1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 5
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Rak brodawkowaty tarczycy z przerzutami do węzłów chłonnych
kas_ja

Odpowiedzi: 20
Wyświetleń: 9940

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2011-11-24, 20:24   Temat: Rak brodawkowaty tarczycy z przerzutami do węzłów chłonnych
Martek,

Nie martw się, ja przeszłam to samo i głos mam taki sam jak wcześniej - to samo koleżnka ode mnie z sali operacyjnej z którą cały czas mam kontakt :)
Miałaśmy operacje w Centrum Onkologii Instytucie w Warszawie.
Trzymam kciuki i pozdrawiam,
Kasia
  Temat: Rak tarczycy z przerzutami do węzłów chłonnych
kas_ja

Odpowiedzi: 46
Wyświetleń: 61351

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2011-07-04, 21:10   Temat: Re: Teleradioterapia przy raku brodawkowatym tarczycy
Waldi_WK napisał/a:
Czy taką radioterapię można odbyć bez pobytu w szpitalu - dojeżdżając na zabiegi?

Walki_WK,

ja i większość pacjentów którzy chodzi w tych godzinach co ja na radioterapię przychodziła na zabiegi z domu/pracy itp.

Ja całe 6 tygodni chodziłam na napromienianie po pracy - więc myślę że i u Ciebie nie powinno być z tym problemów.

PS. W warszawskim CO.

Pozdrawiam,
Kasia
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
kas_ja

Odpowiedzi: 19
Wyświetleń: 19615

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2011-05-05, 13:27   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
Hej Gaba,

Może faktycznie trochę to uprościłam, miałam najpierw to przypadkowe USG, ale jako, że teoretycznie było to USG czego innego to lekarz nie załączył zdjęcia z USG tarczycy a jedynie w kilku zdaniach opisał to co znalazł w tarczycy - słabo odgraniczony, hypoechogeniczny z drobnymi zwapnieniani i niewielkim przepływem guzek wielkości 7 mm. Na tej podstawie potem skierowano mnie na konkretnie już USG tarczycy i tu wyszło, że mam w sumie 3 guzki (w obu płatach) w tym największy miał 1 cm średnicy. Potem skierowano mnie na biopsję, której wynik brzmiał "obraz cytologiczny raka brodawkowatego tarczycy z przerzutem do lokoregionalnego węzła chłonnego" ale o ile dobrze pamiętam lekarz skupił się jedynie na tym jednym największym guzku w lewym płacie i stamtąd pobierał aspiraty. Biopsję wykonał dr Kubicki. Pewnie dlatego nie powtarzono już żadnych innych badań, bo po pierwsze dr Kubicki to orgomny autorytet w swojej dziedzinie (tak słyszałam od wielu osób) a dodatkowo wyniki biopsji był zupełnie jednoznaczyny, więc żadnych scyntygrafii ani już kolejnych badań przed operacją nie miałam.

Z wypisu wynika że całkowicie usunięto tarczycę oraz węzły chłonne szyi grup VI i VII (cokolwiek to znaczy) :) , a wynik hispat był gotowy 3 tyg później. Potwierdził że co prawda guz był mały ale z przekroczeniem torebki tarczycy (stąd skierowanie na radioterapię) oraz przerzuty do węzłów chłonnych po obu stronach (pT3N1b).

W tym samym czasie byłam już po scyntygrafii, tu było tylko tyle że "śladowy wychwyt radiojodu w obrębie szyi" i poza tym zakresem wychwytu nie stwierdzono.

