1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
niedrobnokomórkowy płuc
Autor Wiadomość
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #1  Wysłany: 2009-02-04, 01:08  niedrobnokomórkowy płuc


Mam kilka zapytań, więc zacznę od początku.
Rok temu (styczeń) u mojego taty zdiagnozowano niedrobnokomórkowy nieoperacyjny guz lewego pluca. Na początku zastosowano chemię, której miało byc 4-6 serii. Po dwóch chemiach zrobiono badania i okazało się że ze stanu nie nadajacego sie na operacje teraz jest najlepszy moment na dokonanie cięcia.
Długo się zastanawialismy co z tym fantem zrobić, czy aby tata podniesie się po ingerencji chirurga i jak zniesie to jego organizm.
Po 7 godzinnej operacji (kwiecień) właściwie tata juz nie jest ten sam. Ma ciagłą chrypkę prawdopodobnie uszkodzili struny głosowe no i wydolność płuc spadła bo wycięli całe płuco z węzłami sąsiadującymi włącznie. Po operacji lekarka prowadząca tatę często podkreślała że tato miał złe rokowania przed pierwszą chemią a tu po 2 seriach i tak szyblko nastapiła poprawa. Nic tylko sie cieszyć że tak dobrze organizm reaguję na chemię. Po operacji zrobiono jeszcze 4 chemie (czerwiec-sierpień) aby zabezpieczyc się przed wznową ze strony węzłów.
Niestety badania wrześniowe zaskoczyły nas wszystkich: przerzut do drugiego płuca w rozmiarze 2 cm. Skierowano tatę do "lepszego" szpitala onkologicznego gdzie zastosowano podobno najlepszą najnowocześniejszą chemię działajacą cuda.
I co, niestety po 4 seriach guz urósł o jeszcze jeden cm i wstrzymali leczenie.
Oczekiwanie na jakikolwiek znak ze strony lekarzy o możliwym leczeniu nie miał końca. Rodzice postanowili że jak nie chemia to może radioterapia i sami zaczęli na własną rękę poszukiwać lekarzy zajmujących się tym.
Lekarz owszem umówił sie na spotkanie ale oznajmił że guz znajduję się za blisko serca i rdzenia kręgosłupa i dlatego nie wykonają radioterapii. Zaproponowano radioterapię nową "bramkową" której po tygodzniu gdy sie zgłosiliśmy nie zastosowano w końcu.
Dziś po prawie półrocznym leczeniu w "lepszym" szpitalu tata wraca do tego pierwszego......
Lekarze twierdzą że mozna sprubować operowac jeszcze raz tym razem wyciąć kawałek płuca.
Moje pytanie
1. Jakie mamy szanse że organizm wytrzyma następne cięcie? (nadmienię że do tej pory lekarze sie dziwia że tata ma tak poważnego guza bo podobno wszelkie badania nie wykazują tego na taką skalę,prócz tomografii)
2. Czy nie jest tak że w tamtym szpitalu już sobie taty przypadek odpuścili?
3. Czy nie lepiej byłoby sprubowac tej chemii która pomogła na początku i doprowadziła do operacji?(która zadziałała)
4. Czy nie będzie tak że po tej operacji tata bedzie "warzywkiem" czekającym na zejście z tego świata?
Bardzo proszę o odpowiedz czy proponowane cięcie chirurgiczne jest dobrym rozwiązaniem??
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #2  Wysłany: 2009-02-04, 17:19  Re: niedrobnokomórkowy płuc


Aga napisał/a:
1. Jakie mamy szanse że organizm wytrzyma następne cięcie? (nadmienię że do tej pory lekarze sie dziwia że tata ma tak poważnego guza bo podobno wszelkie badania nie wykazują tego na taką skalę,prócz tomografii)

