1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
życie po wyleczeniu...
Autor Wiadomość
izkapl1 


Dołączyła: 06 Gru 2012
Posty: 2
Skąd: Poznań

 #1  Wysłany: 2012-12-06, 15:14  życie po wyleczeniu...


witam,
po 1,5 roku walki, mój facet jest wyleczony.. Jego stan był krytyczny (nowotwór jądra z wieloma przerzutami), teraz lekarze przyznają , że myśleli, że nie przetrwa chemii. Przez czas leczenia całkowicie zdał się na swoją matkę i na mnie. Nie zajmował się prozą życia ( kredyt hipoteczny, pieniądze na życie, sprzątanie gotowanie zakupy), nawet informacje o stanie zdrowia filtrowaną itp. Od 1,5 nie ma chemii, od 1 nie było potrzeby być w szpitalu. Jednak nie potrafi wrócić do życia ( ma 33 lata), nie radzi sobie z żadnym stresem. Nie chce zapraszać znajomych, najchętniej siedzi przed telewizorem i pije piwo. Rzucił pracę, gdyż czuł w niej za dużą presję.
Nie wiem co robic. Od dwóch lat moje życie jest pasmem obowiązków i odpowiedzialności.. Rozumiałam, że muszę być twarda dla jego komfortu i sama dbac o nasz byt ale po chorobie myślałam, że będziemy razem cieszyć się życiem.. ale jest jeszcze .. co robi? jak Mu pomóc?
 
izowita 



Dołączyła: 12 Paź 2012
Posty: 153
Skąd: Zawiercie
Pomogła: 17 razy

 #2  Wysłany: 2012-12-06, 16:00  


Myslę, że najlepiej by bylo udac się do psychologa. On najlepiej poradzi co z tym teraz zrobić.
Choroba to bardzo cieżkie przezycie zarówno dla choego jak i jego rodziny.
Chyba troche niepotrzebnie sciagnęłyście z niego w trakcie leczenia wszystkie obowiązki. Dobrze jest chorego odciązyć trochę by bylo mu łatwiej ale jednak calkowite wyręczanie może przynieśc więcej szkody niż pozytku. czesto nawet chorzy nie zycza sobie traktowania jakby byli umierający. Co innego jest gdy choroba przykuwa do łożka - wtedy nie ma innego wyjscia, ale też należy wyważyć pomoc by chory nie czul się całkowicie bezuzyteczny i zdany tylko na cudza pomoc.

Pozdrawiam
_________________
Izabela

Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )

Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
 
sara 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 31 Sty 2012
Posty: 249
Skąd: Podkarpacie
Pomogła: 16 razy

 #3  Wysłany: 2012-12-06, 18:08  


Witaj
To dobrze, że szukasz rozwiązania i to wśród ludzi, którzy mają podobne problemy. Zapewne byłoby bardzo dobrze gdyby udało się go namówić na wizytę u psychologa a szczególnie u psychoonkologa, ale może to być trudne. Mężczyźni uważają taką pomoc jak robienie z nich wariatów. Niemniej spróbuj. Powiem coś co może wydać Ci się dziwne, ale uważam, że taka wizyta byłaby dla Was dwojga potrzebna a nawet tylko potrzebna Tobie jeśli on nie będzie chciał. Ta choroba nie tylko dotyka chorującego jak sama wiesz. Obie strony muszą się nauczyć żyć z rakiem.
Piszesz - "po 1,5 roku walki, mój facet jest wyleczony.. ". Uu takiej pewności ja bym nie miała choć oczywiście chciałabym mieć.
Jestem osobą chorującą i naprawdę po piekle choroby wrócić do pożądanego przez otoczenie stanu jest potwornie trudno. Owszem znam i tu na forum koleżankę, która raka próbuje mieć w nosie i fajnie i super, ale nie każdy tak ma.
Co mogę podpowiedzieć? Spróbuj pomóc jemu a jeśli zrobisz wszystko co jesteś w stanie i nie uda się to pomóż sobie.