Tak więc sam fakt przekraczania torebki z tego co wiem jest wskazaniem by kierować pacjentów na teleradioterapię. Generalnie ciężko było mi cokolwiek znaleźć na ten temat w sensie, opis osoby która to przeszła itp więc idąc tam wiedziałam tyle co wyczytałam na stronach różnych szpitali jak to się odbywa i jakie są skutki uboczne.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Co prawda ustalono, że napromieniania będę miała codziennie przez okres 6 tygodni, to jednak mnie najbardziej przerażała ta maska (potrzebna do usztywnienia obszaru napromieniania) którą przez rozpoczęciem leczenia przygotowują technicy w modelarni. Dla mnie był to jakiś koszmar, to był chyba jedyny moment zwątpienia w sens całego leczenia, myślałam że nie dam rady, jednak po kilku dniach i próbach okazało się, że człowiek jednak jest w stanie wiele znieść i dodatkowo z tego co się zdązyłam zorientować wyjątkowo dobrze zniosłam całe to leczenie w Zakładzie Radioterapii. Przez pierwsze 3 tygodnie w zasadzie nic mi nie było, potem pojawiło się bardzo mocne zaczerwienienie skóry w napromienianym obszarze, czasem problemy z przełykaniem i suchość w gardle (ale to minimalnie). Stosowanie się do zaleceń lekarzy bardzo łagodziło skutki uboczne. Bo trzeba wiedzieć, że w trakcie radioterapii na obszar szyi nie wolno np. jeść owoców, pić soków owocowych, pić alkoholu i palić papierosów, nie należy też jeść ostrych przypraw, unikać wszystkiego co skrajnie ostre, kwaśne, słone, słodkie, gorące, zimne itp by dodatkwo nie podrażniać gardła i błon śluzowych.
W chwili obecnej jestem miesiąc po zakończonej radioterpii, mam jeszcze trochę problemy ze skórą ale tylko rano (ciągnie mnie) oraz delikatnie pobolewa podczas dotyku, skóra jest też troszkę ciemniejsza niż przedtem no i muszę ochraniać ją przed słońcem przez min. 1 rok od zakończenia terapii. Wiem też że np nie wolno wyrywać zębów przez okres min. 6 miesięcy od zakończenia leczenia. No i tak naprawdę jako że odczyn popromienny może być wczesny (występujący w trakcie i zaras po leczeniu) oraz późny (występujący po ponad 6 miesiącach od zakończenia) to myślę, że na chwilę obecną nie jestem jeszcze zbyt dobrym źródłem informacji bo jeszcze teoretycznie może mnie coś zaskoczyć choć mam nadzieję, że tak nie będzie :)
Tak czy inaczej z tego co slyszałam przypadki kierowania pacjentów na tzw. naświetlania są przy tarczycy wyjątkowo rzadkie (a na pewno przy raku brodawkowatym) wiec nie będę się już nad tym tematem dalej rozwodzić, bo mam nadzieje, że nikomu z Was nie będzie ta wiedza potrzebna, gdyby jednak tak, także poproszę o info. Mogę to wszystko technicznie dokładniej opisać.

Postaram się jeszcze dziś opisać przebieg leczenia jodem radioaktywnym, ale muszę to zrobić trochę później. Przepraszam, że tak dozuję te informację, ale nie mogę inaczej :)

Pozdrawiam,
Kasia
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
kas_ja

Odpowiedzi: 19
Wyświetleń: 19615

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2011-05-04, 21:45   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
Dzień dobry ponownie,

Zgodnie z instrukcjami mamanel po któtce opiszę jak to wszystko wygląda.

Więc w październiku 2010 robiąc zupełnie inne, kontrolne badanie trafiłam w mojej przychodzi na lekarza, który ma taką zasadę, że sam z własnej nieprzymuszonej woli robi jeszcze dodatkowo swoim pacjentkom usg tarczycy. I w trakcie tego badania wykrył u mnie guzek o średnicy 1 cm. Z góry uprzedził mnie że nie jest to dużo, ale jego doświadczenie podpowiada, że to będzie poważna sprawa, niestety nie mylił się, choć i tak cieszę się, że na niego trafiłam, bo nie miałam w zasadzie żadnych podstaw by przypuszczać że cokolwiek ze mną było nie tak tzn. TSH w normie, ft3, ft4 w normie, to samo badania krwi i ogólne samopoczucie. Jedyne co teraz już wiem dawało sygnały że coś może być nie tak to były powiększone węzły chłonne, ale wszyscy lekarze po kolei twierdzili, że skoro od nigdy na nic nie chorowałam i w ogole czuję się świetnie to widać "taka moja uroda" :)

