1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: DumSpiro-Spero
2013-04-06, 19:58
Jak poradziś sobie ze śmiercią mamy? ;(
Autor Wiadomość
gleameil 


Dołączyła: 10 Lip 2012
Posty: 1
Pomogła: 1 raz

 #31  Wysłany: 2012-07-10, 07:54  


Witam Was serdecznie. Jestem nową osobą na forum, wstąpiłam tutaj bo szukam pocieszenia, zrozumienia i wsparcia. Kto mi go da inny niż Ci, którzy przeszli to samo...

Moja mama zmarła 6 miesięcy temu na raka piersi z przerzutami.
Ponad 4 lata temu wykryto u niej malutkiego guza na piersi, usunięto operacyjnie. Niestety nie dostała chemi, była po operacji wątroby. Wizyty kontrolne, wszystko w porządku. Zaczelismy powoli oddychac, bedzie dobrze. Było dobrze przez 2 lata. Nagle świat przestał istnieć są przerzuty w wątrobie i w kościach. Ból, cierpienie, ciągłe wyjazdy do Warszawy na chemioterapie. Dostała 5 różnych chemi, zadna nie pomagała. Mama walczyła zawzięcie, my z nią. Nagła nowina jestem drugi raz w ciąży. W dodatku zaszłam w nią dzień przed miesiączką. Niby nie możliwe ale teraz wiem że to cud, prezent od Boga.
Wigilia....życzenia....mama ciągle wymiotuje....nie chce jeść i pić.
Dzień po świetach mam ciągłe skurcze a dopiero 7 miesiąc, trafiłam na miesiąc na podtrzymanie ciąży. Najgorsze przede mną, po 2 tygodniach mama umiera w domu. zapada w śpiączkę i odchodzi.... Znów ryczę.
Ordynator nie wyraził zgody na mój udział w pogrzebie, to były najgorsze dni w moim życiu. Leżałam na łóżku szpitalnym sama wyłam bo nie mogłam być przy jej śmierci, bo nie byłam na jej pogrzebie, bo się nie pożegnałam! Ale musiałam jakoś się trzymać dla tego dzidziusia w brzuchu. Podczas porodu małemu maleje tętno, podano mi narkozę i wykonano cesarkę. Uf Bóg mi go nie zabrał. Teraz wiem że zabrał mi najukochańszą osobę i podarowal drugą.
Minęłó pół roku od śmierci mamy, nie jest lżej. Ciąglę tęsknię.... wczoraj było u mnie pogotowie dostałam duszności. Mam 2 dzieci, kochanego męża ale nie mogę pogodzić się ze śmiercią mamy. Byłyśmy tak blisko.
 
atram 


Dołączyła: 15 Lut 2012
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #32  Wysłany: 2012-07-10, 21:17  


Droga Gleameil, doskonalale Cię rozumiem, bo sama pół roku temu straciłam Tatę. Podobnie jak Tobie jest mi bardzo ciężko, nie ma dnia, abym o Tacie nie myślała i nie rozpamiętywała krok po kroku historii Jego choroby. Nieługo minie rok od chwili, kiedy dowiedzieliśmy się o tragedii- 13 września 2011r. Diagnoza- rak płuc. Sprawy potoczyły się bardzo szybko- w Boże Narodzenie już Taty z nami nie było.Na swojej drodze spotkaliśmy niesympatycznych, gruboskórnych lekarzy, którzy przekreślili mojego ojca już na samym początku. Ale co można teraz zrobić? Trzeba dalej żyć, chociaż czasami BARDZO ciężko, a łzy płyną do oczu. Gleamail, masz wspaniałą rodzinę, dwoje zdrowych dzieci, to najwspanialszy dar. Ciesz się tym, co posiadasz. Mamusia na zawsze pozostanie w Twojej pamięci, a Ty musisz być silna dla swoich pociech.
Pozdrawiam Cię serdecznie, atram
 
