1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zaawansowany rak żołądka - czy męczyć chemioterapią?
Autor Wiadomość
paula33 


Dołączyła: 09 Kwi 2013
Posty: 5

 #1  Wysłany: 2013-04-09, 21:24  Zaawansowany rak żołądka - czy męczyć chemioterapią?



Witam!

W listopadzie ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o chorobie mojego taty. Wiadomość ta spadła na nas jak grom z jasnego nieba i do dziś tkwimy w szoku, z którego nie wiem czy do końca się otrząśniemy.

Tata zaczął tracić apetyt, a potem bardzo schudł, trwało to może w sumie niecałe 2 miesiące. Potem już wszystko potoczyło się szybko, USG na którym był widoczne pogrubienie ściany żołądka. Gastroskopia, która wykazała zniszczenie żołądka w całości, w końcu wyniki z pobranych wycinków - rak sygnetowy.

Tata przeszedł operację usunięcia żołądka - paliatywną w Siemianowicach Śląskich. Po otwarciu okazało się, że są wszczepy w całej otrzewnej i trzewnej, rak nacieka więzadło sierpowe, zajął również pień nerwowy. Do tego w płucach znaleziona 3 guzki, podejrzewają ze to przerzuty, dokładnie jednak nie było to zbadane.

W tej chwili tata jest w trakcie chemioterapii. Lekarz operujący tatę powiedział, że jest to leczenie paliatywne. Z kolei w Gliwicach powiedziano nam, że niekoniecznie. Tata otrzymuje chemie czerwona + tabletki Xeloda. Z tego co przeczytałam, a było tego naprawdę mnóstwo, to z takiego stanu już nie można wyjść. Tradycyjna chemioterapia nie działa podobno na otrzewną. Czy może ktoś wyszedł z takiego stanu? Tak bardzo chciałabym przeczytać, że tak.

Chemioterapię tata znosi bardzo źle i zastanawiam się czy jest sens tak bardzo go męczyć czymś co i tak nie przyniesie mu wyzdrowienia. Jego ciało jest coraz słabsze ponieważ po każdej chemii traci apetyt, chudnie a już teraz wygląda jak kościotrup :-( Tak ciężko patrzeć na rezygnację w jego oczach, na bezsilność wobec tej choroby. Czy naprawdę nie ma nic co mogło by pomóc?
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #2  Wysłany: 2013-04-09, 22:11  


Nie mamy żadnych wyników badań określających faktyczny stan zaawansowania i ogólny stan pacjenta, natomiast z tego co piszesz mamy do czynienia z rozsianym rakiem żołądka - z przerzutami do otrzewnej, być może do płuc, co sugeruje niestety nieuleczalność choroby.

Po ilu cyklach chemii tata jest?
_________________
 
paula33 


Dołączyła: 09 Kwi 2013
Posty: 5

 #3  Wysłany: 2013-04-10, 10:01  


Dziękuję za odpowiedź. Jak tylko będę mogła, to prześlę wszystkie wyniki.
Tata jest po drugim cyklu. Bardzo źle znosi wlewy, nie potrafi po nich dojść do siebie. Teraz po drugim cyklu jest fatalnie.
Wyniki krwi jak do tej pory ma idealne i czuł się bardzo dobrze przed chemioterapią, miał apetyt, normalnie funkcjonował. Operacja musiała zostać przeprowadzona bardzo dobrze ponieważ tata może jeść normalnie i w takich ilościach jak z normalnym żołądkiem. Nie ma żadnych sensacji typu wymioty, omdlenia po jedzeniu itp. Teraz jednak jak przyszło leczenie chemioterapią jest przykuty do łóżka, nie je, bardzo spada z wagi, jest mu słabo. Już nie wiemy co robić, czy warto tak go męczyć.
Pozdrawiam serdecznie.
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #4  Wysłany: 2013-04-10, 10:18  


