1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
DAJ CZAS CZASOWI ...
Autor Wiadomość
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #1  Wysłany: 2010-05-16, 10:58  DAJ CZAS CZASOWI ...


Jak żyć kiedy bliscy odchodzą? Śmierć jest doznaniem traumatycznym. Jednej osobie wystarczy miesiąc żałoby, a inni po 5 latach nie potrafią normalnie funkcjonować. Czym jest to uwarunkowane? Czy strata bliskiej osoby wpływa na intensywność naszych przeżyć? Czy może nasz charakter jest tym co wpływa na długość rozpaczy?
 
barbara441 


Dołączyła: 10 Maj 2010
Posty: 19
Pomogła: 3 razy

 #2  Wysłany: 2010-05-16, 11:38  


jesli w jakis sposob bedzie Ci pomocne ,opowiem Ci moj sen

ja jestem osoba wierzaca , wierze w Boga , jak rowniez w to ze nikt nad czlekiem nie ma takiej wladzy jak tylko On

i jakies 7 lat temu mialam taki realny wrecz sen ze do dzis go pamietam z najmniejszymi szczegolami

snilo mi sie ze umarłam , doslownie , jakas byla wojna , i widzialam jak ktos do mnie strzelal , iczulam te kule co mnie przezywaja
i upadalm

i za jakies pare minut wstalam , ale patrze i widze ze ja leze na ziemi w kaluzy krwi ... nie moglam pojac jak to mozliwe ze ja stoje i jednoczesnie leze

potem widzialam moj wlasny pogrzeb , jak z lotu ptaka .... widzialam swoja wlasna trumne , widzialam kto jakie kawiatki przyniosl na moj pogrzeb

moi rodzice niesli ogromny wieniec z czerwonych gozdzikow

i czulam w sobie ich ogromny BOL I ROZPACZ , ktory nie dwal mi spokojnie - odejsc

na chwile po pogrzebie , znalazlam sie w jakims mijescu , otoczona wszechogarnijąca miloscią ... tak ogromna ze nie sposob jej doznac na padole ziemskim , ona mnie tak uszczesliwiala ...., plynelam wsrod innych takich jak ja , nikt tam nic nie mowil , a kazdy wiedzial co mysli .....ale mysli nasze byly takze czyste i piękne ....cos nie prawdopodbnego

i nagle znow , jakby mnie cos ciagnelo na ziemie za szyje i na sile - bo tam w "gorze" bylo mi przecudownie , i ta petla zmusila mnie do , spłynięcia stamatd . i patrze a to moj ojciec tak strasznie rozpaczal po mojej smierci

ja wszelkimi sposobami chcialam mu jakos dac znac , zeby przestal juz rozpaczac bo mi jest przecudownie , a jego bol tylko zakloca moj pobyt w tamtym miejscu .......ale nie mialam takiej ani sily ani wladzy .....


i sie obudzialm

serio ten sen mialam jakies 7 lat temu , pamietam kazdy jego detal .....pamietam tez to ogromne uczcie milosci mnie otaczającej ...


ale coz kazdy moze powiedziec , ze to tylko sen- mozliwe
pozdrawiam Cie serdecznie
 
jerzozwiesz@amorki.pl 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 327
Skąd: las
Pomógł: 130 razy

 #3  Wysłany: 2010-05-16, 13:05  


Ile to będzie trwało Ci nie powiem-nie broń się przed tym to się musi wypalić jak świeczka.Spójrz też z innej strony ugraliście 10 lat.Wiesz co to nowotwór zwłaszcza płuca.Niestety każde życie kończy się śmiercią.Urodziliśmy się z wyrokiem i można zapytać kiedy i jak.Co- to jest oczywiste.Podłe ?ale tak jest :cry: Wiem chciałabyś już teraz natychmiast przestać cierpieć.Niestety jest to strata.Spróbuj spojrzeć na wszystko z wielu stron.Nie jest to łatwe ale może pomóc...
_________________
carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
 
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #4  Wysłany: 2010-05-16, 17:35  