mis123 


Dołączyła: 28 Lis 2011
Posty: 52
Pomogła: 12 razy

 #33  Wysłany: 2012-07-23, 08:55  


Dzisiaj moja najkochańsza mama obchodziłaby 55 urodziny......wczoraj ot na zwykłej niedzielnej mszy nie mogłam opanować łez....kilka ławek wcześniej siedziała kobieta z tyłu tak podobna do mojej mamy że aż serce mi tak ścisło że nie mogłam oddychać spokojnie.... ;(((((((((( siedzę w pracy i nie mogę na niczym się skupić...... czas nie pomaga......tak strasznie tęsknie za nią i nie mogę pojąć jak jednego roku człowiek składa życzenia zdrowia szczęścia i stu lat...żeby już w kolejnym roku móc przynieść kwiaty ....na pomnik ..... ;((((((((((((((((((( Słowa księdza Twardowskiego są tak prawdziwe a my nie potrafimy ich docenić...... gdybym tylko mogła cofnąć czas tak wiele spraw bym zmieniła ...;((((((( kocham Cię Mamuń ;(((((((((
 
AsiA. 



Dołączyła: 27 Maj 2012
Posty: 38
Pomogła: 4 razy

 #34  Wysłany: 2012-07-25, 11:42  


Jak bardzo Was wszystkich rozumiem!
Dzisiaj mija dokładnie miesiąc od śmierci mojej Mamusi.
Żyła tylko 3 miesiące od chwili kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie.
Tak samo jak atram My w walce z Mamusi chorobą też spotkałysmy na swej drodze samych "złych" i odsyłających jeden do drugiego lekarzy i bojących się podjac jakąkolwiek decyzję[no]
"Setki" wizyt w przychodniach ,w szpitalach, "setki" maili z wynikami Mamusi wysłanych wszędzie gdzie tylko sie dało do róznych lekarzy....
Mamusia tak bardzo chciała życ...
Jezu łzy lecą mi jak grochy,nie mogę tego opanować. W sierpniu miałaby 57lat.
Wiem,ze trzeba życ dalej,że czas się nie zatrzymał ale to wszystko jest bardzo okrutne...
Wciąż mi się wydaje,że Mamusia gdzieś wyjechała,że niedługo wróci...
Ostatnio układając rzeczy Mamusi w szafach czułam Jej zapach,zapach Jej perfum :cry:
Tego co czuję ,tego co przezyłam nie da się opisać.Patrzeć na to jak cierpi,jak z dnia na dzień odchodzi,jak "walczyłysmy" z bezsennością ostatnie 5 dni i 5 nocy...
Ehhh moje serce pękło!!!Nie wiem nie mam pojęcia dlaczego mnie zostawiła,dlaczego tak szybko mi zabrno moją Mamusię.
Dostaję obłędu z bezsilności i żalu jakim mnie od środka rozrywa..
Tak bardzo mi brakuje Mamusi,tak bardzo chciałabym z Nią porozmawiać.Wciąż łapię się na tym,że chce do niej zadzwonić,napisać sms-a...
Nie wiem dlaczego ale do tej pory nawet mi się nie przysniła,nawet we snie ze mną jeszce nie porozmawiała...
Może rzeczywiście jest Jej tam lepiej,lepiej w tym dobrym podobno swiecie :cry: :cry:

TAK BARDZO CIĘ KOCHAM MAMUSIU :heart:
_________________
Mamusiu dlaczego mnie zostawiłaś...
Moje Serce odeszło...
07.08.1955r-25.06.2012r godz.15:00
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #35  Wysłany: 2012-07-25, 13:39  


AsiA. napisał/a:
Jezu łzy lecą mi jak grochy,nie mogę tego opanować. W sierpniu miałaby 57lat.