Witaj paula33. Bardzo Ci współczuję, że Twojego tatę dotknęła ta okropna choroba. Od śmierci mojego taty minęły 4 miesiące a ja nadal pamiętam ten paniczny strach i codzienną walkę o jego życie , o polepszenie jakości życia. Niestety u nas też było tak, że chemia obchodziła się bezlitośnie z całym organizmem taty. Po każdej chemii był słabszy, tracił apetyt, chudł, na koniec dopała go grzybica jamy ustnej i przełuku. Wydaje mi się, że decyzję, czy podawać chemię, czy nie podejmie lekarz prowadzący na podstawie wyników, które są robione przecież przed każdym cyklem oraz ogólnego samopoczucia Twojego taty.
Pozdrawiam Cię i życzę dużo wytrwałości
_________________
Beata
 
paula33 


Dołączyła: 09 Kwi 2013
Posty: 5

 #5  Wysłany: 2013-04-10, 12:36  


Człowiek dopiero rozumie co znaczy ta choroba kiedy sam zachoruje albo ktoś z najbliższych. Również głęboko Ci współczuję, bo jak mogę się domyślać wspomnienia tego wszystkiego są nadal świeże i wywołują smutek i żal.
Tan lęk z którym się budzę i zasypiam jest nie do opanowania. Beti napisz proszę jak długo Twojemu tacie udało się walczyć i czy też rak został wykryty w tak zaawansowanym stadium. Czy wspomagaliście organizm taty jakimiś suplementami. Wiem, że decyzję o podaniu lub zaprzestaniu podawania chemii podejmuje lekarz, ale ja mam na myśli taką sytuację, że sam chory i rodzina dochodzi do wniosku, że koniec z tą męczarnią. Pamiętam jak spokojnie żyła moja babacia, dla której też nie było ratunku (rak jelita z przerzutami praktycznie na wszystkie narządy jamy brzusznej), babcia nie była leczona w żaden sposób, przeżyła 2 lata, do końca bez bólu, bez żadnych plasterków czy morfiny. Zmarła spokojnie. Ja boję się tego, że chemioterapia wyniszczy go bardziej niż sama choroba, dokona takich zniszczeń, że odejdzie w wielkim cierpieniu, bo cały organizm będzie zatruty i każdy narząd zniszczony.
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #6  Wysłany: 2013-04-10, 13:37  


Dziękuję paula33. Rana jest cały czas świeża, nawet bym powiedziała, że z każdym dniem jest gorzej.
Ten niepokój i lęk o którym piszesz towarzyszy do ostatniego oddechu osoby chorej, jest ciągły i nieustający.
Droga paulo33 podobnie jak u twojego taty guz u mojego taty został wykryty w IV stadium, był nieoperacyjny. Pierwszy wlew tato otrzymał 24 sierpnia. W sumie było ich 6. Po drugim zaczęły się schody. Najgorzej było po 6 wlewie (pisałąm wcześniej).Wtedy przyplątała się grzybica przełyku. Kolekjny wlew tato miał zaplanowany na 10 grudnia, 7 trafił do szpitala a 17 zmarł.
Od samego początku, czyli od pierwszego wlewu tato przyjmował BIOMARINE, jest to tran (podobno jakiś wzbogacony) do tego pił sok z buraków. Wyniki do samego końca miał dobre. Musisz tylko pamiętać paula33, że o przyjmowaniu jakichkolwiek suplementów przez tatę poinformuj jego lekarza. Twój tato musi o siebie dbać, nie łapać żadnych wirusów i infekcji. Koniecznie podawaj tacie dużo płynów! (suchość skóry i osłabienie są oznakami odwodnienia).
Mój tato pomimo złego samopoczucia chciał przyjmować chemię, przynajmniej miał poczucie, że coś jest robione w kierunku leczenia, pomimo, że było to leczenie paliatywne.
Jeżeli będziesz miała paulo33 do mnie jakieś pytania to pisz, chętnie służę radą i pomocą.
Trzymajcie się, pozdrawiam
_________________
Beata
 