Szanse na wyleczenie są bardzo kiepskie - skoro nastąpił przerzut do drugiego płuca, należy uznać chorobę za rozsianą.
Rozumiem, że dokonany zabieg operacyjny to była pneumonektomia płuca lewego (czyli wycięcie całego płuca)? W tej sytuacji wydolnośc oddechową zapewnia obecnie jedynie prawe płuco. Sens wykonania zabiegu jest tylko wtedy , gdy widzi się szanse na radykalne wycięcie zmiany - w związku z tym powinna być to przynajmniej (o ile jest to możliwe) lobektomia (wycięcie płata płuca prawego). Obawiam się, że może być kłopot z zapewnieniem odpowiedniej wentylacji w tej sytuacji. Są jednak specjalne badania, które oceniają aktualną wydolność oddechową pacjenta i pozwalają ją zaprognozować po planowanym zabiegu - czy były wykonane?
Zabieg ten nie zagwarantuje wyleczenia! Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że przerzuty ujawnią się za jakiś czas klinicznie również w innych miejscach (w płucu prawym lub innych narządach).

Aga napisał/a:
2. Czy nie jest tak że w tamtym szpitalu już sobie taty przypadek odpuścili?

Mogli po prostu ocenić, że zabieg nie jest już możliwy (co uważam za bardzo prawdopodobne) - odstępuje się od terapii, któa może pacjentowi przynieść więcej szkody i cierpienia niż pożytku, i jest to zgodne ze sztuką lekarską.
Powyższe dotyczy również radioterapii - nie stosuje się radykalnych naświetlań na jedyne płuco, jakie chory posiada - radioterapia bowiem upośledza prawidłowe funkcjonowanie miąższu płucnego i groziłoby to zgonem w wyniku niewydolności oddechowej.
Nie wiem dlaczego nie zastosowano radioterapii "bramkowej" (pewnie chodzi o radiochirurgię) - nie znam bowiem szczegółów, jak umiejscowiony jest guz, jakich jest obecnie rozmiarów itp.

Aga napisał/a:
3. Czy nie lepiej byłoby sprubowac tej chemii która pomogła na początku i doprowadziła do operacji?(która zadziałała)

Nie. Skuteczne działanie tego składu chemii niestety się już skończyło. Guz zyskał chemiooporność, czego dowodem jest właśnie przerzut do drugiego płuca.

Aga napisał/a:
4. Czy nie będzie tak że po tej operacji tata bedzie "warzywkiem" czekającym na zejście z tego świata?)

Może tak być. Jednak przy takich przewidywaniach operacja nie powinna się odbyć. Zakwalifikowanie do takiego zabiegu powinno przebiegać w oparciu o dokładne badania wydolności oddechowej przed zabiegiem i ich wyniku świadczącym o tym, że po operacji pacjent będzie również posiadał -w odpowiednim stopniu- tę wydolność.

Aga napisał/a:
Bardzo proszę o odpowiedz czy proponowane cięcie chirurgiczne jest dobrym rozwiązaniem??

Nie znam dokładnych wyników badań, więc trudno jest mi to ocenić.
Sam jednakże fakt, iż mamy do czynienia z przerzutem do drugiego płuca sprawia, że sens takiego zabiegu stoi pod dużym znakiem zapytania. Odważne rozwiązanie, ale czy uzasadnione obiektywnymi korzyściami dla pacjenta?..

Czy jest to rak płaskonabłonkowy czy gruczołowy?
Nie proponowano terapii Tarcevą?

pozdrawiam.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #3  Wysłany: 2009-02-04, 21:56  


Witam i dziękuję za wyczerpującą acz nie pozostawiającą złudzeń wypowiedź.

Tata właśnie przebywa w szpitalu gdzie będzie miał wykonywaną bronchoskopię celem zorientowania się w jakim stanie są węzły chłonne. Guz na płucu jak na razie nie rośnie (we wrześniu miał 2cm-radioterapia, w grudniu miał 3cm-radioterapia wstrzymana i od tamtej pory urósł 0,5cm-czy to nie jest zadowalające?-dające nadzieję że rak stanął z rozwojem?)

Zamierzają wycinać węzły metodą nie inwazyjną- przez wziernik-tak mama mi przekazała.

