1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Stan psychiczny pacjenta po operacji
Autor Wiadomość
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #1  Wysłany: 2012-08-10, 15:45  Stan psychiczny pacjenta po operacji


Witam.
Zajrzałam do tego działu, bo szukam informacji o stanach psychicznych pacjentów po operacjach.
Problem dotyczy mojej Mamy (68 lat), która 10 dni temu przeszła operację usunięcia płata płuca lewego. W rozpoznaniu śródoperacyjnym - rak niedrobnokomórkowy.
Rzecz w tym, ze o ile pierwsze dni po wypisaniu ze szpitala przebiegały w miarę normalnie, tzn chora posłusznie wykonywała zlecone ćwiczenia, jadła podawane posiłki i normalnie rozmawiała.
Od trzech dni sytuacja zmieniła się diametralnie. Nie było ku temu żadnego widocznego impulsu.
O ćwiczeniach nawet nie chce słyszeć, nie chce chodzić, leży tylko na łóżku i wypowiada złośliwe teksty, nic jej nie pasuje, a cokolwiek bym nie robiła - robię nie tak. Podnosi głos, złosci się albo obraża i nie odpowiada, a zwykłe pytanie o samopoczucie wywołuje w niej niemal agresję. Nie pozwala również wykonywać koło siebie żadnych zabiegów pielęgnacyjnych - mycie rany, masowanie opuchniętej nogi.Na pytanie dlaczego "nie" odpowiada "bo nie".
Deprecjonuje każde moje działanie, wiedzę medyczną, lekarzy - słowem wszystko. Twierdzi, ze operacja była zupełnie niepotrzebna, bo nie należała do ratujących życie, a namówiłam ją do niej po to, by się jej pozbyć, lub mieć o czym pisać w internecie i że nie daruje mi tego do końca życia, bo z operacją jeśli już, to można było jeszcze poczekać. (mama nie wie, ze to od początku był nowotwór złośliwy, zresztą nadal też te nie wie co oznacza wynik badania, bo chcę ją przed tą wiedzą uchronić jak długo się da, bo nie ma w niej żadnej woli walki). Utrzymuje, że skoro przez rok od Tk "nic złego" się nie stało, to i przez następny rok można było z operacją poczekać, a ja jestem podła, bo ją na operację wysłałam, czego ona by nigdy w życiu własnej córce nie zrobiła. Jest autentycznie najeżona kolcami jak całkiem przyzwoicie wkurzony jeż. Szczerze - jest po prostu nieznośna, nawet jak na moją dużą odporność na humorzastych ludzi.

Efekt dzisiejszego dnia jest taki, że kazała się odwieźć do siebie do domu, gdzie jest sama z dwoma psami i... pustą lodówką, którą kazała zapełnić jedynie majonezem i ogórkami małosolnymi.Poza tym nic nie chce, pomimo, ze kupiłam inne pełnowartoś
ciowe artykuły, no bo przecież rekonwalescencja...
I mam ją zostawić w spokoju, plus zakaz dzwonienia, bo nie będzie odbierać.Sąsiadów nie ma, bo to dom jednorodzinny na uboczu.
Mama jest 10 dni po operacji, i absolutnie nie nadaje się do samodzielnego mieszkania, jednak nie chce słyszeć i pobycie u mnie, no bo byłam podła z tą operacją.Na rzeczowe pytanie, czy lekarz też był podły i naglił na termin ot tak, z nudów, bo chciał się rozerwać - nieustannie jest odpowiedź, ze można było później, a jemu jest obojętne kiedy tnie. Na tłumaczenie, ze operacja była niezbędna, bo zagrażała zdrowiu jest riposta, ze pozjadałam wszystkie rozumy , guzik wiem, a wiedzę czerpię tego co mi byle pani Jadzia z Sosnowca w necie napisała i dlatego ją na operację wysłałam.

Fakt, zmanipulowałam trochę Mamę w zakresie zgody na operację, bo wiem, ze to szansa dana niewielu i wiem, ze choroba onkologiczna to wyścig i z czasem i z podstępnym przeciwnikiem.Mama tej wiedzy nie posiada, i nie chce jej w ogóle uzyskiwać, a wszystko co informacyjne przemycam to wierutna nieprawda.

Szukam przyczyn takich reakcji, bo tylko tak będę mogła stanąć "obok" i nie przepuszczać ich przez sito zranionego własnego ego, poczucia niewdzięczności za oddanie i innych własnych emocji, bo przecież one są w tej chwili nie o końca istotne.