beata764 


Dołączyła: 11 Wrz 2012
Posty: 93
Skąd: Polska
Pomogła: 7 razy

 #7  Wysłany: 2013-04-10, 15:16  


Paula 33 czytam Twoje wpisy i mam te same lęki co Ty, zaraz po przebudzeniu i na dobranoc jest najgorzej. Mój tata miała operacje 13 września 2012 r, był to rak żołądka T4N1MO. Wziął tylko 2 chemie i cały cykl radioterapii ponieważ znacznie spadły mu płytki krwi oraz leukocyty i musieli przerwać, ale czasem myślę, że może i lepiej to tak go nie wyniszczy. Po operacji marginesy u taty były czyste, ale przy takim stopniu zaawansowania chyba ciężko mówić o radykaliźmie, sama już nie wiem:(? Na tą chwilę tata czuje się dobrze, jest b.szczupły, ale cały czas przybiera na wadze:) Apetyt mu dopisuje, nawet bardzo:)Jutro mamy wyniki z pierwszego kontrolnego TK, bardzo się boję :-( żyję nadzieją, że będzie ok:) Życzę Twojemu tatusiowi dużo Zdrowia, a Tobie wytrwałości, choć wiem, że to bardzo trudny okres.
_________________
beata764
 
paula33 


Dołączyła: 09 Kwi 2013
Posty: 5

 #8  Wysłany: 2013-04-10, 17:14  


beti dziękuję Ci za informacje. Straszne, że ten rodzaj raka jest tak agresywny i nasi bliscy tak szybko odchodzą. Ile lat miał Twój tata? Mój ma 57 lat, serce mi pęka, że moja młodsza córeczka nie zdąży poznać dziadka i nie będzie go pamiętała. Starsza jest tak bardzo z nim związana, ma tylko tego dziadka :-(
beti napisz mi proszę, jeżeli oczywiście chcesz o tym pisać jak się to u Was rozwijało? Czy Twój tata zmarł na skutek tego, że nie mógł już jeść i doszły krwotoki z układu pokarmowego? Lekarz, który operował mojego tatę powiedział mamie, że tylko dlatego usunęli żołądek żeby tata uniknął właśnie tego. W Gliwicach tylko by go otworzyli i zaszyli. Domyślam się, że u nas to wszystko będzie wyglądalo inaczej. A czy Twój tata wiedział w jakim jest stanie? Mój nie wie, bo chyba tego by nie zniósł, żyje nadzieją, że uda mu się pokonać raka, chociaż coraz częściej chyba do niego dociera, że jego stan jest poważny.
Czy Twój tata też się zmienił? Mój jest agresywny, czasem go nie poznaję.
Czy Twój tato przed śmiercią był długo w złym stanie, czy trwało to krótko?
Z góry dziękuję Ci za odpowiedź.

[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2013-04-10, 17:15 ]
Zajrzyj proszę do wątku beti - http://www.forum-onkologi...czny-vt6218.htm

[ Dodano: 2013-04-10, 17:30 ]
beata764 przykro mi, że tyle jest osób chorujących i tyle cierpiących rodzin. Mam ogromną nadzieję, że Twój tata pokona chorobę. A czy Twój tata ma przerzuty? Z tego co zrozumiałam z opisu przerzutów nie ma. To bardzo dobrze.
Mój tata podobnie jak Twój też po usunięciu żołądka miał apetyt, bardzo duży, dobrze się czuł. Tak się cieszył, że tak dobrze wszystko się udało, a teraz zaczęły się schody.
Będę trzymała kciuki za Twojego tatę, przecież komuś musi się udać a u Twojego taty wygląda to obiecująco. Napisz proszę jak odbierzecie wyniki TK.
A jaki dokładnie rodzaj raka ma Twój tata? To też podobno ma znaczenie, bo nie każdy jest aż tak agresywny.
Trzymaj się, również życzę Wam dużo siły i wytrwałości aby przejść przez to wszystko, a tacie powrotu do zdrowia.
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #9  Wysłany: 2013-04-10, 23:26  