Asiu, moja mamusia również w sierpniu miałaby 57 lat :cry: . Dokładnie 1 sierpnia . Już się boję tych pierwszych jej urodzin bez niej . Pewnie pójdę na cmentarz i będę wyć do księżyca :cry: .
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
kam 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 15 Gru 2009
Posty: 349
Skąd: Warszawa
Pomogła: 35 razy

 #36  Wysłany: 2012-07-26, 09:44  


moja mamusia zmarła miesiąc po swoich 55 urodzinach, w dniu swoich imienin. :cry:

Asiu, bardzo dobrze cię rozumiem. czytam twoją wypowiedź jakbym czytała siebie. :-(

moja mama przyśniła mi się w noc poprzedzającą odejście. (spałam wtedy bardzo krótko, ok 40 min i właśnie wtedy mi się przyśniła - zdrowa, uśmiechnięta, siedząca na fotelu)
 
erin29 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 30 Sie 2010
Posty: 1669
Skąd: Brzesko
Pomogła: 213 razy

 #37  Wysłany: 2012-07-26, 11:20  


Ja też nie wyobrażam sobie dnia urodzin Mojej Mamci , zawsze obchodziła je z Moim Synkiem Bo urodził się w jej urodziny ( ot taki fajny prezent dla Babci )
A teraz kicha :cry:
_________________
" Złapać wiatr , pokonać strach i być ..."
Moja Mamcia 01.10.1954 - 06.04.2012
 
 
kam 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 15 Gru 2009
Posty: 349
Skąd: Warszawa
Pomogła: 35 razy

 #38  Wysłany: 2012-07-26, 12:35  


wiesz Erin, ja mam urodziny jeden dzień po mamie (nie chciałam wyjść na świat w urodziny mamy) i też zawsze razem obchodziłyśmy to święto. razem do tego roku :cry:
 
soja 
PRZYJACIEL Forum



Dołączyła: 04 Lut 2009
Posty: 1263
Pomogła: 194 razy

 #39  Wysłany: 2012-07-26, 14:45  


Ja też razem z mamą obchodziłam urodziny :uuu: . Moje były wczoraj ( 25 lipca ), a mamine 1 sierpnia . Byłyśmy dwoma zodiakalnymi lewkami . Odkąd mama odeszła już mnie urodziny nie cieszą :uuu: .
_________________
Mamuś ur. 01.08.1955 - zm. 28.11.2011 godz.22.27 (*) .
 