Co do dokładniejszych nazw taty wyników i choroby-będę posiadać jutro (nadmienię że nie mieszkam z rodzicami i trudno mi opanować na panięć tej skomplikowanej terminologii)
Wydaje mi się że ten przeżut jest płaskonabłonkowy.

Zadaję sobie pytanie po co trzymają go w szpitalu i wykonują szereg badań, które dają tacie nadzieję skoro piszesz że jest kiepsko? A może jest jeszcze ratunek.

Nadmienię że tata bardzo dobrze się czuje ogólnie, nie pluje krwią zażywa Ventolin wziewny i czasami enkorton, stosuje jeszcze od grudnia leki medycyny niekonwencjonalnej (z moża czarnego czy martwego?) i może to dzięki nim jest tak dobrze?
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #4  Wysłany: 2009-02-04, 22:04  


Jesli chodzi o zapytanie o operację to- tak wycięli mu całe lewe płuco.

Co do wątpliwości o gwarancję wyleczenia, dla nas każdy następny mieciąc z tatą to już sukces więc chcielibysmy walczyć o każda możliwośc która przedłuży życie.

Jeżeli mowa o raka w prawym płucu którego boją się naświetlać to podobno jest badzo blisko serca i rdzenia.

I jeszcze jedno co to jest terapia Tarceva?
 
tara 



Dołączyła: 21 Sty 2009
Posty: 513
Pomogła: 110 razy

 #5  Wysłany: 2009-02-04, 22:10  


Aga napisał/a:

I jeszcze jedno co to jest terapia Tarceva?

Aga- tutaj mozesz przeczytać o Tarcevie http://www.emea.europa.eu...a/061805pl1.pdf
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #6  Wysłany: 2009-02-05, 00:03  


dzięki tata za linka.

Mam zapytanie:natrafiłam na forum ProSaluteInf jak jedna forumowiczka wypowiada się że w przypadku jej taty podanie Tarcevy to było przyśpieszanie śmierci.....

Co Wy na to. Czy mam tate informowac o tym czy mamy mimo tego domagać się tej matody??
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #7  Wysłany: 2009-02-05, 00:32  


Nigdy nie można porównywać dwu odmiennych przypadków - mogą być bowiem bardzo różne. Na przebieg choroby w danym momencie wpływa stopień zaawansowania choroby, ilość przerzutów (i w jakich narządach), typ histologiczny raka, ogólny stan zdrowia chorego, itp., itd.
Nie ma dowodu na to, że w tamtym przypadku Tarceva była przyczyną pogorszenia (czytałam również ten post). Stan mógł być na tyle zaawansowany, że Tarceva po prostu nie pomogła.
W tamtym przypadku.
W wielu innych pomogła i są na to dowody.

Jest słynne powiedzenie: "Medycyna to nie matematyka", co można rozumieć tak, że 2+2 nie w każdym przypadku równa się 4.
Rak płuca + Tarceva = odmienny wynik leczenia u pacjenta A i pacjenta B.

Proponuję nie sugerować się tamtym postem.
Lek jest przebadany klinicznie i są dowody na to, że statystycznie przynosi dobry efekt.

pozdrawiam.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #8  Wysłany: 2009-02-05, 00:40  


Niezmiernie jestem wdzięczna za każdą pomoc i odpowiedź na moją niewiedzę.

Pozdrawiam.
Aga
_________________
Aga

moja nadzieja już zgasła......
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #9  Wysłany: 2009-02-17, 21:43  


Czy jest możliwość kontaktu mailowego poprzez prywatmą skrzynkę??

Mam bardzo dużo taty kart informacyjnych na temat historii choroby i nie wiem jak to tu zamieścić, a przez prywatną skrzynkę mogę to wrzucić??

Proszę o pomoc ponieważ mojemu tacie nie dają już szans a człowiek walczyz całych sił by ŻYĆ!!!!