Droga paulo33, tak jak pisała absenteeism, prawie wszystko jest w moim wątku.
Tato miał 59 lat. Pierwotną przyczyną zgonu było zapalenie płuc, które tato przechodził prawie bezobjawowo. Do szpitala trafił bo nagle zasłabł, był odwodniony, choć dużo pił, w ten sam dzień była u niego pani dr z hospicjum i niczego nie zauważyła! Wiedział jaki jest jego stan, a mimo to się nie poddawał, walczył do końca, żył nadzieją, że może się uda.
Paula33 każdy chory przechodzi chorobę na swój sposób, nie jest chyba dobrym wyjściem porównywanie choroby Twojego taty do innych, chociażby z uwagi na fakt istnienia chorób współistniejących, np. cukrzycy, nadciśnienia i innych. Ja obawiałam się, że mój tato będzie bardzo cierpiał (miał straszne boleści na początku choroby), będzie leżał i będzie uzależniony od nas. Tak jednak nie było. Chodził do samego końca, pomału, z trudem ale chodził, był samodzielny, korzystał z toalety i łazienki. W szpitalu dostał wilczego apetytu, dużo jadł, wzmocnił się, nie leżał, kręcił się po pokoju i w jego pobliżu. Wszystko zmierzało ku dobremu. W niedzielę podczas odwiedzin żartował, kawałek nas odprowadził do wyjścia. W nocy ok.4 zaczął się dusić, otrzymał natychmiastową pomoc, był na tyle świadomy, że zadzwonił do mojej mamy, iż umiera. Zmarł o ok.6.20 w gronie najbliższych.
Tak więc paulo33 widzisz, że rak jest chorobą bardzo nieprzewidywalną, jednym zabiera życie pomału, w niesamowitych mękach, innych trochę oszczędza i zabiera niespodziewanie. Wydaje mi się, że wspólne co łączy wszystkich chorych to to, że umierają niestety bardzo świadomie.
Mój tato miał momenty, że był bardzo nerwowy, chwilami jakby robił nam na przekór, ale szybko mu mijało. To wstrętne raczysko tak zmienia nam bliskich, oni po prostu boją się i odreagowują w ten sposób strach.
Skup się paulo33 na tym jak pomóc tacie, jak mu ulżyć w cierpieniu, być z nim, szukaj rad i sposobów na to, aby Twój tato mógł żyć bez bólu i cierpienia(tutaj pomocne są hospicja np. domowe).
Trzymaj się, pozdrawiam.
_________________
Beata
 
beata764 


Dołączyła: 11 Wrz 2012
Posty: 93
Skąd: Polska
Pomogła: 7 razy

 #10  Wysłany: 2013-04-11, 08:38  


Do tej pory widocznych przerzutów u taty nie było i mam nadzieję, że nie będzie! Dziś około 13.30 będę miała wyniki, także zobaczymy co teraz? Jestem tak zestresowana, że już wzięłam 2 tabletki na uspokojenie:( Rodzaj raka taty to gruczolakorak T4N1MO, nie znam stopnia złośliwości, bo nikt nam tego nie powiedział, albo nie potrafię tego odczytać. Dostaliśmy jeszcze jakiś wynik z Krakowa z informacją , że HER ujemny, nie wiem czy to ma jakieś znaczenie? W wyniku histopatologicznym wyszło, że był znaleziono 1 węzeł, w którym był przerzut, a chirurg mówi, że wyciął znacznie więcej. Pisałam o tym w swoim wątku, także możesz zerknąć jak to u Nas wyglądało. Pozdrawiam
_________________
beata764
 
alice 


Dołączyła: 18 Sty 2013
Posty: 211
Pomogła: 36 razy

 #11  Wysłany: 2013-04-11, 11:12  


Witaj paula33,
zycze Ci, zeby Twoj tatko jakos dawal rade z ta chemia i zeby sie nie poddawal! To paskudna choroba, ktora wykancza zarowno fizycznie jak i psychicznie i wlasnie dlatego nie wolno sie zalamac i poddawac, bo tylko na to czeka... Moj tatko niestety nie doczekal operacji usuniecia zoladka, nie doczekal chemii, wszystko potoczylo sie lawinowo.... Ale Twoj tatko jeszcze moze walczyc i powinien! Musicie wspierac go w tej walce, pokazac mu, ze jestescie silni i ze walczycie razem z nim... Sercem jestem z Wami. Alice
_________________
Tatko 01.12.1952r - 06.02.2013 r. (*)
Na zawsze w moim sercu...
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #12  Wysłany: 2013-04-11, 12:29  


