy głupoty zamiast dać mu spokój:(

Tłumaczę sobie, że ten jego zły humor, zapominanie i mówienie od rzeczy to od morfiny... ale boli to bardzo, że Tata już nie rozmawia z nami, jak jeszcze z 2 tygodnie temu...ciągle mi brzmią w uszach jego słowa, że nas kocha i jesteśmy cudowne dziewczyny i boje się że już więcej tego nie usłyszymy... Wczoraj nawet nie zauważył że jestem z nim w pokoju, dopiero po chwili i wtedy mnie złapał za rękę i powiedział "a co Ty Myszko tak cichutko tu siedzisz?" mnie od razu łzy po polikach lecą, taka już jestem emocjonalna, ale szybko się opanowałam, bo nie chcę aby on widział że my się zamartwiamy.

Źle mi, że Taty nie zawiozłyśmy... mam wyrzuty sumienia, ciągle wierzę w cud, a jak wczoraj Tato tak wypytywał czy jedziemy czy nie to miałam takie myśli, że może zabrałyśmy mu szansę? że może wyzdrowiałby, ale my mu to uniemożliwiłyśmy...z drugiej strony 5 lekarzy powiedziało, że nie ma szans, pani doktor która przychodzi do nas teraz też mówiła, że najważniejsze to aby miał spokój i aby uśmierzyć ból, a nie przysparzać nowego...

Na koniec jeszcze o pani doktor kilka słów...Cudowna kobieta nam się przytrafiła, przychodzi do nas co drugi dzień... i wcale się nie spieszy, ma czas zarówno na to aby zajrzeć do Taty na dłużej, popyta, obejrzy wszystko, wczoraj z Mamą nawet opatrunek wymieniała, choć chyba wcale nie musi... a i czas dla nas ma, tak z dwie godzinki zawsze nam poświęca, to bardzo pokrzepiające że są jeszcze tacy ludzie:) poza tym pani doktor bardzo nam pomaga zarówno jeśli chodzi o leki, opatrunki, przyniosła nawet te plastry z jonami srebra, starczy ich na 20 dni... pomaga też psychicznie - mówi czego mamy się spodziewać, tłumaczy wiele rzeczy,a nawet odwraca naszą uwagę i wczoraj to sobie i polityce pogadałyśmy:)
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-03-13, 18:44   Temat: Błagam o pomoc,
Kochani dziękuję za tyle ciepłych słów:*


Udało nam się zorganizować pomoc z hospicjum. Przychodzi pani doktor, w piątek była pierwszy raz, siedziała z nami prawie 2 godziny,mówiła żebyśmy nie pokazywały Tacie, że się zamartwiamy...bardzo miła ta pani doktor, wszystkie recepty, skierowania itd będzie nam teraz wypisywać ( to ogromna pomoc, że nie musimy za tym jeździć i czekać w kolejkach w przychodni), załatwiła nawet łóżko specjalne dla Taty, przywiozą je w czwartek. Będzie też przychodzić pielęgniarka, jutro ma przyjść pierwszy raz.

Tato znów ma gorsze dni... śpi prawie cały czas i mówi że ciągle boli i jest bardzo słaby:( Mama mu przykleiła plaster ale nadal bolało, więc pani doktor powiedziała że mamy się nie bać przykleić drugi...niestety dalej nie pomagało wystarczająco i wczoraj pani doktor przywiozła morfinę.
Mama w niedzielę się bardzo rozkleiła, mówi że już nie ma siły i chyba nie da rady...powiedziałam że musi dać i że jestem z nią, więc razem damy! nie chciałabym aby to źle zabrzmiało, ale powiedziałam że widocznie tak musiało być, że ta choroba przyszła, ale powinnyśmy się cieszyć, że możemy być przy Tacie, możemy się nim opiekować do ostatnich chwil i że nie jest sam. Nie powiedziałam tego byleby pocieszyć, ale naprawdę sama tak myślę...samotność to coś strasznego, myślę że Włodziowi nasza obecność pomaga... a i my możemy w ten sposób podziękować za te ostatnie cudowne lata spędzone razem.