Wpada mi do głowy, że może jest to:

- zespół abstnencyjny po zaprzestaniu palenia -10-ty dzień
- mechanizm frustracja - agresja związany ze złym samopoczuciem po operacji, niepewnością co do dalszego stanu zdrowia, lękiem itd a że jestem jedynym obiektem w jej otoczeniu, na którym frustrację może wyładować, to zbieram całą pulę
- objawy depresyjne,
- próba zaprzeczenia chorobie
-próbę przeniesienia odpowiedzialności za złe samopoczucie na innych jako cechę charakteru mojej Mamy od zawsze
- nie wiem co jeszcze.

Czy ktoś miał podobne doświadczenia z bliskimi po operacjach, którzy by tak negatywnie reagowali w okresie rekonwalescencji?

Przepraszam za błędy, dziergam posta jedną ręką, druga pozszywana i opuchnięta, bo wsadziłam tam gdzie nie trzeba, czyli między gryzące się psy;)
 
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #2  Wysłany: 2012-08-10, 18:35  


nasturcja napisał/a:
mechanizm frustracja - agresja związany ze złym samopoczuciem po operacji, niepewnością co do dalszego stanu zdrowia, lękiem itd a że jestem jedynym obiektem w jej otoczeniu, na którym frustrację może wyładować, to zbieram całą pulę

myslę ze mama nie czuje się dobrze i dlatego całą winę zrzuca na Ciebie ,i na pewno się boi co dalej ale nie chce i nie potrafi tego okazać
czytałam Twoje posty , mama nie jest łatwym człowiekiem i obrywasz za wszystko,
do mamy nie docera to ze być moze ta operacja uratowała jej zycie a na pewno je przedłużyła
teraz mama czuje się zle, bo tak ma prawo się czuć i zamiast myslec o tym ze to stan przejściowy ,myśli o tym co jest tu i teraz, czyli Ty jesteś winna ze ona cierpi

po prostu musisz mieć cierpliwość, wiem ze to łatwo się mówi ale nic innego nie możesz zrobic
możesz zaproponowac psychologa ale z tego co czytałam to mama się nie zgodzi ,
ale sprobować warto, myslę ze czeka cię długa droga zanim mama zechce zrozumieć że nie robisz jej na złość

zostaw ja na jeden dzien, a potem do niej idz, być moze jak zobaczy ze sama sobie nie radzi inaczej będzie cię traktować
na siłe nic nie zrobisz,

moze mama ma jakąs koleżankę , znajomą , ktorą lubi ? warto włączyć ja w pomoc a chociażby poprosic żeby mamę odwiedziła
byc moze przed kims takim się otworzy,
mama potrzebuje ludzi im więcej tym lepiej
nie zazdroszczę Ci ,

czasem chorzy tak się zachowują , trzeba to przeczekać, ale nie wolno ci się poddać i zostawić ją samą
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #3  Wysłany: 2012-08-10, 20:44  


Dziękuję za odpowiedź. :)
Widzisz,niki, z tą koleżanką czy kimś bliskim np przyjaciółką byłoby super. Gdyby była. Prawdę mówiąc Mama jest samotnikiem i to od zawsze. Nie ma, po prostu nie ma nikogo takiego, sama z sobą czuje się świetnie i w ten sposób wypracowała sobie totalną samotność i... dużą dawkę egoizmu oraz podejrzliwości do wszystkiego. Praktycznie jestem jedyną osobą z którą rozmawia, natomiast również mnie nie ufa i wszelkie zachowania traktuje podejrzliwie, zakładając motywacje odwrotne do faktycznych. Trudno, taka jest i to raczej się nie zmieni.