Nie wzbraniam sie od płaczu, muszę wylać z siebie żal po stracie Taty, jednocześnie wiem, że życie trwa nadal i trzeba załatwiać sprawy, pracować, godzić się z tym co się stało.
BARBARO441, pięknie opisujesz swój sen i związane z tym emocje. Ja śmierci się nie boję, ramię w ramię stałyśmy przez 10lat, obserwowałam ją na każdym kroku a zapewne i ona miała świetny ubaw ... Teraz wiem, a przynajmniej staram się sobie wytłumaczyć, że jest inny świat do którego dążymy a śmierć jest tylko granicą, którą każdy musi przejść. Tak myśląc, jest mi lżej.
JERZOZWIESZ, myślisz naprawdę, że życie zakończone jest wyrokiem a może to szansa dla tych co cierpią?
 
jerzozwiesz@amorki.pl 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 327
Skąd: las
Pomógł: 130 razy

 #5  Wysłany: 2010-05-17, 12:28  


Po prostu śmierć jest częścią życia.Nie boleję nad tym to tylko stwierdzenie faktu.Nie uważam jej za coś złego ani dobrego po prostu moje życie się zakończy.Nie zakładam że to będzie nowotwór chociaż uważam że takie rozwiązanie jest dość komfortowe-Ma się czas żeby posprzątać.To że nie jestem nieśmiertelny i pamiętam o tym kilka razy uratowało mi życie.Mam kilku przyjaciół którzy o tym zapomnieli 1listopada zapalam im święczkę.Jeden nawet z Milanówka.I tyle...Bunt rodzi cierpienie jeśli się pogodzisz przestaniesz cierpieć.Nie mówię o poddaniu itp Jest jak jest a jak to nazywam Przedstawienie musi trwać.Uświadomiłem to sobie zaraz po werdykcie jak rozmawiałem z przyjaciółką. O raku moim.W pewnym momencie spojrzałem na zegar-Nie mam czasu na pierdoły psy muszę nakarmić.Dokładnie jak w piosence-A życie toczyło się dalej...
_________________
carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
 
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #6  Wysłany: 2010-05-23, 20:14  


Troszkę mnie nie było, musiałam się uporć z samą sobą i problemami, które się spiętrzyły po śmierci Tatusia. Myślałam, że już żal minął ale to nie prawda. Szczegóły potrafią przybić ... spotkałam na ulicy pana, który miał identyczną kurtkę ... jak Tata. Przez moment odżyła nadzieje, ale tylko przez moment ...
Pozostał smutek.
W miniony czwartek miałam ciężki dzień w pracy i co? - łapałam się na tym, że chciałam sięgnąć po telefon i spytać - co robić? i nic ... cisza.
To boli, to jeszcze boli.
 
jerzozwiesz@amorki.pl 
PRZYJACIEL Forum



Dołączył: 26 Mar 2010
Posty: 327
Skąd: las
Pomógł: 130 razy

 #7  Wysłany: 2010-05-28, 11:12  


blatka 25.11.2009 odeszła Figa ta która się tak atrakcyjnie uśmiecha na kanapie.Tylko pies-zdjęcia oglądam spokojnie jeśli mam coś powiedzieć łzy mi ciekną.Nie porównuję Twojego Taty do niej,ale żal pozostanie po stracie zawsze-dystans się będzie zwiększał do zdarzenia :flower:
_________________
carcinoma planoepitheliale spinocellulare keratodes G2.Nie samym rakiem człowiek żyje...Dla walczących życie ma smak,którego reszta nie pozna.Cytat prawie dosłowny.
 
Jola 


Dołączyła: 11 Lip 2009
Posty: 54
Skąd: Wrocław
Pomogła: 7 razy

 #8  Wysłany: 2010-05-30, 03:50  


:-[ :uuu: :heart: .
 
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #9  Wysłany: 2010-06-07, 21:02  


JERZOZWIESZ, każde życie jest piękne i ważne. Rozumiem Twój żal sama jestem zwoleniczką psiaków, a więc wiem, że to boli.
JOLU pozdrawiam.

Minął juz miesiąc od kiedy nie ma mojego Tatusia, nadal jest mi trudno w to uwierzyć, ciągle myślę sobie, że biedaczek jest w szpitalu a ja niedługo do niego pojadę.