Izowita widzisz ja jestem z tych chorujących, którym marzy się opieka. W 95% spraw egzystencjalno-bytowych sama się morduję i powiem Ci, że bardzo chciałabym aby ktoś bez zbędnego zamieszania i rozgłosu mnie wyręczył. Chciałabym mieć zwykły komfort pochorowania, bo czasami czuję się jak muł pociągowy poruszający się w bagnie.
Tak więc różnym ludziom różne sposoby chorowania służą :)
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #4  Wysłany: 2012-12-06, 21:52  


sara, rozumiem Ciebie , bo to Ty jesteś odpowiedzialna za wszystko i chciałabys tak zwyczajnie trochę odpocząć, odpocząc od obowiązków i skupic się na sobie , to także jest bardzo potrzebne dla równowagi

izkapl1, wydaje mi się ze Twoj Facet uwaza że swoje juz w zyciu zrobił - wyzdrowiał, kosztowało go to sporo i teraz myśli ze nalezy mu się juz tylko odpoczynek
ale tak być nie może , po prostu tak się nie da, im szybciej On skupi się na czymś innymi niż tylko odpoczywanie, czy rozpamiętywaniu swojej walki - tym szybciej wróci do równowagi

Tak nie może byc żeby facet siedział z piwkiem i nic go nie obchodziło , ty także swoje przeżyłaś , pomagałyście we wszystkim teraz pora aby i On zaczął żyć , żyć a nie wegetować
zrobił coś dla tych najbliższych ktorzy tyle dla Niego poświęcili

psycholog ? moze lekarz do ktorego chodzicie ? ktoś powinien mu wytłumaczyć ze żyje i powinien to zycie wykorzystać , zostało mu po coś dane ? chyba nie po to walczył żeby teraz zmarnować to co osiągnął swoją walką

zapytaj po co chciał żyć? czy tak wyobrazał sobie zycie po ??
co zmierza dalej ?
powinien sam sobie odpowiedzieć na te pytania , jesli nie potrafi , to konieczna będzie psychoterapia o ile się zgodzi na nią
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
jo_a 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 15 Lut 2011
Posty: 1951
Skąd: Górny Śląsk
Pomógł: 313 razy

 #5  Wysłany: 2012-12-06, 22:00  


Cytat:
wrócić do pożądanego przez otoczenie stanu

Jaki to stan?
I pomijam (izkapl1), pożądanie otoczenia... Bo co to "chorującego/wyzdrowiałego" obchodzi? Skoro on jest dla siebie najważniejszy? ( i chyba prawidłowo, bo może za mało jesteśmy egoistami?)
Może właśnie:
Cytat:
zapytaj po co chciał żyć?

I jak? Dla kogo? I po co? (tu mało egoistycznie na chorego/ozdrowieńca? ale dla nas, wspierających tak trochę).
_________________
„Żółw musi być aż tak twardy, bo jest aż tak miękki”. St.J.Lec
Lider czerwonej kreski./Kuba Wojewódzki (tego forum).
 
izowita 



Dołączyła: 12 Paź 2012
Posty: 153
Skąd: Zawiercie
Pomogła: 17 razy

 #6  Wysłany: 2012-12-07, 12:01  


sara napisał/a:
Izowita widzisz ja jestem z tych chorujących, którym marzy się opieka. W 95% spraw egzystencjalno-bytowych sama się morduję i powiem Ci, że bardzo chciałabym aby ktoś bez zbędnego zamieszania i rozgłosu mnie wyręczył. Chciałabym mieć zwykły komfort pochorowania, bo czasami czuję się jak muł pociągowy poruszający się w bagnie.
Tak więc różnym ludziom różne sposoby chorowania służą :)

nie wiem czy mnie dobrze zrozumialaś. Nie miałam na mysli, że nie należy pomagac i opiekować się chorym, ale nie można ich traktować jak umierających i zupełnie przejąć ich obowiązki.
Często jest też tak ze chory wypełniający obowiązki prawie jak dotychczas spina się w sobie i ma większą motywację. Mniej czasu na myslenie i roważanie często jest własnie na plus. Myślę, że chory powinien starać się po prostu życ jak dotychczas, w miare normalnie i móc w każdej chwili liczyć na nasza pomoc kiedy o to poprosi.