Oczywiście, widząc nasilenie tych cech w obecnie trudnej dla niej sytuacji zaproponowałam wizytę u psychologa z wynikiem, który dobrze przewidziałaś.
Co do cierpliwości, to mam jej spore pokłady plus tę paskudną cechę, ze nie kolekcjonuję uraz, więc zapewne powodowana niepokojem o jej stan pójdę jutro do niej i będę zachowywać się jakby nic, choć podpierając się doświadczeniem zakładam, że zobaczę obrażoną minę.
Cytat:
teraz mama czuje się źle, bo tak ma prawo się czuć i zamiast mysleć o tym ze to stan przejściowy ,myśli o tym co jest tu i teraz, czyli Ty jesteś winna ze ona cierpi

Tak, myślę ,ze masz rację. Ona ma nie tylko bardzo niską odporność na sytuacje stresowe, ale też nie umie wytłumaczyć sobie, że każda taka sytuacja ma swój początek i... koniec oraz, że w życiu mogą przytrafić się jeszcze gorsze, przy których ta, która wydaje się obecnie nie do zniesienia to pikuś, więc nie warto z każdej czynić armagedonu.
I oczywiście:
Cytat:
na siłe nic nie zrobisz,

święta prawda, ale przeraża mnie to,że możliwości działania w kwestii - bez przesady; życia i śmierci mogą być zblokowane nie dlatego, że się wyczerpały, tylko przez bezsensowny upór, bo jeśli zaistnieje konieczność terapii uzupełniającej to Mama powie, ze nie, bo... może poczekać, albo uzna ją za niepotrzebną ,bo coś tam i nie wyrazi zgody.
Rzecz jasna, ma takie prawo.
Tylko, że to, na co ona wybrzydza( operacja jako forma radykalnego leczenia) jest gorąco pożądane przez tysiące chorych onkologicznie i niezliczone rzesze ich bliskich, którzy cierpią, że nie dostali tej szansy.
I z jakiegoś powodu jest to dla mnie strasznie wkurzające: nie doceniać szans, gdy w ekstremalnie trudnej sytuacji zdrowotnej zdarza się najlepsze, co może w niej zaistnieć.

Mama nie wie, ze to rak, powiedziałam jej, ze ma zmianę w płucach, która nie usunięta ma tendencje do szybkiego złośliwienia i może to zdarzyć się w każdej chwili, stąd operacja musi być natychmiast, aby draństwo wyprzedzić, i zależnie od histpatu zamierzałam tę wersję modelować tak, aby jej nie wystraszyć odnośnie dalszego leczenia. A teraz to nie wiem...

Miałam nadzieje, że takie stany negacji podjętych działań zdarzają się wielu pacjentom i są wynikiem spadku odporności psychofizycznej po operacji.Widać jednak,że chyba nie...
_________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
 
 
niki 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 15 Lip 2011
Posty: 890
Pomogła: 236 razy

 #4  Wysłany: 2012-08-10, 22:17  


mogę ci tylko odpowiedziec na przykładzie mojego taty
miał szczęscie jak Twoja mama i także był operowany, przezył duzo , bo na stole smierć kliniczą a po tygodniu zawał serca
ale nie narzekał, tylko długo przebywał w szpitalu bo ponad miesiąc,
przeżył 10 lat i zapomnieliśmy o tym co było
tata był pogodnym człowiekiem i wtedy bardziej stresował się moją chorobą i moja kolejną operacją niz samym sobą

myslę ze to zalezy od charakteru i od tego także mama jest nauczona być sama ze sobą
to jej odpowiada ,nie lubi być z kimś i chyba nie bardzo się odnajduje w takiej sytuacji byc moze boi się ,że straci swoją samodzielność i stanie się zależna od Ciebie ?
i na razie sama sobie probuje udowodnić ,że nic się nie zmieniło ?.ze moze dalej być sama dla siebie panią a tak naprawdę się boi

mama nie wie ze to był nowotwór i miała szczęście że wogole mogła być operowana, bo większośc nie ma tego szczęscia
dostała szansę
może trzeba jej powiedzieć,? nie pomagają żadne racjonalne argumenty wiec myslę ze powinnaś powiedzieć jej jakie miała szczęscie
powiedziec z całą brutalnością, prawdę
że jej się po prostu udało , być moze trzeba będzie gada dobić,
jesli będzie wiedziała może wtedy to doceni ?
zacznie myślec inaczej
sprobuj ? bo może być tak jak mówisz
i wtedy nic już jej nie pomoże
_________________
Nawet jeśli niebo zmęczyło się błękitem, nie trać nigdy światła nadziei.
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #5  Wysłany: 2012-08-12, 00:16  


Nasturcja,
Mama może mieć depresję, ale jesli jest agresywna i zachowuje sie dziwnie dobrze byloby profilaktycznie zrobić TK głowy. Zmiany w mózgu moga wywoływać, ze Bliska Nam osoba zachowuje sie inaczej niz kiedyś, może być agresywnan, żłośliwa i pobudzona.