Już nie szlocham, od czasu do czasu wilgotnieją oczy, w głowie przejdzie jakiś kadr z przeszłości ale musze się pozbierać.

Mam 41lat i dopiero teraz zrozumiałam sens obrzędu religijnego jakim jest pogrzeb - zaskakujące? Cóż, lepiej dojrzeć późno niż wcale.

Błogosławieństwem dla mnie jest fakt, że mam świadomość, że tu pod tym klonem jest mój Tata, że tu jest złożone całe nasze wspólne życie: śmiech, płacz, kłótnie ale i radości. To wszystko powoduje, że ten grób nie jest taki zimny, zawsze jak jestem u Taty, czuje te same emocje, które towarzyszyły mi za Jego życia ...
 
martaM 


Dołączyła: 26 Kwi 2010
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #10  Wysłany: 2010-06-08, 06:33  


baltka jak dobrze cie rozumiem... od smierci mojej mamusi tez minal miesiac
dla mnie najgorsze sa ranki kiedy sie budze i uswiadamiam sobie ze jej nie ma juz tutaj
bo ze jest to wiem..jest w moim sercu, zyje we mnie ja przeciez jestem przedluzeniem zycia mojej mamy
jest ciezko, boli i zawsze juz bedzie bolalo
ja jeszcze nie ogarniam tego wszystkiego i zyje troche jak w letargu, pracuje, wykonuje codzienne zwykle czynnosci i swiat toczy sie dalej ale dla mnie jest juz inny
ciagle wydaje mi sie ze zadzwonie do domu i mamus odbierze telefon
tak sie jednak nie dzieje
stracilam tez tate 9 miesiecy temu, przezywalam to strasznie bo stalo sie to w sumie nagle i zanim zdazylam sie pozbierac u mamusi wykryto nowotwor
nie wiem czy czas zmniejszy bol, smutek i tesknote ..jak dla mnie jest coraz gorzej...
 
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #11  Wysłany: 2010-06-08, 07:35  


MartaM,
bardzo Ci współczuję. Tęsknota jest okropna. Z drugiej jednak strony pomyśl o swoich Rodzicach ... są razem i jest im dobrze. Nikt ich już nie rodzieli.

Moja Mama bardzo tęskni, nie może znaleźć sobe miejsca. Przeżyli z Tatą 49lat. Bardzo chciałabym jej pomóc ale nie mogę, nie potrafię. Wiem, że każdy musi to wypłakać, ułożyć sobie życie na nowo, właściwie to nauczyć się znów żyć.
Ja pięć lat temu rozstał się z kimś, z kim byłam 18 lat, bolało jak cholera ale żyje. Przez to doświadczenie patrzę na życie inaczej, wiem że każde rozstanie ( a właściwie ból po rozłące) to kwestia czasu. Później wszystko cichnie, łzy wysychają a tylko nasze wspomnienia nam towarzyszą.
 
agus_s_85 



Dołączyła: 01 Gru 2009
Posty: 21
Pomogła: 10 razy

 #12  Wysłany: 2010-06-12, 23:24  


...Później wszystko cichnie, łzy wysychają a tylko nasze wspomnienia nam towarzyszą...

Ale czasem ten wewnętrzny ból i rana jest jeszcze większa. Nikt tego nie widzi, nikt nam nie pomoże a tęsknota tak strasznie boli... :-(
 
 
Gaja51 



Dołączyła: 03 Sie 2010
Posty: 65
Skąd: Orzesze
Pomogła: 11 razy

 #13  Wysłany: 2010-08-03, 23:16  


Tęsknota tak strasznie boli
napisałaś.
To prawda.
agus_s_85
Może pomoże Ci lektura tej mądrej książki,

"Rozmawiając z niebem"-James wan Praagh

dla mnie po śmierci mamy była drogowskazem jak dalej żyć,
jak wypłakać się, nie tyle dosłownie,
bo nawet nie o prawdziwy płacz chodziło,
lecz o stan, zwany żałobą,
a który trzeba przeżyć, by negatywne emocje,
nie wyrażone we właściwym czasie- nie wróciły ze zdwojoną siłą.
Myśl o stracie, nie izoluj się od niej i od swojego bólu,
daj mu ujście, bo za jakiś czas w podobnej sytuacji
będzie Ci znacznie trudniej. Jeśli nie przeżyjesz żałoby ,
ona do Ciebie powróci.