Tata ma na 19stego marca wizytę w Gliwicach, będzie przygotowywany do II raty radioterapii paliatywnej...dziś Mama mi powiedziała, że nie wie czy zawozić tam Tatę:( nie wiem co o tym myśleć:( jego stan jest kiepski i taka wyprawa to męczarnia... jak przygotowywali mu maskę do pierwszej radioterapii to płakał z bólu, bo mu tą ranę uciskali, a teraz ta rana jest 3 razy większa, więc nawet nie chcę myśleć jaki to jest ból... nie wiem mam mętlik w głowie, bo przecież z jednej strony to ma pomóc, ale z drugiej przysporzy mu tyle bólu...ech nie wiem:(

Ale żeby nie było tak pesymistycznie, to dziś ucieszyło mnie to, że Tatko miał specjalną zachciankę jedzeniową:) chciało mu się ryby i kompotu ze śliwek. Tak bardzo się cieszę jak on je, a z tym to jest ostatnio w kratkę - raz ma zachcianki, innym razem nie chce nic...

Majkelku, masz rację - nie można się zamartwiać i dać przytłoczyć czarnym myślom, staram się z nimi walczyć, choć czasem jest ciężko... mam takie dni, że najchętniej nie wychodziłabym z łóżka, łzy same lecą a w głowie tysiąc myśli...ale wstaję, bo czuję że jestem potrzebna i Włodkowi i Mamie. Bywam sfrustrowana i zła, choć ostatnio coraz mniej...te kilka ostatnich miesięcy wiele zmieniło. zarówno we mnie samej jak i w moich relacjach z bliskimi i innymi ludźmi. Codziennie doświadczamy czegoś innego i uczymy się czegoś nowego...pozytywne jest to że ludzie prawie obcy albo obcy tak jak tu na forum okazują się najbardziej pomocni... mniej pozytywne jest to, że wydawałoby się bliscy ludzie, przyjaciółka, nagle się odsuwają. bo już nie jest tak fajnie. Przepraszam za chaos, jakoś niego umiem dziś posklejać słów i nie wiem czy wynika z tego wszystkiego jakiś logiczny sens.

dziękuję za link do wątku, na pewno zajrzę:*

Buziaki wszystkim Kochani!
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-03-07, 21:04   Temat: Błagam o pomoc,
Witam Was i dziękuję za ciepłe i podnoszące na duchu słowa.

To forum to cudowna sprawa, naprawdę dzięki Waszym słowom czuję się "zaopiekowana" i spokojniejsza, tylko tutaj mogę się też wyżalić tak zwyczajnie...a Wy dodajecie sił:)
na codzień odczuwam ogromny stres, ciągle myślę o tym wszystkim, przychodzą też te najstraszniejsze myśli, to czego się boję najbardziej...nigdy nikt mi nie umarł...biologiczny ojciec zostawił nas, ale nigdy za nim nie tęskniłam wręcz cieszyłam się, że mamy spokój. Mama ciężko chorowała, było już bardzo źle, czekała na przeszczep, wtedy to też był koszmar, ale doczekała się nowego serducha i wyszłyśmy z tego...wiecie, że moja Mamuśka poznała Tatę podczas wycieczki składaków (osób po przeszczepie), okazało się że oboje są po przeszczepie serca i mieszkają w tym samym mieście:) Tato pierwsze spotkanie z Mamą określił - co za beszczelne babsko, po tym jak Mama pierwsze co to wypaliła "ile masz lat?" (chodziło jej ile lat po przeszczepie, a on odebrał to dosłownie) Potem szybko się potoczyło, zamieszkał z nami, byłam taka szczęśliwa, bo od razu go zaakceptowałam, jak nikogo wcześniej. A oni razem się rozumieli jak nikt inny, bo oboje przeszli to samo. Tato nie ma dzieci, a mówi że zawsze marzył o córce i na stare lata mu się przytrafiłam, heh. Było tak cudownie, powiem szczerze że ulżyło mi też ze względu na to, że miałam troszkę więcej luzu, w końcu mogłam gdzieś wyjść z koleżankami czy pospotykać się z chłopakiem, bo wcześniej ta choroba Mamy,to czekanie na przeszczep i potem dochodzenie do siebie, to się nią zajmowałam itd. Wiem, egoistka ze mnie...ale w każdym razie to że Włodziu się pojawił, to było najfajniejsze co mogło nam się przytrafić. Strasznie go kochamy.