Myślę, że w przypadku twojej Mamy to jakis stan depresyjny, ale wierz mi - lepiej sprawdzić mózg.

ściskam
_________________
Katarzynka36
 
 
nasturcja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 22 Maj 2012
Posty: 121
Pomogła: 48 razy

 #6  Wysłany: 2012-08-12, 19:23  


niki

słuchając podtekstów w słowach Mamy, która ma trudność w wyraźnym formowaniu swoich życzeń i oczekuje, że inni domyślą się co miała na myśli, skłaniam się ku temu:
Cytat:
nie lubi być z kimś i chyba nie bardzo się odnajduje w takiej sytuacji byc moze boi się ,że straci swoją samodzielność i stanie się zależna od Ciebie ?

To chyba celne spostrzeżenie i takie wrażenie odniosłyśmy z Córką po wczorajszym pobycie u niej. Negacja wszystkiego co zostało zrobione, bo było to wbrew jej woli, cofa uprawnienia do informacji o jej stanie zdrowia podpisane w szpitalu, sama sobie da radę i nikt jej do niczego nie jest potrzebny.
Wysluchałam wielu zarzutów, z których jeden brzmiał:" bo każdy dzień zaczynasz od pytania jak się czuję, chyba normalne, że źle"
To ja już nie wiem o co chorego z rana pytać . Może o rozkład jazdy pociągów?Albo entropię układu odosobnionego?
Niemniej stan fizyczny oceniam na dobry - chodzi, wykłóca się, próbuje innymi dyrygować , czyli normalnie. Meczy się szybko, ale to chyba jeszcze norma po operacji. Chociaż nie wiem, bo jakimś cudem sama przestawiła z miejsca na miejsce telewizor, a potem narzekała nie na zmęczenie, ale ogólne bóle kości.
Nie podobają mi się jednak teksty o niechęci do życia i... pragnieniu śmierci podawane jako uzasadnienie, dlaczego nie chce się leczyć, stąd podejrzewam depresję.

Katarzynko
to pierwsze co mi wpadło do głowy. Niby Pet robiony miesiąc temu, ale wiadomo, mogłyby być mikrozmiany nie do wychwycenia przez aparat, i przyznam, że to mnie niepokoi na równi z ewentualną depresją, bo na żadne leczenie w obydwu zakresach w tej chwili nie można liczyć.
Widzisz, z wychwyceniem zmian to ja mam problem, bo agresja słowna, złośliwość, umniejszanie wagi czyiś działań, przypisywanie mu negatywnych motywacji są u Mamy standardem, więc nie wiem, co jest objawem choroby, a co cechą charakteru. Chyba tylko nasilenie i częstotliwość.
Są takie osoby, którymś jak ktoś w czymś podpadnie, to potem żeby mówił językiem aniołów i wszystko czynił z anielskiej dobroci to i tak ocenią, że udawał, a w dobrych intencjach miał ukryty własny, egoistyczny cel.Moja Mama właśnie taka jest.
Ja podpadłam doprowadzeniem do leczenia. Podpadłam, ale dopiero wtedy, gdy wg niej sytuacja została opanowana i poczuła się lepiej.Przed operacją i zaraz po była wystraszonym kłębuszkiem nerwów i słuchała mnie, oponując naprawdę w minimalnym stopniu i bez zaangażowania.
Dlatego skłaniam się do słów niki, ale też wiem, że słusznie mi o zmianach w OUN przypominasz.
Bardzo mi przykro, Kasiu z powodu odejścia Twojego Tatki... A Ty jesteś wspaniałą córką i kochanym człowiekiem.
_________________
Ten, który walczy z potworami powinien zadbać, by sam nie stał się potworem. Gdy długo spoglądamy w otchłań, otchłań spogląda również w nas.
Fryderyk Nietzche
 
 
formalina 



Dołączyła: 25 Sie 2012
Posty: 93
Pomogła: 11 razy

 #7  Wysłany: 2012-08-28, 14:27  


Hmmmm no wiesz. każdy przeżywa takie sytuacje na swój sposób. nie da się przewidzieć jak człowiek zareaguje w takim czy innym momencie. jedno jest pewne Mama musi wiedzieć że jesteś przy niej. chociażby nie wiem co się działo ! o dasz rade ;)
_________________
Będę pamiętać, dopóki bić będzie moje serce
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group