1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Jak powiedzieć dziecku?
Autor Wiadomość
Agniemich 


Dołączyła: 07 Lip 2014
Posty: 47
Pomogła: 2 razy

 #1  Wysłany: 2014-07-31, 08:22  Jak powiedzieć dziecku?


Cześć,

Tak jak w temacie.....Niedawno ( jakieś 3 tyg. temu) dowiedzieliśmy się, że mąż ma złośliwego raka wpustu żołądka. Jesteśmy już po pierwszej wizycie w IO na Ursynowie. Prawdopodobnie zastosowana będzie chemioterapia i operacja. Tak powiedział nam lekarz. Na początku chyba nie docierało to do mnie. Tzn. nastawiona byłam na działanie, żeby porobić jak najwięcej badań przed wizytą. Pojechaliśmy na urlop, bo był już wcześniej zaplanowany. I jakoś to było.....Ale teraz, jak zostaje sama w domu, (mąż poszedł do pracy jakby nigdy nic) dziecko na dworzu bo lato włącza mi się myślenie. I jak poczytam te niektóre informacje z neta :-( , że nowotwór ciężki, operacja tak samo.......to chce mi się płakać. Powinnam być silna, żeby ciągnąć "ten cały wózek", ale brak mi jakoś sił. Do męża robię dobrą minę do złej gry, z dzieckiem staram się nie rozmawiać, ale i tak widzi że jestem osowiała i popłakuje. A jak widzi że mama płacze to też ma łzy w oczach. Syn ma 12 lat. Jak mam z nim rozmawiać? I czy w ogóle rozmawiać? Jak przygotować na ewentualną niemoc czy niedyspozycje taty?
Skąd mam czerpać tą siłę?
I jeszcze jedno pytanie. Mąż tak nie drąży tematu jak ja. Co nie jest do końca dobre, bo gdyby nie moja dociekliwość, to byli byśmy w lesie z diagnozą, badaniami itp. Lekarze mimo wyniku histop. gdzie jak byk było napisane rak nie informowali go o niczym. Ani w szpitalu gdzie odebrał wynik, ani lekarz rodzinny ( który dał tylko skierowanie do gastrologa a na wizytę do tegoż specjalisty trzeba by było czekać min. 1 mies.) Tak się z nim cackali a czas uciekał. I mam do tych lekarzy żal. Bo dopiero ja, grzebiąc w necie dowiedziałam się co to za cholerstwo i to ode mnie a nie od lekarzy mąż usłyszał co to jest. Był w szoku. Chyba do końca nie dowierzał, bo przecież lekarze by mu powiedzieli......Dopiero jak udałam się z mężem do lekarza ( co prawda był to lekarz hepatolog a nie onkolog) i pokazałam te wyniki i zaczęłam się żalić, że nikt nam nic nie powiedział i nie pokierował, to lekarz, naprawdę cudowny lekarz, się wziął..... Pokierował nas, dał skierowania na TK i inne badania. Jestem bardzo wdzięczna tej pani doktor. Ale chodzi mi o to jak rozmawiać przy mężu teraz przy kolejnych wizytach z tymi lekarzami? Czy mąż powinien być świadom wszystkiego? Czy oszczędzać go psychicznie?
Dziękuję za rady.
 
DorotaP 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 28 Lut 2011
Posty: 987
Pomogła: 359 razy

 #2  Wysłany: 2014-07-31, 10:06  


Możesz poczytac
http://www.forum-onkologi...ecmi-vt5062.htm
 
Ptaszenio 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 18 Kwi 2014
Posty: 1239
Skąd: Wrocław
Pomogła: 277 razy

 #3  Wysłany: 2014-07-31, 10:32  


Jestem zdania, że chory powinien wiedzieć, choćby po to, by z pełną odpowiedzialnością podpisywać zgodę na badania, zabiegi, leczenie, współpracować z lekarzem, być jego partnerem.
Ponieważ to on walczy o najwyższą stawkę.

Jeśli Ty ciągniesz to wszystko, to znaczy, że mąż ma do Ciebie zaufanie. I dla Ciebie też powinien być partnerem do rozmowy. Bez znajomości faktów będzie ciężko... mąż jest młodym człowiekiem, to chyba też ma znaczenie.


Możesz się zwrócić ze swoimi rozterkami do specjalisty - psycho/onko/log mógłby być i dla Ciebie wsparciem, w najbliższym czasie przyda Ci się siła czołgu. Na raka choruje cała rodzina. Pozdrawiam.
 