Macie rację, że takie wspólne wypłakanie się było nam potrzebne, a zwłaszcza Tacie. Wczoraj i dziś był w dobrym humorze, ubrał się nawet i poszedł do drugiego pokoju pooglądać telewizje, potem posiedział z nami w kuchni i nawet naostrzył nam noże:)a i znów zaczął jeść:) potem jak czytałyśmy z Mamą przepisy z gazety, to przyszedł i nas obie objął i powiedział, że jesteśmy jego kochane dziewczyny:) dziś mniej chodził,więcej leżał, ale też był w dobrym nastroju, wypytał co na uczelni i potem powiedział, że ma ochotę na lody więc pojechałam do lidla i sobie wcinaliśmy jego lidlowe ulubione.

Staram się chłonąć każdą chwilę jaką możemy razem spędzić, tak jak mi tutaj wszyscy radziliście.I w każdej z nich dostrzegam naprawdę coś wyjątkowego i teraz się uśmiecham choć przez łzy, bo wciąż bardzo się boimy i nie umiemy się do końca pogodzić dlaczego Tatę to spotyka. Chciałabym aby czuł sie kochany, potrzebny i najważniejsze, to żeby go nie bolało, bo to najgorsze tak patrzeć i nic nie móc zrobić...Jutro mamy do odebrania w aptece plastry przeciwbólowe, mam nadzieję że pomogą i mu ulżą choć trochę...

Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję za wsparcie:*
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-03-05, 21:42   Temat: Błagam o pomoc,
Witam,

długo mnie nie było, a przez ten czas wiele się wydarzyło.
Tata leżał dwa tygodnie w szpitalu na oddziale dermatologicznym i przyjmował antybiotyk w kroplówce 3 razy dziennie. Bardzo dobrze się wtedy czuł, był rozmowny i uśmiechnięty co też pozytywnie na nas wpłynęło. Najważniejsze też, że ten straszliwy zapach ustąpił - podczas brania antybiotyków niemal całkowicie, teraz znów trochę czuć ale nie jest to już tak dławiący i ostry zapach. Na tym oddziale spotkaliśmy też fajną panią doktor, która długo rozmawiała z Mamą, nauczyła ją też zmieniać opatrunki ( 2 razy dziennie zmieniamy używając "złotka" jak to Mama mówi). Po wypisie ze szpitala umówiłam Tatę na wizytę do onkologa w Gliwicach. Pan doktor to cudowny człowiek - wprawdzie nie powiedział, że Tata wyzdrowieje, ale wysłuchał nas, wytłumaczył pewne rzeczy i najważniejsze zapisał Tatę na kolejną dawkę radioterapii paliatywnej. 19 marca mamy konsultację, będzie robiona maska i przygotowanie do radioterapii. Tata po tej wizycie odżył, myślę że dlatego że znów miał poczucie że nie jest sam i ktoś chce coś robić w jego sprawie...Pan doktor powiedział nam też na osobności, że jedyne czego się obawia to tego, że Tata może dostać całkowitego szczękościsku (teraz już ma połowę buzi zaciśniętą, nie za bardzo potrafi jeść). Tego się bardzo boimy...Tata bardzo cierpi, ale jak to on uparciuch nie narzeka... czasem tylko jak już nie wytrzymuje to bardzo przeklina, czego wcześniej nigdy nie robił. Ostatnie dni były chyba najcięższe, bo Tata całkiem zamilkł, wcale nie chciał wstawać i tylko spał, a jak nie spał to patrzył w sufit. W piątek miał silną biegunkę, męczyła go cały dzień i noc. Na szczęście przeszło mu i pilnujemy żeby jadł lekkostrawne rzeczy (choć i tak mało co je, ale gotujemy mu chudą pierś z ryżem i inne).Mielismy jechać na grób rodziców Taty w sobotę, ale przez tą biegunkę i w ogóle przez to że jest taki słaby nie pojechaliśmy... Dziś mieliśmy umówioną wizytę w poradni leczenia bólu w Zabrzu, niestety stan Taty nie pozwolił na to by go tam wieźć i męczyć...Mama pojechała sama, dostała recepty i namiary na hospicjum w Bytomiu i pielęgniarkę paliatywną. Jutro będziemy dzwonić. Ja siedziałam z Tatą i dziś był wyjątkowy dzień...wcześniej nie rozmawialiśmy, jakoś nikomu nie chciało przejść przez gardło o tym mówić, jedynie to "będzie dobrze, będzie dobrze". Dziś Tata wstał, usiadł na łóżku i zaczął mówić, że tak bardzo go boli, tak bardzo cierpi i jest mu źle że my się przy nim tak męczymy...powiedział że kiedyś był sam, nikim się nie przejmował, wszystko miał gdzieś, a teraz ma nas i tak bardzo nas pokochał i teraz jest mu tym bardziej ciężko. Płakał przy tym jak dziecko, zresztą ja też się poryczałam, wyprzytulaliśmy się, wycałowaliśmy i poryczeliśmy sobie, potem razem smarkaliśmy, całą paczkę chusteczek zużyliśmy. Powiedziałam mu, ze kochamy go najbardziej na świecie i ze w końcu się doczekałam prawdziwego Taty. Od razu lepeij nam się zrobiło, tak się wypłakać w końcu to było potrzebne,bo do tej pory kazdy płakał po kątach...potem Tata zaczął mi opowiadać kawały i powiedział, ze ma ochotę na pączka i mam z nim zjeść na pół. Bardzo mnie to ucieszyło, ze chciał jeść (choć miałam wątpliwość czy dać mu pączka po ostatniej biegunce,ale pomyślalam że to tylko pół i nic się nie stanie) i nawet złamałam diete i tego pączka z nim zjadłam. Jutro kolejny dzień. Nie wiem jak będzie, bo teraz to loteria,raz jest na moment lepiej, raz bardzo źle, ale najważniejsze że jesteśmy razem...
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-01-17, 14:29   Temat: Błagam o pomoc,
dziękuję wszystkim za słowa wsparcia.