Mimitelka 


Dołączyła: 13 Sty 2012
Posty: 11
Skąd: Bonn
Pomogła: 2 razy

 #40  Wysłany: 2012-09-20, 10:57  


Witam Was Wszystkich,

röwniez do Was doläczam w tej smutnej sytuacji. Moja mama rowniez umarla na raka pluc :( dobre 3 tygdonie temu.
Tez nie moge sie pozbierac mimo iz sytuacja mnie do tego zmusza. Studiuje za granica, wlaciwie koncze juz studia, ale do aby je skonczyc musze sie obronic. Obrone mam w pazdzierniku, a z koncentracja marnie :( Mamie baardzo zalezalo na tym, abym te studia skonczyla...-byla ze mnie taka dumna, ze tak sobie radze! PRace magsiterska udalo mi sie skonczyc i rowniez jej zaprezentowac...-tak sie cieszyla. Ostatnie 2 miesiace nie czula sie najlepiej, ale do mnie ta informacja do konca nie doszla, bo mama nie chiala mnie martwic :( Moja mama byla wspaniala i niezwykla osoba: ciepla, mädra, zyczliwa...! Dawala mi tyle sily i energii...a teraz jej po prostu nie ma. Nawet teraz siedze w bibliotece, probuje skonczyc dla niej te studia, ale jak narazie marnie to widze. Ni emoge sie na niczym skupic, moje mysli kräzä ciagle wokol niej i ciagle to pytanie: dlaczego? Chorowala na raka plaskonablosnkowego, operacji niestety nei bylo, gdyz niby byl powiekszony pojedynczy wezel przy aorcie. Byly spekulacje ze jak po chemii sie wezel cofnie, byc moze zoperujä. Po chemi zmiany sie tak cofnely, ze lekarze byli sami w wielkim szoku...nadal jednak operacji zdecydowali sie nie podejmowac :( Potem byla radioterapia radykalna (ok. 35 naswietlan). Po leczeniu mama czula sie znakomicie. LEkarze zdziwnieni ze mama tak dobrze wszytsko znosi. Jednak od konca zeszlego roku zaczely sie problemy: dostala migotania przedsionkow. Ach..i tak ciagle cos. Teraz trafila do szpitala, bo nic nie mogla jesc. Po wykonaniu gastroskopii okazalo sie, ze mamusia ma przezut do przelyku, chociaz najpierw mowa byla o wrzodach. Pytanie moje: jak mozna bez wykonania biopsji stwierdzic czy to przezut czy wrzody? Po chemi czesto zdarzaja sie wrzody porzelyku, a wlasnie te wrzody zaczely sie pojawiac tydzien po chemioterapii... No nic nawet to mi jej nie zwroci :( Cierpienie i tesknota, nawet zals a ogromne. Kazdy powtarza:zycie toczy sie dalej...ale mi jest tak ciezko... :( to byla moja najlepsza, najwierniejsza przyjaciolka...
Dziewczyny, bardzo dobrze Was rozumiem dlatego co czujecie, gdyz mnä wlasnie tez takie uczucia mnitajä... Zycie bywa brutalne... Tez mam przed oczami ostatnie 2 dni... Pewnie ini maja racje, ze czas leczy rany. Mimo, ze bedzie przed nami bardzi wiele trudnych chwil, mniejmy nadzieje, ze nasi bliscy sa w jakis sposob z nami. Z reszta my to rowniez czesc ich...
Nie wiem jak was pocieszyc...bo chyba tu poza czasem, ktory moze byc naszym przyjacielem nie ma slow, ktore nas moga pocieszyc :( wrecz przeciwnie, we mnie wywoluja slowa pocieszenia zlosc i gniew. Chce tylko zrozumienia... i wy pewnie tez! Dlatego nie bede sie wymädrzac, mam tylko nadzieje, ze mimo tej trudnej sytuacji wyjdziemy z niej silniejsi a pamiec o naszych bliskich, a przede wszystkim wpsomnienia beda dodawac nam skrzydel mimo tesknoty i bölu.
Pozdrawiam Was kochani serdecznie i trzymajcie sie!
 