Z wynikami USG tarczycy poszłam do mojej internistki, która skierowała mnie do poradni endokrynologicznej. Gdybym zamierzała wszysycy wykonać w ramach NFZ pewnie dzis byłabym jakoś po pierwszej wizycie u endokrynologa (bo takie wtedy były terminy) ale na szczęscie mam z pracy prywatną opiekę medyczną i tak szybko poszło, endokrynolog, skierowanie na USG już konkretnie tarczycy, biopsja cienkoigłowa i dzień przed moimi 27 urodzinami otrzymałam telefon z informacją, że to rak tarczycy brodawkowaty...
Spodziewałam się tego, jednak jeśli powiedziałabym że taka informacja choć na chwilę nie zwala z nóg to skłamałabym. Następnego dnia wizyta w CO, gdzie nie trzeba mieć skierowania, wystarczy tam iść w taki dzień kiedy przyjmuje jakiś lekarz z Kliniki Nowotworów Głowy i Szyi (KNGiS), tym dniem przynajmniej jeszcze w 2010 roku był czwartek. Od razu uprzedzam, że rejestracja i oczekiwanie na wizytę u lekarza w ciasnych korytarzach Centrum Onkologii to nie lada przeżycie, wygląda to strasznie i ma sie wrażenie że nad tym całym chaosem nikt zupełnie nie panuje. Na szczęście to tylko 1 dzień i da się to znieść.

Podczas tej wizyty lekarz przeprowadza bardzo krótki wywiad z pacjentem, bada go oraz zatrzymuje dla siebie kopie dokumentacji dlatego też warto jest mieć ze sobą przynajmniej jedną kopię wszystkich dokumentów. W trakcie tej wizyty pacjent podaje do siebie numer telefonu i na koniec jest informowany, że teraz mo oczekiwać na telefon wzywający do stawienia się na operację (zazwyczaj czeka się około 1-2 miesięcy od daty wizyty). Teoretycznie taki telefon można otrzymać 1 dzień przed wyznaczonym terminem, jednak zarówno ja jak i moja koleżanka z sali operacyjnej (ta sama diagnoza) otrzymałyśmy telefony z kilkudniowym wyprzedzeniem i ostatecznie od dnia mojej pierwszej wizyty do telefonu z terminem operacji nie minęły nawet 4 tygodnie, więc myślę że stosunkowo szybko.

W dniu przyjęcia należy stawić się do Ruchu Chorych (kolejna katastrofa) na czczo zgłosić swoje przybycie a następnie czekać, na wywołanie przez którąś z Pań tam pracujących. Następnie przedstawiamy swoj dowód osobisty oraz dokument potwierdzający ubezpieczenie i dalej czekamy na ponowne wywołanie w korytarzu. Stąd pacjeni są zabierani do Izby Przyjęć tu odbywa się ważenie oraz można zostawić kurtke i buty i stąd już prosto na oddział czyli w naszym wypadku na 9 piętro.

Muszę w tym momencie powiedzieć, że faktycznie pobyt zarówno w głównej rejestracji jak i przed gabinetami lekarzy a następnie w Ruchu Chorych do przyjemnych nie należy zwłaszcza jak się jest tam pierwszy raz, więc polecam uzbroić się w cierpliwość, bo tam wbrew pozorom jest wszystko w miarę możliwości przemyślane (warunki lokalowe są jakie są) i ostatecznie od teraz już tego typu nieprzyjemności raczej nie spotkamy :)

Następny etap to pobyt na oddziale, tu muszę zaznaczyć, że ja byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, zarówno moim lekarzem prowadzącym - super człowiek, jak i pielęgniarkami oraz całym personelem. Wszyscy byli uprzejmi, rzeczowo tłumaczyli co gdzie i jak. Ja mam naprawdę dobre wspomnienia - o ile w ogóle można tak powiedzieć w tej sytuacji ;)
W zależności od dnia przyjęcia na oddział pacjenta czeka szereg badań i konsultacji - wykonuje się tam badanie krwi (nie pamiętam czy i moczu też), EKG serca, RTG klatki piersiowej, badanie ciśnienia, konsultacja z lekarzem prowadzącym - chirurgiem ale także z laryngologiem i anestezjologiem. Chyba tyle. W dzień poprzedzający operację od około godziny 20:00-22:00 nie można już nic jeść i pić - jedynie można popić tabletki które podadzą z samego rana w dniu operacji (coś na uspokojenie i chyba wapń i magnez). Operacje są zaplanowane od godz. 8:00 i co 2 godziny kolejna osoba - od najstarszej na sali do najmłodszej. Sama operacja trwa niewiele ponad godzinę, nie wiem czy jest sens opisywać jak się czułam i jak to zniosłam bo u mnie tego samego dnia były operowane 3 dziewczyny w wieku podobnym do mojego i każda z nas inaczej to zniosła, jedna po operacji dość szybko wstała i po 3 godzinach już w miarę chodziła sama, inna ledwo żyła do końca dnia, jedna z nas cały wieczór wymiotowała, poczas gdy dwie pozostałe wcale, mi było strasznie zimno, koleżankom mniej, a następnego dnia role się odwracały, więc tu wszystko zależy od predyspozycji osobistych i od ogólnej tolerancji znieczulenia ogólnego.
Mimo że wszystkie miałyśmy operacje w poniedziałek, wszystkie do domów zostałyśmy wypisane już w środę rano, więc nie był to zbyt długi pobyt. Pielęgniarki o nad dbały, kroplówki z lekami przecibólowymi dawały, więc na prawdę nie było co narzekać.