Jest bardzo ciężko, ale staram się nie załamywać. Tata jest bardzo słaby, chudnie w oczach, bo prawie nic nie chce jeść i boli go, ale wcale nie narzeka. Wiem, że teraz to co napisze może być źle odebrane, ale muszę to napisać. Otóż rana, którą ma strasznie śmierdzi, jest to dławiący, ostry zapach. W pokoju w którym jest, nie da przebywać długo, bo ten zapach jest tak silny, że aż drażni nozdrza. Rana wygląda okropnie, gnije ale też sączy się z niej ropa i leci krew:( nie wiem jak mam się zachować. Moja Mama go pielęgnuje, zmienia mu opatrunki, czasem jadą do szwagra do szpitala na zmianę. A ja nie potrafię, boję się dotknąć... strasznie źle mi z tym i mam wyrzuty sumienia:(

Ostatnio Tata miał robiony wymaz dermatologiczny z tej rany. Okazało się, że ma jakieś szczepy bakterii tam i musi brać dożylnie antybiotyk i być hospitalizowany. Niestety nikt nie chce go przyjąć do szpitala. Póki co dzwonimy, szukamy miejsca.

Ale nie poddajemy się. Okazało się, że moja koleżanka ze studiów ma ojca chirurga onkologa. Zaproponowała, żebym dała jej wszystkie wyniki badań ostatnich i jej tata je zobaczy. Po opinii 3 lekarzy, że nic się nie da zrobić, nie miałam wielkiej nadziei, czekałam raczej na kolejny cios. Ale ów lekarz, powiedział że zaprasza na konsultacje...czyli może da sie jeszcze cos zrobić? bo przecież gdyby było aż tak źle, to nie zapraszałby... zatem w piątek wizyta.
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-01-04, 21:20   Temat: Błagam o pomoc,
Dziękuję za odpowiedzi. Szkoda, ze tak późno odnalazłam to forum. Więcej bym wiedziała i może nie byłabym teraz tak emocjonalna....Jestem z województwa śląskiego. Tata był operowany w Zabrzu w klinice, która znajduje się koło wojewódzkiego ośrodka kardiochirurgii, a na radioterapię jeździł do Katowic, bo do Gliwic chyba byśmy się nie doczekali... Mam mętlik w głowie, jak sobie wszystko poukładać...frustruje mnie to, że muszę jeździć na uczelnię, najchętniej byłabym z przy nim cały dzień...ten wczorajszy wyrok wywrócił nam życie do góry nogami. Nie chciałam wierzyć, ale już 2 lekarzy jest tego samego zdania, a dziś mój szwagier który też jest lekarzem potwierdził to samo...ale ja nie chcę się poddać, nie mogę tego zrozumieć...jak można w XXI nie dać sobie rady z takim skorupiakiem?
  Temat: Błagam o pomoc,
Patik