Nie wyrażone emocje mogą zamienić się
na objawy cielesne, jako, że uczucia
są pewną energią, która gdzieś musi się objawić.

Teraz z perspektywy czasu,
minęło go trochę od odejścia mojej mamy,
myślę, że żałoba była ciekawym okresem w moim życiu.

Dala mi wielką szansę. To trochę jest tak jak z chorobą,
która zawsze prowokuje pytanie-
czemu właśnie ja zachorowałam,
po co mnie to spotkało?
Wiele osób wtedy właśnie odnajduje siebie.
Ja zadałam sobie pytanie-kim jestem,
jaki jest sens mojego życia, bez tej,
która mi go dała.Byłam jej jedynym dzieckiem,
czułam się jak liść urwany drzewu, nikomu niepotrzebny.
W tym czasie rozpadło się moje małżeństwo,
pozostałam ja i troje dzieci, w tym jedno chore na serce.

Byłam wtedy przede wszystkim córką
mojej mamy,po prawie dwuletniej depresji,
nauczyłam się być sobą.
Zachorowałam,bo zamotałam się w swoich emocjach,
nie potrafiłam nazwać tego co mnie bolało, a bolało wszystko.

Nasi bliscy umierają dopiero wtedy,
kiedy przestajemy o nich myśleć.


Dopóki Wasi bliscy są w Waszych myślach, macie ich we wspomnieniach,
oni żyją w Was
Kochane dziewczyny
MartaM,
Nie bądźcie same, wychodźcie do ludzi,
dzwońcie , spotykajcie się z rodziną, ona też cierpi,
rozmawiajcie, piszcie listy.

Ja do dzisiaj piszę listy do nieba..



Idźcie na cmentarz, powiedzcie to wszystko,
czego nie zdążyłyście powiedzieć.
To dobry sposób i może być skuteczny
jeśli zrobi się go w odpowiednim czasie.
Przyglądajcie się bardziej ludziom,
z którymi idziecie ten kawałek życia razem .

To teraz naprawdę wasz czas.
Jeszcze wyjdziecie na pełne słońce! Uwierzcie w to!

To już 13 lat,
kiedy straciłam mamę...


[ Dodano: 2010-08-04, 22:20 ]
martaM napisał/a:
baltka jak dobrze cie rozumiem... od smierci mojej mamusi tez minal miesiac
dla mnie najgorsze sa ranki kiedy sie budze i uswiadamiam sobie ze jej nie ma juz tutaj
bo ze jest to wiem..jest w moim sercu, zyje we mnie ja przeciez jestem przedluzeniem zycia mojej mamy
jest ciezko, boli i zawsze juz bedzie bolalo
ja jeszcze nie ogarniam tego wszystkiego i zyje troche jak w letargu, pracuje, wykonuje codzienne zwykle czynnosci i swiat toczy sie dalej ale dla mnie jest juz inny
ciagle wydaje mi sie ze zadzwonie do domu i mamus odbierze telefon
tak sie jednak nie dzieje
stracilam tez tate 9 miesiecy temu, przezywalam to strasznie bo stalo sie to w sumie nagle i zanim zdazylam sie pozbierac u mamusi wykryto nowotwor
nie wiem czy czas zmniejszy bol, smutek i tesknote ..jak dla mnie jest coraz gorzej...


Marto
Spotkała Cię niewyobrażalna ,
jak dla mnie, tragedia...
I wiesz pomyślałam sobie
że tam gdzie teraz mieszkasz,
działają być może,
grupy wsparcia dla osób w żałobie.
Skorzystaj z tego.
Najlepszym wsparciem jest człowiek,
który to samo przeżył co Ty.
To tak jak najlepszym terapeutą w AA
jest tzw "były" alkoholik,
dla narkomanów- "były" narkoman itp

Jeśli potrzebujesz rozmowy i wsparcia-
to właśnie tam Twoje miejsce.
Przytulam Ci e do serca...
_________________
Gabi
 
agus_s_85 



Dołączyła: 01 Gru 2009
Posty: 21
Pomogła: 10 razy

 #14  Wysłany: 2010-08-05, 00:03  


Cytat:
żałoba była ciekawym okresem w moim życiu.