Gdy moj tato na początku choroby czyl sie bardzo źle ( praktycznie nie wstawał z lózka ) opiekowałysmy sie z mamą na spólkę. Dogadzałysmy jak sie tylko da. Brat calkowicie przejął obowiazki taty.
Potem gdy wydobrzał i juz mogl być samodzielny bardzo się przyzwyczail do tego, i całymi dniami siedział przed telewizorem i narzekał. Byl rownież mocno podłamany chorobą.
Zaczęłyśmy z mama ponownie nawet trochę zmuszać go do malo wysilkowych obowiązków, by zajac mu czyms glowe i ręce. I co sie okazało ? Po jakims miesiacu sam zaczął chcieć robic rozne rzeczy.Mimo że byl słaby to nawet schodzil palić w piecu choć mu nie pozawalaliśmy - ale sprawialo mu to przyjemnosć.
Wrócił do normalnego w miare funkcjonowania i widać bylo że pomaga mu to na stan psychiczny bardzo.
_________________
Izabela

Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )

Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
 
Jolana 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 23 Paź 2011
Posty: 2070
Skąd: Warszawa
Pomogła: 1506 razy

 #7  Wysłany: 2012-12-07, 12:01  


Bolesna psychiczna spuścizna po ciężkiej chorobie onkologicznej niekiedy przejawia się trudnościami w życiu codziennym (z partnerką, małżonką ), też w podejmowaniu decyzji w obszarze zawodowym, czyli tak naprawdę dotyka wszystkich sfer funkcjonowania społecznego człowieka. W moim przekonaniu objawy, które podałaś izkapl1, powinny skłonić Was o konieczności rozmowy z lekarzem psychiatrą. Nie chcę być złym prorokiem ale poczucie bezsensu życia - w sytuacji wyleczenia co brzmi jak paradoks - może doprowadzić nawet do próby samobójcze...
_________________
Aegrotus sacra est...
 
soraj 



Dołączyła: 04 Mar 2012
Posty: 117
Pomogła: 13 razy

 #8  Wysłany: 2012-12-07, 23:03  


Mi to wyglada na depresje, totalne wyczrpanie po ogromnym stresie, walce, emocjach.
"wez sie w gars" tu nie pomoze, klotnie, placze tez nie. Czym predzej do psychoonkologa i psychiatry. Jak sama widzisz jego walka sie nie skonczyla wciaz jest sposcizna nowotworu. Byc moze strach lub poczucie winy ze wyzdrowial go mecza. ????
_________________
mj
 
izkapl1 


Dołączyła: 06 Gru 2012
Posty: 2
Skąd: Poznań

 #9  Wysłany: 2012-12-08, 10:35  


czytając wasze wpisy.. cieszę się, że pomimo faktu, że są anonimowe,, są taktowne,, przemyślane. Pójdzie do psychologa.. ma już termin, Oczywiście teraz zaczyna kombinować.. co ma tej osobie powiedzieć, w sumie czy na pewno jest to potrzebne itp.. Mam nadzieję, że trafi na dobrego specjalistę, który nie potraktuje go sztampowo..
Myślę, że problem jest też z mną. Jestem silna psychicznie i nie lubię roztkliwiania się.. W czasie leczenia byłam jak cyborg, w pracy po 10 h, później opieka nad nim w szpitalu lub w domu ( przez miesiąc leżała plackiem, póżniej miał cykl 7 dni a w domu był ok 10 dni), Bo tak trzeba było, bo TO SIĘ ROBI DLA BLISKICH. tylko chyba problem ze mną jest taki, ze myślałam, że jak jak to najgorszę minie to bedzie trochę radości i przyjemności i ktoś się zatroszczy o moje potrzeby! i nie wiem czy moje oczekiwania i uczucia są małostkowe, gdyż ja nie przeżyłam tego co on
 
sara 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 31 Sty 2012
Posty: 249
Skąd: Podkarpacie
Pomogła: 16 razy

 #10  Wysłany: 2012-12-08, 11:26  


izowita napisał/a:
nie wiem czy mnie dobrze zrozumialaś. Nie miałam na mysli, że nie należy pomagac i opiekować się chorym, ale nie można ich traktować jak umierających i zupełnie przejąć ich obowiązki.