Odpowiedzi: 33
Wyświetleń: 14209

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2012-01-04, 19:56   Temat: Błagam o pomoc,
Bardzo potrzebuje się wypisać i wypowiedzieć to wszystko co od kilku miesięcy trzymam w sobie...po wczorajszej wizycie u lekarza straciłam całą nadzieję:(

Ale od początku. Pod koniec sierpnia u mojego Taty zauważyłam guzek w okolicach ucha - szybkie badania, biobsja - rak slinianki przyusznej. Został zakwalifikowany do usunięcia tego guza, wszystko odbyło się dobrze, jedyne powikłanie to, że podczas operacji został mu naruszony nerw twarzowy, ale to nic, najważniejsze że guz został usunięty.

Przez jakiś czas rana goiła się ładnie, niestety po około 4 tygodniach "rozerwała się", zaczęła gnić, ropieć, liczne krwawienia występowały. Kolejny krok - radioterapia, na którą niestety trzeba było czekać do grudnia. Tata dostał tylko 5 radioterapii, ponieważ na domiar wszystkiego jest po przeszczepie serca i lekarze woleli nie przesadzić. Cały czas Tata pomimo tej otwartej rany uśmiechał się, mówił że da radę i wyzdrowieje, my z Mamą też cały czas go wspierałyśmy. Po radioterapii był osłabiony, zwłaszcza rano nie miał siły na nic, ledwo mówił, ale czym bliżej wieczoru to było lepiej. Nie miał wymiotów ani biegunki. 3 stycznia pojechaliśmy na kontrolę zobaczyć czy są jakieś efekty radioterapii. Rana zasuszona, zmniejszyła się. Byliśmy pełni nadziei, przekonani że dostanie kolejną dawkę radioterapii (chemia wykluczona po przeszczepie), ale czego się dowiedziałyśmy...wyrok. Lekarz odesłał nas do domu, kazał przyjmować leki przeciwbólowe bo już nic nie da się zrobić...w jednej sekundzie załamał się świat. Twierdzi, że nie można już nic zrobić i zostały może 3 miesiące...nie mogą operować bo jest to rana na głowie, można uszkodzić nerwy, może stracić wzrok, przestać chodzić... i jak to lekarz powiedział "póki chodzi to niech chodzi".... dziś Tata był na konsultacji u swojego kardiochirurga i on też powiedział, że nic się nie da zrobić... ale ja dalej w to nie wierze! nie umiem się z tym pogodzić, jak można tak bez emocji powiedzieć coś takiego i odesłać do domu? Przepłakałam całą noc, czuję się bezsilna i strasznie się boję tego co będzie... do tej pory wszystko przebiegało "łagodnie", co dawało nam dużą nadzieje, mój Tata jest najsilniejszym człowiekiem jakiego znam, przeszedł cieżką chorobę, potem przeszczep serca, teraz też miał dać rade! jestem jednocześnie zła i sfrustrowana, a z drugiej przerażona i bezsilna. Boję się patrzeć na jego cierpienie...jak mu w tym pomóc, jak rozmawiać? nie wiem jak się zachować, co robić....potrzebujemy pomocy psychologicznej, nikt nie powiedział gdzie można taką znaleźć, gdzie szukać?nie potrafię o tym rozmawiać, płaczę w poduszkę żeby nikt nie widział....Tata też udaje że nic się nie dzieje......od 5 lat mam Tate, nigdy nie miałam, mój biologiczny zostawił mnie jak byłam dzieckiem, a on obcy człowiek a dał mi tyle miłości, nie chce go stracić i nie umiem się z tym pogodzić, jest najcudowniejszym człowiekiem na świecie, nie zasługuje na tyle cierpienia!

przepraszam za chaos, ale na końcu poniosły mną emocje.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group