Aha proponowano mu jakąś chemię która powoduje białaczkę??
Co Wy na to??
Nic nie wspomnieli o Tarcevie
_________________
Aga

moja nadzieja już zgasła......
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #10  Wysłany: 2009-02-17, 22:47  


Nie wypowiadam się poza forum - jednak oczywiście wyniki chętnie obejrzę (skomentuję je potem w tym wątku). Adres email :
forum-onkologiczne@home.pl

Co do "chemii powodującej białaczkę"... :shock: :roll:
to tak, jakby bać się deszczu podczas gdy pada grad - w chwili obecnej walczycie z przerzutowym rakie płuca i nie bardzo ma sens zastanawianie się nad tym, czy leczenie onkologiczne za 8 - 10 lat nie przyczyni się czasem do rozwoju wtórnego nowotworu (co się zdarza, choć nieczęsto).

No to czekam na maila.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #11  Wysłany: 2009-02-19, 00:07  


niestety mam problem pomiewarz wysyłając meila owszem wychodzi ale dostaję niezidenfikowaną odpowiedź że coś jest źle-ERROR

Od Admina: spróbuj proszę jeszcze raz - teraz powinno być ok. Pozdrawiam.
_________________
Aga

moja nadzieja już zgasła......
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #12  Wysłany: 2009-02-19, 02:32  


Właśnie dokonuję wszelkich starań aby móc zamieścić tatusia badania.
To jest link na któym umieściłam taty wyniki.

http://www.wrzuta.pl/katalog/iuxDO3KJfb/

Bardzo proszę zapoznać się z dokumentacją i czekam z niecierpliwością na odpowiedź.

Pozdrawiam serdecznie.
_________________
Aga

moja nadzieja już zgasła......
 
DumSpiro-Spero 
Administrator



Dołączyła: 19 Sty 2009
Posty: 7458
Pomogła: 3498 razy

 #13  Wysłany: 2009-02-19, 23:52  pomoc w interpretacji dokumentacji medycznej


Aga

przestudiowałam bardzo dokładnie wszystkie materiały, które udostępniłaś (moje wyrazy uznania za staranne "kolekcjonowanie" wszystkich wypisów/opisów i wyników badań - pozwala to na możliwość oceny całości przebiegu leczenia i samej choroby).