Po wyjściu ze szpitala na własną rękę trzeba już pilnować poziomu wapnia i magnezu w organizmie i w porozumieniu z lekarzem zmiejszać przyjmowaną dawkę. Po upływie około miesiąca od dnia operacji były nam już znane wyniki badań histopatologicznych a także ustalone wcześniej terminy wizyt w Zakładzie Medycyny Nuklearnej i Endokrynologii Onkologicznej. Tutaj wykonuje się badanie scyntygraficzne podczas którego podaje się pacjentom jod radioaktywny a następnie w 24h po jego przyjęciu wykonuje się scyntygrafię szyi, a po 48h scyntygrafię całego ciała po to by ustalić jak będzie przebiegało dalsze leczenie. Od dnia następnego pacjencie zaczynają już przymować hormon tarczycy (wczesniej jest to zakazane gdyż wynik badania nie wyszedłby prawidłowy).

Od tej chwili w zależności od diagnozy jest kilka dalszych możlwości leczenia przy czym najprawdopodobniejsza to:
1. skierowanie na Oddział Terapii Jodowej,
2. radioterapia a następnie leczenie jodem radioaktywnym jak w puncie 1,
3. dalsze leczenie chirurgiczne a następnie punkt 1 lub 2
i podobno czasem bywa tak że na tym koniec, ale ja się z tym w CO nie spotkałam (bo w innych szpitalach słyszałam, że na wycięciu tarczycy zakończono).

Warto wspomnieć że (przynajmniej takie jest moje wrażenie) w CO nikt się nie rozdrabnia w wycinanie kawałka tarczycy itp tylko od razu stosują to co tylko można w myśl zasady, że lepiej jest "dmuchać na zimne" i chyba tak lepiej bo widziałam na oddziale jak również na leczeniu jodem osoby które po wycięciu np połowy tarczycy i tak będą musiały mieć kolejne operacje zmierzające do wycięcia całości - ale w związku z tym że nie jestem lekarzem to nie twierdzę, czy to słuszne podejście czy nie, tylko informuję jak mi się wydaje że tak się właśnie w CO postępuje.

Radioterapię i leczenie I131 opiszę innego dnia bo teraz muszę kończyć, ale w razie wątpliwości także pls o dodatkowe pytania. Mam nadzieje, że komuś się to co napisałam przyda i choć trochę mu rozjaśni sytuację :)

Pozdrawiam,
Kasia
  Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
kas_ja

Odpowiedzi: 19
Wyświetleń: 19615

PostDział: Nowotwory tarczycy, głowy i szyi   Wysłany: 2011-05-03, 23:00   Temat: Rak tarczycy brodawkowaty
Witam,

Jestem po wycięciu całej tarczycy wraz z częścią węzłów chłonnych, potem po radioterapii
a od prawie tygodnia po zakończonej terapii jodem w warszawskim CO.

Na chwilę obecną i mam nadzieje, że tak już pozostanie - jestem wyleczona - w związku z tym jeśli ktoś miałby jakieś pytania, dotyczące przebiegu leczenia lub chciałby się dowiedzieć jak to wszystko wygląda to chętnie odpowiem o ile oczywiście będę w stanie.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Kasia

PS. Jestem tu nowa - jeśli coś robię nie tak, pls o info - postaram się poprawić :)
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group