1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 2
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: czy jestem winny
dzien

Odpowiedzi: 8
Wyświetleń: 9418

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2018-02-06, 08:56   Temat: czy jestem winny
Dziękuję Wam za słowa wsparcia. Wszystkie uczucia wracają. Od smutku, żalu, po ogromną tęsknotę. To tęsknota generuje poczucie winy przez myśl, że mogłem coś zrobić inaczej, żeby mama była dłużej z nami. Chciałem za wszelką cenę zatrzymać ją na jeszcze dłużej i zwyczajnie ufałem medycynie.

Wiem, że nie jestem Panem życia i śmierci i nie wszystko da się przewidzieć, mieć nad wszystkim kontrolę, bo jako ludzie jesteśmy na to za mali. Wiem też, że nawet gdyby mama żyła dłużej, mogłaby cierpieć bardziej. To wszystko gdybanie, którego nie mogę się pozbyć w czasie żałoby, tak samo jak obwiniania się.

Kiedy mama umierała a jej oddech stawał się coraz trudniejszy, miała otwarte oczy. Cały czas mówiłem jej, że ją kocham i żeby się nie bała, bo jestem przy niej. Trzymałem ją za rękę i przypominałem sytuacje kiedy byłem małym chłopcem i bałem się nadlatującego samolotu - mama zawsze stała nad gankiem z otwartymi ramionami, żeby mnie uspokoić. Mówiłem jej o tym, że tak jak ona wtedy, tak teraz ja jestem przy niej.
  Temat: czy jestem winny
dzien

Odpowiedzi: 8
Wyświetleń: 9418

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2018-01-30, 09:03   Temat: czy jestem winny
Witam,

Moja mama zmarła w piątek po 4 latach walki z chorobą. Jestem w żałobie, dręczą mnie wyrzuty sumienia, że to ja przyczyniłem się do szybszego odejścia mamy.

Ostatnie leczenie wdrożone u mamy, to Faslodex. Zostało ono przerwane w grudniu, ponieważ przestało działać. Lekarz zaproponował Xelodę. Przyjechaliśmy do szpitala za tydzień, ale mama była osłabiona i wymiotowała (prawdopodobnie wzrost napięcia czaszkowego je powodował).

Lekarz odmówił wtedy podawania leku z uwagi na zły stan mamy. Dostaliśmy jednocześnie informacje, że możemy przyjechać jeszcze raz po świętach gdyby mama nie wymiotowała i jej stan trochę się poprawił.

Przez święta mama nabrała apetytu, trochę podjadła, lekko się wzmocniła. Była oczywiście dalej bardzo osłabiona w porównniu z tym co było jeszcze miesiąc temu, ale stwierdziłem, że chciałbym jeszcze raz pojechać do szpitala, żeby mieć czyste sumienie, że zrobiłem dla niej wszystko i wykorzystałem wszystkie środki medyczne, aby jej pomóc.

Przyjął nas ten sam lekarz. Powiedziałem, że mama dostała apetytu, lekko się wzmocniła więc przyjechaliśmy znowu, ale to doktor musi podjąć decyzje, czy warto stosować leczenie. Absolutnie nie chciałem wymusić na lekarzu żadnej decyzji, czy też ubłagać stosowania leczenia. Byłem gotowy na wszystko, nawet na to, że odeślą na z kwitkiem i zostanie nam spędzenie ostatniego czasu tylko ze wsparciem hospicjum domowego.

Lekarz postanowił przepisać Xelodę w dawce o ponad połowę mniejszej niż zwykle się podaje.
Ucieszyłem się bardzo, że jest jeszcze jakaś nadzieje żeby choć trochę powstrzymać chorobą i żeby mama była dłużej z nami. Podczas wydawania leków, mama była już bardzo słaba, nie mogła podisać zgody na chemię.

Mama wzięła przez 3 dni xelodę i czuła się dobrze, miała dobry apetyt. Po 5 dniu spadł jej apetyt i jeszcze bardziej opadła z sił, więc już więcej nie dawaliśmy jej leku. Niestety po 7 dnia od podania chemii mamie mocno wzrosła temperatura (do 39.5*), wezwaliśmy pogotowie, lekarz stwierdził, że to agonia. :-(

Mama zacząła ciężo oddychac o 5 i o godzinie 8:30 zmarła. Dręczą mnie wyrzuty sumienia, że to ja zabiłem własną mamę. Widziałem, że mama jest słaba, ale zdecydowalem się pojechać jeszcze do szpitala. Chciałem po prostu być pewnym, że zrobiłem wszystko, cieszyłem się, że jeszcze można podać chemie pomimo, że mama jest słaba, a bardzo możliwe, że przynajmniej nieświadomie przyczyniłem się do śmierci. Obwiniam się za to i nie mogę tego znieść.

Czy powinienem czuć się winny?
Czy ktoś z was miał podobną sytuację?
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group