emieve 


Dołączyła: 30 Lis 2012
Posty: 4
Pomogła: 4 razy

 #41  Wysłany: 2012-11-30, 11:27  


Witam wszystkich pogrążonych w bólu po stracie Mamy, chyba najwiekszej stracie..
Moja mama odeszła w październiku 2011r. Mam 23 lata wydaje się,że to dużo ale na śmierć rodziców człowiek nigdy nie bedzie chyba wystarczająco dorosły. Moja mamusia miała raka jajników, dowiedziała się o tym 8 marca w dzień kobiet , równo 7 miesiecy po tym zmarla..Miała bardzo dużo przerzutów m.in na wątrobie. Lekarze od początku wiedzieli jak poważne jest stadium i że mamie zostalo ok pół roku zycia jednak nikt nam tego nie mowil. Mama walczyła , przyjmowała chemię jedna po drugiej , miala ich 6. Znosila je bardzo dobrze niestety po 6 bardzo osłabla. Z dnia na dzień stawała się coraz słabsza aż w końcu nie dała rady wstać z łożka. Jednak nawet wtedy wierzyła ,że wyzdrowieje mówiła domnie : "Wiesz córeczko to tylko taki kryzys ja będę jadła , piła i się wzmocnię" ja wiedziałam ,że to niemożliwe jednak w głębi serca miałam nadzieje i modliłam się o cud. Tak strasznie ciężko mi było powstrzymywać łzy gdy siedziałam przy mamy łóżku, nie chciałam ,żeby widziała że płacze. Nie ważne było dla mnie to,że muszę się nią opiekować, podawać basen, karmić wazne było że zyła i była z nami, mogłam potrzymać ją za ręke, przytulić.Mamcia zmarła w domu przy rodzinie, sąsiadce które była jej najlepszą przyjaciólką. To była sobota godzina 10:15. Ja z mlodsza siostrą byłam w jej pokoju na górze gdy starsza siostra przyszla i zawołała mnie powiedziala,że to już że oddech mamy słabnie. Weszłam do pokoju zobaczylam,że mama oddycha coraz slabiej i wyszlam nie moglam patrzeć jak odchodzi. W tamtym momencie cały świat runął, straciłam osobę którą kochałam najmocniej, dlaczego?Tak bardzo ją kocham, minął już ponad rok a ja dalej nie mogę się z tym pogodzić dlaczego Bóg nam ją zabrał przecież jest nam tutaj potrzebna, mam jeszcze siostrę która ma 16 lat. Bardzo za nią tęsknie, oddałabym wszystko,żeby wróciła chociaz na chwilę, zebym mogła ją przytulić. Nawet teraz kiedy piszę ten post nie mogę powstrzymac łez, to nie sprawiedliwe,że osoby ktore tak bardzo kochamy odchodzą. Moja mama była bardzo dobrą osobą, wesoła, lubiana przez wszystkich, nie raz jeszcze przed chorobą smiała się "wiesz na moim pogrzebie to będzie chyba dużo ludzi bo każdy mnie lubi" i tak było pracownicy dwóch firm w których pracowała mama zalewali się łzami, sasiedzi,znajomi. Gdy kilka dni po pogrzebie poszlam do zakłądu pracy mamy wszyscy pracownicy ubrani byli na czarno, zrobilo mi się wtedy tak ciepło, miło ,że każdy ją tam szanował i każdy o niej pamiętał.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, kolejne bez Ciebie mamo :( teraz dwa a nie jedno puste miejsce przy stole i tak będzie już zawsze. Kocham Cię mamo i tęsknie, do zobaczenia!
_________________
08.10.2011. g. 10:15 (*)
Gdyby miłość mogła leczyć a łzy wskrzeszać, byłabyś z nami Mamusiu!
Błagam wróć...
 
Mimitelka 


Dołączyła: 13 Sty 2012
Posty: 11
Skąd: Bonn
Pomogła: 2 razy

 #42  Wysłany: 2012-11-30, 12:37  


:-(
To tak baaardzo boli.... Usciski kochana i zycze duzo sily!
 
Irma30 


Dołączyła: 30 Mar 2012
Posty: 15
Pomogła: 2 razy

 #43  Wysłany: 2012-11-30, 13:12  


Dziś kolejny tydzień bez mamy-szósty. Mama odeszła w październikową, cipła noc.
Tak samo myślę i tak samo czuję się jak emieve.
Moja mama też była dobrą, mądrą, kochajacą i kochaną osobą.
Przed nami pierwsze święta bez mamy...musze mieć dużo siły...ale czy znajdę
 