Myślę, że dobrze Cię zrozumiałam tyle tylko, że jedni potrzebują takiego drudzy innego postępowania. Nic polemicznego nie miałam na myśli, chodzi tylko o inny punkt widzenia.
Jest tak, że różni ludzie potrzebują różnego czasu na dojście do siebie. Najpierw szok diagnozy, potem przewlekłość procedur, które nigdy nie idą w takim tempie jak chory oczekiwałby, potem operacja, silne napięcie w oczekiwaniu na wynik, potem leczenie, komplikacje, ból, wycieńczenie organizmu i poczucie bezsilności, poczucie niepewności... Jak w tym się pozbierać? jak udawać, że życie jest piękne? Jednemu uda się to szybciej, drugiemu później a trzeciemu wcale.
Jeśli mąż izkipl1 był przed chorobą normalnie funkcjonującym facetem, który nie migał się więcej niż inni od życiowych problemów to znaczy, że choroba jaka go spotkała jeszcze w nim tkwi, że tego co przeżył jeszcze w sobie nie przerobił.

Rady typu, że trzeba żyć i brać się w garść potrafią mnie zagotować, bo przecież jest to oczywista oczywistość, ale jak to zrobić?! Mam wrażenie, że otoczenie najchętniej zapomniałoby o wszystkim , wrzuciło mi na łeb chomąto i kazało zap.... jakby nigdy nic. Hola, hola. Sorry, ale moja psychika takim życzeniom jeszcze nie sprosta.
Ja wróciłam do pracy i funkcjonuję w społeczeństwie, ale do dobrej kondycji psychicznej jeszcze mi daleko.

Nie chciałabym nikogo w żaden sposób urazić. To jest tylko mój punkt widzenia napisany na podstawie własnych doświadczeń :)
 
Ania Konopka 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 12 Sty 2011
Posty: 190
Skąd: Gliwice
Pomogła: 42 razy

 #11  Wysłany: 2012-12-10, 09:42  


Witajcie

Ja po pierwszej walce z nowotworem czułam się jak żołnierz powaracający z wojny.
Niby wszystko już było dobrze a ja nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Trzy miesiące trwało zanim zaczęłam normlnie żyć. Co ciekawe jak rozpoczęłam leczenie (chemioterapię) to kurczowo trzymałam się pracy i normalnego życia. Po kilku miesiącach nie dałam rady już chodzić do pracy więc siedziałam w domu na zwolnieniu lekarskim. Po chemii była radioterapia (akurat był to lipiec i sierpień) więc wymęczyła mnie totalnie. No i we wrześniu wróciłam do pracy ale prawdę mówiąc zmusiłam się bo wcale już mi się nie chciało pracować. Najchętniej to siedziałabym w domu przed telewizorem. Na szczęście trafiłam na bardzo mądrą Panią psycholog,która wytłumaczyła mi ten stan i powoli wróciłam do normy(z jej pomocą). Podczas choroby jesteśmy zmobilizowani do walki idziemy na wojnę z rakiem. Walka jest naśmierć i zycie.Kiedy wygramy już tą walkę jesteśmy poobijani psychicznie i trzeba czasu aby "rany wojenne się zagoiły"
Zgadzam się z Tobą Saro.
_________________
Ania
 
 
olgaklodakrajewska 


Dołączyła: 10 Gru 2012
Posty: 5

 #12  Wysłany: 2012-12-10, 13:13  powrót po chorobie


Często jest tak, że po zakończonym leczeniu powrót do życia sprzed choroby jest szalenie trudny. Myślę, że warto o tym pamiętać. I warto dać sobie czas na poukładanie tego, co się zadziało (od diagnozy do zakończenia leczenia).
Ważne natomiast jest, by wrócić do bycia aktywnym. Pomocna może być pomoc psychologa, wsparcie bliskich, powrót do hobby, jeśli to możliwe.
_________________
Olga Kłoda-Krajewska
Pracownia Psychoonkologii Primum Noscere
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group