Postaram się przełożyć Ci zapisy w dokumentacji medycznej na prosty język.
Sam przebieg leczenia wydaje się bardzo prawidłowy. Mało tego; postępowanie torakochirurgów ze szpitala "pierwszego" (im. Jana Pawła) oceniam za bardzo odważne - zapewniam Cię, że w niejednym ośrodku przy takim stanie zaawansowania choroby nie zdecydowano by się na operację. W tymże szpitalu podjęto heroiczną wręcz walkę o życie Twojego ojca i zrobiono wszystko co w mocy ludzkiej by go ratować.
Niestety wynik histopatologiczny (z początku maja 2008) już brzmiał jak wyrok i wróżył z całą niemal pewnością niepowodzenie leczenia chirurgicznego. W wyniku tym pojawiły się same praktycznie złe czynniki rokownicze:
  • przede wszystkim wysoka złośliwość histologiczna raka płaskonabłonkowego (G3) - wyróżniamy: G1, G2, G3; ten ostatni jest najagresywniejszy
  • zatory z komórek raka w naczyniach limfatycznych - co można uznać niemal za uogólniony proces nowotworowy (jeśli chodzi o możliwość dalszego przerzutowania do kolejnych węzłów),
  • naciek na tkankę tłuszczową w wyciętych elementach nacieku na śródpiersie
  • zajęte przez raka niemal wszystkie węzły chłonne (w materiale pooperacyjnym oceniano kilkanaście szt), szczególnie śródpiersiowe (co oznacza przeniesienie się procesu nowotworowego poza płuco).
Słabe zróżnicowanie komórek raka (tj. G3) tłumaczy dlaczego tak ładnie zadziałała chemioterapia indukcyjna - te 2 kursy przed operacją - guzy o wysokiej złośliwości mają bowiem to do siebie, że są wrażliwe na leczenie chemiczne i chemioterapia daje dobry efekt; niestety dość szybko zyskują chemiooporność (komórki raka mutują się) i "odrastają" w postaci już nie chemiowrażliwej.
W badaniach w sierpniu (w szpitalu im. Jana Pawła) w TK stwierdzono przerzut na drugie płuco, ale i rozwój procesu nowotworowego w węzłach chłonnych śródpiersia (duże, zmienione rozrostowo węzły do wielkości prawie 4 cm; "normalny" zdrowy węzeł nie powinien przekraczać swoim wymiarem 1 cm, jeśli zaś ma 1,5 - 2 cm to w zasadzie jest niemal pewne, że jest zajęty przez komórki raka).
Radioterapia nie miałaby tu niestety żadnego sensu. Zostało jedno płuco, wydolność oddechowa na granicy normy - niestety, radioterapia mogłaby być ewentualnie zastosowana w minimalnych dawkach, a takie by nie pomogły. Szczególnie, że tu nie chodziło wyłącznie o guza w drugim płucu, ale również o zajęte procesem nowotworowym śródpiersie.
W CO zastosowano leczenie chemiczne II linii - poprzednia chemioterapia już nie wchodziła w grę, komórki raka bowiem zyskały już na ten schemat (PN : cisplatyna + winorelbina) chemiooporność - Alimtę (pemetreksed). Wygląda na to, że jakieś działanie Alimty jednak było - co prawda guz w płucu się powiększył, ale z obecnych badań obrazowych wynika, że zmniejszyły się nieco węzły chłonne śródpiersia, co jest b.ważne, poprawia bowiem jakość życia Twojego taty.
Węzły te obecnie przebadano - tzn. te, które były dostępne podczas badania (pobrano wycinki podczas bronchofiberoskopii) - wycinki potwierdziły, że są w nich komórki raka płaskonabłonkowego.
Aga, cudów niestety nie ma. Zrobiono naprawdę bardzo wiele i wykorzystano wszelkie możliwości do walki z chorobą. "Wróg" okazał się jednak jednym z bardziej agresywnych i wygrana nie jest już możliwa.
Obecnie w zasadzie powinno być stosowane już jedynie leczenie objawowe. Tarceva w tym przypadku moim zdaniem nie przyniesie pożądanego efektu.
Jeśli coś jeszcze zaproponowano (pisałaś o jakiejś chemioterapii?) w ramach leczenia paliatywnego - podziel się tą informacją.
Jak tata się obecnie czuje?

pozdrawiam ciepło.
_________________
pozdrawiam, DSS.
 
bafi80 



Dołączyła: 05 Lut 2009
Posty: 43
Skąd: Kraków
Pomogła: 3 razy

 #14  Wysłany: 2009-02-20, 21:45  


Dziękuję bardzo za wyczerpujące wyjaśnienie istoty choroby.Teraz już rozumiem system działania lekarzy, do tej pory myślałam-czemu nie ratuja mojego Taty?
Przecież dysponują wszelkimi środkami mogącymi zwalczyć tą chorobę....
Nasze myślenie, osób bliskich jest takie iż nie dopuszczamy najgorszego do świadomości. Nie można przecież dać za wygraną i czekać na najgorsze.
Niemniej jednak wiem że ten dzień kiedyś nadejdzie i bardzo się boję!! Oby jak najdłużej tata był z nami....

Tata jak na razie czuje się dobrze (o ile tak można nazwać jego stan).
Oczuwa duszności i męczy go kaszel ale do tego jest już przyzwyczajony. Czasem
prześpi cały dzień ale zdarza się że bardzo czynnie spędza dzień-robi zakupy albo załatwia sprawy urzędowe itp. stara się za wszelką cenę nie dać się przykuć do łóżka i jak na razie mu to wychodzi.
Chyba czuje że nic się nie da zrobić i złości się że tak musi być, a my nie wiemy jak mu pomóc?

Jeszcze raz dziękuję i gorąco pozdrawiam.
_________________
Aga

moja nadzieja już zgasła......
 
cleo33 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 2484
Skąd: Śląskie
Pomogła: 379 razy

 #15  Wysłany: 2009-02-20, 23:59  


tak jest moja mamusia zachowuje sie pdobnie tak bardzo chciała bym pmóc
pozdrawiam serdecznie
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group