emieve 


Dołączyła: 30 Lis 2012
Posty: 4
Pomogła: 4 razy

 #44  Wysłany: 2012-11-30, 21:13  


Irma30 dasz radę, ważne żeby nie być samej w święta, będzię ciężko napewno moje pierwsze święta bez mamy były bardzo cięzkie. Smutek, pustka.. jak to tak mama nie krząta się w kuchni , nie lepi pierogów, nie gotuje bigosu na kolację Wigilijną?Przecież rok temu była tu z nami wesoła uśmięchnięta, niczego nie świadoma , nie świadoma choroby i cierpienia ktore ją czeka. Nie potrafiłam tego zrozumieć i nie rozumiem dalej , nagle wszystko sie tak bardzo zmieniło, tyle się słyszało o ludzkim cierpieniu o chorobie ale nigdy nie przypuszczałam ,że to spotka wlasnie nas. Nie chciałam tych Świąt, nie chciałam świat bez mamy ale przecież życie trwa dalej trzeba zacisnąć zęby i iśc przed siebie. Oczywiście nie obeszło się bez łez podczas Wigilii , patrzyłam na puste krzesło mamy a łzy kapały do miski z barszczem to tak strasznie boli. Dostawałam życzenia , smsy od znajomych Wesołych Świąt jak mogłam odpisać dziękuje jak wiem ,że żadnej radości nie bedzie bo z czego? Mimo,że w tym roku będą drugie święta bez mamy wiem ,że będą również cięzkie. Ponadto w naszej rodzinie smutek był podwójny gdyż dziadek ( tata mojej mamy) zmarł 3 miesiące przed nią, nawet sobie nie wyobrażam co czuła moja babcia tracąc męża i córke, a rodzenstwo mamy tatę i siostrę.
Cieszę się bardzo,że istnieje to forum , można podzielić się swoimi odczuciami z ludzmi ktorzy doświadczyli tego samego bo tak naprawdę tylko osoba która przeżyla stratę tak bliskiej osoby potrafi dokońca zrozumieć jak wielkie jest to cierpienie. Wiadomo znajomi współczują , pocieszają ale oni myślą że kilka miesiący i się zapomina, nie prawda rana w sercu zostaje na całe zycie.
Dużo siły i wytrwałości życzę sobie i wszystkim innym. Musimy być silni.
_________________
08.10.2011. g. 10:15 (*)
Gdyby miłość mogła leczyć a łzy wskrzeszać, byłabyś z nami Mamusiu!
Błagam wróć...
 
lenamagda 


Dołączyła: 04 Gru 2012
Posty: 22
Pomogła: 3 razy

 #45  Wysłany: 2012-12-04, 22:58  ...


Mama zmarła 19 listopada, wszystko dzialo sie szybko, w ciagu 2 tyg...
Mama wczesniej oszukiwala nas z diagnoza, chciala do konca by postrzegana jako zdrowa i sprawna osoba....leczyla sie, chodzila do lekarzy... ale nigdy nie uslyszalam słowa rak..
do konca chciala nas uchronic....
nie wiem teraz co lepsze, walczyc z Mama 5 miesiecy czy nagle w ciagu 2 tygogni dostac kilka takich diagnoz...ktore wystarcza mi do konca zycia :(
niczego sie nie spodziewajac dostalam od lekarza informacje " ze albo Mama umrze w domu albo hospicium..." bez wyjasnienia co i jak... i czy na 100% nic sie nie da zrobic... pozniej w ciagu tygodnia 4 takie diagnozy prosto w oczy, zeby sie lepiej pozegnac...
a Mama twarda do konca, mowila ze z tego wyjdzie , my tez lapalismy sie kazdej nadzieji...
zabralismy Mame ostatni raz do domu, na 3 dni tylko... w ostatnia noc strasznie sie meczyla, lezalam pod jej lozkiem i sluchalam czy oddycha...placzac...
rano oddychala ale poprosila nas o szpital... normalny, nie paliatywny, nie hospicjum ale szpital, mowila ze musi dostac kroplowki na wzmocnienie... tez tak wierzylismy :((((
Mama usnela kilka godzin po tym jak pojechalismy ze szpitala wygonila nas z niego....dostala pierwsza morfine i sie nie obudzila..
a ja mam wyrzut sumienia ze ja oddalam do szpitala... ze nie uparlam sie zeby byla w domu... ze umierała sama :(((((((((

nie mam wspomnien z tego okresu, jakos wyparłam w mozgu te wszystkie sytuacje o ktorych piszecie....nie wiem czy do konca wierze ze jej nie ma,chyba nie.... nie chce uwierzyc...

mam teraz pretensje do wszystkich, do lekarzy, do siebie samej, do Mamy ze nie powiedziala.... bezsilnosc mnie paralizuje ;((((

nigdy do momentu choroby nie sadzilam ze mozna tyle udzwignac... a swiat sie wcale nie zatrzymal ani na chwile... ani na sekunde.... :((((

trzymajcie sie !!
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group