Dala mi wielką szansę. To trochę jest tak jak z chorobą,
która zawsze prowokuje pytanie-
czemu właśnie ja zachorowałam,
po co mnie to spotkało?
Wiele osób wtedy właśnie odnajduje siebie.
Ja zadałam sobie pytanie-kim jestem,
jaki jest sens mojego życia, bez tej,
która mi go dała.

Nasi bliscy umierają dopiero wtedy,
kiedy przestajemy o nich myśleć.


Dopóki Wasi bliscy są w Waszych myślach, macie ich we wspomnieniach,
oni żyją w Was

Ja do dzisiaj piszę listy do nieba..

Idźcie na cmentarz, powiedzcie to wszystko,
czego nie zdążyłyście powiedzieć.


Gaja51

serderdecznie dziękuję za wskazówkę na mojej drodze.
Wszystko co piszesz to piękne i mądre słowa. Mojej mamy nie ma prawie 2 lata. Nad moim sensem życiowym zastanawiałam się już nie raz. Kiedy Mama chorował myślałam tylko o tym że żyje dla Niej. Że takie jest moje przeznaczenie, i że kiedy Jej zabraknie to ja też odejdę, bo nie będę już potrzebna.
Życie ( w moim mniemaniu Bóg, choć nie będę ukrywać że często zastanawiam się nad Jego istnieniem) chciało inaczej. Urodziłam synka i jestem mu obecnie potrzebna i dzięki Niemu żyję.
Jeśli chodzi o ten cmentarz i wygadanie to niestety nie działa. Jestem u Mamy prawie co drugi dzień ( od prawie 2 lat). To nie pomaga. Idę tam, stawiam świeże kwiaty, ale po co do końca nie wiem. Nie potrafię tam z Nią rozmawiać. Dla mnie tam jej nie ma. Mówie do Niej w nocy, w domu, kiedy jest tak strasznie cicho...
Płaczę i tęsknię.
Nie potrafię do Niej mówić, bo mam wrażenie że wszystko wie i widzi.
Najbardziej brakuje mi Jej rad, rozmowy i wsparcia, a mój monolog tego nie zmieni.
Brakuje mi Jej strasznie.
Chyba przez szacunek i miłość do Mamy nie chcę zakończyć tej żałoby, bo uważam tak jak Ty, że
Nasi bliscy umierają dopiero wtedy,
kiedy przestajemy o nich myśleć.
Dlatego myślę o Mamie prawie ciągle. W każdej sytuacji myślę co Ona by powiedziała, co by doradziła, jak by pomogła.
To ciężkie i trudne.
Ale tak sobie myślę że na tym polega MIŁOŚĆ że trudno bez Ukochanej osoby żyć.


Kocham Cię Mamo. Bardzo za Tobą tęsknię. :cry:
 
 
blatka 


Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 172
Skąd: Grodzisk Maz.
Pomogła: 22 razy

 #15  Wysłany: 2010-08-08, 21:43  


Witam Wszystkich,

jak pisalam juz, jestem po dwumiesiecznej przerwie. Myslalam o Was kazdego dnia, jeden raz po cichu, incognito, czytalam posty - balam siê. Czytalam swój watek, nie dokoñczylam. Jeszcze niepora, nadali boli.
13 lipca o godz.13 obronilam pracê magistersk±. To byl mój Mont Everest, niemozliwe stalo siê mozliwe.
Po obronie pojechalam na grób Taty, plakalam i opowiadalam o swoich emocjach i o radosci. Tak Tato, w pazdzierniku, jeszcze rozmwialismy o literaturze, która powinnam wybraæ do tej pracy. Obiecywales, ze pomozesz ... i pomogles, czulam to!
Po obrone kiedy wsiadlam do samochodu i wlaczylam radio uslyszalam piosenke: WE ARE THE CHAMPIONS... tak TATO jestesmy THE CHAMPIONS!!!
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group