paula33, jak radzicie sobie dzisiaj, jak tata?
_________________
Beata
 
paula33 


Dołączyła: 09 Kwi 2013
Posty: 5

 #13  Wysłany: 2013-04-11, 22:53  


Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe słowa. Tata czuje się ciągle źle, dzisiaj mija 8 dzień po wlewie. Po pierwszej chemii szybciej doszedł do siebie, ale pewnie każda następna bardziej będzie zatruwała i tak chory organizm.
Staramy się żyć normalnie, uśmiechać się, pocieszać tatę i snuć palny na przyszłość. Tata nie zdaje sobie sprawy jak poważny jest jego stan. Myśli, że jakoś przetrwa kilka cykli chemioterapii i będzie po wszystkim. Czasem też dostajemy takiej wiary i na chwilę wraca normalność sprzed wykrycia choroby. Zawsze jednak wraca ten okropny strach i ściska wszystko w środku, powraca świadomość tego, że tu już nie może być dobrze.
beti dziękuję Ci za wpis. Wiem, że nie można przygotować się na ten ostatni okres i że u każdego wygląda to inaczej. Człowiek jednak potrzebuje chyba przewidzieć wszystkie możliwe scenariusze, jakoś się przygotować, chociaż wiem, że nie można się przygotować na coś takiego.
beata764 bardzo się cieszę, że u Was tak dobrze to wygląda, chyba wykryto raka w miarę wcześnie. Mój tata miał przerzuty w 16 węzłach. Mój tata też ma ujemny HER2. Jeżeli byłby dodatni, to choroba przebiega bardziej gwałtownie i nowotwór jest bardziej złośliwy. Z drugiej strony jeżeli jest dodatni podaje się specjalny lek, który z kolei daje większe szanse na wyzdrowienie. Także nie wiadomo co lepsze.
alice bardzo mi przykro, że nie dało się pomóc Twojemu tacie. Straszne, że nikt nie potrafi wykryć czegoś co może pokonać raka.
Dzisiaj tata powiedział, że nie da rady przyjść na komunię mojej starszej córki, ani też na chrzest córeczki mojej siostry. Jest tak bardzo słaby. Nie wiem już sama czy to chemia powoduje tak straszną słabość czy też choroba postępuje tak gwałtownie. Musimy przecież przygotować się też na to, że chemia wcale nie będzie dzialala. Już przed chemia w jamie brzusznej zaczela zbierac się woda, więc otrzewna dawna przestala pracować jak trzeba. Tata nadal nie ma apetytu, prawie nie je. Jest tak chudy, że nie wyobrażam sobie, że nadal może spadać z wagi.
Jedyną nadzieją dla nas jest jeszcze to, że chemia pokona przerzuty w płucach i będzie można pomyśleć o chemioterapii dootrzewnowej jeżeli tata się zakwalifikuje. Tylko nie wiem czy w tym stanie ktoś zdecyduje się go operować.
Ja już chyba nie potrafię być silna psychicznie, nic mnie nie cieszy, nie mogę spać, zasypiam się i budzę z jedną tylko myślą. 29 kwietnia minie 5 miesięcy od wykrycia choroby.
Napiszcie proszę czy znacie taki przypadek gdzie udało się wyjść z przerzutów do otrzewnej.
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #14  Wysłany: 2013-04-12, 07:37  


paula33 przeczytaj wiadomość na pw.

[ Dodano: 2013-04-12, 14:27 ]
i jeszcze jedną.
_________________
Beata
 
beti* 



Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 229
Skąd: woj. łódzkie
Pomogła: 16 razy

 #15  Wysłany: 2013-04-17, 09:38  


paula33 co u Was słychać? Jak czuje się tata?
_________________
Beata
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group