Agniemich 


Dołączyła: 07 Lip 2014
Posty: 47
Pomogła: 2 razy

 #4  Wysłany: 2014-07-31, 12:40  


Dzięki za link, choć dotyczy młodszych dzieci. Mój syn ma 12 lat, idzie teraz do 6 klasy. Jest dosyć wścibski i wie co się dookoła dzieje. Tzn. wie że tatuś ma raka, wie że to niedobrze i że ktoś z rodziny czy dalszych znajomych kiedyś umarł na raka. Ma świadomość że rak może byś śmiertelny. Chodzi mi o to na ile można sobie pozwolić z takim prawie kawalerem na rozmowę. Nie chce go dołować, wystarczy że sama jestem zdołowana. Ale pocieszyć też go nie potrafię bo sama mam morowy nastrój. Ostatnio jak rozmawialiśmy mówiłam, żeby był milszy dla taty ( ostatnio mąż jest rozdrażniony i często się kłócą z synem). Tłumacze, że tata chory i dlatego taki rozdrażniony. To syn mówi żebym nic nie wspominała o chorobie. Tak jakby to wypierał. Może to i lepiej....
 
joanna2013 


Dołączyła: 11 Lis 2013
Posty: 23
Skąd: Poznań
Pomogła: 6 razy

 #5  Wysłany: 2014-07-31, 17:02  


Nie potrafię udzielić Pani rady. 12 lat to trudny okres, pamiętam, że gdy miałam tyle lat odchodziła moja prababcia - rodzina ukrywała to przede mną, dowiedziałam się dopiero po śmierci, nie byłam na pogrzebie. Nie oswoiłam się ze śmiercią i teraz, gdy odchodzi moja babcia nie potrafię sobie poradzić, rozsypałam się całkowicie...
Może warto poczekać na poważną rozmowę z synem, nie wtajemniczać go jednak w szczegóły. W końcu może Pani Mąż (czego życzę z całego serca) wykaraska się z tego paskudztwa.

Życzę wielu sił i doskonale rozumiem Pani obecny stan.
_________________
+29.08.2014 r. (9 miesięcy i 22 dni walki). Kocham Cię, moja dzielna Bohaterko!
 
 
ileene 



Dołączyła: 13 Maj 2014
Posty: 610

 #6  Wysłany: 2014-08-01, 12:58  


Przegladnij ten poradnik - są tutaj też wskazówki do rozmowy z dziećmi w różnym wieku

http://poliklinika.net/wp...s/2013/10/8.pdf

Pozdrawiam
 
 
GrzegorzXXX 


Dołączył: 03 Lip 2014
Posty: 8
Pomógł: 1 raz

 #7  Wysłany: 2014-08-13, 22:48  


Miałem 11 lat jak zmarła moja mama na raka.
Gdy zdiagnozowano chorobę byłem świadomy powagi sytuacji. Wiedziałem doskonale jak może się to skończyć. Słyszałem rozmowy dorosłych, widziałem ich miny, zachowanie. Jednak podświadomie nie wierzyłem, że może to spotkać moją rodzinę. Gdy mama wyszła ze szpitala byłem przekonany, że wyzdrowieje. Mój tok myślenia był następujący. "Do szpitala trafiają chorzy, a wychodzą zdrowi. Ludzi niewyleczonych nie wypuszcza się ze szpitali"

...Dorośli nadal rozmawiali o zbliżającej się śmierci, a ja nadal odrzucałem myśl o najgorszym...

Oficjalnie mówiono mi. "Mama może umrzeć, ale pewnie wyzdrowieje"

Moja rada: Powiedz w delikatny sposób całą prawdę, nie okłamuj. Synek w miarę możliwości do zaistniałej sytuacji powinien mieć kontakt z tatą.
 
Smutny 



Dołączył: 24 Lip 2011
Posty: 13
Skąd: Śląsk
Pomógł: 2 razy

 #8  Wysłany: 2014-08-16, 19:58  


Zgadzam się z Grzegorzem. Dzieci są naprawdę b. inteligentne i spostrzegawcze. Z czasem dziecko zacznie się samo domyślać, że coś się dzieje. Że jest inaczej. W delikatny sposób warto zacząć wprowadzać dziecko, że ktoś jest chory. Nie w drastyczny sposób. Dopiero zaczynacie walkę. Raczej bym nie straszył dziecka najgorszym. Tylko mówił o chorobie o leczeniu i jego efektach.
Dużo siły życzę i wszystkiego dobrego dla męża aby szybko pokonał to paskudztwo.
_________________
Nie możesz zatrzymać żadnego dnia, ale możesz go nie stracić
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group